1079: Melek wraca do celi po spotkaniu z prawniczką. Fidan na jej widok od razu podnosi się z łóżka. „Ty i ja mamy niedokończone sprawy” – oznajmia. „Ciągle masz wizyty, nie możemy porozmawiać” – stwierdza Nesrin. „Zostawcie mnie w spokoju!” – Melek chce odejść na swoje posłanie, ale liderka ją zatrzymuje. „Nigdzie nie pójdziesz, dopóki nie powiesz, skąd wzięłaś to, co ukryłaś w chusteczce” – oświadcza Fidan. „Skądkolwiek. Nie muszę się przed wami tłumaczyć”. „Nie denerwuj mnie! Gadaj!”. „Znalazłam, gdzie znalazłam. Jakie to ma dla ciebie znaczenie?”. „Popraw swój sposób rozmawiania ze mną, inaczej sama go naprawię!”. „Ukradłaś, prawda?” – pyta Nesrin. – „Więc jesteś księżniczką złodziejką”.

„Kto dał ci jedzenie? Mów!” – powtarza liderka. „To nie twój interes! Zejdź mi z drogi!” – rozkazuje odważnie Melek. „Komu ty się sprzeciwiasz? Zabiję cię!” – Fidan chwyta Melek za włosy. „Proszę cię, zostaw ją” – odzywa się Cicek. – „Ona jest niewinna. To ja dałam jej jedzenie”. „Ty?! Już ja ci pokażę!” – Fidan rzuca Cicek na ziemię i wyprowadza serię kopnięć w jej brzuch. Tymczasem Fikret telefonuje do Mahira. „Przed chwilą odwiedziłam moją klientkę Melek Ustun” – oznajmia prawniczka. „Proszę? Jak to?” – Syn Kiymet robi duże oczy. – „Powiedziałaś moją klientkę?”.

„Rozmawiałam z panią Melek. Zaczynam pracować nad jej sprawą” – mówi Fikret. „Bardzo się cieszę, dziękuję ci. Nie wiem, co powiedzieć. Przepraszam za to, co wcześniej powiedziałem. Przypisz to mojej trosce o Melek”. „Nieważne, to nie jest temat. Od teraz jestem oficjalnie adwokatką pani Melek”. „Co skłoniło cię do zmiany decyzji?”. „Trochę szczegółów”. „W porządku. Tak w ogóle jestem gotowy zrobić wszystko, aby pomóc podczas procesu”. „W takim razie spotkajmy się za kilka dni. W tym czasie odpowiednio się przygotuję”. „Jasne, mi to odpowiada. Stałaś się wielką nadzieją dla Melek, dziękuję ci”.

Mahir rozłącza się. „Zobaczymy, jak uratuję Melek bez krzywdzenia ciebie, mamo” – mówi w myślach. Akcja przenosi się do więzienia. Osadzone wynoszą pobitą Cicek z celi. „Niech wszyscy zamilkną!” – rozkazuje strażniczka. – „Kto doprowadził Cicek do tego stanu? Zapytałam was o coś! Kto zrobił to Cicek?”. „Fidan! Ona to jej zrobiła!” – odpowiada Melek. „Czy to prawda?”. „To kłamstwo!” – Fidan podnosi się z łóżka i kieruje wzrok na mamę Elif. – „Jak ci nie wstyd wysnuwać tak fałszywych oskarżeń? Wszyscy mnie tutaj kochają, nie mogłabym tego zrobić. Nesrin jest świadkiem”.

„To ty kłamiesz!” – grzmi Melek. – „Pobiłaś ją na naszych oczach!”. „Nawet jej nie dotknęłam” – zarzeka się liderka. – „Nienawidzisz mnie, dlatego mnie oskarżasz”. „Jaka ty jesteś…”. „Dość! Cisza!” – krzyczy strażniczka i zwraca się do reszty więźniarek: „Co wy powiecie? Czy Fidan mówi prawdę? Zapytałam o coś, odpowiedzcie!”. „To prawda, Fidan jest niewinna” – odpowiada siedząca przy stole osadzona. „Tak, mówi prawdę” – potwierdza kolejna. „Widzisz więc, pani sędzino” – Liderka zwraca się do wartowniczki. – „Jestem niewinna”. „Jakimi ludźmi jesteście?” – nie może uwierzyć Melek. – „Nie macie sumienia? Powiedzcie prawdę!”.

„Taki przypadek podczas mojej zmiany przysporzy mi problemów” – stwierdza strażniczka. – „Ktokolwiek to zrobił, Fidan lub ktoś inny, zostanie ukarany!”. „Jasne, niech tak będzie” – mówi ze spokojem liderka. „Wszystko wyjdzie na jaw, kiedy Cicek dojdzie do siebie.” – Strażniczka opuszcza celę. „Popełniłaś duży błąd” – Fidan zwraca się do Melek. „Nie boję się ciebie!”. „Lepiej, żebyś zaczęła. Wyrównam z tobą rachunki, kiedy najmniej się tego spodziewasz. Wyjdziesz stąd martwa!”.

Akcja przeskakuje do wieczora. Strażniczka otwiera kratkę w drzwiach celi. „Jak się ma Cicek? Czy już doszła do siebie?” – pyta Melek, która od razu podbiegła do drzwi. „Jeszcze nie. Lekarz jest przy niej, jej stan nie jest dobry” – odpowiada wartowniczka. – „Jak nic się nie poprawi, zabiorą ją do szpitala”. „Och, jaka szkoda” – odzywa się siedząca przy stoliku Fidan. – „Niech Bóg obdarzy ją zdrowiem”. „A co się stanie ze sprawcami?” – pyta Melek, kierując wzrok na liderkę. – „Czy zostaną ukarani?”. „Oczywiście. Jeśli coś jej się stanie, zostaną ukarani przeze mnie i przez prawo” – zapewnia wartowniczka i zamyka kratkę.

„Widzisz, księżniczko, do czego doprowadziłaś?” – pyta Fidan. – „Przez ciebie młoda dziewczyna walczy ze śmiercią. Czy sumienie cię nie gryzie? Chociaż i tak nic to nie zmieni, jest już za późno. Dziewczyny, przygotujcie chałwę. Mamy pogrzeb”. Akcja przenosi się do rezydencji. Humeyra rozmawia z bratem w gabinecie. „W jaką grę wpadliśmy? Okłamywała nas miesiącami” – stwierdza Kerem. – „Włączyła w to nawet dziecko. Elif wiele razy powtarzała, że Serce jest jej mamą”. „I Serce nam to powiedziała” – przypomina Humeyra. – „Rozmawiałam o tym z Leventem. Może planowała przejąć rezydencję, a może przed kimś uciekała?”.

„Nie ma różnicy, wynik jest ten sam” – mówi syn Macide. – „Próbowała nas oszukać i zostanie za to ukarana”. „A co jeśli ktoś zmusił ją do przejęcia rezydencji?” – rzuca myśl kobieta. – „Może jej grożono. Od początku jest to dla mnie niezrozumiałe, że popełniła takie zło”. „Gdyby mi ktoś powiedział, też bym nie uwierzył. Ale nie zmienia to faktu, że ta kobieta próbowała otruć naszą mamę”. „Czegoś brakuje w tej historii. Jest coś, czego nie widzimy”.

Telefon Kerema zaczyna dzwonić. „To adwokat” – oznajmia mężczyzna i odbiera. Po chwili robi wielkie oczy. – „Co?! Skąd wzięła pieniądze, by zatrudnić taką prawniczkę? W porządku, porozmawiamy później. Zadzwonię do ciebie”. „Co powiedział?” – pyta zaintrygowana Humeyra. „Melek zatrudniła adwokata. Wiesz kogo? Fikret Ovali! To jedna z najlepszych prawniczek w kraju”. „Jak ona mogła ją zatrudnić?”. „Nie wiem, przecież nie ma pieniędzy. Nie stać jej było nawet na opłacenie szkoły Elif. Kto wie, kogo jeszcze oszukała, by zdobyć pieniądze. To stało się bardziej skomplikowane niż myśleliśmy. Wpadliśmy w naprawdę wielką grę”.

„Ale i z tym sobie poradzimy, bez obaw” – mówi dalej Kerem. – „Zapłaci za to, co zrobiła. Żałuję tylko, że w swoją grę zaangażowała niewinne dziecko. Od teraz będziemy bardziej martwić się o Elif. Więcej nie wspomnimy o Serce przy Elif. Musimy stworzyć dla niej nowy, całkowicie czysty świat. Dobrze, pójdę do swojego pokoju i pomyślę na spokojnie”. Kerem opuszcza gabinet. Nim jednak udaje się do swojego pokoju, zagląda do Kiymet. „Przyszedłem do ciebie, żeby zobaczyć, jak się masz” – oznajmia brat Humeyry.

„Już lepiej, dziękuję” – odpowiada Kiymet. – „Coś się stało? Czy coś cię trapi?”. „Coś po prostu utkwiło mi w głowie”. „Coś związanego z pracą?”. „Nie, to nie to”. „Powiedz więc. To oczywiste, że coś cię męczy”. „Melek… To znaczy Serce. Zatrudniła jednego z najlepszych adwokatów”. „Co? Kogo?”. „Fikret Ovali. Musiała jej dać ogromne pieniądze, że zechciała pochylić się nad jej sprawą”. „Skąd wzięła pieniądze?”. „Też mnie to zastanawia. Choć popełniła tyle zbrodni, nadal chce pozostać bezkarna”. „Nie martw się, żaden adwokat nie poradzi sobie z tyloma dowodami”.

„Mam nadzieję, że tak będzie” – mówi Kerem. – „Przysięgam, nie zniosę dalszych komplikacji. Ta kobieta jest wielką oszustką. Mieszkała z nami i niczego nie zauważyliśmy”. „Masz rację. Macide chroniła ją jak własne dziecko. Dosłownie napluła w talerz, z którego jadła. Mam dreszcze, kiedy o tym myślę”. „Nie niszcz siebie. Powiedziałem ci, bo o to prosiłaś. Znajdziemy rozwiązanie. Nie pozwolę, by uszło jej to płazem”.

Kerem opuszcza pokój ciotki. „Och, Mahir, co ty zrobiłeś!” – złości się Kiymet, doskonale zdając sobie sprawę, że to jej syn zatrudnił prawniczkę dla Melek. Bierze kilka głębokich oddechów i wybiera do niego numer. „Mamo, jak się masz?” – odzywa się Mahir po drugiej stronie. „Nie jest ze mną dobrze, musimy porozmawiać”. „Co się stało?”. „Od wczoraj myślę o tym, co powiedziałeś. Wydaje się, że masz rację”. „Z czym mam rację?”. „Myślę, że faktycznie przekroczyłam granice. Pragnienie zemsty zaślepiło moje oczy”. „Co sprawiło, że zmieniłaś zdanie? Od początku byłaś pewna wszystkiego”.

„Kiedy staniesz oko w oko ze śmiercią, patrzysz na rzeczy inaczej” – oznajmia Kiymet. – „Zaczęłam się zastanawiać, czy to właściwe, że powoduję tyle bólu. Nie wierzysz mi, wiem to. Ale czuję się okropnie. Żałuję tego, co zrobiłam. Musisz być ze mną. Wymyśl wymówkę i przyjedź. Czuję wielką potrzebę porozmawiania z tobą”. „Dobrze, mamo. Wkrótce przyjadę”. W następnej scenie Mahir jest już w rezydencji. Elif otwiera mu drzwi.

„Jak się masz?” – pyta przybyły. „Dobrze. Zobaczyłam cię przez okno i od razu przybiegłam otworzyć” – odpowiada dziewczynka. – „Masz jakieś wieści o mamie?”. „Twoja mama ma się dobrze. Widziałem ją dzisiaj, nie martw się. Bardzo za tobą tęskni. Powiedziała, że bardzo cię kocha”. „I ja za nią bardzo tęsknię”. „Nie smuć się, mam dla ciebie dobrą wiadomość”. „Jaką?”. „Znalazłem jej najlepszego prawnika. Szybko ją stamtąd wyciągniemy”. Elif uśmiecha się. Szybko jednak poważnieje, gdy dostrzega schodzącego po schodach Kerema.

„Przepraszam, że przyszedłem bez zapowiedzi” – mówi Mahir, witając się z przyrodnim bratem. – „Chciałem zajrzeć na pięć minut i życzyć pani Kiymet szybkiego powrotu do zdrowia”. „Dobrze, że przyjechałeś. Ciocia ucieszy się, gdy cię zobaczy. Księżniczko, ty otworzyłaś drzwi?”. „Tak. Mam pracę domową, pójdę już” – odpowiada Elif i odchodzi. Akcja przenosi się do więzienia. „Boże, proszę cię, pomóż” – modli się Melek. – „Niech Cicek nic nie będzie”. Kamera robi zbliżenie na stolik, przy którym siedzą Nesrin i Fidan. „Siostro, co jeśli Cicek umrze?” – pyta ta pierwsza. „Niech umrze, jest dla nas nikim” – odpowiada liderka. „No tak, ale co jeśli przysporzy to nam problemów?”.

W tym momencie drzwi celi otwierają się i do środka wchodzi wartowniczka. „Fidan, możesz się cieszyć. Cicek doszła do siebie” – oznajmia. – „Teraz odpoczywa w ambulatorium”. „Dzięki Bogu!” – Melek czuje wielką ulgą. „Wypiła herbatę i porozmawiałyśmy”. „O czym porozmawiałyście?” – docieka Fidan, wstając od stolika. „Opowiedziała nam, co się stało. Poślizgnęła się na mokrej podłodze i upadła. Straciła przytomność od uderzenia. Oczywiście nie uwierzyłam w to, ale nic nie mogę zrobić. Niech Bóg podaruje wam pokój.” – Strażniczka odchodzi.

„Znowu wszystko w porządku, księżniczko” – Fidan zwraca się do Melek. – „Cicek wyzdrowiała. Postąpiła tak, jak oczekiwałam. Nie poskarżyła się. Jeszcze jedną noc możesz przespać spokojnie”. Akcja wraca do rezydencji. Mahir jest już przy łóżku matki. „Kiedy byłam w szpitalu, miałam dużo czasu do myślenia” – oznajmia Kiymet. „O czym myślałaś?” – pyta mężczyzna. „O tobie i o mnie. O tym, co zrobiliśmy. Co próbowaliśmy zrobić. Rozmyślałam o wielu rzeczach”. „I do jakich wniosków doszłaś?”. „Może ten wypadek był dla mnie ostrzeżeniem. Może Bóg pokazał mi, że nie zgadza się z moimi działaniami”.

„Naprawdę to mówisz?” – Mahir nie może uwierzyć w przemianę matki. „Tak, synu, mówię tak. Czy nie mogę?”. „Oczywiście, że możesz. Chciałbym, żebyś zawsze mówiła tak miłe rzeczy”. „Myślałam też o naszej rozmowie. Miałeś rację. Czy jestem tak bezwzględna, żeby krzywdzić małe dziecko? Ale czasami człowiekowi kurtyna opada przed oczami”. „Dobrze słyszę, prawda? Próbujesz powiedzieć, że żałujesz tego, co zrobiłaś?”. „Tak, można powiedzieć, że żałuję. Żałuję tego, że zatrudniłeś prawnika, by ratować Melek. Czy nigdy nie przestaniesz działać za plecami matki?!” – Kiymet nagle podnosi głos, zmieniając swoje nastawienie o sto osiemdziesiąt stopni.

„Nie działam za twoimi plecami. Próbuję po prostu naprawić to, co zrobiłaś” – oświadcza Mahir. – „Sprzątam po tobie”. „Sprzątasz po mnie? Oszukujesz samego siebie!” – Siostra Macide podnosi się z łóżka. Zatrudniłeś najlepszego adwokata, by wsadzić matkę do więzienia! Jesteś tchórzem, wiesz? Nie masz odwagi, by wysłać swoją mamę do więzienia, dlatego znalazłeś kogoś innego, by to zrobił!”. Akcja przenosi się do więzienia. Gdy Melek zasypia, do jej łóżka podchodzą Nesrin i Fidan. Ta pierwsza chwyta mamę Elif za głowę i zakrywa jej usta dłonią, by nie krzyczała, druga natomiast przykłada do jej szyi nóż!

„To ostatnie minuty twojego życia! Zakończę je tutaj!” – oświadcza liderka i rzuca obok Melek ostry fragment szkła ze stłuczonej szklanki. – „Kiedy wszyscy obudzą się jutro rano, pomyślą, że popełniłaś samobójstwo. Pomódl się ostatni raz, ale cicho…”. Nagle drzwi celi otwierają się. Do środka wchodzi strażniczka i zapala światło. „Fidan, dlaczego jesteście na nogach o tej porze?” – pyta. „Nie mogłyśmy spać” – odpowiada liderka. „Co się tu dzieje? Śpimy!” – mówi oburzona osadzona, która właśnie się wybudziła. „Cisza!” – grzmi wartowniczka. – „Posłuchajcie, dołączyła do was nowa. Chcę, żebyście pomogły jej, dopóki się nie przyzwyczai”.

Wszystkie kobiety kierują zaintrygowane spojrzenia w kierunku drzwi wejściowych. Pojawia się w nich ktoś, kogo Melek dobrze już zna. To Kader, jej współlokatorka z celi w komisariacie! „Od teraz będzie z wami w jednej celi” – oznajmia strażniczka. – „Czy ktoś ją zna?”. „Jak mogłabym jej nie znać” – mówi Fidan, która także doskonale zna Kader. – „Ona dorastała na moich ramionach. Witaj, Fosforna. Jaki wiatr cię tu przywiał?”. „Najwyraźniej zrobiłam coś naprawdę złego, skoro znowu tutaj trafiłam, Fidan” – odpowiada dziewczyna. „Złe rzeczy mają to do siebie, że się dzieją. Witaj raz jeszcze. Nie powitacie Fosfornej?”.

„Witaj!” – odpowiadają chórem osadzone. „Szybko przygotuj swoje łóżko i połóż się. Chcę tutaj ciszy!” – oznajmia strażniczka i opuszcza celę. Kader kieruje wzrok na bladą twarz Melek i jej załzawione oczy. „Prawdopodobnie zdarzył się tutaj jakiś incydent” – zauważa. „Ależ z ciebie lisica, od razu zorientowałaś się w sytuacji” – mówi Fidan. – „Jedna była solą w moim oku, ale już zabrali ją stąd. A ta księżniczka” – z pogardą wskazuje na Melek – „robi, co jej się podoba. Nie chce pracować, cały czas kręci nosem. Nie zna zasad i porządku”.

„Naprawdę?” – Kader jest wyraźnie zaskoczona. Nie znała Melek od tej strony. „Znasz mnie” – mówi liderka. – „Kiedy się denerwuję, wysiadają mi bezpieczniki”. Akcja wraca do rezydencji. „Mamo, co ty mówisz? Weź się w garść!” – rozkazuje Mahir. „Ze mną wszystko dobrze. To ty dojdź do siebie!” – odpowiada kobieta. – „Zatrudniłeś adwokata, żeby wsadził mnie do więzienia! Czy tak cię wychowałam? Nie masz serca, że sprzedałeś matkę przy pierwszej okazji?”. „Nie sprzedałem cię. Chcę uratować Melek z kłopotów, w które ją wpędziłaś. I zrobię to! Przy okazji, masz rację. Jestem człowiekiem bez serca. Ja też mam swój udział w tym, co zrobiłaś”.

„Jestem gotowy na każdą karę” – kontynuuje Mahir. – „Nie boję się zniszczenia ciebie. Ale sprzedaż własnej matki to coś zupełnie innego. To coś, czego nie jestem w stanie zrobić. Najtrudniejsze w byciu dzieckiem jest bycie twoim dzieckiem!”. Akcja wraca do celi. „Ja kocham ludzi, ale jej nie potrafię ani trochę polubić” – oświadcza Fidan, patrząc na Melek. „Co ci zrobiła?” – pyta Kader. – „Czym cię tak zdenerwowała?”. „Nie przestrzega obowiązujących tu zasad. Wiesz, co zrobiła? Poskarżyła się na mnie strażniczkom!”.

„Proszę, proszę, jaki z niej śmiałek” – mówi Kader. – „Jeśli zrobiła to, co mówisz, prawdopodobnie ją ukarzesz, prawda?”. „Miałam ją ukarać, ale właśnie wtedy ty przyszłaś” – oznajmia liderka. „Co ci chodzi po głowie? Jak zamierzasz ją ukarać?”. Fidan bierze nóż od Nesrin i staje naprzeciwko Melek. „Mam coś na myśli” – mówi i kieruje ostrze w stronę mamy Elif. Wtedy Kader wykręca jej rękę do tyłu i odbiera nóż. – „Chyba zapomniałaś, kim jestem!”. „Bardzo dobrze pamiętam, jaką wariatką jesteś.” – Kader silnie trzyma ramiona liderki, unieruchamiając ją. – „Ale znam też Melek. Jest zła, bo nie zatuszowała twoich obrzydliwości?”.

Kader puszcza Fidan i staje przed Melek, dając do zrozumienia, że będzie ją chronić. „Popełniłaś błąd. Bardzo wielki” – mówi liderka. „Nie boję się. Zwłaszcza ciebie” – odpowiada Fosforna. – „Teraz jestem tutaj i nie możesz już krzywdzić Melek! Zjeżdżaj stąd!”. Czy Melek i Kader dadzą radę Fidan i zaprowadzą w celi nowe porządki?

Podobne wpisy