1046: Akin i Asli idą przez miasto. „Mówisz poważnie? Naprawdę się zgodziła?” – pyta chłopak. „Tak, wprowadza się jutro” – potwierdza asystentka. „Super, jestem naprawdę zadowolony. Dobrze, że będziesz z Birce.” – W tym momencie za plecami rozmawiających pojawia się projektantka. Słysząc swoje imię, postanawia schować się za żywopłotem i stamtąd przysłuchiwać się rozmowie. – „Nie powiedziałaś jej, że jestem w to zaangażowany, prawda?”. „Oczywiście, że nie. Zapytała mnie, skąd wziął się ten pomysł, ale nic jej nie powiedziałam”. „I nic nie mów. Jeśli się dowie, że to ja za tym stoję, z pewnością oszaleje”. „Nie powiem. Powiedziała, że przygotuje się i do nas dojdzie. Nie pozwólmy jej usłyszeć”.

„Masz rację. To musi zostać między nami” – mówi Akin. Projektantka wychodzi z ukrycia i podbiega do swoich przyjaciół. „Co robicie?” – zagaduje, jakby niczego nie usłyszała. – „Nie poczekaliście na mnie. O czym rozmawialiście?”. „Dowiedziałem się, że postanowiłaś zamieszkać z Asli, powodzenia. O tym rozmawialiśmy”. „Faktycznie, miałam taki pomysł, ale zrezygnowałam. Nie zrobię tego”. „Zrezygnowałaś?” – pyta zaskoczona Asli. – „Powiedziałaś przecież, że bardzo podoba ci się ten pomysł”. „Tak, ale czy nie zmęczymy się swoją obecnością? Byłybyśmy ciągle razem, zarówno w pracy jak i w domu. Przyjaciele się kłócą, jak tylko zaczną mieszkać razem”.

„Dobrze, ale my nie jesteśmy takie. Jesteśmy bliskimi przyjaciółkami” – przekonuje asystentka. „Wiem, ale jestem zadowolona ze swojego domu. Poza tym jestem straszną bałaganiarą i nie chcę utrudniać ci życia” – tłumaczy Birce. Akcja przenosi się do rezydencji. Melek pakuje swoje rzeczy do walizki. Kamera przenosi się do salonu. „Och, to tak strasznie boli, Macide.” – Kiymet nieprzerwanie udaje, że bardzo cierpi. – „Co zrobiłam tej dziewczynie? Nie rozumiem tego. Jaki może być powód, dla którego jeden człowiek chce zabić drugiego?”. „Zabić? Czy słyszysz, co mówisz?” – pyta pani Haktanir. – „To zbyt mocne słowa, jak na ten dom. Nie mogę nawet tego wypowiedzieć. Nie daj Boże!”.

„Wiem, że nie chcesz winić tej dziewczyny. I ja jestem bardzo zaskoczona” – oznajmia Kiymet. – „Ale to się stało. Czy mam udawać, że tego nie zrobiła? Patrzysz na mnie tak, jakbyś uważała, że kłamię”. „Och, Kiymet, dlaczego miałabym tak myśleć? Jesteś z mojej duszy i krwi.” – W tym momencie w wejściu do salonu staje Melek. – „Posłuchaj mnie, wierzę ci.” – Mama Elif, słysząc te słowa, odwraca się i od razu odchodzi. Nie słyszy, jak Macide dodaje: „Ale…”. „Ale co? W porządku, zrozumiałam.” – Mama Mahira podnosi się z kanapy. „Dokąd chcesz pójść? Do swojego pokoju?”.

„Tak, odpocznę trochę” – odpowiada Kiymet. Następnie, kuśtykając i jęcząc z bólu, opuszcza salon. Zatrzymuje się przed schodami. „Serce i Serce! Czy ta kobieta ich oczarowała?” – pyta siebie i nie wiedząc, że jest obserwowana przez Elif, wbiega po schodach, jakby nie miała żadnej kontuzji. Po chwili jest już w swoim pokoju. Sięga po telefon i wybiera numer do syna. „Mahir, synu…” – mówi, przepełnionym boleścią głosem. „Mamo? Czy wszystko w porządku?” – pyta mężczyzna. „Ani trochę. W ogóle nie czuję się dobrze”. „Co się stało?”. „Dziś twoja mama prawie umarła…”.

„Co? Co ty mówisz, mamo?” – pyta Mahir, a w jego głosie słychać przerażenie. „Ta żmija zepchnęła mnie ze schodów!” – oświadcza kobieta. „Co? Kto ci to zrobił?”. „Ta urokliwa Serce. Nienawidzi mnie. To cud, że nadal żyję”. „Mamo, jesteś pewna? Dlaczego Serce miałaby zrobić coś takiego?”. „Wstydź się, Mahir. Nie wierzysz swojej mamie?”. „Nie, to nie tak. Wiem po prostu, że ta kobieta nie jest taka”. „A skąd wiesz, jaka ona jest?”. „Cóż, wygląda na dobrą”. „Doprawdy? A twoja mama jest kobietą, która tylko oczernia innych, tak?”. „Nie to miałem na myśli”. „A co miałeś? Zresztą nieważne. Liczyłam na wsparcie swojego syna, rozłączam się”.

„Mamo, poczekaj” – mówi szybko Mahir. – „Chodzi mi o to, że prawdopodobnie był to wypadek. To nie jest coś, co robi się w tak otwarty i bezpośredni sposób. Dlatego tak powiedziałem”. „Więc nie denerwuj mnie, mówiąc w ten sposób. Moja dusza i tak już płonie. Ciągle w tym domu doświadczam cierpienia”. Kamera przenosi się do pokoju Melek, gdzie właśnie wchodzi Elif. „Nie smuć się, mamo” – mówi dziewczynka. – „Ciocia Kiymet już wyzdrowiała. Szła bardzo szybko, już nie czuje bólu. Nie smuć się. Ciężko mi, gdy cię taką widzę”. „Chodziła normalnie?” – pyta zaintrygowana Melek. „Tak, poszła do swojego pokoju”. „Wjechała windą?”. „Nie, schodami. Weszła na górę bardzo szybko, więc wszystko z nią dobrze”.

„Kochanie, nie wiem, jak wyjaśnić to twojemu dobremu sercu, ale pani Kiymet kłamie” – oznajmia kobieta. – „Ani jej nie zepchnęłam, ani sama upadła. Dlatego widziałaś ją biegnącą”. „W takim razie powiedzmy o tym cioci Macide”. „Nie możemy, jedyna. Nie możemy powiedzieć, że oszukuje. Wiesz, że ona należy do rodziny”. „Co więc zrobimy?”. „Będziemy walczyć”. „W jaki sposób?”. „Czy jesteśmy złymi ludźmi, kochanie?”. „Nie jesteśmy”. „A ciocia Macide?”. „Ona też jest dobra, tak jak i my”. „Czasami ludzie bardzo późno zdają sobie sprawę z pewnych rzeczy. Trzeba ich wybudzić ze snu, rozumiesz mnie?”.

„Jak to? Musimy obudzić ciocię Macide?” – pyta Elif. „Będziemy ją chronić. Cokolwiek się zdarzy, będziemy ją chronić” – oznajmia Melek. – „Nie opuścimy jej. Będziemy zawsze przy niej”. Akcja przenosi się do miasta. Akin zatrzymuje Birce. „Dlaczego nie pojechałaś z Asli autobusem?” – pyta. „Chcę się trochę przespacerować” – odpowiada dziewczyna. „Birce, przestań, posłuchaj mnie. Dlaczego zrezygnowałaś z przeprowadzki?”. „Powiedziałam już”. „Myślę, że się mylisz”. „Dlaczego? Uważasz, że potrzebuję opiekunki, prawda? Opiekunki, która będzie mnie budzić, sprawdzać, czy wyłączyłam piec i temu podobne”.

Skąd masz prawo, by wyznaczać mi opiekuna?” – kontynuuje Birce. – „Nie możesz decydować, z kim będę mieszkać. Co to za arogancja?” – Projektantka odwraca się gwałtownie i odchodzi. „Poczekaj! Zrobiłem to dla twojego dobra!” – woła za nią Akin. Akcja wraca do rezydencji. Kiymet siedzi na kanapie w swoim pokoju i wpatruje się w ekran telefonu. Nagle rozlega się pukanie do drzwi. Kobieta szybko odkłada komórkę i kładzie wyprostowaną nogę na kanapie. „Wejść” – mówi. Drzwi otwierają się i do środka wchodzi… Melek! „Jakim prawem przychodzisz do mojego pokoju? Wynoś się!” – rozkazuje zbulwersowana siostra Macide. – „Nie chcę cię widzieć! Nigdy więcej tu nie przychodź!”.

„Pani Kiymet, chcę z tobą porozmawiać” – oznajmia Melek. „O czym mam rozmawiać z kimś, kto próbował mnie zabić?!”. „Obie dobrze wiemy, że okłamałaś wszystkich”. „Nie okłamałam! Powiedziałam wszystko tak, jak było! Zepchnęłaś mnie! Wkrótce pokażę wszystkim jakim diabłem jesteś!”. „Nie boję się ciebie. Będę szła dalej z podniesioną głową. Gdybym była winna, odeszłabym stąd”. „Zrozumieją, kim jesteś, już ja się o to postaram! Powiem im jedno po drugim o tobie! Wtedy zobaczysz, że nikt nie będzie chciał ci spojrzeć w twarz!”. „Proszę, jeśli coś o mnie wiesz, powiedz to! Ja nie wątpię w siebie w najmniejszym stopniu! Strzeż się kłamstw i hipokryzji, które mi przypisujesz, żeby pewnego dnia nie obróciły się przeciwko tobie!”.

Melek odwraca się i opuszcza pokój. Wściekła Kiymet rzuca za nią poduszkami. Kamera przenosi się na dół. Widzimy stojące w przedpokoju Macide i jej córkę. „Boże, wygląda na to, że się kłócą” – mówi zaniepokojona pani Haktanir. – „Pójdę i zobaczę, co się dzieje”. „Zostań tutaj, ja pójdę” – oznajmia Humeyra. „Twoja ciocia jest bardzo zdenerwowana. Proszę, nie mów jej niczego nieprzyjemnego”. „Nie martw się, tylko do niej zajrzę”. W tym momencie z góry schodzi Melek. „Serce, co się dzieje?” – pyta Macide. „Próbowałam tylko wyjaśnić to nieporozumienie między nami. Zdałam sobie jednak sprawę, że to niemożliwe” – odpowiada mama Elif ze łzami w oczach. – „Przysięgam, że nic nie zrobiłam. Niech oślepnę, jeśli ją zepchnęłam”.

„Nie mów tak” – prosi pani Haktanir. „Nie mogę znieść takiego oskarżenia. Przysięgam, nie jestem w stanie się uspokoić”. „W porządku, Serce, uspokój się” – mówi Humeyra. – „Ja ci wierzę. Wiem, że jesteś niewinna. Jestem tego pewna, jak własnego imienia”. „To oczywiste, że doszło do nieporozumienia, ale z czasem wszystko zostanie rozwiązane” – mówi Macide. – „Mam taką nadzieję”. W następnej scenie Mahir przyjeżdża do rezydencji. Gulsum wprowadza go do salonu, gdzie znajdują się Kiymet i Macide. „Przywiozłem dokumenty, które muszą zostać podpisane” – oznajmia mężczyzna. „Naprawdę? Pójdę powiedzieć Keremowi.” – Pani Haktanir opuszcza salon.

Mahir siada obok Kiymet. „Zmartwiłeś się o swoją mamę, więc natychmiast przyjechałeś, mój drogi synu” – mówi zadowolona kobieta. – „Bardzo się za tobą stęskniłam”. „Nic ci nie jest? Czy to boli?” – pyta mężczyzna. „Boli, synu. Ale i tak nie jest najgorzej. Mogłam na przykład uderzyć się w głowę. Jeśli dziś zrobiła coś takiego, nie chcę nawet myśleć, do czego posunie się jutro”. „Mamo, rozmawialiśmy o tym. Dlaczego ta kobieta miałaby ci to zrobić? Może straciłaś równowagę lub skoczyło ci ciśnienie”. „Jakbym nie wiedziała, czy sama się przewróciłam, czy zostałam zepchnięta! Mówię ci, że ta kobieta świadomie chciała mnie zabić!”.

„Na miłość boską, mamo. Dlaczego ta kobieta miałaby chcieć czegoś takiego?” – pyta Mahir. – „Dlaczego miałaby zrobić to w tak otwarty sposób? Czy jest logika w tym, co mówisz?”. „Ona jest szalona, synu! Dlaczego mnie nie rozumiesz?!”. „Nie krzycz, jeszcze cię usłyszą”. „Niech słyszą, powiedziałam już wszystkim. I spójrz, jaki jesteś spokojny. Mogłeś dziś dostać bardzo złe wieści. W ogóle o tym nie myślisz?”. „Mamo, nie przesadzaj. Zraniłaś się tylko w nogę”. „Brawo, Mahir, brawo! Nie umarłam, więc nie ma problemu, tak?”.

W następnej scenie Mahir wchodzi do kuchni, gdzie znajduje się Melek. „Potrzebujesz czegoś?” – pyta kobieta. „Chciałem poprosić o wodę, ale nie mogłem znaleźć Gulsum” – odpowiada mężczyzna. „Zaraz ci podam.” – Melek sięga po karafkę i nalewa wody do szklanki. „Twoje oczy nie wyglądają dobrze. Czy coś się stało? Jeśli chcesz porozmawiać, chętnie cię wysłucham. Może mogę ci jakoś pomóc”. „Chciałabym, żebyś mógł, ale to niemożliwe. Przywykłam do mierzenia się z różnymi problemami, ale nadal jestem oszołomiona tą oczywistą niesprawiedliwością. Nie mogę w to uwierzyć. Najgorsza jest utrata zaufania ludzi, których kochasz”.

„Myślę, że zaufanie ludzi do ciebie jest naprawdę szczere” – przekonuje Mahir. – „Zapewniam cię, że nie możesz go łatwo utracić. Proszę cię, nie smuć się tak bardzo. Wszyscy tutaj cię dobrze znają. Prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw”. Tymczasem Julide przychodzi do restauracji, gdzie czeka na nią Safak. Mężczyzna wręcza jej bukiet kwiatów. Oboje siadają przy stoliku. „Na tym wzgórzu przeszliśmy bardzo wiele” – stwierdza nauczyciel. – „Niekiedy niecierpliwie czekałem, niekiedy byłem pogrążony w beznadziei. A czasami znowu byłem pełen nadziei”.

„Myślałem, że cię straciłem. To było coś w rodzaju śmierci” – kontynuuje syn Leman. – „Nigdzie nie mogłem zaznać spokoju. Tylko tutaj. Tylko tutaj mogłem oddychać. Wspomnienia o nas trzymały mnie na nogach. Twój uśmiech jest dla mnie cenny jak cały świat. Chcę, żebyś tak na mnie patrzyła przez resztę mojego życia. Chcę, żebyś mocno trzymała mnie za rękę.” – Safak sięga do kieszeni, wyciąga z niej pudełeczko z pierścionkiem i klęka na jedno kolona. – „Julide, czy chcesz wyjść za mnie?”. „Tak” – odpowiada wzruszona kobieta. Safak nakłada na jej palec pierścionek i mówi: „Kocham cię bardzo, bardzo mocno. Tym razem wszystko będzie dobrze. Ty, ja i Emirhan stworzymy bardzo szczęśliwą rodzinę”.

„Nie chcę dłużej z tym zwlekać” – mówi dalej mężczyzna. – „Zacznijmy od razu przygotowania”. „Ale…”. „Nie ma żadnego ale, Julide. Czy nie zapłaciliśmy już wystarczającej ceny? Nie ma sensu dłużej czekać. Jutro ucałujesz w rękę moją mamę”. „Safak, jesteś pewny? Wiesz, jak twoja mama na mnie patrzy. Jeśli teraz…”. „Julide, nie jesteśmy dziećmi. Nikt nie może stanąć na drodze do naszego szczęścia, nawet moja mama. Po prostu mi zaufaj. Moją odpowiedzialnością jest szczęście twoje i Emirhana. Pozwól mi usunąć wszelkie przeszkody. Ściągnę gwiazdy z nieba, by na twojej twarzy był uśmiech”. Czy dojdzie do ślubu Safaka i Julide?

Podobne wpisy