897: Policjant otwiera celę, w której zamknięty jest Kerem. „Jesteś wolny” – oznajmia. „Chwileczkę, nic nie rozumiem” – mówi zaskoczony syn Macide, podnosząc się z ławki. „Parla Somer cię nie oskarżyła, więc możesz iść”. Po chwili Kerem jest już na korytarzu komisariatu, gdzie spotyka Sureyyę. „Sureyya? Wciąż tu jesteś?” – pyta mężczyzna. „Jak to? Wypuścili cię?” – na twarzy dziewczyny pojawia się szeroki uśmiech. „Parla powiedziała, że mnie nie pozwie”. „Nie mogę uwierzyć. Dzięki Bogu!” – Sureyya w spontanicznych odruchu wiesza się na szyi Kerema. – „Tak bardzo się bałam, że nie wyjdziesz stąd”. „Nie bój się, jestem tutaj”.

Ludzie Tarika obserwują dom Melek. Widzą, jak wychodzi z niego Veysel. Czekają, aż mężczyzna oddali się wystarczająco i przystępują do akcji. Kamera przenosi się do środka domu. Melek pochłonięta jest szydełkowaniem, gdy nagle rozlega się odgłos dobijania do drzwi. „Julide, to ty?” – pyta kobieta, podnosząc się z fotela. Przestraszona przytula się do ściany, jakby chciała się w niej schować, i czeka na to, co się stanie. Po chwili do pokoju dziennego wchodzi dwójka drabów. „O Boże, przestraszyliśmy cię?” – pyta Riza, udając współczucie. – „Mówiłem ci, że nie powinniśmy wchodzić tak nagle, Dogan”.

„Nie znam was. Proszę, odejdźcie stąd” – błaga Melek. „My też cię nie znamy. Wykonujemy tylko rozkazy” – oświadcza Riza. – „Nie zrobimy ci krzywdy. O ile szef nas o to nie poprosi, oczywiście”. Kobieta podbiega do okna, uderza w szybę i na cały głos wzywa pomocy. Dogan chwyta ją za ramię i odciąga. Melek chwyta znajdujące się na stole naczynie i rozbija je na głowie bandziora, sama przewracając się przy tym. Riza zbliża się do niej z morderczym spojrzeniem, kiedy nagle w domu pojawia się… Veysel! Chwyta draba za głowę i kilkukrotnie uderza nią o ścianę, a następnie rozprawia się z jego kolegą. Po wszystkim bierze Melek za rękę i oboje co sił w nogach opuszczają dom. Gangsterzy szybko dochodzą do siebie i ruszają za nimi, kierując się plamami krwi, pochodzącymi z rozciętej ręki Veysela.

Jakiś czas później zdyszani Melek i Veysel zatrzymują się. „Nadal nas śledzą?” – pyta kobieta. „Nie wiem. Mam nadzieję, że im uciekliśmy” – odpowiada mąż Tulay. – „Nic ci nie zrobili, prawda?”. „Tak, wszystko w porządku. Uratowałeś mnie w ostatniej chwili. Ale twoja ręka…”. „Nie martw się o to. Najważniejsze, żebyśmy znaleźli bezpieczne…” – w tym momencie mężczyzna kątem oka dostrzega zbliżających się drabów. – „Znaleźli nas! Szybko, schowajmy się tutaj!”. Veysel ciągnie Melek za pobliskie zarośla.

Ludzie Tarika zatrzymują się i rozglądają dokoła. „Ślad urywa się tutaj” – wskazuje Riza. – „Chyba nam uciekli. Niech to szlag!”. „Na pewno krew tego drania jest gdzieś przed nami” – przekonuje Dogan i razem z kolegą ruszają w dalszą pogoń. Melek i Veysel czekają jeszcze kilka minut w ukryciu, po czym ostrożnie wychodzą na ulicę. „Bogu dzięki, odeszli” – mówi mąż Tulay. „Kim oni są? Czego chcieli od nas?” – pyta mama Elif. „Nie od nas, a od ciebie. To ciebie szukają”. „Ale ja ich nie znam”. „Ty nie, ale oni znają ciebie. To oni spowodowali wypadek, do którego doszło po twoim ślubie”.

„Co masz na myśli? Czego oni chcą ode mnie?” – pyta przerażona Melek. „Tego nie wiem” – odpowiada Veysel. „Jakby to, że rozdzielili mnie z Elif nie było wystarczające, to jeszcze…”. „Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Najpierw musimy znaleźć dla ciebie bezpieczne miejsce”. „Veysel, zapytam cię o coś. Jak to się stało, że wróciłeś do domu akurat w tej chwili? Wiedziałeś, że oni przyjdą?”. „Tak” – potwierdza Veysel. Następuje retrospekcja. Widzimy, jak mężczyzna przychodzi do parku, gdzie znajduje Emirhana i Inci. Dziewczynka opowiada Veyselowi, że spotkali jego przyjaciół, którzy pytali o Melek. „Zapytali nas o adres domu, a ja im go podałem” – wyznaje Emirhan.

Akcja wraca do teraźniejszości. „Co ty mówisz, Veysel?” – pyta zdumiona Melek. „Tak właśnie było. Zapytali dzieci, a one im wszystko opowiedziały” – oznajmia mężczyzna. – „Ci dranie kręcili się tutaj już od jakiegoś czasu. Spotkałem ich i powiedzieli mi, że są nowymi sąsiadami. Gdybym od razu ich przejrzał, do niczego by nie doszło”. „Veysel, dzieci! Czy oni nie zrobią im krzywdy?”. „Spokojnie, są teraz w sklepie. Poza tym szukają ciebie, nie ich”. „Skąd wiesz? Ci faceci są bardzo niebezpieczni. Nie wiemy, do czego są zdolni”. „Od dawna są w naszym sąsiedztwie. Gdyby chcieli coś im zrobić, to by to zrobili. Przystąpili do działania dopiero wtedy, kiedy znaleźli ciebie”.

„Właściwie… Tak mi się wydaje, że znaleźli mnie już wcześniej” – wyznaje Melek i przypomina sobie dzień, kiedy została złapana przez Tarika. „Co to ma znaczyć?” – pyta Veysel. „Był inny człowiek. Wydaje mi się, że to on za tym wszystkim stoi”. „Co? Kiedy to wszystko się wydarzyło? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?!”. „Jakieś dwa i pół miesiąca temu. Ukradkiem wyszłam z domu, żeby poszukać Elif. Poszłam do miejsca, gdzie wcześniej mieszkałam. Myślałam, że znajdę tam Elif”. „Melek, tyle razy ci mówiłem, że nie powinnaś wychodzić sama. Dlaczego mnie nie słuchasz?”. „Chodziło o moje dziecko. Spotkałam wtedy dwóch podejrzanych typów. Zgubiłam ich, ale zaraz pojawił się ktoś jeszcze. Znał moje imię. Powiedział, że w końcu mnie znalazł. Nie wiem, kim jest i dlaczego mnie szukał, ale myślę, że to on za tym stoi”.

Akcja przenosi się do szpitala. Kerem wchodzi do sali Parli. „Dzięki Bogu, tak bardzo martwiłam się o ciebie” – mówi dziewczyna. – „Co ty zrobiłeś? Oszalałeś? Dlaczego zgłosiłeś się na policję i powiedziałeś, że jesteś odpowiedzialny za mój wypadek?”. „Musiałem to zrobić” – odpowiada Kerem. „Nie wiesz, że umarłabym z rozpaczy, gdybyś poszedł do więzienia?”. „Nie mówmy o mnie. Powiedz, czy czujesz się już lepiej?”. „Czuję się dobrze, ale nie będę taka, jeśli raz jeszcze zrobisz taką głupotę. Potrzebuję cię tutaj, Kerem. Tutaj, nie w więzieniu. Nawet jeśli podałeś zły klucz, to przecież nie przejechałeś mnie samochodem. Jesteś dla mnie bardzo ważny. Bądź tego bardziej świadom”.

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy