1022: Kerem siedzi na ławce w celi. Chowa twarz w dłoniach i ciężko wzdycha. „Co to za bzdura? Wszystko jest zrujnowane!” – mówi załamany. – „I musiało się to zdarzyć akurat podczas rewii. Jak ma się mama? Mam nadzieję, że zabrali ją do domu. Było wielu przedstawicieli mediów. Wszyscy uznają to kłamstwo za prawdę! Niech to szlag!” – Mężczyzna wstaje gwałtownie, kopie w kratę, a następnie zaczyna nią szarpać. – „Wypuśćcie mnie! Wypuśćcie!”. Po chwili przed celą zjawia się policjant. „Proszę się uspokoić” – upomina Kerema. „Jak długo zamierzacie mnie tu trzymać? Jestem niewinny!”. „Wkrótce zostaniesz zabrany na przesłuchanie. Ostateczna decyzja zostanie podjęta przez sędziego”.
„Muszę zadzwonić do rodziny” – oświadcza Kerem, domagając się telefonu. – „Są na pewno w fatalnym stanie!”. „Oni są tutaj” – oznajmia funkcjonariusz. – „Czekają na korytarzu”. „A mama?”. „Ona także tutaj jest”. Mundurowy odchodzi. „Co mama tutaj robi?” – pyta zmartwiony Kerem. – „Co ja tutaj robię?!”. Akcja przenosi się do rezydencji. W salonie znajdują się Birce, Akin, Elif i Melek. Ta ostatnia rozmawia z Asli przez telefon. „Odrzuciłam twoje połączenie, bo nie chciałam rozmawiać przy pani Macide” – tłumaczy była nauczycielka, która wyszła przed komisariat.
„Czy są jakieś wieści?” – pyta Melek. „Nadal nic, czekamy. Nikomu nawet nie pozwolili się z nim zobaczyć.” – W głosie Asli słychać płacz. „Nie smuć się, kochanie. Wiesz przecież, że Kerem jest niewinny”. „A jeśli nie będzie łatwo tego udowodnić? Ktoś musiał to dobrze zaplanować”. „Kochanie, prawda prędzej czy później zostanie odkryta”. „Nie rozumiem. Ta sytuacja jest absurdalna. Kto wie, co on teraz przeżywa za tymi kratami. Dam ci znać, jeśli pojawi się coś nowego”. „W porządku, moja droga. Do zobaczenia.” – Melek rozłącza się i mówi do zgromadzonych w salonie: „Nie ma żadnych wiadomości, oni też czekają”.
Akcja wraca na komisariat. Humeyra zatrzymuje się obok stojącego na korytarzu Leventa. „Wszystko będzie dobrze.” – Ochroniarz próbuje pocieszyć kobietę. Nagle na komisariacie pojawia się… Rana. Staje oko w oko z siostrą Kerema. „Dlaczego tu przyszłaś?” – pyta Humeyra. „Przyszłam zobaczyć, w jakiego rodzaju wstyd zostałam zaangażowana” – odpowiada udziałowczyni. – „Nigdy nie przypuszczałam, że mój partner biznesowy może zostać oskarżony o przemyt”. „Uważaj, co mówisz” – ostrzega Levent. „Moja reputacja została już splamiona. Co się stanie, jeśli będę uważała na swoje słowa?”.
Humeyra powraca pamięcią do wydarzeń bezpośrednio poprzedzających pokaz mody. Rana podeszła wtedy do Kerema i na jego sugestię, że porozmawia z mediami po rewii, powiedziała tajemniczo: „Mam nadzieję, że będziesz miał wtedy czas”. „Ty to zrobiłaś, prawda?” – pyta Humeyra, patrząc swojej rywalce prosto w oczy. – „Ty to wszystko zaplanowałaś. Ty stoisz za wszystkim, wiem to”. „Ja? Myślisz, że sama sobie zrobiłabym coś takiego?”. „Jesteś szczęśliwa? Dostałaś to, czego chciałaś”. „Naprawdę widzisz we mnie taki potencjał?”. „Jesteś bestią. Jesteś zdolna do wszystkiego. Ile musisz mieć w sobie nienawiści, żeby posunąć się do umieszczenia niewinnego człowieka w więzieniu? Zostałaś niewolnikiem własnych ambicji”.
„Jesteś naprawdę szalona, kochana” – oznajmia rozbawiona Rana. – „Nie wiedziałam jednak, że do tego stopnia”. „Jeszcze się śmiejesz?” – pyta oburzona córka Macide. „Cieszę się, że pojawiłam się w twoim życiu. Gdyby nie ja, na kogo skierowałabyś swoją nienawiść, i kogo obarczałabyś winą za swoje błędy?”. „Ty jesteś tą, która bawi się nami i próbuje nas otruć. Kiedy mówię ci, żebyś trzymała się od nas z dala, ty jeszcze bardziej się zbliżasz. Dlaczego?”. „Ja nic nie robię. To ty winisz mnie za wszystkie wasze nieszczęścia. Naprawdę żal mi ciebie”. „Nie osiągniesz swojego celu. Mój brat okaże się niewinny, a prawdziwy winowajca, czyli ty, zostanie ukarany”.
„Myślę, że powinnaś skonsultować się z psychiatrą” – radzi Rana. – „Choć w sumie nie trzeba eksperta, by ciebie zdiagnozować. Jesteś paranoikiem, umysłowo chorą!”. Humeyra unosi rękę, by uderzyć rywalkę, ale ochroniarz ją powstrzymuje. „Twój język jest sprytny, ale i on nie przykryje twoich zbrodni” – oświadcza córka Macide. – „Wkrótce skończysz w miejscu, na które zasługujesz. Zobaczymy, czy wtedy też będziesz taka wygadana”. „Nie, zdecydowanie nie czujesz się dobrze. Chociaż już wcześniej taka byłaś. Do tej pory winisz mnie za swoje nieszczęśliwe małżeństwo”.
„Jesteś ostatnią osobą, która może mówić o moim małżeństwie” – oświadcza stanowczo Humeyra. – „Kiedy przelewasz krew, kiedy depczesz życie innych ludzi, tracisz to prawo. Ty je straciłaś, Rano. Nie odniesiesz sukcesu. Nie będziesz w stanie zniszczyć firmy i mojej rodziny. Ja stoję przed wszystkim i nie zostawię tego. Nawet za cenę życia udowodnię, że jesteś winna! Będziesz trzymać się z dala od mojej rodziny. Tam, gdzie będziesz chciała nas zniszczyć, znajdziesz mnie. Nie będę miała dla ciebie litości. Nie wątp w to”. Rana utrzymuje na twarzy cwaniacki uśmiech, ale widać, że nie czuje się już tak pewnie. Humeyra i Levent odchodzą.
Julide i Safak niestrudzenie szukają Emirhana. Niestety bezskutecznie. Akcja przenosi się do domu Leman. Kobieta także jest bardzo przejęta zniknięciem chłopca. Obok niej na kanapie siedzi Alev. „Dokąd mógł się udać?” – pyta pani domu. – „Już środek nocy, a jego wciąż nie ma. Boże, chroń go od zła. A może zadzwonię do Zehry? Jej syn chodzi z Emirhanem do tej samej klasy”. „Tak, zadzwoń” – mówi Alev, gdy nagle rozlega się dzwonek do drzwi. Dziewczyna idzie otworzyć. Leman telefonuje do znajomej, ale jej syn także nie wie, gdzie Emirhan mógłby teraz być.
„Gdzie jesteś, Emirhanie? Gdzie jesteś, dziecko?” – zachodzi w głowę zmartwiona Leman. Nieoczekiwanie w tym właśnie momencie do pokoju dziennego wchodzi… „Emirhan!” – zakrzykuje mama Safaka i obejmuje chłopca. – „Moje modlitwy zostały wysłuchane. Chwała Ci, Boże!”. Tymczasem Humeyra i Levent wychodzą przed komisariat. Siostra Kerema siada na murku i ciężko wzdycha. „Nie mogę płakać. Chcę, ale nie mam już łez” – oznajmia. – „Skończyły mi się łzy, ale nienawiść do tej kobiety wciąż mnie przeszywa. Przez nią straciłam nie tylko moje dziecko i rodzinę, ale i samą siebie. Emocjonującą się i potrafiącą płakać Humeyrę”.
„Nie myśl tak” – prosi ochroniarz. „To prawda. Nie jestem już tą samą kobietą, co kiedyś. Coś we mnie umarło. Nie pozwolę, żeby zabrała także mojego brata”. „Wszystko wyjdzie na jaw, bez obaw. Musimy tylko uzbroić się w cierpliwość. To oczywiste, że to wszystko jest spiskiem”. „Obserwowałam dzisiaj mojego brata. Na jego twarzy widziałam radość, podekscytowanie, szczęście i dumę człowieka sukcesu. A teraz? Kto wie, co przeżywa”. „Nie martw się, pan Kerem jest bardziej silny niż myślisz. My także musimy zachować zimną krew i wykonywać właściwe ruchu. Nazwisko Haktanir nie może zostać tak łatwo zbezczeszczone, wierz mi”.
„Wierzę” – potwierdza Humeyra. „W środku spotkałem przyjaciela, pracowaliśmy kiedyś na tym samym posterunku. Możliwe, że załatwi mi widzenie z panem Kerem”. „A nam?”. „Niestety, nie mogą wpuścić nikogo z rodziny”. „W porządku. Powiedz mu, żeby nie martwił się o nas, że go stąd wyciągniemy. Bo zdołamy to zrobić, prawda?”. „Tak, zdołamy”. Kamera przenosi się do środka komisariatu. Kiymet i jej syn rozmawiają na osobności. „Widzisz, w jakim są stanie?” – pyta kobieta, szeroko się uśmiechając. – „Czy kiedykolwiek przyszłoby im do głowy, że ta noc skończy się tutaj?”.
Kiymet wybucha gromkim śmiechem. „Mamo!” – upomina Mahir, zupełnie nie podzielając ekscytacji swojej matki. „Prawdziwa rewia jest na komisariacie.” – Kobieta nie przestaje się śmiać. „Mamo, ciszej! Ktoś jeszcze cię usłyszy”. „Nie są w stanie słyszeć ani widzieć, ich świat się zawalił. Macide nie będzie już w stanie wyzdrowieć. Naczekaliśmy się, ale wreszcie to się stało. Okręt poszedł na samo dno. Nie wydostaną się z tego. Co ci jest? Dlaczego tak nagle zamilkłeś?”. „Nie wiem. Czy to wszystko było potrzebne?”. „Co to znaczy?”. „Czy konieczne było sprawianie im takiego bólu? Uważam, że przesadziliśmy”.
„Chwila. Zacząłeś żałować naszych największych wrogów?” – pyta zdumiona Kiymet. „Nie” – zaprzecza mężczyzna, choć bez przekonania. „Dalej, powiedz im, że to my podrzuciliśmy narkotyki do ciężarówki. Czy ty oszalałeś, Mahir? Jesteśmy na początku drogi. Czy oni kiedykolwiek nam współczuli? To wciąż ci sami Haktanirowie, nie daj się zwieść ich przyjaznym uśmiechom. Nawet Macide, która teraz jęczy i szlocha, jest tą samą osobą, która ukradła nam życie i przez którą żyliśmy w nędzy. Czy nie przyjechaliśmy tutaj po to, co nam się należy? Czy nasza sprawa dobiegła końca? Zostawisz mnie w połowie drogi? Wycofasz się?”.
„Nie. Oczywiście, że cię nie zostawię” – zapewnia mężczyzna. „Weź się w garść, Mahir. To nie czas na bycie słabym. Musimy być silni. Wiem, że tego nie chciałeś, ale życie cię zmusiło. Mój syn jest silny. Pomścisz nas swoją siłą. Ten ogień nie może zgasnąć, synu”. Akcja przenosi się do domu Leman, gdzie są już Julide i Safak. Kobieta siedzi obok syna i mówi: Jesteś na mnie zły, wiem. Masz do tego pełne prawo. Ale jeśli mnie wysłuchasz, zrozumiesz, dlaczego to zrobiłam. Proszę, chodźmy do domu”. „Nie chcę! Nigdzie z tobą nie pójdę! Ty idź!” – odpowiada wciąż obrażony Emirhan. „Kochanie, proszę cię, nie mów tak”.
„Jak chcesz, to idź. Ja z tobą nie pójdę!” – powtarza chłopiec. „Emirhan, posłuchaj mamy” – prosi Safak. „Nie chcę!”. „Emirhan, proszę cię, chodźmy”. „Powiedziałem, że nie chcę. Nie chcę!”. Emirhan odsuwa się od matki i opiera głowę o ramię Leman. „Jeśli się zgodzisz, niech spędzi noc u nas” – sugeruje pani domu. – „Pościelę mu łóżko”. „Dziękuję, ale tak być nie może”. „Dlaczego? To przecież nikomu nie zaszkodzi. Prawda, Alev?”. Dziewczyna potrząsa twierdząco głową. „Chcę zostać tutaj” – oznajmia chłopiec. – „Czy mogę, nauczycielu Safaku?”.
„Oczywiście, zawsze jesteś tu mile widziany” – zgadza się mężczyzna. „Ale…” – odzywa się Julide. „Niech przenocuje tutaj. To będzie dobre dla was obojga. Nie martw się, zaopiekujemy się nim”. Akcja przenosi się na komisariat. Policjanci zabierają Kerema na przesłuchanie. Asli udaje się wyprosić o minutę rozmowy z mężczyzną. „Wszyscy jesteśmy z tobą. Bądź silny” – mówi asystentka. – „Prawda zostanie odkryta, wiem to”. „Ktokolwiek to zrobił, zostanie ukarany. Ja też to wiem” – oznajmia syn Macide. „Opowiadałam ci, że jako dziecko zbierałam muszle. I ty, jak te muszle, poradzisz sobie z silnymi falami. Wszystko będzie dobrze, wierzę w to”. Czy Kerem wyjdzie na wolność? Czy pomogą w tym dręczące Mahira wyrzuty sumienia?