899: Safak i Julide przychodzą do sklepu. Opowiadają Tulay o ostatnich wydarzeniach. Kobieta boi się, że coś złego stało się z jej mężem. Z tego wszystkiego jej stan pogarsza się. Oprócz wcześniejszych mdłości doskwiera jej także silny ból brzucha. Julide towarzyszy Tulay w drodze do szpitala, a Safak zostaje z dziećmi. Tymczasem Veysel wraca z zakupami do magazynu. „Nie bój się, to ja” – mówi mężczyzna do ukrywającej się za kartonami Melek. – „Przyniosłem coś do jedzenia. Są kanapki, woda i sok. Posłuchaj, postaram się znaleźć lepsze miejsce, ale na razie będziesz musiała zostać tutaj. Teraz muszę iść”.

„Dokąd?” – pyta zaniepokojona Melek, nie chcąc zostawać sama w magazynie. „Do Tulay. Jest z nią Julide, ale jeśli nie wrócę na czas, będą się o mnie martwić” – odpowiada Veysel. – „Ty w tym czasie nigdzie nie wychodź i zamknij drzwi na kłódkę”. W następnej scenie Veysel jest już przed sklepem. Naciska na klamkę, lecz drzwi okazują się być zamknięte. „Gdzie one są? Nigdy nie zamykają o tak wczesnej porze” – stwierdza mężczyzna i wybiera numer do żony. „Veysel, kochanie?” – odbiera kobieta. – „Gdzie jesteś? Martwiłyśmy się o ciebie. I gdzie jest Melek? Co się stało w jej domu?”. „Co? Skąd o tym wiesz?”. „Dzieci powiedziały, że poszedłeś w pośpiechu do domu Julide. Co się stało?”.

„Uspokój się, kochanie” – prosi Veysel. – „Obiecuję, że wszystko ci wyjaśnię, tylko trochę później”. „Veysel, jestem bardzo zmartwiona Gdzie jest Melek?” – powtarza pytanie Tulay. – „Co się dzieje?”. „Jest bezpieczna, po prostu musi zostać w ukryciu przez jakiś czas. Powiedz, gdzie wy jesteście?”. „Jestem w szpitalu, Julide jest ze mną”. „W szpitalu? Co się stało?” – na twarzy mężczyzny pojawia się przerażenie. – „W którym szpitalu?”. „W porządku, uspokój się. Poczułam się trochę źle i jestem teraz na izbie przyjęć”. „Który szpital? Dobrze, zaraz tam będę”.

Tarik przyjeżdża do dzielnicy. Zatrzymuje auto obok swoich ludzi i rozjuszony wysiada. „Jesteście skończonymi idiotami!” – grzmi mąż Humeyry. – „Jak ona mogła wam uciec?!”. „Masz rację, szefie, ale…” – odzywa się Riza. „Ale co?! Godzinę temu powiedzieliście, że jest w waszych rękach, a teraz nigdzie jej nie ma! Jesteście idiotami! Wszystko to wasza wina!” – mężczyzna chwyta Rizę za kurtkę. – „Zabiję was! Przysięgam, że was zabiję!”. „Szefie, wszystko szło zgodnie z planem do czasu, kiedy pojawił się Veysel. Potem…”. „Jest was dwóch! Nie poradziliście sobie z jednym mężczyzną! Teraz jeszcze główny człowiek Macide, Mustafa, kręci się po okolicy! Możliwe, że już znalazł Melek!”.

„I co się tak gapicie? Słuchajcie mnie uważnie!” – kontynuuje Tarik. – „W tej chwili znajdziecie Veysela i przyprowadzicie go do mnie! Zejdźcie mi z oczu!”. Riza i Dogan odchodzą ze spuszczonymi głowami. Akcja przenosi się do magazynu. „Jak długo tu będę? Nie mogę ukrywać się w nieskończoność” – mówi do siebie Melek. W tym momencie z zewnątrz dobiega odgłos rozmowy dwójki mężczyzn. Przerażona Melek ponownie chowa się za kartonami i dzwoni do Veysela.

„Tak, Melek?” – odbiera mężczyzna, który właśnie jest w drodze do szpitala. „Posłuchaj, przyszło tu dwóch typów” – szepcze do słuchawki kobieta. „Co? Kim oni są? To ci sami, którzy włamali się do domu?”. „Nie jestem pewna, ale chyba inni. Kłócą się przy drzwiach. Bardzo boję się, że wejdą do środka. Czy możesz tu przyjść?”. „W porządku, nie bój się. Zaraz tam będę”. Veysel rozłącza się i rozgląda za taksówką. Niespodziewanie obok niego zatrzymuje się… samochód Tarika!

Akcja przenosi się do szpitala. „Gdzie jest pani doktor? Dlaczego te badania trwają tak długo?” – pyta leżąca na kozetce Tulay. „To nie powinno zająć długo” – mówi Julide. „Mam tylko nadzieję, że wyniki nie będą złe”. „Nie myśl tak, nie będzie żadnego problemu”. „Jesteś ze mną cały czas. Na pewno sama jesteś wyczerpana”. „Daj spokój, siostro. To normalne, że cię nie zostawię”. Do kozetki podchodzi lekarka i oznajmia: „Miałam rację. Dobrze, że podaliśmy kroplówkę. Nie chcemy przecież skrzywdzić maleństwa”. „Jakiego maleństwa?” – pyta zdziwiona Tulay. „Jest pani w ciąży, moje gratulacje”. „Jest pani pewna? Czy to nie pomyłka?”.

„Nie, wyniki czarno na białym pokazują, że jesteś w dziewiątym tygodniu ciąży” – odpowiada doktor. – „Proponuję, jak najszybciej zacząć rutynowe kontrole. Raz jeszcze moje gratulację”. „To wspaniała wiadomość, siostro” – Julide zwraca się do swojej przyjaciółki z szerokim uśmiechem. – „Kiedy Veysel się o tym dowie, będzie bardzo szczęśliwy”. Akcja wraca do poprzedniej sceny. Tarik opuszcza szybę i kieruje wzrok na Veysela. „Przepraszam, czy może mnie pan zabrać na postój taksówek?” – pyta mąż Tulay. – „To naprawdę pilna sprawa”. Tarik przypomina sobie moment, kiedy jego ludzie pokazali mu zdjęcie Veysela. Jest pewien, że to ten sam człowiek.

„Nie prosiłbym o to, gdybym nie był w naprawdę ciężkiej sytuacji” – kontynuuje Veysel. – „Muszę pilnie dostać się w jedno miejsce. W przeciwnym razie…”. „W porządku, zabiorę cię tam, gdzie chcesz” – zgadza się Tarik. – „Wsiadaj”. Po chwili obaj mężczyźni są już w drodze. „Co się stało z twoją ręką? To coś poważnego?” – pyta mąż Humeyry. „Nie, to tylko mały wypadek, nic poważnego. Jeszcze raz dziękuję panu za pomoc. Nie prosiłbym o to, gdyby to nie było naprawdę pilne”. „Czyli się spieszysz? Minęliśmy szpital, więc to chyba nie poród?”. „Nie, to inna sytuacja. Czy możesz się tam zatrzymać? Tam jest postój taksówek”. „W porządku, ale gdzie dokładnie chcesz się dostać?”.

„Do Beykoz” – odpowiada Veysel. „I ja tam jadę, możesz się ze mną zabrać” – oznajmia Tarik. – „Nie będziesz musiał kłopotać się z taksówką”. „Bądź błogosławiony. Chyba sam Bóg mi ciebie zesłał”. Tymczasem dwójka podejrzanych mężczyzn odchodzi sprzed magazynu. Melek chce zadzwonić do Veysela i poinformować go, że nie musi przyjeżdżać, ale w jej telefonie pada bateria. Akcja przenosi się do szpitala. Tulay jest już gotowa do wyjścia. „Czujesz się już dobrze?” – pyta Julide. „Nadal jestem w szoku” – odpowiada ciężarna kobieta. – „Bóg usunął od nas strach i uradował nas radosną nowiną. Myślisz, że z Veyselem wszystko dobrze? Powiedział nam prawdę, tak?”.

„Oczywiście, że tak. Przecież słyszałaś” – zapewnia mama Emirhana. „Ale jeszcze nie przyszedł” – zauważa Tulay. „Na pewno utknął w korku. Zachowaj spokój, otrzymałaś piękną wiadomość. Veysel i Melek mają się dobrze. Z Bożą pomocą wszystko będzie cudownie”. „Dobrze, spróbuję być bardziej zrelaksowana, choć to nie jest łatwe. W każdym razie wyjdźmy już na zewnątrz. Veysel może przyjść w każdej chwili. Lepiej zadzwonię do niego i powiem, by nie przyjeżdżał. Weźmiemy taksówkę”. Tulay podnosi się z kozetki i nagle doznaje zawrotów głowy. „Nie spiesz się tak, siostro. Usiądź i jeszcze trochę odpocznij” – mówi Julide.

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy