Dziedzictwo odc. 670 i 671: Nowy mężczyzna u boku Nany!

Nedim patrzy tajemniczo przed siebie.

„Dziedzictwo” – Odcinek 670 – Streszczenie

Ayşe i Neşe z zapałem krzątają się po kuchni, dopinając każdy szczegół przygotowań do kolacji, na którą zaprosiły Ferita i Volkana. Chcą, by wszystko wypadło perfekcyjnie — od eleganckiego nakrycia stołu po najdrobniejsze dodatki w serwowanych daniach. W ich oczach to coś więcej niż zwykłe spotkanie. To wieczór, który może zmienić wiele.

***

Nedim coraz gorzej znosi sytuację, w której nieustannie czuje się pomijany i niedoceniany. Atmosfera w firmie gęstnieje, a jego frustracja sięga zenitu. Wchodzi do gabinetu Yamana. Widząc puste krzesło szefa, zatrzymuje się i z wyraźnym buntem w oczach mówi do siebie:

— To ja powinienem tu siedzieć — rzuca cicho, kładąc dłoń na oparciu fotela Yamana. W tej samej chwili do pomieszczenia wchodzi sekretarka. Trzyma w dłoni niewielką szkatułkę, przypominającą pudełko na zegarek.

— To dla pana — mówi krótko, po czym bez słowa wychodzi.

Nedim otwiera szkatułkę. W środku znajduje się kluczyk, zdjęcie luksusowego jachtu oraz kartka z krótkim, lecz wymownym przesłaniem:
„Jeśli przekonasz Kirimliego do transportu naszych towarów, ten prezent będzie twój. A później – jeszcze więcej. Czekam na twoją odpowiedź.”

Nedim blednie. Wie, kto to napisał.
— Şevket Karacalı — mruczy pod nosem. — Wielki baron narkotykowy. Kiedyś już złożył mi podobną propozycję… wtedy odmówiłem. Ale teraz… — Zawiesza głos, a w jego oczach pojawia się niepokój. — Nie, to zbyt niebezpieczne…

Mimo to, sięga po telefon i wybiera numer Karacalıego. Głos gangstera brzmi spokojnie, wręcz uprzejmie, ale nie sposób nie wyczuć w nim groźby.

— Halo, Karacalı? Nie zgodziłem się wtedy, nie zgodzę się i teraz. Yaman nigdy nie wda się w coś takiego. Gardzi brudem, jaki reprezentujesz. To człowiek zasad.

— Zasad? — śmieje się Karacalı, a jego ton staje się lodowaty. — Ja kontroluję cały międzynarodowy ruch. Świat mnie zna i szanuje — albo się mnie boi. Kto mnie uszczęśliwia, temu odpłacam z nawiązką. Ty jesteś najbliżej Kirimliego. Przekonaj go. Możesz prosić o co tylko zechcesz. Dam ci miliony dolarów, Nedim. Masz czas do namysłu, ale nie każ mi czekać zbyt długo.

Połączenie zostaje przerwane.

Nedim wpatruje się w zdjęcie jachtu, a jego twarz zastyga w zamyśleniu. W jego oczach toczy się wewnętrzna walka. Ambicja ściera się z lojalnością, pokusa z rozsądkiem. Przez moment wydaje się, że cały świat zamilkł, by usłyszeć decyzję, od której nie ma odwrotu.

***

Do rezydencji przyjeżdża Luka — dawny przyjaciel Nany, którego pojawienie się wywołuje poruszenie. Nana wita go w drzwiach, ubrana z niezwykłą starannością. Jeszcze nigdy nie wyglądała tak olśniewająco — elegancka sukienka, perfekcyjny makijaż, błysk w oku. Wszystko w niej krzyczy: „Zależy mi na tobie”.

Yaman, choć próbował wmówić sobie, że go to nie obchodzi, nie potrafi przejść obok tego obojętnie. Wbrew rozsądkowi i własnym obowiązkom postanawia zostać w domu, rezygnując z ważnego spotkania biznesowego. Zazdrość tli się w nim coraz mocniej, zamieniając się w wewnętrzny żar. Obserwuje ich z dystansu, udając, że przypadkiem przechodzi korytarzem — ale każdy jego krok zdradza napięcie.

Tymczasem w mieszkaniu Ayşe wybucha mały dramat. Policjantka z przerażeniem odkrywa, że Ferit i Volkan są… zarażeni wszami. Z nieskrywaną paniką i obrzydzeniem każe im natychmiast opuścić mieszkanie.

Okazuje się jednak, że jest już za późno – Doga i Nese również zaczynają się drapać. Ayşe zakrywa usta dłonią. Z przerażeniem zdaje sobie sprawę, że domowa epidemia właśnie się rozpoczęła.

„Dziedzictwo” – Odcinek 671 – Streszczenie

Yaman wchodzi do salonu, gdzie Nana i jej przyjaciel Luka rozmawiają przy kawie. Choć stara się wyglądać na opanowanego, jego spojrzenie zdradza czujność i rosnącą ciekawość. Siada niedaleko, z pozoru obojętny, ale w rzeczywistości nasłuchuje każdego słowa.

— Jak się poznaliście? — pyta w końcu, nie kryjąc już zainteresowania.

Luka uśmiecha się z nostalgią, a w jego oczach pojawia się błysk wspomnień.

— Nie zaprzyjaźniliśmy się od razu — zaczyna. — Wręcz przeciwnie. Zobacz. — Odgarnia włosy znad skroni, odsłaniając cienką, ledwo widoczną bliznę. — Przy pierwszym spotkaniu dostałem w głowę kamieniem.

Yaman unosi brwi, spoglądając na Nanę, która nieco się rumieni.

— Ilekroć patrzę w lustro, przypominam sobie tamten dzień. Ta blizna to nie zwykła rana — to symbol naszej przyjaźni — mówi Luka z ciepłem w głosie. — Dzieci dokuczały Nanie, bo była sierotą. Nauczyła się walczyć o siebie. Wzięła mnie za jednego z tych, którzy chcą jej dokopać. Tymczasem ja… ja po prostu zerwałem dla niej gruszki z drzewa.

— A ja wzięłam to za atak i rzuciłam w niego kamieniem — wtrąca Nana, próbując się bronić, choć na jej twarzy maluje się lekkie zakłopotanie.

— Tak, ty trafiłaś celnie. Ja rzuciłem gruszką… i chybiłem. Ale mimo tego wszystkiego, od tamtej chwili trzymaliśmy się razem. Szkoła podstawowa, liceum, studia — byliśmy nierozłączni.

Luka przez chwilę milknie, spoglądając na Nanę z czułością.

— Z tego zadziornego dziecka wyrosła piękna, silna kobieta.

Yaman spogląda na niego uważnie. W jego głosie słychać nutę zazdrości, gdy pyta:

— A potem? Oddaliliście się od siebie?

— Wyjechałem do Ameryki — odpowiada Luka, tonem, w którym pobrzmiewa żal. — Myślałem, że znajdę tam swoje miejsce. Ale cztery lata wystarczyły, żebym zrozumiał jedno: bez ludzi, których kochasz, wszystko inne nie ma znaczenia. Dlatego podjąłem decyzję i wróciłem.

Cisza, która zapada po tych słowach, jest gęsta i znacząca. Yaman unika spojrzenia Nany, czując, jak w jego wnętrzu narasta niepokój. Czy Luka wrócił tylko z tęsknoty za przyjaciółką… czy może ma jakiś ukryty powód?

***

Ferit i Volkan biorą się za generalne porządki, przekonani, że przyczyną ich zarażenia wszami jest bałagan, który zapanował w domu po wyjeździe Sultan. Sprzątają w pośpiechu, rzucając się na kurz i brud z zapałem godnym wojennej kampanii. Kurz unosi się w powietrzu, mop ślizga się po podłodze jak po lodzie, a dźwięk odkurzacza zagłusza wszelkie narzekania.

Po zakończonym „blitzkriegu”, Ferit sięga po telefon i z dumą dzwoni do Ayse.

— W domu jest tak czysto, że można jeść z podłogi! — oznajmia triumfalnie. — Wszystko błyszczy! Ostatnie wszy uciekły do morza z białą flagą!

Ayse unosi brwi, zaskoczona.

— Naprawdę? Tak szybko się z tym uporaliście?

— Chyba zapomniałaś, z kim rozmawiasz. Jeśli mi nie wierzysz, wpadnij i przekonaj się na własne oczy.

— W porządku, przyjdę. Ale mam jeszcze kilka spraw do załatwienia, więc masz trochę czasu, żeby wszystko jeszcze raz sprawdzić.

— Nie ma takiej potrzeby — mówi pewnie Ferit. — Jestem dumny ze swojej pracy.

— Dobrze. Zobaczymy — rzuca Ayse z tajemniczym uśmiechem, po czym rozłącza się i zwraca do swojej siostry:

— Ferit i Volkan twierdzą, że wysprzątali cały dom, ale coś mi mówi, że zostawili po sobie chaos w szufladach i pod dywanami. A poza tym… Ferit naprawdę mi pomógł z Ertanem. Dzięki niemu mogłam wrócić do pracy. Chciałabym się jakoś odwdzięczyć.

— Rozumiem — kiwa głową Nese. — To może po prostu chodźmy i pomóżmy im naprawdę posprzątać. Albo uratować ich przed wstydem.

W tej samej chwili pod drzwiami domu Ayse pojawia się Koray. Wygląda na przybitego, jego wzrok błądzi po znajomej okolicy, jakby szukał dawnego spokoju.

— Ayse, proszę… — zaczyna, gdy kobieta otwiera drzwi. — Wiem, że zawaliłem. Ale potrzebuję drugiej szansy.

— Nie teraz, Koray — ucina chłodno Ayse. — Nie mam ci nic do powiedzenia.

Odwraca się i wraca do Nese, zostawiając go samego na progu. Koray jednak nie odchodzi. Zostaje i przysłuchuje się ich rozmowie zza lekko uchylonych drzwi.

— Jak mamy sobie z tym wszystkim poradzić? — pyta cicho Nese, przygryzając wargę. — Czynsz, rachunki, pożyczka od taty… To nas przerasta.

— Poradzimy sobie. Razem damy radę, jak zawsze — odpowiada Ayse, choć w jej głosie słychać nutę niepewności.

Koray ściska pięści, a w jego oczach pojawia się dziwny błysk. Wchodzi do domu bezszelestnie, sięga do torebki Ayse i wyciąga portfel. Kieruje się do kuchni, spoglądając na banknoty, jakby trzymał w rękach rozwiązanie wszystkich problemów.

— Im bardziej będziecie potrzebować pieniędzy, tym lepiej zrozumiecie moją wartość — szepcze do siebie z przekąsem.

***

Luka prosi Yamana o rozmowę na osobności. Mężczyźni siadają naprzeciw siebie w gabinecie, gdzie napięcie da się niemal kroić nożem.

— Nie martw się, nie zajmę ci dużo czasu — zaczyna spokojnie Luka, siadając na sofie. — Nana i ja dorastaliśmy razem. Jest dla mnie kimś bardzo ważnym.

— Dlaczego mi to mówisz? — Yaman unosi lekko brwi, choć jego głos pozostaje opanowany.

— Bo chcę mieć pewność, że jest bezpieczna. Może wspominała ci o swoim dzieciństwie… To nie była łatwa historia. Była sama, cierpiała bardziej, niż wielu dorosłych by zniosło. Upadała nie raz, ale zawsze się podnosiła. Ma siłę, o jakiej niektórzy mogą tylko pomarzyć. A mimo to… w głębi serca pozostała dzieckiem. Delikatnym, wrażliwym.

Yaman milczy przez chwilę, spoglądając w bok.

— Tak, wiem. Mówiła mi trochę. O tobie, o Yusufie…

— Właśnie. Jeśli opowiedziała ci o nas, to znaczy, że naprawdę ci ufa. A Nana nie ufa łatwo. Zawsze boi się stracić tych, których pokocha. A ciebie postawiła w wyjątkowym miejscu. Mówię ci to jako ktoś, dla kogo ona jest naprawdę ważna — Luka pochyla się lekko do przodu. — Czy traktujesz ją tak, jak na to zasługuje? Mam nadzieję, że odpowiedź jest twierdząca. Bo Nana to cudowna osoba. Potrzebuje przy sobie ludzi, którzy będą dla niej dobrzy. Którzy będą troszczyć się o nią. Ona na to zasługuje jak nikt inny.

Yaman spogląda na Lukę uważnie. Przez chwilę w jego oczach pojawia się cień emocji, ale szybko znika.

— Ty szedłeś z nią przez wiele lat… Ja przeszedłem z nią długą drogę w bardzo krótkim czasie — odpowiada spokojnie, choć chłodno. — Została mi powierzona. Reszta… nie jest twoją sprawą.

Luka wzdycha, kiwając głową ze zrozumieniem, choć w jego oczach czai się zawód.

— Przepraszam, jeśli przekroczyłem granicę. Chciałem tylko być pewien. — Wstaje i wychodzi z gabinetu.

Yaman zostaje sam. Zaciska dłonie na podłokietnikach fotela.

— Kim ty jesteś, żeby mnie przesłuchiwać? — syczy przez zaciśnięte zęby. — Skąd możesz wiedzieć, jak bardzo ją… — urywa, nie kończąc zdania. W jego głosie brzmi więcej, niż chciałby przyznać.

***

Ayse i Nese przychodzą z pomocą Feritowi i Volkanowi, którzy — choć początkowo dumni ze swojej pracy — szybko zostają ponownie zaprzęgnięci do prawdziwego sprzątania. Szorowanie, układanie, wynoszenie śmieci – tym razem nie ma miejsca na półśrodki.

***

Luka zaczyna się niepokoić — nie może znaleźć swoich dokumentów. Bez nich nie zdoła zameldować się w hotelu. Zaskakująco, to właśnie Yaman — wciąż zamknięty w sobie, ale obserwujący sytuację z dystansu — proponuje mu gościnę w rezydencji.

— Jeśli nie masz gdzie spać, zostań tutaj. To nie problem.

— Dziękuję — odpowiada Luka, zaskoczony, ale i wdzięczny. — To wiele dla mnie znaczy.

***

Nedim, przekonany, że zdoła ukryć braki w księgach finansowych firmy, wypłaca pieniądze z konta Yamana. Jest pewien, że nikt się nie zorientuje.

Myli się.

Yaman szybko zauważa nieprawidłowości i nie zamierza przejść nad nimi do porządku dziennego. Wściekły, konfrontuje Nedima — i to przy Nanie, co dla mężczyzny jest szczególnie dotkliwym upokorzeniem.

— Myślałeś, że tego nie zauważę? — mówi chłodno Yaman, a jego głos aż drży od wściekłości. — W mojej firmie nie ma miejsca dla zdrajców.

Nedim spuszcza wzrok, czerwony ze wstydu. Nana spogląda to na jednego, to na drugiego — zaskoczona, zaniepokojona, próbując zrozumieć, co tak naprawdę się dzieje.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Emanet. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Emanet 492. Bölüm i Emanet 493. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy