1066: Mahir przyjeżdża do domu Melek. Razem rozmawiają w pokoju dziennym. „Martwiłem się o ciebie. Nie mogłem usiedzieć w firmie” – oznajmia mężczyzna. „Dziękuję ci, ale nie powinieneś przeze mnie zaniedbywać pracy”. „W żadnym razie. Nie zaznałbym spokoju, gdybym tu nie przyjechał. Co myślisz o tym wszystkim? Masz jakiś plan? Jeśli jest coś, w czym mogę ci pomóc, powiedz o tym”. „Całą noc myślałam, jak wydostać się z tej gry, w którą zostałam wplątana przez panią Kiymet. Nie znalazłam jednak żadnego wyjścia. W ciągu życia spotkałam na swojej drodze wielu złych ludzi, ale pani Kiymet jest wyjątkowa”.
„Kreując się przed innymi na dobrą osobę, kopała pode mną dół” – kontynuuje Melek. – „Jest bardzo bezwzględna i pozbawiona sumienia. Nie mogę zrozumieć tego, co zrobiła. Z czego wynika ta chciwość i nienawiść? Co jej zrobiłam? Dlaczego tak mnie traktuje? Myślę i nie znajduję żadnego powodu”. „Pani Melek…” – odzywa się Mahir, ale nagle przypomina sobie słowa, które usłyszał z ust matki: Jeśli jesteś mężczyzną, który jest gotowy zdradzić swoją matkę ze względu na kobietę, którą dopiero co poznał, to powiedz wszystko Haktanirom. Skoro sama tak cię wychowałam, zasłużyłam na to.
„Tak, panie Mahirze?” – pyta kobieta, gdy mężczyzna milczy. – „Słucham cię”. „Przechodzisz przez bardzo trudne dni, a ja nie mogę ci pomóc” – oznajmia syn Kiymet. – „Proszę cię, wybacz mi”. „Na miłość boską, jakie wybaczenie? Jesteś bardzo dobrą osobą. Zaangażowałeś się w sprawę, za którą w ogóle nie jesteś odpowiedzialny. Tak bardzo się martwisz. Proszę, nie myśl tak o sobie. Tak bardzo tęsknię za Elif, jakbym nie widziała jej od wielu dni. Jest we mnie ogromna pustka. Była taka smutna, gdy odchodziłam. Na pewno teraz płacze. Co zrobię bez mojej Elif? Poradzę sobie ze wszystkim, ale życie bez niej jest zbyt trudne. Tak bym chciała, żeby była przy mnie. Moja dusza płonie”.
„Nie bądź taka pesymistyczna” – prosi Mahir. – „Wiem, że to trudne, ale wszystko się ułoży, bądź pewna. I nie jesteś sama. Masz mnie i Asli”. „Najbardziej martwi mnie to, co ta kobieta… to znaczy pani Kiymet, tam zrobi. Pani Macide i pan Kerem bardzo kochają moją Elif, ale tej kobiecie nie ufam w najmniejszym stopniu”. „To tylko dziecko. Nie sądzę, by ktokolwiek mógł ją skrzywdzić”. „Nie znasz jej tak dobrze jak ja. W tej kobiecie jest tyle nienawiści, tyle zła… Nie zawaha się nawet przed skrzywdzeniem dziecka. Co ja zrobię bez mojej córki? Istnieję tylko dzięki niej”.
Akcja przenosi się do rezydencji. Elif pakuje swoje rzeczy do torby, pisze list pożegnalny i niepostrzeżenie opuszcza posiadłość. Wkrótce na wezwanie siostry Kerem przyjeżdża do domu. „Co się stało?” – pyta, wchodząc do salonu, gdzie znajdują się Humeyra i Kiymet. „Kerem, sytuacja jest bardziej przerażająca niż myśleliśmy. Ta kobieta od miesięcy nie podawała mamie właściwych lekarstw. Ciocia nabrała podejrzeń i zleciła analizę. W ten sposób się tego dowiedzieliśmy. Spójrz sam.” – Humeyra podaje bratu kartkę z wynikami analizy. „Jakie środki jej podawała?”. „Sprawdziłam w Internecie. Te leki podawane są w przypadkach poważnych zaburzeń psychicznych”.
„Kto wie, jak długo ta kobieta truła moją siostrę” – mówi Kiymet z udawanym przejęciem. „Jak to możliwe?” – nie może uwierzyć Kerem. – „Czy ta kobieta jest chora psychicznie?”. „Ta kobieta jest bardzo niebezpieczna” – stwierdza Humeyra. – „Zrobiła to tylko po to, by zdezorientować umysł mamy i zdobyć jej podpis. Musimy natychmiast podjąć działania”. „W tej sytuacji możemy zrobić tylko jedno” – stwierdza Kerem. „Wiesz, że po tym nie będzie odwrotu. I mamie w ogóle się to nie spodoba”. „Też chciałbym nie denerwować mamy, ale nie ma innego wyjścia. To nie jest decyzja, którą chętnie podjęliśmy”.
Nagle do salonu wbiega Gulsum. „Panie Keremie!” – krzyczy zaaferowana. „Co się stało?” – pyta mężczyzna. „Nie ma Elif! Odeszła! Napisała, że poszła do Serce.” – Służąca podaje synowi Macide list. Ten odczytuje jego treść: „Idę do siostry Serce. Proszę, nie idźcie za mną i nie martwcie się o mnie, ponieważ znam drogę. Bardzo was kocham, ale siostrę Serce kocham bardziej”. „Bardzo mi przykro. Zajęłam się pracą i prawdopodobnie wtedy wyszła” – tłumaczy służąca. „W porządku, Gulsum, nie mogłaś tego przewidzieć” – stwierdza Humeyra. – „Nie czuj się winna”.
„Ta kobieta nie dba, że to jeszcze dziecko. Może zrobić krzywdę Elif” – przekonuje Kiymet. – „Musimy coś zrobić jak najszybciej”. „Daj spokój, ciociu. Myślę, że nie odważyłaby się zrobić tego Elif” – uważa Kerem. – „Poza tym Asli jest w tamtym domu. Ona nie pozwoli, by Elif stała się krzywda”. „Musimy coś zrobić” – oznajmia Humeyra. – „Szczerze mówiąc, nie ufam jej. Nie jestem pewna, czy nie skrzywdzi Elif. Zróbmy coś jak najszybciej”. „Tak, nie mamy innego wyboru.” – Kerem wyjmuje z kieszeni telefon.
Akcja przenosi się do dzielnicy. Safak wchodzi do sklepu. Tufan od razu podnosi się z krzesła. „Nie przyszedłem tu walczyć” – oświadcza nauczyciel. – „Jeśli masz czas, możemy porozmawiać?”. „O czym chcesz rozmawiać?”. „Usiądźmy.” – Mężczyźni zajmują miejsca przy stoliku. – „Posłuchaj, wiem, że mnie nie lubisz. Masz ku temu swoje powody. Ale przeszłość niech zostanie za nami. Julide i ja pobraliśmy się. Od teraz powinieneś zachowywać się właściwie i szanować nasze małżeństwo, ponieważ rzeczą niewłaściwą jest zakłócanie spokoju rodziny. Myślisz, że prowadząc sklep będziesz bliżej Emirhana. Ale jeśli będziesz kontynuował to w ten sposób, uzyskasz odwrotny efekt. Stracisz go”.
„Nie będę przedłużał. Chcę, żebyś opróżnił ten sklep” – przechodzi do sedna Safak. – „W razie potrzeby jestem gotowy zrekompensować ci poniesione nakłady związane z remontem. Ale jeśli myślisz pracować tutaj i nadal nas nękać, nie będę miał tyle zrozumienia. Wtedy będę musiał użyć języka, który zrozumiesz”. „Myślę, że masz rację” – zgadza się Tufan. – „Prawda jest taka, że wstyd mi, że was niepokoiłem. Rodzina jest dla mnie rzeczą świętą. Nie jest w porządku nękać uczciwą rodzinę”. „Czyli się zgadzamy. Opróżnisz sklep jak najszybciej. Dziękuję ci za zrozumienie”.
Akcja przenosi się do domu Melek. Kobieta wpatruje się we wspólne zdjęcie z córką, gdy nagle rozlega się dzwonek do drzwi. Odkłada fotografię i idzie otworzyć. „Córko!” – zakrzykuje na widok Elif i mocno ją przytula. Po chwili obie siedzą na kanapie w pokoju dziennym. „Gdyby nie wróciła ciocia Kiymet, przyszłabym tu wczoraj z ciocią Macide” – oznajmia dziewczynka. – „Ona chciała z tobą porozmawiać. Nie wierzy, że jesteś winna”. „Co się stało dokładnie?”. „Ciocia Kiymet przyniosła jakiś dokument. Kiedy ciocia Humeyra go zobaczyła, bardzo się zezłościła, a ciocia Macide była zdezorientowana”.
„Co to był za dokument?” – docieka Melek. „Jakiś raport związany z lekami” – pada odpowiedź. „Lekami?”. „Tak, lekami cioci Macide. Wtedy ciocia zrezygnowała z przyjścia tutaj”. „Co było napisane w tym dokumencie?”. „Że leki, które przyjmowała ciocia Macide, szkodziły jej. Myślą teraz, że zrobiłaś to świadomie”. „Jak to możliwe?” – Melek chwyta się za głowę i mówi w myślach: „Więc to też sprawka Kiymet”. Akcja przenosi się do domu Leman. „Safak, szczerze mnie dziwi tak rozsądne podejście Tufana do tej sprawy” – oznajmia Julide. – „Opuści sklep, nie robiąc przy tym żadnego problemu. Czy to prawda?”.
„Byłem tak samo zaskoczony jak ty, Julide” – oświadcza nauczyciel. – „Ale wszystko było tak, jak ci opowiedziałem. Spokojnie wysłuchał wszystkiego, co powiedziałem, i przyjął to pozytywnie”. „Nie mów naiwnie. Czy sól może być cukrem?” – pyta Leman. „Odniosłem wrażenie, że tym razem zdał sobie sprawę z błędu, jaki popełnił”. „Nie rozśmieszaj mnie. To Tufan. Gdybym go nie znała, pomyślałabym, że to prawdziwy anioł. Jesteś bardzo naiwny.” – W tym momencie z zewnątrz dobiegają liczne męskie głosy. – „Boże, co się tam dzieje?”. Safak podchodzi do okna i odsłania firankę. Widzi zgromadzonych przed sklepem Tufana i sześciu jego kolegów. Domownicy od razu wychodzą na zewnątrz.
„Przyszliście na uroczyste otwarcie?” – pyta Tufan, która właśnie miał przeciąć zawieszoną przed drzwiami wstęgę. Safak doskakuje do rywala i z najbliższej odległości patrzy mu prosto w oczy. „Tato, nie walcz” – Emirhan zwraca się do nauczyciela. „Nie bój się, synu. Nie będzie żadnej walki” – odpowiada syn Leman. Akcja przeskakuje do wieczora. Asli jest już w domu. Razem z Melek i jej córką siedzą na kanapie. „Nie mogłam się powstrzymać. Trochę się pokłóciliśmy” – oznajmia asystentka. „Tyle razy cię prosiłam, żebyś nie rozmawiała z panem Keremem” – przypomina Melek. – „Nie chcę, żebyś zepsuła z nim swoją relację z mojego powodu”.
„Siostro, jak mogłam milczeć?” – pyta Asli. – „W żaden sposób nie zasłużyłaś na to, by zostać tak potraktowana. Później trochę zmiękł i przyszedł do mojego biura. Właśnie wtedy, kiedy wydawało się, że uwolnił się od uprzedzeń, zadzwoniła do niego Humeyra i powiedziała mu o raporcie, o którym już wiesz. Co teraz zrobimy? Rzeczy wymknęły się spod kontroli. Nikt nie wie, jakich jeszcze oszustw dopuści się pani Kiymet”. „Ucieknijmy stąd” – sugeruje Elif. – „Wyjedźmy do miejsca, gdzie nikt nas nie znajdzie. Uratujemy się od niej. I ty możesz pojechać z nami, Asli. Będziemy mieszkać razem jak poprzednio”.
„Jedyna, chciałabym, żeby wszystko było takie proste” – mówi Melek, gładząc córkę po włosach. – „Ta kobieta jest bardzo niebezpieczna. Może zranić panią Macide. Jeśli my stąd wyjedziemy… Nie, nie możemy nigdzie odejść”. „Ale teraz nie jesteśmy z nią” – zauważa Elif. „Masz rację. Musimy znaleźć sposób, by chronić panią Macide. Ta kobieta jest bardzo niebezpieczna i tylko my o tym wiemy. Poza tym ucieczka równałaby się przyznaniu do winy”.
Akcja przenosi się do rezydencji. Domownicy zgromadzeni są w salonie. „Boże, szaleję, gdy o tym pomyślę” – mówi Macide z wielkim przejęciem. – „Kerem, czy jesteś świadomy tego, co robisz?”. „Mamo, ja też tego nie chciałem, naprawdę” – zapewnia Kerem. – „Ale czy Serce zostawiła mi wybór?”. „Poddaj się, synu. Błagam cię! Jeśli choć trochę mnie cenisz, zrezygnuj z tego, co zamierzasz”. „Mamo, nie żądaj tego ode mnie. Czy mamy zamknąć oczy na intrygi, które robiła za naszymi plecami? Próbowała przepisać na siebie dom, a nawet usiłowała cię otruć. To, co z tobą zrobiła, jest dla mnie niewybaczalne. Poniesie zasłużoną karę, niech nikt w to nie wątpi”.
„Macide, rozumiem cię” – zabiera głos Kiymet. – „Wiem, jak dobre masz serce. Ale tutaj wszystko jest jasne. Prawnik, notariusz, lekarz, teraz jeszcze ta sprawa z lekami. Co jeszcze musi się stać, byś przejrzała na oczy? Tego, co zrobiła, nie da rady odpokutować ani na tym, ani na tamtym świecie. I jeszcze oczernia innych, żeby siebie usprawiedliwić, przebiegła żmija!”. „Nie, nie wierzę, że Serce to zrobiła” – upiera się Macice. – „W tym musi być coś jeszcze”. „Mamo, ja też nie jestem zadowolony z tego, co musimy zrobić, ale czy mamy wybór?” – pyta Kerem. – „Spójrz, raptem dwa dni nie bierzesz lekarstw od niej i dosłownie wyzdrowiałaś”.
„Serce próbowała otruć osobę, którą cenię najbardziej w moim życiu. Moją mamę” – oświadcza mężczyzna. – „Nie mogę tego wybaczyć. Zostanie ukarana”. „Kerem, proszę cię, zrezygnuj…”. „Ten temat jest zamknięty, mamo. Policjanci niebawem przybędą”. Czy Melek zostanie aresztowana? Czy uda jej się udowodnić, że jest niewinna? Czy wyrzuty sumienia dopadną Mahira i ujawni on prawdziwą twarz swojej matki?