933: Kerem i Macide siedzą na kanapie w salonie. „Nie chcę narzekać na obecność Parli tutaj, ale nie jesteście jeszcze małżeństwem” – mówi nestorka. – „Uważam za niewłaściwe to, że mieszkacie razem pod jednym dachem. Małżeństwo to poważna decyzja. Jeśli nie jesteś jej pewien, powinieneś ją przemyśleć. Przeciągając to w ten sposób możesz tylko skrzywdzić dziewczynę”. W tym momencie w jadalni pojawia się Kiymet. Przywiera do ściany i przysłuchuje się rozmowie w salonie. „Mamo, obiecałem Parli i słowa dotrzymam” – oświadcza Kerem. „Wiem, ale…”. „Teraz jedyna rzecz, która byłaby nie w porządku, to złamać daną obietnicę. Dlatego skończmy już ten temat, proszę. Rozumiem twoje obawy, ale Parla nie stanowi tutaj problemu. Nie mogę powiedzieć jej, żeby się teraz wyprowadziła”.
Tymczasem Parla wchodzi do pokoju Humeyry. „Humi, jesteś już gotowa?” – pyta narzeczona Kerema. „Tak. Dlaczego pytasz?”. „Chciałam ci powiedzieć, że śniadanie jest już gotowe”. „Wychodzę na zewnątrz, nie będę jadła”. „Dokąd idziesz? Mogę pójść z tobą? Proszę, pozwól mi ci towarzyszyć. Czuję się bardzo znudzona w tym domu”. „Kiedy indziej wyjdziemy razem. Teraz chcę zostać przez chwilę sama”. „W porządku, ale będę martwić się o ciebie. Nie powinnaś wychodzić sama z domu po tym, co ostatnio się stało”. „Nie zamknę się w domu z obawy, że coś może się stać. Nie musisz się o mnie martwić”. „Dobrze, jak uważasz.” – Parla odchodzi.
W następnej scenie Parla wchodzi do salonu, gdzie znajdują się Macide, Kerem i Kiymet. „Nie, to jest mój stary adres!” – krzyczy dziewczyna do słuchawki, gdyż właśnie rozmawia przez telefon. – „Powinieneś był to wysłać pod nowy adres. Dobrze, wyślij ponownie. Czekam”. „Parla, co się stało?” – pyta Kerem, gdy narzeczona kończy połączenie. „Zamówiłam trochę nowych szklanek do kuchni, ale wysłali je pod stary adres. A byłam taka podekscytowana!”. „A co ze szklankami, które już mamy?”. „Nic. Te mi się spodobały i po prostu je zamówiłam. Mamo Macide, wiem, że powinnam była to z tobą skonsultować, ale nie mogłam cię znaleźć. Nie masz mi tego za złe, prawda?”. Macide kręci głową, ale nic nie mówi.
Melek jest na mieście. Siedzi na ławce i zakreśla w gazecie kolejne sprawdzone ogłoszenia o pracę. Nagle rozbrzmiewa dzwonek jej telefonu. „Halo, panie Ugurze?” – odbiera kobieta. „Dzień dobry, Melek. Obiecałem, że dam ci znać, jeśli pojawi się jakaś praca” – mówi mężczyzna po drugiej stronie. – „Tak się składa, że mam dla ciebie jedną pracę. Jeśli chcesz, możesz od razu pójść na rozmowę kwalifikacyjną”. „Oczywiście, że chcę. Bardzo panu dziękuję”. „Proszę. Mam nadzieję, że dostaniesz tę posadę. To jest tuż obok naszej szwalni, zaraz wyślę ci adres”. „W porządku, panie Ugurze, czekam”. Melek rozłącza się. Na jej twarzy rysuje się szeroki uśmiech.
Humeyra spaceruje po leśnej drodze. W głowie cały czas brzmią jej słowa, które przeczytała w liście od Tarika: „Dałem się wciągnąć w grę Rany. Ale wiesz, że nigdy nikogo nie kochałem poza tobą. Wiem, że i ty nadal mnie kochasz. Moja Humeyra nie mogłaby ze mnie zrezygnować”. Nagle kobieta odnosi wrażenie, że nie jest sama. Rozgląda się dookoła, ale nikogo nie widzi. Akcja przenosi się przed rezydencję. Macide i Kiymet siedzą przy stoliku obok basenu. „Oczywiście masz rację” – mówi Kiymet. – „Parla jest dobrą i miłą dziewczyną, ale niczym się nie przejmuje. Cóż, takie już jest nowe pokolenie. Gdzie są te dziewczyny naszych czasów? Ale jeśli Kerem jest szczęśliwi, co możesz powiedzieć?”.
„Dziewczyna nie jest zła, wiem” – przyznaje matka Humeyry. – „Wydaje mi się jednak, że oni do siebie nie pasują”. „Siostro, bądź dobrej myśli. Z czasem wszystko się ułoży, zobaczysz”. „Daj Boże”. „Interesuje mnie coś innego. Dlaczego chcecie zatrudnić ochroniarza dla Humeyry?”. „To kolejny problem. Były mąż Humeyry, Tarik, dalej ją niepokoi. Dlatego Kerem uważa, że powinna mieć ochroniarza. Ja też się z tym zgadzam, ale…”. „Czy ten człowiek jest bardzo niebezpieczny?”. „Dosyć. Teraz, kiedy Humeyra jest na zewnątrz, cały czas o niej myślę. Boję się, że stanie się coś złego. Niech Bóg sprawi, że zawsze będą otaczać ją dobrzy ludzie. Wystarczająco już wycierpiała”. „Daj Boże” – mówi Kiymet i poklepuje siostrę po ramieniu.
Humeyra cały czas czuje niepokój. Przyspiesza kroku i co chwila ogląda się za siebie. „Uspokój się, Humeyra, uspokój” – powtarza sobie, próbując wyrównać oddech. Tymczasem Melek odbiera kolejny telefon od byłego szefa. „I co, poszłaś na rozmowę?” – pyta Ugur. „Tak, ale niestety się nie udało” – odpowiada zawiedziona kobieta. „Naprawdę? Bardzo mi przykro”. „Cóż, znajdę coś innego”. „Jak tylko usłyszę o czymś jeszcze, od razu do ciebie zadzwonię”. „Dziękuję, panie Ugurze. Do widzenia”. Melek rozłącza się. Łakomym wzrokiem patrzy na stoisko ulicznego sprzedawcy drożdżówek. Już chce poprosić o jedną, ale uświadamia sobie, że nie ma żadnych pieniędzy.
Humeyra biegnie co sił w nogach. Chce jak najszybciej opuścić las. Zatrzymuje się, by przez chwilę odpocząć, ale nagle z zarośli wyłania się Riza, obejmuje ją i kładzie rękę na jej ustach! „Nie ruszaj się. Mogę cię tu zabić, a i tak nikt niczego nie usłyszy” – mówi bandzior i zdejmuje dłoń z ust Humeyry. „Czego chcesz ode mnie?!”. „Pan Tarik potrzebuje trochę pieniędzy. Uczynisz mu przysługę i zostawię cię w spokoju”. „Nie dałabym mu nawet swoich grzechów, nie mówiąc już o pieniądzach! Teraz mnie puść!” – Kobieta próbuje się wyrwać. „Nie możesz nigdzie odejść!”. „Puszczaj mnie! Puszczaj!”. „Dawaj pieniądze! Natychmiast!”.
Humeyra stawia opór. Riza podnosi już rękę, by ją uderzyć, kiedy nagle za jego plecami pojawia się inny mężczyzna. Nieznajomy szybko rozprawia się z bandziorem i rzuca go na ziemię. Następnie ściąga z głowy kaptur i patrzy na Humeyrę. Okazuje się, że to ten sam człowiek, z którym kilka dni wcześniej Kerem o mały włos nie miał kolizji. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Elif wchodzi do pokoju Melek, która jeszcze śpi. Dziewczynka całuje ją i wybudza. „Dzień dobry, mamo” – mówi. „Dzień dobry, córko. Wstałaś już? Która godzina?” – Melek z trudem otwiera oczy. „Już po ósmej. Nigdy tak długo nie spałaś. Musiałaś się bardzo zmęczyć w pracy. Zasnęłaś wczoraj od razu po położeniu. I nawet niczego nie zjadłaś. Nie jesteś chora?”.
„Moje jagniątko, nie martw się, nie jestem chora” – zapewnia Melek. – „Przygotuję się i pójdę do pracy”. „Zrobiłam śniadanie, ale w lodówce nie było wielu rzeczy. Przygotowałam z tego, co zostało”. „Dziękuję ci. Zrobię zakupy dziś wieczorem”. „W porządku. Będę w kuchni.” – Elif odchodzi. „Dzisiaj muszę znaleźć pracę” – postanawia Melek. – „Muszę zakończyć ten koszmar, zanim Elif nabierze podejrzeń”. Akcja przenosi się do rezydencji. Ubrana w dres Humeyra wstaje od lustra i mówi do siebie: „Jestem gotowa, ale zastanawiam się, czy powinnam wyjść?”.
Następuje retrospekcja. Akcja cofa się do wczorajszego incydentu w lesie. „Nic ci nie jest?” – pyta wybawca Humeyry. „Tak, wszystko dobrze” – odpowiada kobieta. W tym momencie Riza podnosi się z ziemi i rzuca na przeciwnika. Ten jednak szybko go obezwładnia. „Wynoś się stąd w tej chwili i nigdy więcej nie pokazuj! Kolejnym razem nie będziesz miał tyle szczęścia!” – ostrzega wybawiciel i puszcza bandziora. Ten ucieka w popłochu. Akcja wraca do teraźniejszości. „Dojdź do siebie, Humeyra” – mówi siostra Kerema. – „Nie możesz wiecznie się ukrywać. Nie pochylisz się przed ludźmi Tarika”.
Kamera przenosi się do salonu, gdzie znajdują się Kerem i Macide. „Zapoznam się ze zgłoszeniami, które napłynęły” – oznajmia mężczyzna. – „Myślę, że znajdę kogoś odpowiedniego”. „Ale dowiedz się najpierw, kim dany kandydat jest” – prosi Macide. „Dobrze to sprawdzę, mamo, nie martw się. Wybiorę najlepszego ochroniarza”. W tym momencie do salonu wchodzi Humeyra. „Jakiego ochroniarza?” – pyta zdziwiona. „Nic, siostro. Rozmawialiśmy o pracy dla mojego przyjaciela. Idziesz pobiegać?”. „Tak”. „Zapytam cię o coś. Ten człowiek się nie pokazał? Nie niepokoi cię?”. „Nie, Kerem. Dostał nauczkę i myślę, że nie zrobi tego ponownie”.
„Daj Boże, córko” – wzdycha pani Haktanir. „Nie martw się, mamo. Idę, do zobaczenia.” – Humeyra odchodzi. „To nie może tak dalej trwać. Wcale nie jestem spokojny” – oznajmia Kerem. – „Muszę jak najszybciej rozwiązać ten problem”. „Rozwiąż, synu. Twoja siostra nie zdaje sobie sprawy z powagi zagrożenia. Musisz szybko znaleźć dla niej dobrego ochroniarza”. Akcja przenosi się do domu Julide. Emirhan wchodzi do pokoju dziennego, gdzie znajduje się jego mama. „Nie otworzymy dziś sklepu?” – pyta chłopiec. „Nie”. „Dlaczego? Jesteś chora?”. „Nie jestem”. „To dlaczego? Od ilu już dni siedzimy w domu? Nie wypuszczasz mnie nawet na podwórko”.
„Ponieważ chcę, żebyś został w domu” – oświadcza Julide. „Nadal jesteś zła, że rozmawiałem z tym wujkiem? Mamo, powiedz coś, proszę cię. Dlaczego jesteś taka zła? Czy znasz tego wujka?”. „Nie ma znaczenia, kim on jest ani czy go znam. Nie chcę, żebyś spotykał się z tym człowiekiem”. „Ale dlaczego?”. „Emirhan, czy słyszysz, co do ciebie mówię?” – Kobieta chwyta chłopca za ramiona. – „Ty z tym człowiekiem nigdy więcej nie zamienisz ani słowa! Nigdy więcej!”. „Ale mamo…”. „Nie ma żadnego ale! Nie będziesz rozmawiać z nieznajomymi ani brać prezentów, które ci dają! Nigdy więcej tego nie zrobisz, rozumiesz?! Będzie tak, jak powiedziałam!”. Akcja przenosi się do lasu. Kamera pokazuje plecy zakapturzonego mężczyzny, który biegnie za Humeyrą… Kim on jest? Czy Melek znajdzie pracę?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.