7: Asli mówi Leventowi, że ktoś do niego przyszedł. Mężczyzna udaje się do drzwi i widzi stojącą przed wejściem… Meryem! „Co tutaj robisz?” – pyta zaskoczony. „Przyszłam po mojego brata” – oznajmia dziewczyna. „Przyszłaś po brata? Tak po prostu? Myślisz, że masz do tego prawo?”. „Proszę posłuchać, to nie jest tak, jak myślisz. Mogę wyjaśnić”. „Dość! Dziecko zostanie tutaj, nie pozwolę ci go wykorzystywać! Teraz idę, mam pracę”. Levent wraca do środka, zamykając za sobą drzwi. Meryem nie zamierza się poddawać. Łomocze ręką w drzwi i krzyczy: „Otwórz! Chcę zabrać mojego brata! Nie możesz mi tego zabronić!”.
Levent ponownie otwiera drzwi i mówi: „Udajesz siostrę, która troszczy się o swojego brata, jakie to przekonujące. Naprawdę nie mam dla ciebie czasu”. „Jaki ty jesteś arogancki!” – grzmi córka Durmusa. „Oboje wiemy, dlaczego tu przyszłaś”. „Ja nie wiem. Powiedz mi, dlaczego przyszłam?”. „Szukasz pieniędzy. Ile chcesz? Pięćdziesiąt? Sto? Jak bardzo cenisz swojego brata?”. „Co ty mówisz?! Kim myślisz, że jestem?! Myślisz, że wszystko można kupić za pieniądze?! Jestem jego siostrą! Jak mogłabym ci go sprzedać?!”. „Już wcześniej wykorzystywałaś go dla pieniędzy!”. „Nigdy tego nie zrobiłam! Nie przyszłam kłócić się o to. Spieszę się, zabiorę brata i odejdę”.
„Wygląda na to, że nie wyraziłem się jasno” – stwierdza Levent. – „Żyj sama w swoim świecie, dzieciak zostanie ze mną!”. W tym momencie przy drzwiach pojawia się Omer. Meryem przytula go. „Siostro, dlaczego przyszłaś?” – pyta chłopiec. – „Czy ty…?”. „Tak, przyszłam, żeby cię zabrać”. Levent woła Asli i każe jej zabrać Omera. Służąca bierze chłopca za rękę i razem wracają do środka. „Nie możesz być tak okrutny” – mówi Meryem, wbijając w mężczyznę mocne spojrzenie. – „Jak chcesz oddzielić brata ode mnie? Jakim prawem, Levencie Metehanoglu?”.
„Idź więc na policję” – sugeruje mężczyzna. – „Powiedz im, że przetrzymuję twojego brata”. „W porządku, odchodzę, ale tyko na razie. Nie myśl sobie, że idę, bo się boję. Idę, żeby Omer nie był bardziej smutny. Wrócę przy pierwszej okazji, nie zapomnij o tym!”. Dziewczyna odchodzi. Zatrzymuje się jednak tuż za bramą, licząc na to, że jej brat znajdzie sposób na wymknięcie się z rezydencji. Faktycznie tak się dzieje i jeszcze tego samego wieczoru Omer i Meryem są znowu razem.
W salonie rezydencji trwa zamieszanie. „Jak mogłaś stracić go z oczu, Asli?!” – Ulviye ruga służącą. – „Czy powierzyłam ci go, żeby uciekł?”. „Asli zawsze uważa, ale teraz była zmęczona” – tłumaczy córkę Aysel. „Chciał bawić się w chowanego, skąd miałam wiedzieć, że ucieknie?” – pyta dziewczyna. „Asli, to nie twoja wina” – zapewnia Hulya, która pomogła uciec Omerowi, otwierając mu prowadzące na zewnątrz drzwi. – „Nie bądź smutna. Mamo, nie naciskaj na nią tak bardzo. Jak powiedziała, skąd mogła wiedzieć, że ucieknie? Jest mały, ale naprawdę przebiegły”.
Do salonu wchodzi Levent. „Zgubiłyście go?” – pyta. „Uciekł przez kuchnię” – odpowiada Ulviye. Do pomieszczenia wchodzi jej drugi syn. „Co się stało, że wszyscy są tutaj?” – zagaduje Bahadir. „Nic takiego, dziecko uciekło” – oznajmia jego żona. – „Ale dobrze się stało, i tak nie miał z nami nic wspólnego”. „Chodzi o życie dziecka!” – oburza się Levent. – „Co jest dobrego w tym, co się stało?”. „Levent, źle mnie zrozumiałeś. Powiedziałam tylko, że niczym nie zawiniliśmy. Poza tym przypominał ci to, przez co przeszedłeś”. Levent wbija w bratową wściekłe spojrzenie i odchodzi.
Meryem i Omer czekają na przystanku na autobus. Nagle na telefon dziewczyny przychodzi mms od Neriman ze zdjęciem jej ojca, który wygląda na nim, jakby zderzył się z pociągiem, oraz dołączonym tekstem: „Twój ojciec jest w złym stanie, natychmiast przyjdź do domu”. Meryem zostawia brata u Ayse i udaje się do domu. W środku znajdują się jej ciotka i ojciec. Mężczyzna leży na łóżku, ma obandażowaną głowę i ślady pobicia na twarzy. Dziewczyna nie wie, że wszystko jest charakteryzacją Neriman. „Tato, jak się masz?” – pyta Meryem, siadając obok ojca. „Jak mogę się mieć? Sama widzisz” – odpowiada Durmus obolałym głosem.
„Bardzo cię boli?” – pyta dziewczyna. „Jak mogłoby nie boleć? Ten człowiek pobił mnie mokrym polanem. Mówiłem ci, że Tekin mnie zabije, ale w to nie wierzyłaś. Nie bądź uparta, powiedz mu, gdzie jest Omer. Czy w ogóle nie żal ci ojca? Czy jestem ci obojętny? Oddasz mu Omera, prawda? Mało zabrakło, a i rękę by mi złamał. Twoja ciocia mnie uratowała. Powiedział, że to dziecko musi przyjść, inaczej wrzuci mnie w przepaść. Powiedziałem, że moja córka nie będzie ryzykować moim życiem. Powiedziałem, że przyprowadzisz dzieciaka. Przyprowadzisz go, prawda?”.
Akcja przeskakuje do następnego dnia. Z samego rana Meryem postanawia udać się do Tekina i porozmawiać z nim. Gdy jest już w drodze, nagle zatrzymuje się przed nią czarne BMW, z którego wysiada… Ulviye. „Przepraszam, czy ty jesteś Meryem?” – pyta pani Metehanoglu. „Eee… Tak, to ja” – potwierdza dziewczyna. „Jestem mamą Leventa, Ulviye Metehanoglu”. „Miło mi. Przepraszam, ale jak mnie znalazłaś?”. „Twój brat powiedział, do której szkoły chodzi. Nie ma adresu, którego nie dałoby się znaleźć”. „Więc… Jak mogę…?”. „Powiem ci, jak możesz mi pomóc, nie martw się. Opiekujesz się swoim bratem, prawda?”.
„Tak” – odpowiada Meryem. „Przejdę do rzeczy, jestem tutaj, aby zabrać Omera z powrotem do rezydencji” – oznajmia Ulviye. – „W zamian dam ci to, czego chcesz. Chcesz pieniędzy, chcesz domu, czegokolwiek potrzebujesz, dostaniesz to”. „Posłuchaj, powiedziałam to też twojemu synowi, nikomu nie oddam mojego brata! Moja decyzja jest ostateczna!”. „Proszę, pomyśl logicznie, jaką przyszłość może mieć tutaj, w tej dzielnicy? Jeśli zamieszka z nami, będzie miał przed sobą świetlaną przyszłość”. „Proszę pani, nie chcę być niegrzeczna i cię obrazić! Nie oddam mojego brata za nic! Teraz muszę iść, spieszę się. Miłego dnia”. Dziewczyna odchodzi.
W następnej scenie Meryem wchodzi do gabinetu Tekina. „Będę bezpośrednia!” – oświadcza. – „Przyszłam tutaj, aby cię ostrzec. Trzymaj się od nas z dala! Od teraz to ja odpowiadam za długi ojca!” – Uderza ręką w biurko dla podkreślenia powagi swoich słów. – „Nie dotkniesz mojego ojca!”. „Dzień dobry i tobie, panie Meryem” – mówi ze spokojem Tekin. – „Co to za zachowanie? Rozmawiasz tak ze wszystkimi?”. „Nie ze wszystkimi, tylko z takimi tyranami jak ty!”.
„Dobrze, nie odchodźmy od tematu” – mówi bandzior. – „Ten dzieciak ma coś, co należy do mnie. Daję ci dwie opcje, albo dasz mi pieniądze, albo przyprowadzisz mi to dziecko”. „Co będzie, jeśli go nie przyprowadzę?”. „Czy powiedziałem ci, że masz trzecią opcję? Jeśli go nie przyprowadzisz, mogą się zdarzyć wszelkiego rodzaju rzeczy. Przysięgam, że mówię szczerze”. Dziewczyna rzuca Tekinowi pełne pogardy spojrzenie i opuszcza gabinet.
Akcja przenosi się do rezydencji. Aysel i Ulviye rozmawiają w kuchni, a Hulya podsłuchuje z korytarza. „Wcześnie rano poszłam odwiedzić siostrę Omera” – wyznaje pani Metehanoglu. – „Zaproponowałam jej, żeby oddała nam dziecko, że to uratuje jego życie, ale nie pozwoliła mi nawet mówić. Powiedziała, że nie odda brata za nic. Rozumiem i szanuję jej decyzję, ale jeśli Omer nie wróci do rezydencji, Levent odejdzie. Choć nie chce tego pokazać, wiem, że bardzo przywiązał się do Omera. Nie zostanie tutaj, jeśli uzna, że stracił chłopca. Boże, proszę Cię, pokaż mi wyjście”.
Akcja przenosi się do domu Ayse. Omer budzi się. Zeskakuje z łóżka i podchodzi do drzwi, skąd słyszy rozmawiające w pokoju obok Ayse i Meryem. „Powiedział, że mam przyprowadzić do niego Omera albo dać mu pieniądze” – oznajmia córka Durmusa. – „Inaczej stanie się coś złego. Nie powiedział tego wprost, ale dał mi to do zrozumienia”. „Czyli go zabije?” – pyta przyjaciółka. „Zrobi to. Nie trzeba dużo czasu, by to zrozumieć. Nie zostawi nas w spokoju. Boże, co zrobimy?”. „Nie mów tak, na pewno jest jakieś rozwiązanie”. „Myślę o tym, odkąd tu przyszłam, ale nie mogę znaleźć rozwiązania”. Zajęte rozmową dziewczyny nie zauważają, jak Omer opuszcza dom…
Gdy Meryem spostrzega, że jej brat zniknął, od razu udaje się do domu ojca, mając nadzieję, że chłopiec udał się właśnie tam. Tymczasem jedno z żebrzących dla Tekina dzieci spotyka Omera na ulicy i zaprowadza go do gabinetu szefa. „Proszę, proszę, w końcu się pojawiłeś” – mówi zadowolony gangster. – „Twoja droga siostra bardzo cię kocha, jesteś szczęściarzem”. Akcja przenosi się do rezydencji. Ulviye przechodzi obok pokoju syna. Przez uchylone drzwi widzi, jak ten pakuje swoje rzeczy do torby. „O nie, dzieje się to, czego tak bardzo się bałam” – mówi do siebie.
Meryem przychodzi do gabinetu Tekina. W środku nie ma już jej brata. „Gdzie jest Omer? Przyprowadź go od razu!” – rozkazuje. „Czy zawsze tak wchodzisz?” – pyta bandzior. – „Mogłabyś się czasem przywitać”. „Zapytałam cię, gdzie jest mój brat?!”. „Hmm, gdzie jest twój brat? Wiem gdzie, źli ludzie go porwali. Czeka, aż siostra go uratuje”. „Co to za bzdury?”. „Panienko, mówię ci, że żal mi Omera. Mogę ci go oddać, ale poproszę cię o coś. Coś małego. Sto tysięcy lir”.
„Jakie sto tysięcy lir?” – pyta Meryem. – „Za co?”. „Za szkody, które mi wyrządziliście”. „To jest…”. „Jeśli nie chcesz przynieść mi pieniędzy, w porządku, jak chcesz. Twój maluch jest z Neriman, zabierz go, jeśli masz siłę”. „Pójdę na policję i wszystko opowiem!”. „Komu?”. „Policjantom”. Tekin wybucha śmiechem. „Idź, to świetny pomysł” – mówi. – „Dlaczego sam na to nie wpadłem? Idź i powiedz im wszystko. Nie zapomnij powiedzieć, że twój drogi brat jest złodziejem”. Dziewczyna odchodzi. Co zrobi? Czy przyparta do ściany zdecyduje się przystać na propozycję Ulviye?