Dziedzictwo odc. 755: Yaman i Nana pod lupą urzędników!

Yaman i Nana siedzą na kanapie. On patrzy przed siebie, a ona na niego.

„Dziedzictwo” Odc. 755 – szczegółowe streszczenie

Akcja odcinka rozpoczyna się w dusznym, pachnącym wilgocią lesie. Między drzewami panuje cisza, przerywana jedynie szelestem liści. To tam Ayse zastyga, patrząc w osłupieniu na Ferita i Didem siedzących razem na ściółce.

– Więc wszystko przez to… – jej głos drży, a w oczach zbierają się łzy. – A ja próbowałam cię zrozumieć, usprawiedliwić. Myślałam, że odsunąłeś się ode mnie z innego powodu. Myliłam się… Teraz wszystko jest jasne. Znowu ona. Ta sama, co siedem lat temu. – Zaciska pięści, a jej twarz przepełnia ból i gniew. – Nienawidzę cię, Fericie! Ale najbardziej nienawidzę siebie, że ci zaufałam!

Kamera przesuwa się na Ferita i Didem. Ona patrzy na niego miękko, jakby świat wokół przestał istnieć.

– Jestem zaskoczona… – szepcze Didem, z trudem powstrzymując łzy. – Nie wiedziałam, że przeżywałeś to samo co ja. Spotykałam innych mężczyzn, ale przez cały czas tylko ty mieszkałeś w moim sercu. W każdym z nich szukałam ciebie. I nigdy nie znalazłam.

Ferit ujmuje jej dłoń.

– Pewne uczucia nigdy nie umierają – odpowiada z ciepłem w głosie. – Ja też nie potrafiłem żyć bez ciebie. Krążyłem, błądziłem, ale w końcu wróciłem. Mam nadzieję, że znajdę jeszcze drogę do twojego serca. Bo dłużej tego nie zniosę, uwierz mi.

– Czy wtedy, kiedy zerwaliśmy… czułeś stratę tak samo jak ja? – pyta niepewnie córka gangstera.

– Czułem ją do szpiku kości – mówi cicho Ferit, ale w jego oczach odbija się nie tylko Didem. W myślach widzi Ayse. – Twój dotyk, twój głos, twój uśmiech… straciłem to wszystko i zostałem sam w tej pustce. Człowiek nie potrafi wyrzucić ukochanej osoby z serca, bo każda chwila żyje we wspomnieniach.

Didem wzdycha, a jej głowa opada na jego ramię. W tej intymnej chwili rozlega się dzwonek telefonu. Kobieta gwałtownie odsuwa się, wyciąga aparat i odchodzi kilka kroków.

– Słucham, kochanie? – mówi słodkim głosem.

– Jak się masz, skarbie? – odzywa się męski głos w słuchawce. – Co robisz?

– Jestem w lesie, trenuję – odpowiada szybko, spoglądając na Ferita.

– Uważaj na siebie, nie przemęczaj się. Zarezerwowałem stolik na dzisiejszy wieczór w nowej restauracji.

– To nasz dzień, więc muszę od razu zacząć się szykować – uśmiecha się do telefonu. – Całuję cię, pa.

Rozłącza się i przez moment zostaje sama, jakby mierzyła się z własnym sumieniem. Potem półgłosem, niemal do siebie, mówi:

– Przez jakiś czas będę musiała żyć podwójnym życiem… z wami oboma.

Wraca do Ferita, który patrzy na nią z mieszaniną bólu i dezorientacji.

– Jak to ma teraz wyglądać, Didem? – pyta z goryczą. – Będziesz z nim i ze mną jednocześnie?

– Może nie pasujemy do siebie idealnie – odpowiada powoli – ale jesteśmy razem od jakiegoś czasu. Nie mogę nagle odejść. To by go zniszczyło.

Ferit przeciera twarz dłonią, jakby walczył z własnymi emocjami.

– Masz rację… postawiłem cię w trudnej sytuacji. A jednak dziwię się, że nie nienawidzisz mnie za to, co było.

Didem delikatnie kładzie mu rękę na policzku.

– Nie martw się. Jakoś sobie poradzę. – Jej uśmiech jest słodki, ale podszyty cieniem wyrachowania. – W końcu jestem córką mojego ojca.

Zanim się przytulają, kamera zatrzymuje się na Ayse, która w ukryciu obserwuje tę scenę. Jej serce krwawi, a łzy spływają po policzkach.

***

Zapłakana Ayse spotyka się z Korayem w kawiarni na uboczu. Jej oczy są czerwone od łez, a dłonie drżą, gdy nerwowo miesza łyżeczką w zimnej już kawie.

– Chodzi o Ferita, prawda? – pyta Koray, wpatrując się w nią przenikliwie. – Co znowu ci zrobił?

– Znowu to samo… – głos Ayse załamuje się, a gardło ściska ból. – I znowu z tą samą kobietą. Widziałam ich razem. To ona… ta, z którą zdradził mnie siedem lat temu. Zostawił mnie dla niej.

– Ayse… – Koray marszczy brwi, próbując racjonalnie spojrzeć na sytuację. – Nawet ten łajdak Ferit nie byłby zdolny do czegoś takiego. Może go z kimś pomyliłaś?

– Nie pomyliłam się! – wybucha Ayse, uderzając dłonią w stół tak mocno, że obok ktoś odwraca głowę. – Miałam podejrzenia już od dawna. Czułam, że coś przede mną ukrywa. Łudziłam się, że może znowu robi coś, żeby mnie chronić, jak dawniej… – jej głos przechodzi w szept. – Ale dziś poszłam za nim. Widziałam ich na własne oczy. Widziałam, jak trzymali się za ręce, jak patrzył na nią… tak samo jak kiedyś patrzył na mnie. – Ayse zakrywa twarz dłońmi i wybucha szlochem. – Jak on mógł mi to zrobić? Jak mógł?

Koray patrzy na nią, a w jego sercu rodzi się mieszanka współczucia i strachu. Wie, że Ferit bierze udział w misji, której Ayse nie rozumie. Wie też, że każde jej kolejne łzy przybliżają ją do prawdy.

W jego myślach nagle rozbrzmiewa ostrzegawczy głos: „A jeśli się zorientuje? Jeśli odkryje, że siedem lat temu Ferit jej nie zdradził? Że całe to kłamstwo runie jak domek z kart? Wtedy dowie się też, że Doga jest jego córką… A ja? Ja stracę Ayse na zawsze. Nigdy więcej jej nie zobaczę. Nie mogę do tego dopuścić. Muszę coś zrobić. I to szybko.”

***

Następnego dnia w rezydencji zjawia się urzędniczka z Ministerstwa Pracy. Jej obecność od razu wywołuje poruszenie wśród domowników. Pojawiła się, by przeprowadzić kontrolę w związku z donosem o fikcyjnym małżeństwie Yamana i Nany.

Aynur, stojąc w cieniu korytarza, z trudem powstrzymuje uśmiech. W jej oczach błyszczy satysfakcja. „Niech Bóg da długie życie temu, kto złożył ten donos” – myśli złośliwie. Ma nadzieję, że wszystko skończy się wydaleniem Nany do Gruzji i że dziewczyna raz na zawsze zniknie z życia Yamana.

W salonie atmosfera jest ciężka jak ołów. Nana i Yaman siadają naprzeciwko urzędniczki. Kobieta przegląda papiery, po czym unosi wzrok i mówi chłodnym tonem:

– Najpierw złożyła pani wniosek o małżeństwo z Kubilayem Hanzade. Do ślubu nie doszło. Następnego dnia wpłynął kolejny wniosek – tym razem z panem Yamanem Kırımlı. A sama uroczystość ma się odbyć… jutro. Czy to nie wydaje się państwu podejrzane? Jeśli macie rozsądne wyjaśnienie, proszę je przedstawić.

Yaman prostuje się na fotelu. Jego spojrzenie jest spokojne, ale w głosie pobrzmiewa stalowa determinacja:

– Jestem człowiekiem trudnym, zamkniętym. Zaakceptowanie własnych uczuć zajęło mi bardzo dużo czasu. Na początku nasza relacja ograniczała się do układu szef–pracownik. Kłóciliśmy się, nie mogliśmy się porozumieć. Ale z czasem… to się zmieniło.

Robi krótką pauzę, po czym dodaje ostrym, pewnym tonem:

– Kiedy dowiedziałem się, że ma poślubić innego, bo zmuszały ją do tego kwestie wizowe, nie mogłem stać bezczynnie. Nie mogłem pozwolić, by odeszła. Zatrzymałem ją. Powiedziałem: „Wyjdziesz za mnie”. – W tej chwili patrzy Nanie prosto w oczy, a w jego spojrzeniu kryje się coś, co trudno nazwać grą. – Nie mogłem dopuścić do tego, żeby było inaczej.

Na schodach, skąd widać salon, stoi Akça. Skryta w półmroku, podsłuchuje każde słowo. Kamera robi zbliżenie na jej twarz – w jej oczach widać wzruszenie, ale i niepokój.

– Boże, miej nas w opiece… – szepcze. – Czy on mówi prawdę, czy to tylko teatr dla tej kobiety?

Urzędniczka spogląda na Nanę.

– Pani Nano, czy może pani potwierdzić słowa pana Yamana? Czy rzeczywiście tak wyglądała sytuacja?

Nana prostuje ramiona. W jej oczach pojawiają się łzy, ale głos brzmi pewnie:

– Tak, tak właśnie było. Ja także nie jestem łatwa w relacjach. Na początku bez przerwy się spieraliśmy. Ale potem… zobaczyłam, jaki jest naprawdę. I nie mogłam temu zaprzeczyć. Zrozumiałam, że moje uczucia są prawdziwe. – Na moment spuszcza wzrok. – Gdy zgodziłam się na ślub z Kubilayem, szłam złą drogą. Ale on… on mnie uratował.

Urzędniczka przez chwilę milczy, jakby ważyła każde słowo. W końcu mówi:

– Muszę przyznać, że państwa odpowiedzi brzmią przekonująco. Ale proszę wybaczyć, to jeszcze nie koniec procedury. – Sięga po telefon, który zaczyna wibrować w jej torebce. – Przepraszam, muszę na chwilę odejść.

Kiedy urzędniczka wychodzi z salonu, między Naną a Yamanem zapada cisza. Dziewczyna odwraca się do niego z lekkim uśmiechem.

– Jak pięknie to zagrałeś przed chwilą… – szepcze z podziwem.

Yaman nie odwraca wzroku od okna, mówi twardo:

– Zrobiłem to, co musiałem. To była jedyna logiczna odpowiedź.

– Ja też poradziłam sobie nieźle, prawda? – dopytuje z odrobiną nadziei w głosie.

On tylko nieznacznie potakuje. Ale w jego oczach błyska coś, czego Nana nie potrafi odczytać – czy to tylko chłodna kalkulacja, czy ukrywane uczucie?

***

Akcja przenosi się na komisariat. Korytarz tonie w szarości i zimnym świetle jarzeniówek. Ayse, z oczami wciąż wilgotnymi od łez, przypadkiem zatrzymuje się tuż przy drzwiach uchylonego gabinetu. Słyszy znajomy głos.

– Moja światowa piękności… – mówi Ferit do słuchawki, a w jego tonie słychać miękkość, której Ayse nie pamięta. – Tęskniłem za tobą przez siedem długich lat. Ani chwili dłużej nie potrafię bez ciebie wytrzymać. Jesteś moim słońcem, moim światłem. Zanim cię spotkałem, błądziłem, chodziłem w lewo i w prawo, nie wiedząc, dokąd zmierzam. A ty wskazałaś mi drogę.

Ayse blednie, a jej serce zaciska się w bolesnym uścisku.

– Nie wierzysz mi? – ciągnie Ferit. – Mówię prawdę. Przed tobą zajmowałem się kilkoma idiotycznymi rzeczami. Ale kiedy wróciłaś do mojego życia, zrozumiałem jedno: każdy oddech bez ciebie jest pusty, pozbawiony sensu.

To wystarczy. Ayse z trudem tłumi szloch, po czym wybiega z komisariatu, jakby goniła ją sama śmierć. Drżącymi rękami otwiera drzwi samochodu, wsiada i odjeżdża z piskiem opon.

***

Akcja wraca do rezydencji. W salonie ponownie zasiada urzędniczka z Ministerstwa Pracy, a naprzeciwko niej siedzą Nana i Yaman. Kobieta poprawia okulary i mówi z powagą:

– Moglibyście mi opowiedzieć, jak z relacji szef–pracownik doszliście aż do decyzji o małżeństwie?

Nana i Yaman wymieniają spojrzenia. W jego oczach błyska coś, co przypomina prawdę ukrytą za murami milczenia.

– Byłem przekonany, że nikt więcej nie wejdzie w moje życie – zaczyna powoli Yaman. – Żyłem tylko dla mojego bratanka. Yusuf… – głos mu lekko drży – był cieniem samego siebie. Nie jadł, nie mówił, nie śmiał się. Zamknął się w świecie bólu. A ja razem z nim. Obaj byliśmy martwi za życia.

Zatrzymuje wzrok na Nanie.

– A potem pojawiła się niania – mówi ciszej. – Na początku byłem zimny, zdystansowany. Odpychałem ją. Ale ona… walczyła. Nie poddawała się. Krok po kroku rozbijała mury, które budowałem latami.

W salonie zapada chwila ciszy.

– Wniosła słońce do tego domu – dodaje Yaman, a jego spojrzenie rozjaśnia się na moment. – Tego ciemnego, ponurego miejsca, które nie znało śmiechu.

Po chwili podnosi się z kanapy. – Przepraszam, muszę wykonać telefon.

Kieruje się do gabinetu. Tuż za nim wchodzi Nana.

– Co tutaj robisz? – pyta zdumiony. – Dlaczego zostawiłaś urzędniczkę samą?

– Muszę ci coś powiedzieć – odpowiada drżącym głosem. – Nie musisz tego znosić z mojego powodu. Jeśli chcesz…

Yaman przerywa jej ostro, lecz w jego tonie pobrzmiewa nuta emocji:

– Nie znosiłbym tego, gdybym nie chciał. – Patrzy jej prosto w oczy. – A teraz wracaj. Musimy dokończyć to, co zaczęliśmy.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Emanet. Inspiracją do jego stworzenia był film Emanet 548. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy