14: Mijają trzy miesiące. Hazal pyta Nevrę, dlaczego na jej twarzy pojawia się przerażanie, za każdym razem, gdy ją widzi. „Po prostu nie wiedziałam, że jesteś w pokoju. Dlatego się wystraszyłam, pani Naz…” – myli się służąca. Nagle do pokoju wchodzi Irmak. „Nie Naz, to Hazal” – kobieta poprawia służącą. – „Jeszcze się tego nie nauczyłaś…”. „Bardzo przepraszam…”. Kiedy Nevra wychodzi, Irmak proponuje Hazal wspólne zakupy. „Całymi dniami tylko siedzisz w domu. No chodź!”. „Innym razem” – odmawia Hazal.
Aziz postanawia, że Achmet rozpocznie pracę w jego firmie. Metehan – wspólnik Demiroglu – sprzedaje swoje udziały w firmie. Canan nie jest z tego zadowolona. Vural prosi Metehana by w jego imieniu zaprosił nowego partnera na kolację do ich domu. Mężczyzna chce poznać swojego nowego tajemniczego wspólnika.
Wieczorem Vural mówi Hazal, by szybko się przygotowała. „Nasz gość zaraz przyjdzie” – oznajmia. „Mówiłam, że nie będę schodzić na kolację” – odpowiada dziewczyna. „Masz być na dole za kwadrans!” – rozkazuje Vural. – „Będziemy wszyscy czekać na gościa. Bez wyjątku!”. „Nie obchodzi mnie twój nowy partner, twoja rodzina ani firma!”. „Nie moja, tylko nasza rodzina! Nasza, Hazal! Chcesz tego czy nie, jesteś moją żoną! Nie masz innej rodziny! Jesteś Hazal Demiroglu! Starałem się nie naciskać na ciebie od trzech miesięcy, ale każdy ma jakieś granice! Ubierz się i bądź na dole za piętnaście minut. Bez dyskusji!”.
Hazal schodzi na dół ubrana w elegancką suknię. Wkrótce w domu pojawia się także Sinan. „Gdzie byłeś? Dlaczego się spóźniłeś?” – pyta go matka. „Nie spóźniłem się. Metehan powiedział, że mam być na dziewiątą. Jestem dokładnie o czasie” – oznajmia Sinan. „Co ty mówisz? Piłeś coś?” – pyta zdziwiona Canan. „Nie, mamo. Dzisiejszego wieczoru nie jestem tutaj jako członek rodziny Demiroglu. Przyszedłem tu jako nowy dyrektor generalny w firmie…”.
Wszyscy zaskoczeni patrzą po sobie. „A teraz pozwólcie, że przedstawię wam mojego wspólnika” – kontynuuje Sinan. Do pokoju wolnym krokiem wchodzi… Kenan! „Powiedziano mi, że jestem dzisiaj bardzo oczekiwanym gościem Demiroglu” – mówi na wstępie. – „Niestety jednak wcale tego nie odczuwam…”. „Jak śmiesz przychodzić do tego domu?!” – wścieka się Canan. „Nie śmiem, tylko zostałem zaproszony. Mam rację, panie Sinanie?”. „Przecież mówiłem, mamo, że pan Kenan jest naszym nowym wspólnikiem a ja kierownikiem jego firmy. W dodatku to wy nas tutaj zaprosiliście”.
„Kpisz sobie ze mnie, synu?! Ten prosty rybak nie jest godzien, by być naszym wspólnikiem!” – oburza się Canan. Kenan wręcza jej kopie podpisanych dokumentów, które potwierdzają, że są wspólnikami. „Wiem, że sobie to wszystko wymyśliłeś i podziwiam, że masz czelność się tutaj pokazywać” – mówi Vural, wbijając mordercze spojrzenie w Kenana. Wzburzona Canan opuszcza to zgromadzenie. Vural niechętnie, ale zaprasza do stołu. Tam ostentacyjnie odsuwa Hazal krzesło i mówi: „Proszę, moja żona”. Kenan uśmiecha się, ale pod stołem aż zaciska pięści ze złości.
Kenan i Hazal siedzą naprzeciwko siebie. „Domyślałem się, że będziecie zaskoczeni na mój widok” – mówi Kenan i kieruje wzrok na Vurala: – „Ale nie spodziewałem się tak miłego przyjęcia”. „Nie wiem, czemu się dziwisz. Kiedy zajechałeś mi drogę w Cesme, także byłem dla ciebie miły. Jestem człowiekiem z zasadami. Traktuję uprzejmie każdego, kto zapuka do mych drzwi. Nawet jeśli jest moim wrogiem…”. „To prawda. Zamiast konfrontacji twarzą w twarz, woli pan knuć za plecami”.
„Myślę, że powinniśmy omówić zasady naszej współpracy” – wtrąca się Sinan, widząc, że rozmowa zmierza w niebezpiecznym kierunku… Hazal chce odejść do swojego pokoju. Mówi, że bardzo boli ją głowa. Vural łapie ją za rękę i prosi, by została jeszcze trochę. „Zastanawia mnie jedna rzecz” – Vural zwraca się do Kenana. – „Ostatnio, jak cię widziałem, byłeś rybakiem ze spaloną łodzią i bez pieniędzy. Jak to możliwe, że twoja sytuacja nagle się tak zmieniła?”.
Następuje retrospekcja. Akcja cofa się do momentu, gdy ludzie Vurala wrzucili Kenana do morza. Mężczyzna został uratowany przez Kafesa i przewieziony do posiadłości Aziza w Stambule. Tam mężczyzna doszedł do siebie i rozpoczął nowy rozdział w życiu. Akcja wraca do chwili obecnej. „Mój ojciec miał takie powiedzenie: Jeśli kiedykolwiek wpadniesz związany do wody, nie bój się. Bo albo umrzesz albo zobaczysz dno i przetrwasz” – odpowiada Kenan na pytanie Vurala. – „Ja to dno zobaczyłem, ale nie umarłem. I właśnie dlatego jesteśmy teraz wspólnikami, panie Demiroglu”.
Defne i Hazal odchodzą od stołu. Zostają tylko Kenan, Vural i Sinan. „Okej, porozmawiajmy teraz na poważne tematy” – proponuje Sinan. – „Jutro zwołamy zebranie nowego zarządu”. Z góry schodzi Canan i oznajmia, że żadnej współpracy nie będzie. „Rezygnujemy!” – mówi. „Jak to?”. „A czego się spodziewałeś? Że będziemy robić interesy z tym prostym rybakiem?”. „Już pani z nim współpracuje, pani Canan” – zauważa Kenan. – „Poza tym nasza umowa to umowa handlowa. Nie można jej tak po prostu zerwać”. „Nie obchodzi mnie to! Ta współpraca została zakończona tutaj! Teraz!”.
„Dobrze. Wobec tego będą musieli państwo zapłacić karę umowną. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę, ale w świetle prawa – prostych rybaków także obowiązują warunki umowy?”. „Naprawdę brawo. Bardzo dobrze odrobiłeś lekcje. Gratuluję” – mówi ironicznie Vural. – „Zapomniałeś tylko, że my jesteśmy grubą rybą a ty tylko płotką”. „Panie Vuralu, gdy ma się odpowiedni sprzęt, wielkość ryb nie ma znaczenia” – odpowiada z uśmiechem Kenan. Następnie dziękuje za gościnę i wstaje od stołu. – „Będę czekał jutro o jedenastej w sali konferencyjnej. Jeśli nie zobaczę nikogo z was w ciągu pięciu minut, współpracę uznam za zakończoną. A wtedy wy będziecie rozmawiać ze swoim prawnikiem w sprawie płatności”.
Kenan życzy dobrej nocy i opuszcza posiadłość Demiroglu. Będąc już na zewnątrz słyszy trzask tłukących naczyń. To Vural rozrzuca je ze wściekłości. Sinan odprowadza Kenana do bramy. „Matka zrobi wszystko, by anulować tę umowę” – mówi. „A Vural?” – pyta Kenan. „Na pewno domyśla się, że ktoś tobą kieruje. Niedługo dowie się, że to Aziz Toprak”. „Do tego czasu będziemy mieć już ich w garści. Nie martw się”. „Myślę, że nie powinieneś go aż tak lekceważyć. Jest sprytniejszy, niż ci się wydaje. Będzie trudno go zmylić, dlatego potrzebuję twojego wsparcia”.
Kenan w tym momencie zauważa, że Hazal wygląda przez okno. Ich wzrok spotyka się ze sobą na chwilę. „Gdy wrócisz do środka będą cię przepytywać i naciskać” – mówi Kenan. – „Jeżeli cokolwiek wygadasz, nie wyjdzie ci to na dobre”. „Wiem dobrze, co do mnie należy. Bądź spokojny, Kenanie”.
Canan podaje synowi leki na uspokojenie. „Rozmawiałam z naszym adwokatem” – oznajmia kobieta. – „Powiedział, że przeanalizuje umowę i znajdzie jakieś wyjście”. W tym momencie do środka wraca Sinan. „Jak mogłeś nam coś takiego zrobić?!” – wścieka się matka. – „Nie wiesz, kim jest ten człowiek?!”. „Wiem” – odpowiada spokojnie Sinan. – „To były narzeczony Hazal”. Vural rzuca się na brata, przyciska do ściany i zaczyna dusić! Defne i Canan robią wszystko, by go powstrzymać. Mężczyzna wpadł w atak szału i dopiero na widok Hazal, uspokaja się.
Sinan z trudem chwyta powietrze. Vural omal go nie zabił. Przerażona Hazal ucieka na górę. Canan domyśla się, że tylko jedna osoba może stać za Kenanem. Aziz Toprak. Tymczasem Ahmet spotyka się z bratem. „I jak minął wieczór?” – pyta. „To było bardzo trudne. Bardzo…” – odpowiada Kenan. „Najważniejsze, że masz go już za sobą”. „To nie takie proste. To uczucie jest tak silne, że nie daje o sobie zapomnieć”. „Włożyłeś w to tyle wysiłku, tyle pracy… Nie możesz teraz zacząć bawić się w sentymenty”.
„Racja, ale to takie trudne bracie” – do oczu Kenana napływają łzy. – „Ona tak patrzy w moje oczy, że zatrzymuje się cały świat, a wraz z nim moje serce… Mnie patrzy w oczy, ale trzyma rękę innego… To jest dla mnie tak trudne. Jak śmierć”. Tymczasem w swoim pokoju Hazal wpatruje się w zdjęcie Kenana. „Wiem, że przyszedłeś tutaj dla mnie” – mówi w myślach. – „By się odegrać. Przyszedłeś, bym zapłaciła za to, co ci zrobiłam. Ale nie widziałam u ciebie nienawiści, Kenan. Widziałam w twoich oczach, że dalej mnie kochasz…”.
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.