Elif odcinek 909: Melek postanawia wyprowadzić się od Julide! Tarik każe swoim ludziom ją zabić! [Streszczenie + Zdjęcia]

909: Tarik spotyka się z prawnikiem w podziemnym parkingu. „Jak poszło? Nie było żadnych problemów?” – pyta. „Nie, pani Humeyra podpisała wszystkie dokumenty” – odpowiada prawnik i wyciąga z aktówki podpisaną umowę o przekazaniu udziałów. „Zgodnie z obietnicą przeleję dziś pieniądze na twoje konto, kiedy tylko transfer akcji zostanie zakończony. Mam nadzieję, że pozostaniesz wierny naszej umowie i nie będziesz sprawiał problemów? Uwierz, nie chciałbyś mieć we mnie wroga”. „W żadnym razie. Wszystko odbędzie się zgodnie z pana życzeniem. Dopełnię formalności i dokonam transferu akcji. Miłego dnia”. Gdy prawnik odchodzi, Tarik mówi do siebie: „W końcu to osiągnąłem. Nikt już nie może mnie powstrzymać”.

Akcja przenosi się do lasu. Riza i Dogan wyciągają z bagażnika ciało Mustafy i zanoszą je do wykopanego dołu. Nie zauważają, jak po drodze z kieszeni zamordowanego mężczyzny wypada jego telefon, za pomocą którego przed śmiercią nagrał swoją rozmowę z Tarikiem. Mąż Humeyry przyznał się w niej do popełnionych zbrodni. Czy telefon oraz nagranie zostanie przez kogoś odnalezione? Akcja przenosi się do firmy. Tarik opróżnia sejf z całej gotówki i pakuje ją do teczki. Następnie dzwoni do kogoś. „Paszporty już gotowe?” – pyta. – „Pospiesz się, musimy jak najszybciej stąd wyjechać. Tak, dla kobiety i mężczyzny. Ja też nie chcę żadnych błędów, ale czas jest dla mnie bardzo ważny”.

„Posłuchaj mnie, jeśli będziemy mieli jakieś problemy na granicy…” – kontynuuje Tarik. – „W porządku, skoro tak mówisz. Ale naprawdę się pospiesz. Chcę wyjechać tak szybko, jak to możliwe”. Akcja przenosi się do rezydencji. Macide, zmartwiona brakiem kontaktu od Mustafy, rozmawia przez telefon z policjantem. „Tak, oficerze, Mustafa Unal. Nie mogę się do niego dodzwonić” – mówi do słuchawki. – „Boję się, że coś mogło mu się stać”. „To dorosła i zdrowa osoba. Poza tym nie minęły nawet dwadzieścia cztery godziny” – odpowiada funkcjonariusz. „To nie ma znaczenia, proszę coś zrobić”. „Przykro mi, ale dopóki nie miną dwadzieścia cztery godziny, nie możemy nic zrobić”.

„Czyli mam czekać z założonymi rękami?” – pyta Macide. – „Boję się, że mogło mu się coś stać”. „Rozumiem, ale nie możemy jeszcze nic zrobić” – powtarza policjant. Tymczasem Sureyya otrzymuje maila z Anglii. „Nie do wiary” – mówi, czytając wiadomość. – „Doszło do zmian w harmonogramie. Spodziewają się mnie już za tydzień. Jeśli wydaję tak szybko… A może to właśnie znak? Może tak będzie najlepiej, jeśli jak najszybciej wyjadę? Kiedy wszyscy są w tak dobrych nastrojach, byłabym tutaj jak czarna owca. Bo co mi innego zostało? Mieć nadzieję i liczyć na cud? To bardzo głupie, bardzo żałosne. Zostanie tutaj to nic innego, jak posypywanie swoich ran solą”.

Akcja przenosi się do szpitala. Parla w swojej sali rozmawia przez telefon. „Tato, chciałam cię o coś zapytać” – mówi dziewczyna. – „Ta moja przyjaciółka Sureyya… Czy przyspieszyłeś procedurę, żeby mogła wcześniej zacząć pracę? Naprawdę? Czyli może od razu polecieć do Londynu i zacząć pracować? Ach, jesteś najlepszym tatusiem! Nie potrafię opisać, jak jestem szczęśliwa. Oczywiście, kiedy ma się tak potężnego tatusia, może on spełnić wszystkie życzenia swojej córeczki. Ach, niesamowicie poprawiłeś mi nastrój. Sureyya chce jak najszybciej wyjechać, dlatego poprosiłam cię o to. Oczywiście, że jesteśmy bardzo bliskimi przyjaciółkami. Bardzo ci dziękuję, tatusiu!”.

Parla rozłącza się i mówi zadowolona: „Super! Teraz spakujesz się i na zawsze znikniesz z naszego życia. Dobrej podróży, Sureyyo, i do zobaczenia nigdy więcej!”. Akcja przenosi się do domu Julide. Melek chodzi niespokojnie po swoim pokoju. „Nie mogę tu zostać” – mówi do siebie. – „Tak długo, jak tu będę, wszyscy inni będą w niebezpieczeństwie. Czy powinnam wrócić do starej dzielnicy? Może tam znajdę jakiś dom. Zaraz, a gdybym podjęła pracę w jakiejś posiadłości ze stałym miejscem zamieszkania? Ale gdzie mam się udać? Kto by dał mi pracę, skoro nie mam nawet dokumentów?”.

„Rezydencja! Mogę pójść do rezydencji, w której pracuje Vildan” – wpada na pomysł Melek. – „Tam mnie znają, o nic by nie pytali. Powiem, że potrzebuję pracy i na pewno mnie przyjmą. To jest najlepsze wyjście. Muszę to zrobić dla dobra wszystkich”. Tymczasem Tarik spotyka się ze swoimi ludźmi. „Skończyliśmy robotę. Pochowaliśmy go” – oznajmia Riza. „Brawo” – Tarik poklepuje swojego człowieka po ramieniu. – „Mam dla was jeszcze jedno zadanie. Pojedziecie do dzielnicy, porwiecie Melek i zajmiecie się nią w ten sam sposób. Zorganizujcie jej dobry pogrzeb. Po wszystkim wyślijcie mi zdjęcie, ale nie chcę, byście do mnie dzwonili. W razie czego sam to zrobię”.

„Bez obaw, szefie. Wszystko będzie tak, jak chcesz” – zapewnia Riza. „Bierzcie się do roboty. Chcę, żeby umarła jak najszybciej” – oświadcza Tarik. W następnej scenie mąż Humeyry jest w rezydencji. Zakrada się do gabinetu i po cichu otwiera główny sejf. Ten też opróżnia z całej gotówki. W tym czasie Melek kończy pakować swoje ubrania do torby. Następnie bierze arkusz papieru i pisze list pożegnalny.

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.