48: Defne jest niezadowolona z raportu przygotowanego przez Ebru i zwalnia dziewczynę z pracy. Vural przyłapuje Hazal na przeszukiwaniu jego biura. Dziewczyna miała nadzieję znaleźć broń, z której zabito Canan… „Myślisz, że jestem tak głupi i położyłem tutaj to, czego szukasz?” – pyta mężczyzna. – „Twój czas przed chwilą się skończył, a ty czego tu jeszcze szukasz, co?”. „Vural, posłuchaj mnie…”. Demiroglu jednak nie pozwala się wytłumaczyć żonie. Chwyta ją silnie za rękę i przyciąga do siebie.
„Pobiegłaś od razu do rybaka! Z Azizem też już rozmawiałaś?” – pyta mężczyzna. „To boli. Puść moją rękę” – prosi Hazal. „Co ci powiedzieli? Albo nie, nie odpowiadaj. W końcu moja decyzja nie mnie, ale ciebie dotknie najbardziej! Gdybyś mnie pokochała od razu, nie musiałabyś teraz wybierać. To ty jesteś wszystkiemu winna!”. Hazal zabiera swoją torebkę i ucieka z gabinetu. Udaje się następnie na wybrzeże, gdzie wkrótce zjawia się także Aziz.
„Co się stało? Dlaczego siedzisz tutaj sama?” – pyta Toprak. „Skąd wiedziałeś, że tu będę?” – zastanawia się dziewczyna. „Powinno się uważać na ważne dla siebie osoby” – odpowiada Aziz i dosiada się do stolika. – „Dzięki Bogu mam wiele par oczu, które mogą to dla mnie robić. Wiesz, że podobno dla ojców, których córka wychodzi za mąż, ten dzień jest najbardziej przerażający”. „Dlaczego teraz to mówisz?”. „Nie wiem, przez co przechodziłaś przez te dwadzieścia sześć lat. Nie mam pojęcia, ile miałaś dobrych, a ile złych dni w życiu”.
„Myślisz, że to, że spotykamy się dopiero teraz, to przeznaczenie?” – pyta Hazal. „Przestałem wierzyć w przeznaczenie, odkąd straciłem twoją mamę. Nie ożeniłem się i pozostałem sam od tego czasu” – odpowiada Aziz. „Naprawdę nie spotkałeś nikogo, kogo mógłbyś pokochać? Przecież przez tyle lat byłeś przekonany, że mama cię porzuciła”. „Odkąd tylko ją poznałem, jej miejsce jest tutaj” – Aziz wskazuje na swoje serce. – „Pobrać się z kimś, kogo się nie kocha, to jak rzucić się w piekło, dziecko. Nie chciałem rzucać w nie ani siebie, ani nikogo innego”.
„Czy nie mściłeś się na nikim za to?” – pyta Hazal. „Mam wiele na swoim sumieniu, dziecko. Ale zawsze pamiętałem o dwóch najważniejszych rzeczach, o miłości i sumieniu”. Aziz sięga do kieszenie marynarki i wyciąga z niej prezent, który przed lata podarował mu jego ojciec. Wręcza go Hazal i chce, by od teraz, to ona nosiła go przy sobie. Ebru przychodzi do gabinetu Vurala. „Czy są jakieś wieści w sprawie zabójstwa pani Canan?” – pyta. „Mamy pewne tropy. Niedługo wszystko się wyjaśni” – odpowiada Vural. „Cieszę się… To znaczy, jeśli jest coś, co mogę zrobić, to jestem chętna do pomocy”.
„To nie jest twoja sprawa, Ebru. Idź i zajmij się swoją robotą!” – rozkazuje Demiroglu. „Ale ja już nie mam pracy…” – oznajmia dziewczyna. – „Defne mnie wyrzuciła. Nie mam gdzie się podziać…”. „Ebru, uwierz mi, że to ostatnia rzecz, która mnie w tej chwili interesuje!”. „Posłuchaj, musisz mnie z powrotem przyjąć do pracy i rezydencji. Przypomnij sobie, ile dla ciebie zrobiłam… Gdy będę bliżej Hazal, będę mogła ci z nią bardziej pomóc”. „Dobrze. Zobaczymy po tej sprawie, niech się ostatecznie wyjaśni. A teraz idź stąd i nie pokazuj się tutaj”.
Hazal w swoim pokoju zachodzi w głowę, gdzie Vural mógł ukryć pistolet. Nagle do pomieszczenia wchodzi Kenan. „Co ty tu robisz?” – pyta dziewczyna. – „Jeśli Vural cię tu zobaczy… Wyjdź szybko”. „Nie martw się. Nie zabiorę ci dużo czasu” – Kenan patrzy na łóżko. Widzi na nim dwie poduszki… – „Kiedy wyszłaś za Vurala, bardzo to przeżyłem. Zatraciłem samego siebie w tym cierpieniu…”. „To nie jest czas na taką rozmowę. Czy możesz wyjść?”. „Za każdym razem, gdy zdecydowałem się, by zacząć od nowa, to ciągle coś mi przeszkadzało. Jestem już bardzo zmęczony. Postanowiliśmy z Irmak pobrać się wcześniej, niż planowaliśmy”.
„Może to właśnie ta czarna perła przynosi mi pecha w życiu” – mówi Kenan i wyciąga dłoń z klejnotem w kierunku Hazal. „Chcesz, żeby teraz przyniosła pecha mnie?” – pyta dziewczyna. „Z tego, co widzę, to ty całkiem dobrze sobie wszystko poukładałaś”. „Tak, kocham mojego męża”. „To znaczy, że tobie przyniosła szczęście. Weź i zatrzymaj ją”. Kenan kładzie czarną perłę na dłoni Hazal. Następnie wychodzi z pokoju.
Vural ma omamy. Wydaje mu się, że słyszy zmarłą matkę. Głowę mężczyzny rozrywają setki dźwięków. Mężczyzna nie bierze swoich leków i jego stan jest coraz gorszy. Hazal patrzy na prezent od Aziza i czarną perłę podarowaną przez Kenana. Którego z mężczyzn ma wybrać? Którego z nich wskazać Vuralowi…? Jakiego wyboru dokona? Irmak znajduje Vurala siedzącego na kanapie. Mężczyzna trzyma się za głowę. „Bracie, powiedz coś” – prosi dziewczyna. – „Już dobrze, jestem przy tobie…”. „Wszystko ze mną w porządku. To tylko chwilowe” – tłumaczy mężczyzna. – „Nie martw się”.
„Proszę, przyjmuj regularnie leki” – mówi Irmak. – „Nie ma już naszej mamy, nie mamy nikogo oprócz samych siebie. Chcę, żebyś coś mi teraz obiecał”. „Co tylko zechcesz”. „Obiecaj, że będzie z tobą dobrze. Że będziemy razem. Że zrobisz dla mnie wszystko. Obiecaj mi, proszę”. „Obiecuję” – mówi Vural i przytula siostrę. Ebru wchodzi do samochodu Ahmeta. „Zostałam zwolniona” – mówi. „Dlaczego?” – pyta mężczyzna. „Nie przejmuj się tym. Załatwię to. Rozmawiałam z Vuralem i ma to odkręcić”.
„Czy rozmawialiście o czymś jeszcze?” – pyta wyraźnie zazdrosny Ahmet. „Tak. Właśnie dlatego cię tu wezwałam. Vural ma chyba jakieś dowody w ręku. Jest wyraźnie przekonany o swojej racji”. „Czyli to jego ludzie znaleźli broń…”. „Nie wiem, ale to możliwe. Tego dnia, gdy tam pojechałeś, to najprawdopodobniej zastałeś jego ludzi”. „Zapewne. Co teraz zrobimy?”. „Musisz coś zrobić, Ahmet…”. „Ale co mam zrobić, Ebru? Co ja mogę?”. „Musisz coś zrobić! Jeśli dowiedzą się, do kogo należy broń, to wszystko wyjdzie na jaw. Rozumiesz mnie?”.
Kenan i Irmak schodzą na dół, gdzie zebrali się Defne, Sinan, Vural i Hazal. „Śmierć mamy dotknęła nas wszystkich” – mówi Irmak. – „Najbardziej mnie, szczególnie, gdy przypomnę sobie, jak bardzo było jej przykro po wiadomości o mojej chorobie. W takich dniach, jak te, ta decyzja nie była łatwa do podjęcia, ale my…”. „Postanowiliśmy się jak najszybciej pobrać” – dokończa Kenan. „Za dużo próbujesz swojego szczęścia, rybaku!” – Vural aż wstaje z miejsca. – „Irmak, czy ty siebie słyszysz?!”.
„Droga Irmak, nie minęło jeszcze czterdzieści dni od śmierci mamy. Skąd ten pośpiech?” – pyta Defne. „Irmak, posłuchaj, to wszystko jest dla nas zbyt świeże, nie jesteśmy w nastroju do świętowania” – dodaje Sinan. „Ale my nie chcemy przyjęcia. Chcemy tylko ceremonię ślubu” – oznajmia Irmak. „To wszystko wyjdzie ci jeszcze bokiem! Przekonasz się, rybaku” – grozi Vural. – „Słuchaj mnie, Irmak. Tego ślubu nie będzie! Mogłem się na to zgodzić, gdy mama była z nami, ale teraz się rozmyśliłem”.
„Vural, czy ty słyszysz, co mówisz?” – zabiera głos Hazal. „Nie wtrącaj się w to!” – przerywa jej mąż. „To nie jest twoja decyzja, tylko Irmak” – uważa Sinan. – „Sprzeciwiam ci się w imię mamy!”. „Będzie tak, jak powiedziałem. Bez dyskusji” – Vural twardo obstaje przy swoim. „Kim ty jesteś, żeby rządzić naszym życiem?!” – oburza się Sinan. – „Jakim prawem, co?”. „Takim, że jestem najstarszy w rodzinie. Rozumiesz teraz?!”. Sinan ma dość rozmowy z bratem. Odchodzi. „Obiecałeś mi, że będziesz mi pomagał, bym była szczęśliwa” – przypomina Irmak.
„Irmak, ten facet cię oszukuje. Czy ty tego nie widzisz?” – pyta Vural. – „Jemu wcale nie chodzi o małżeństwo!”. „Czy ci się to podoba, czy nie, pobierzemy się” – oświadcza Kenan. – „Chcę być jak najszybciej przy Irmak we wszystkich jej dobrych i złych chwilach. Ale to nie jedyny powód tej decyzji. Chcę tego także dla siebie. Bo jestem przy niej silniejszy. Patrzę w przyszłość z nadzieją. A ty, Vuralu Demiroglu? Mówią, że facet staje się prawdziwym mężczyzną tylko wtedy, gdy naprawdę się zakocha. Ja stałem się mężczyzną, gdy pokochałem. A ty?”.
„Jak mogłeś takim pozostać nawet po tym, jak się zakochałeś?” – kontynuuje Kenan. Vural zaciska pięści i z trudem powstrzymuje się, żeby nie uderzyć Kenana. W końcu odchodzi. Melek znajduje bukiet czerwonych róż oraz dołączony do nich list: „Mój aniołku, mój ty zapachu nieba, zawsze byłaś wiosną mojego życia. Moim słońcem, które ogrzewało mnie i pozwalało oddychać. Bóg mi świadkiem, że w tym ciemnym okresie mojego życia, kiedy myślałem, że zrezygnowałaś ze mnie, ja z ciebie nigdy. Nie mogłem cię zapomnieć. Gdyby tak cofnąć ten czas i zacząć od nowa, zapominając o tym, co wycierpieliśmy…”.
Sinan w barze pije drinka za drinkiem. W końcu postanawia zadzwonić do Ebru. Dziewczyna szybko przychodzi na miejsce. „Wiesz co, mama zawsze faworyzowała Vurala” – mówi Sinan, będąc już nieco wstawionym. – „Zawsze kochała go mocniej. Nigdy go nie zraniła. Nie widziała tego, co robi źle. Ale moje uczynki widziała wszystkie”. „Mnie pan to mówi? Powinien pan zobaczyć nasz dom” – mówi Ebru. – „Wszystko dla Hazal…”. „Ale ja mimo to nigdy nie przestałem kochać mamy… Żyłem, wierząc, że pewnego dnia i mnie tak pokocha. Wierzyłem, że na mnie też kiedyś spojrzy tak, jak na Vurala. Gdybym miał jeszcze jedną szansę…”.
„Gdybym mógł dostać trochę więcej czasu na zdobycie jej miłości” – kontynuuje Sinan. Ebru kładzie dłoń na jego ramieniu. „Nie wiem, co powiedzieć, panie Sinan. Jest mi bardzo przykro” – mówi. „Dziękuję ci. Dobrze, że przyjechałaś. To mi wystarczy… Bądź przy mnie, dobrze?”. Sinanowi coraz bardziej przeszkadza głośny śmiech grupki mężczyzn. Demiroglu uderza pięścią w blat baru i każe im się zamknąć. „Kim ty jesteś, żeby nas uciszać?!” – oburza się jeden z nich.
Po chwili Sinan otrzymuje uderzenie pięścią w twarz. Ebru pomaga mu się podnieść i wyprowadza mężczyznę z baru. „Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś?” – pyta na zewnątrz. – „A co, gdyby zrobili ci coś gorszego?”. „Ale nie zrobili…”. „Nie jest z tobą najlepiej. Powinieneś wrócić do domu”. „Nie chcę nigdzie wracać…”.
„Jesteś moją przeszłością” – kontynuuje swój list Aziz, już osobiście”. – „To z tobą przeżyłem najlepsze dni swojego życia, bez ciebie przeżyłem te najgorsze. Jesteś moim dzisiaj. Weź mnie za rękę i nigdy więcej z Hazal mnie nie zostawiajcie”. Aziz wyciąga z kieszeni szkatułkę w kształcie muszli, w której jest pierścionek. „Od dwudziestu siedmiu lat ten pierścionek czeka na ciebie, tak samo jak ja” – oznajmia mężczyzna i wręcza obrączkę Melek. – „Czy możesz mi obiecać, że włożysz ten pierścionek wtedy, gdy przyjdzie na to odpowiedni czas?”.
Ebru przyprowadza Sinana do hotelu. Dochodzi tam między nimi do serii namiętnych pocałunków! Vural przychodzi do sypialni. Staje naprzeciwko Hazal. „Twój czas minął” – mówi. – „Powiedz mi więc, Aziz Toprak czy Kenan?”. „Nie rób tego, proszę” – błaga Hazal. „Jeśli nie podjęłaś jeszcze decyzji, to zrobię to za ciebie!” – Vural odwraca się i zmierza do wyjścia. „Dobrze, nie odchodź…”. „Zatem słucham, kogo wybrałaś?”. „Aziza” – pada odpowiedź.
„Wiedziałem! Wiedziałem, że go nie skrzywdzisz!” – wścieka się Vural. – „Nie mogłaś go stracić, co?”. „Zrobiłam, co chciałeś. Zostaw mnie w spokoju” – prosi Hazal. „Posyłasz do więzienia własnego ojca, którego dopiero co odnalazłaś po latach. Może będzie tam cierpiał z miłości i tęsknoty za tobą. A dlaczego to robisz? Dla Kenana. Wciąż z niego nie zrezygnowałaś”. „Tu nie ma niczyjej winy poza twoją! Niszczysz życie wszystkim dookoła. Ranisz ciągle swojego brata. Gdyby on poszedł do więzienia, nawet byś się tym nie przejął”. „A co z twoją mamą?! Dopiero co odnalazła swoją miłość po latach, spytałaś ją o zdanie?”.
„Mówisz, że to ja jestem zły, ale ty nie jesteś lepsza ode mnie” – kontynuuje Vural. „Co z ciebie za człowiek? Wykorzystujesz śmierć własnej matki!” – odpowiada mu Hazal. „Naprawdę, kochanie? W takim razie to znaczy, że oboje jesteśmy w stanie poświęcić najbliższych dla swoich korzyści. Oboje jesteśmy tacy sami, dlatego pasujemy do siebie. Jesteś w tym ze mną…”. Vural wychodzi, trzaskając drzwiami.
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.