931: Jest wieczór. Kiymet stoi samotnie przed basenem. „Nadszedł czas, Macide” – mówi do siebie. – „Będziesz cierpieć tak samo, jak ja cierpiałam przez lata. Nie możesz pogrywać z życiem innych, a na koniec umrzeć w dostatku. Zobaczysz, jak twoja siostra, której wbiłaś nóż w plecy, zabiera ci życie. Zobaczysz, co znaczy wieść życie pełne tęsknoty za rodziną i bliskimi. Zobaczysz upadek domu, który zbudowałaś na czyimś nieszczęściu. Teraz twoja kolej, Macide. Nadszedł czas, aby Haktanirowie oddali życie, które mi zabrali. Sprawię, że będziecie żałować, że się urodziliście. Teraz twoja kolej, Macide…”.

Tymczasem pani Haktanir jest w swoim pokoju i modli się: „Boże, poddajesz nas, swoich sługów, różnym próbom. Zgadzam się na wszystko. Przez tyle lat tęskniłam za moją siostrą. Nie pozwól, by trwało to dłużej. Moja Kiymet jest całkiem zagubiona. Niech od teraz będzie szczęśliwa. Daj mi siłę, by uleczyć jej rany. W tym wieku nie odczuwajmy już dłużej tego bólu. Pomóż nam, Boże”. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Parla jest w kuchni i urządza awanturę służącej. „Spójrz na to! Gdzie nauczyłaś się tak służyć?!” – krzyczy, wskazując na przygotowane dania. – „Czy w ten sposób zamierzasz to podać?!”.

„Przygotuję coś innego” – oznajmia kobieta, która jest wyraźnie dotknięta ciągłymi docinkami Parli. „Och, a w jakim stanie są te szklanki? Dotykałaś ich brudnymi łapami, bo widzę odciski! Zaraz zwymiotuję!”. „Pani Parlo, proszę mnie tak nie traktować. Obrażasz mnie od pierwszego dnia mojej pracy tutaj. Nie wstyd ci?”. „Wstyd? Uważaj, co mówisz, bo inaczej wylądujesz za drzwiami! I co się jeszcze gapisz! Zrób coś, zmień talerze i szklanki!”.

W następnej scenie widzimy służącą, która z walizką w ręku zmierza w do drzwi. „Nie mogę już tego wytrzymać! Odchodzę!” – oświadcza. „Idź! I tak nie ma z ciebie żadnej korzyści!” – krzyczy Parla, podążając za pracownicą. Ta, nie mówiąc niczego więcej, opuszcza rezydencję. Po chwili w przedpokoju pojawiają się Macide oraz Kiymet. „Parla, córko, co się tu dzieje?” – pyta pani Haktanir. „Służąca doprowadza mnie do szału! Jest niekompetentna!”. „Ale nie możesz na nią krzyczeć. Problemy rozwiązuje się przez rozmowę”. „Stanęłabyś po mojej stronie, gdybyś usłyszała, co mi powiedziała! Do tego odeszła bez dokończenia swoich obowiązków!”.

„To nie problem. Chodź, skończymy to razem” – proponuje Kiymet. „Nie, jesteś naszym gościem” – sprzeciwia się Macide. – „Usiądź i odpocznij”. „Dlaczego nie? Synowa i ja skończymy to, prawda?”. „Oczywiście, ciociu. Jesteś wspaniała, dziękuję ci.” – Parla chwyta Kiymet za rękę i razem odchodzą. W następnej scenie Parla wchodzi do kuchni, gdzie Kiymet zajmuje się przygotowywaniem posiłku. „Stół jest już nakryty” – oznajmia dziewczyna. – „Ach, ciociu, dlaczego nie poczekałaś, żebyśmy przygotowały to razem?”. „Pozwól mi się tym zająć. Takie piękne dziewczyny jak ty nie powinny brudzić sobie rąk”. „To także i mój dom. Oczywiście, że ci pomogę, ciociu”.

„Tak, ale jesteś księżniczką w tym domu, kochanie” – przymila się Kiymet. – „Usiądź jak pani, a inni niech ci służą”. „Tak by było, gdyby służąca wykonywała swoją pracę” – stwierdza Parla. „Sami sobie poradzimy, dopóki nie przyjdzie druga”. „Jesteś naprawdę cudowna, ciociu. Uwielbiam rozmawiać z takimi osobami, jak ty. Czułam się już samotna w tym domu. Pani Macide ciągle modli się w swoim pokoju, a Humeyra jest wiecznie niepocieszona”. „Właściwie to dlaczego jest w takim stanie?”. „Cóż, spotkały ją ciężkie rzeczy”. „Jakie dokładnie?”. „Miała męża Tarika, który prowadził rodzinną firmę. Okazał się bardzo złym człowiekiem. Okradł firmę i zdradził Humeyrę z jej najlepszą przyjaciółką Raną. Przeszła naprawdę straszny okres”.

W następnej scenie Macide, Parla i Kiymet siedzą przy stole i zajadają się śniadaniem. Do jadalni wchodzi Humeyra. „Wychodzę” – oznajmia. „Zjedz choć kilka kęsów” – prosi Kiymet. „Zjem na mieście”. „Dobrze, bądź tylko ostrożna” – prosi Macide. – „Nie pozwól mi się martwić”. „Poczekaj na mnie, ja też wyjdę” – odzywa się Parla. – „Może pójdziemy na wspólne zakupy?”. „Jeśli pozwolisz, tym razem chcę wyjść sama. Na zakupy pójdziemy innym razem”. „Nie ma problemu, kochanie. Życzę ci dobrej zabawy”. „A ja wam smacznego.” – Humeyra odchodzi. Po chwili Macide przypomina sobie, jak poprzedniego dnia rozmawiała z córką w jej pokoju. Ściskała ona wtedy w dłoni jakąś kartkę.

„Wy kontynuujcie, ja zaraz wrócę” – oznajmia pani Haktanir, wstając od stołu. „Dokąd idziesz?” – pyta Kiymet. „Zapomniałam swoich leków, muszę je przynieść”. „Widzisz, jak Humeyra mnie traktuje, ciociu” – oznajmia Parla po odejściu Macide. – „A ja cały czas byłam przy niej, gdy przechodziła przez najgorsze. Wspierałam ją”. „Nie wiń jej. Humeyra bardzo cię kocha” – zapewnia Kiymet. „Nie winię jej, ale nie łatwo mi radzić sobie z kobietami Haktanir. Nawet mama Macide jest dość chłodna wobec mnie, zdystansowana. Ciekawe, czy ja też będę taka, gdy zostanę już Haktanir”.

Tymczasem Macide wchodzi do pokoju córki i przeszukuje wszystkie szuflady. W końcu znajduje to, czego szukała. List od Tarika, który Humeyra ściskała w ręku. Pani Haktanir rozkłada go i czyta. „Boże, Humeyra, dziecko moje!” – mówi przerażona po zapoznaniu się z treścią i szybko pędzi do syna. – „Kerem, stało się coś strasznego! Przeczytaj to!”. Mężczyzna bierze list do rąk i przebiega wzrokiem tekst. „Ten drań wysłał list do siostry?!” – pyta. „Widziałam go wczoraj w jej ręce. Dzisiaj nabrałam podejrzeń i poszłam to sprawdzić. Humeyra niedawno wyszła. Idź i znajdź ją! Szybko!”. Kerem nie tracąc ani chwili opuszcza dom.

Akcja przenosi się na wybrzeże. Riza pojawia się w miejscu umówionego spotkania. Humeyra już na niego czeka. „Brat Tarik będzie zadowolony” – stwierdza bandzior. – „Dzisiaj się z nim widzę. Jeśli masz dla niego wiadomość, a zakładam, że tak, przekażę mu ją”. Tymczasem Kerem żwawym krokiem idzie przez park i rozmawia przez telefon. „Rozmawiałem z kierowcą, mamo” – mówi do słuchawki. – „Powiedział, że przywiózł ją na wybrzeże. Tak, idę właśnie w kierunku, w którym poszła. Mamo, możesz się uspokoić? Znajdę ją, nie martw się”.

Akcja wraca na miejsce spotkania. „Nie mam czasu do stracenia. Czekam na twoją odpowiedź” – oświadcza Riza. „Tarik oczekuje mojej odpowiedzi, tak?” – pyta Humeyra. – „W porządku, powiedz mu, że kochałam go do szaleństwa. Dodaj też, że przez niego zawalił mi się cały świat. Zapytaj, czy jest szczęśliwy z katastrofy, jaką za sobą zostawił. Humeyra nie żyje, Tarik ją zabił. On jest moim mordercą! Nienawidzę go! Idź i przekaż mu to! Niech trzyma się z dala ode mnie! Nie chcę nic o nim wiedzieć! Niech zgnije w tej dziurze, do której trafił!”.

„Pan Tarik nie będzie chciał tego słuchać” – stwierdza drab. – „Przekażę mu kilka miłych życzeń od ciebie”. „Jedynym moim życzeniem jest to, by Bóg go ukarał!” – oznajmia Humeyra. „Wygląda na to, że mnie nie zrozumiałaś…”. W tym momencie do Rizy dobiega Kerem. Rzuca go na ziemię i kilkukrotnie uderza. Bandzior ucieka w popłochu. Akcja przenosi się do domu Leman. Alev siada obok milczącej Leman i kładzie dłoń na jej ramieniu. „Dlaczego nic nie mówisz, ciociu?” – pyta dziewczyna. – „Martwisz mnie. Proszę, powiedz coś”. „Safak się żeni” – oznajmia kobieta, na co Alev robi wielkie oczy. „Jak to? Z kim?”. W tym momencie z zewnątrz dochodzi głos Julide: „Emirhan! Gdzie jesteś? Emirhan!”.

Matka Safaka potakuje głową w odpowiedzi. Następnie podchodzi do okna i patrzy na stojącą przed sklepem Julide. „Ta przeklęta wdowa uwiodła mojego syna” – mówi. „Safak… Czy był zdeterminowany, kiedy to powiedział?” – pyta Alev. „I to jeszcze jak. Powiedział to tak, jakby nie miał przed sobą matki, która go urodziła. Wszystko poświęciłam dla niego, a on tak mi się odpłaca. Ach, mój Fericie” – kobieta kieruje wzrok na zdjęcie męża. – „Lepiej, gdybym to ja umarła. Przynajmniej bym tego nie doczekała”. „Ciociu Leman, nie mów tak. „Powiedziałam tylko, że się żeni”. „On nie może jej poślubić”. „Co masz na myśli?”. „Bez twojego błogosławieństwa nie może tego zrobić. Chyba się na to nie zgodzisz, prawda?”.

„Oczywiście, na Boga, że nie! Umrę, ale się nie zgodzę!” – zapewnia Leman. – „Ale mój syn za nic ma zdanie matki”. „Nie mów tak, jakbyś już się poddała. Ciocia Leman, którą znam, nigdy by na to nie pozwoliła, choćby świat się walił”. „Świat już się zawalił na moją głowę. Moje serce płonie. Safak nie chce mnie słuchać, czegokolwiek bym nie robiła. Widziałam ten ogień w jego w oczach. Ach, ta przeklęta żmija! Złapała mojego syna i zatruła swoim jadem!”. „Ciociu Leman, zbierz się w sobie. Gdzie jest ta zdeterminowana, pewna siebie kobieta?”. „Co mam zrobić? Mam tylko słowa, które nic nie znaczą dla mojego syna”.

„Z szoku nie wiesz, co robić” – przekonuje Alev. – „Jesteś Leman Yildrim, która nie pochyla się przed nikim. Nie oddasz syna tej kobiecie”. „Pięknie mówisz, ale co ja mogę zrobić?” – pyta matka Safaka. „Co my możemy zrobić, ciociu. Od teraz jestem z tobą” – dziewczyna ujmuje rękę Leman. „Jak to? Pomożesz mi?”. „Oczywiście. Jesteś w końcu dla mnie jak matka. Nikt nie zrobił dla mnie tyle, co ty. Nie mogę cię teraz zostawić samej z tym problemem. Dlatego będę cię wspierać w tym trudnym czasie”. Alev i Leman podchodzą do okna i obie wbijają nienawistne spojrzenia w Julide. Czy razem pozbędą się jej? Za co Kiymet chce zemścić się na rodzinie Haktanirów? Czy Tarik i jego ludzie nadal będą niepokoić Humeyrę?

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy