67: Levent siedzi sam obok basenu. „Dlaczego cały dzień trzymałaś się z dala ode mnie?” – pyta siebie mężczyzna, myśląc o Meryem. Nagle jego komórka zaczyna dzwonić. – „Tak, Cemil?”. „Zabrali Tekina na policję” – informuje przyjaciel. „Dlaczego?”. „Przyjechali z zaskoczenia. Szukali bandytów, którzy chcieli zabrać dzieci. Oni uciekli, ale złapali Tekina”. „A Meryem?” – Syn Ulviye podnosi się nagle. „Jaka Meryem? Co ona ma z tym wspólnego?”. „Później ci wyjaśnię, teraz muszę kończyć”. Levent rozłącza się i pędzi do swojego samochodu. Po drodze dzwoni do Meryem, ale ta odrzuca połączenie.
Córka Durmusa wchodzi na teren myjni i udaje się na górę. Nie widzi, jak tuż za nią na podwórko wjeżdża czarny sedan… Dziewczyna rozgląda się po pokoju, szukając zdjęcia mamy Ciszki. By szybciej je znaleźć, dzwoni do ciotki. „Meryem, gdzie jesteś?” – pyta Neriman, odbierając. „Przyszłam do baraku”. „Przyjechała tam policja i zabrali Tekina. Dzieciaków nadal nigdzie nie ma”. „Ciociu, uspokój się, znalazłam dzieci, nic im nie jest”. „Naprawdę? Gdzie uciekły?”. „Wyjaśnię ci, ciociu, ale najpierw muszę cię o coś zapytać. Przyszłam po zdjęcie mamy Ciszki, gdzie może być?”. „Zajrzyj pod materac, prawdopodobnie tam je ukryła. Gdzie są dzieci?”.
„Ciociu, wyjaśnię ci, kiedy znajdę fotografię” – odpowiada Meryem. – „Dobrze, znalazłam, do zobaczenia”. Dziewczyna rozłącza się. Gdy odwraca się w stronę wyjścia, widzi draba, który mierzy do niej z broni! „Gdzie są dzieci? My też chcemy to wiedzieć” – oznajmia brodacz. „Ja… Nie wiem” – odpowiada drżącym głosem Meryem. Bandzior chwyta ją od tyłu i przykłada jej pistolet do skroni. „Przed chwilą rozmawiałaś przez telefon i powiedziałaś, że powiesz, gdzie są”. „Powiedziałam tak, ale naprawdę nie wiem”. „Co robisz? Zabierzmy ją najpierw do szefa” – mówi drugi z drabów. – „Niech on ją ukarze, żeby później nie było, że zrobiliśmy coś bez jego wiedzy”.
Bandyci zabierają Meryem do auta i odjeżdżają. Chodnikiem spaceruje właśnie Dogan. Zauważa dziewczynę w środku pojazdu. Próbuje za nim biec, ale nie ma szans go dogonić. „Co teraz zrobię? Co powiem Tekinowi?” – pyta siebie. Nagle dostrzega wjeżdżający na myjnię samochód Leventa. Biegnie do niego. „Porwali Meryem” – mówi Dogan zdyszanym głosem. „Jak to porwali?! Gdzie byłeś w tym czasie?!” – pyta syn Ulviye. „Byłem na policji z Tekinem. Potem przyszedłem tutaj i zobaczyłem, jak zabierają Meryem. Pobiegłem za nimi, ale nie mogłem ich zatrzymać”.
„Kim są ci ludzie? Gdzie ich znajdę?” – pyta Levent. „Nie wiem. Tylko Tekin to wie, ale on jest na policji”. Brat Bahadira wyciąga z kieszeni telefon i dzwoni do Cemila. „Potrzebna mi twoja pomoc” – mówi do słuchawki. – „Porwali Meryem”. „Co?! Kto ją porwał?!” – pyta przerażony Cemil. „Ludzie, którzy szukają dzieci. Potrzebuję widzieć się z Tekinem, on ma informacje o tych ludziach”. „W porządku, od razu się tym zajmę”. Levent rozłącza się. „Trzeba ją natychmiast znaleźć” – mówi do niego Dogan. – „To bardzo źli ludzie. W przeciwnym razie będzie za późno”.
Draby wywożą Meryem do lasu i przywiązują ją do drzewa. Następnie odchodzą na kilka kroków i rozmawiają. „Co z nią zrobimy?” – pyta jeden. „Poczekamy na szefa” – odpowiada drugi. – „Jest blisko, wkrótce tu będzie. Wydaje mi się, że na tę dziewczynę nie czeka nic dobrego”. Tymczasem Cemil wychodzi z komisariatu. „Udało ci się porozmawiać?” – pyta czekający na zewnątrz Levent. „Tak, bracie. Ci ludzie są bardzo niebezpieczni. Mieszkają w innym mieście, ich szefem jest jakiś Kulawy Kamil. Tekin naprawdę się przejął, kiedy usłyszał, że porwali Meryem”. „Czy powiedział, gdzie możemy ich znaleźć?”.
„Dał mi to.” – Cemil wyciąga z kieszeni karteczkę z numerem telefonu. Akcja wraca do lasu. Obok drabów stoi już ich szef. „Przywieźliśmy ją tutaj, powtarza, że nie wie, gdzie są dzieci” – oznajmia drab. – „To jasne, że nie chce mówić”. „Poczekajmy, może przyniesie nam jakąś korzyść” – mówi szef i odbiera telefon. „Jestem Levent Metehanoglu” – mówi syn Ulviye po drugiej stronie. – „Czy Meryem jest z wami?”. „Może jest, może jej nie ma. Jeśli zechcę, to będzie”. „Posłuchaj, dam ci dużo więcej, niż dałeś Tekinowi za dzieci, ale przyprowadzisz do mnie Meryem całą i zdrową”.
„Mamy jedno powiedzenie” – oznajmia mafioso. – „Gość nie idzie przed właścicielem domu. Najpierw musisz to zrozumieć, a dopiero potem będziesz mógł usiąść do stołu z Kulawym Kamilem”. „Powiedziałem, że dam ci tle, ile będziesz chciał”. „Nie zrozumiałeś. I jeszcze jedno, nie idź na policję, inaczej więcej nie zobaczysz jej żywej!” – Szef drabów rozłącza się. Akcja przenosi się do rezydencji. Bahadir i Melis siedzą w salonie.
„Zrobimy wszystko, by Hulya wyzdrowiała” – mówi Bahadir. – „Obiecałem jej kiedyś, że pojedziemy na Malediwy, ale zawsze to odkładałem. Niech tylko wyzdrowieje”. „Raczej nie pojedziecie…” – szepcze Melis. „Mówiłaś coś?”. „Mam nadzieję, że tak będzie.” – Kobieta uśmiecha się szeroko. W tym momencie rozbrzmiewa dzwonek telefonu Bahadira. „Dzwoni do mnie Levent” – oznajmia mężczyzna i odbiera. „Bracie, dobrze mnie posłuchaj. Musimy jak najszybciej umieścić dzieci w domu dziecka”. „Jak to? W porządku, rozumiem. Dobrze, nie powiem nic mamie. Uważaj na siebie”.
„Co się dzieje, szwagrze?” – pyta zaniepokojona Melis, gdy Bahadir kończy połączenie. – „Czy coś stało się Leventowi?”. „Ludzie, którzy szukają dzieci, porwali Meryem. Levent jest bardzo zmartwiony. Powiedział, że nie wróci bez Meryem i żebym umieścił dzieci w domu dziecka”. „Jak to? Chce ryzykować swoje życie z powodu jakiejś pokojówki?”. „Ostrzegłem go, żeby był ostrożny, ale to Levent, zrobi to, co postanowił. Melis, niech mama o niczym nie wie”.
Bahadir odchodzi. „Nie przyjdzie, dopóki jej nie uratuje” – mówi do siebie oburzona Melis. – „Jak zwykła służąca może być dla niego tak cenna, że chce się dla niej rzucić w ogień?”. Tymczasem Levent odbiera telefon od mafiosów. „Czy przemyślałeś moją ofertę?” – pyta syn Ulviye. „Akceptuje ją, ale pod jednym warunkiem. Chcę trzy razy więcej od kwoty, którą podałeś”. „W porządku, zgadzam się. Ale ja też mam warunek, chcę usłyszeć głos Meryem. Niech powie, że wszystko z nią dobrze”.
Po chwili Levent słyszy w słuchawce głos dziewczyny: „Halo?”. „Czy wszystko z tobą dobrze?” – pyta mężczyzna. „Nic mi nie jest, nie martw się.” – W głosie Meryem słychać ulgę i nadzieję, że wyjdzie cało z tej historii. „Nie bój się, uratuję cię”. „Zostaw mnie. Czy z dziećmi wszystko dobrze?”. „Mają się dobrze, nie martw się”. W tym momencie szef zabiera Meryem telefon i mówi do słuchawki: „Przysięgam, że rozpłakałbym się, gdyby nie było mi wstyd. To było takie wzruszające. Wkrótce wyślę ci wiadomość. Przyjdziesz do wskazanego miejsca i we wskazanym czasie. Nie waż się informować policji”. Czy Leventowi uda się uratować Meryem?