98: Korhan przybiega do szpitala. Z sali porodowej słyszy dobiegający płacz dziecka. Jest szczęśliwi, bo właśnie został ojcem. Strażnik jednak nie chce wpuścić go na salę. Banu wpatruje się w zasypiającego Omera. W jej mieszkaniu jest także prokurator. Trzyma kobietę za rękę i mówi, żeby niczym się nie martwiła. „Jesteś bezpieczna. Riza niczego nie może wam zrobić” – oświadcza. „A co będzie potem? Gdy już aresztują Rizę, to ja też pójdę do więzienia?” – pyta Banu. „Nie sądzę… W twoim przypadku są okoliczności łagodzące, ponieważ nic nie zrobiłaś Suhan. Skończy się wyrokiem w zawieszeniu albo tylko grzywną”.
Nagle dzwoni telefon Banu. To Riza. Prokurator każe kobiecie zachować spokój i odebrać. „Jeszcze chwila i znowu będziesz ze swoim synem” – mówi Riza, który jest przekonany, że Omer nadal jest uprowadzony. – „Musisz tylko wypełnić ostatnie zadanie”. „Czego znowu chcesz?”. „Zrobimy wymianę. Ty przyprowadzisz do mnie Cesura a ja oddam ci syna”.
Korhan zostaje wreszcie wpuszczony na salę. Zauroczony bierze swoją córeczkę na ręce. „Tylko spójrz jako ona piękna. W tej chwili jestem tak szczęśliwy, że nawet nie strach mi umierać” – oświadcza Korhan, choć nie zdaje sobie jak złowieszcze są jego słowa. „Korhan, ale nie zabierzesz mi córeczki, prawda?” – pyta Cahide. „Nigdy nie zabiorę ci naszej córeczki. Już nie wrócisz do więzienia, Cahide… Zostałaś uniewinniona! Od teraz będziemy razem. Zaczniemy wszystko od nowa – ty, ja i nasza córeczka”. „Korhan, wiem, że popełniłam wiele błędów. Ale od teraz będę dobrą matką dla naszej córki”.
W trakcie śniadania Banu przychodzi na farmę Alemdaroglu. Zaaferowana kobieta błaga Cesura, by jej pomógł. Mówi, że Riza znowu porwał Omera! „Powiedział, że jeżeli nie przyprowadzę cię do niego, to już nigdy nie zobaczę synka. Bardzo się boję…”. „Powiadomiłaś policję?” – pyta Suhan. „Nie, policja odpada. Jeżeli to zrobię, już nigdy nie zobaczę Omera…”. Riza z zadowoleniem ogląda całą scenę przez ukrytą kamerę. Mężczyzna nie zdaje sobie sprawy, że wszyscy o niej wiedzą i właśnie odegrali przed nim scenę.
Suhan nie chce puścić Cesura samego, ale on każe jej zostać na farmie. Mówi, że to bardzo niebezpieczne. Korhan tymczasem przychodzi na farmę Alemdaroglu i próbuje uspokoić siostrę. „Mam złe przeczucia… Bardzo złe…” – mówi Suhan i przytula się do brata. Cesur pojawia się we wskazanym przez Rizę miejscu. Krzyczy, by się pojawił, ale nic się nie dzieje. Cały teren dookoła zabezpieczony jest przez policjantów.
Korhan chwyta siostrę za ręce i mówi: „Chciałem z tym poczekać do zakończenia akcji, ale nie mogę już wytrzymać. Mam dla ciebie wielką niespodziankę!”. Mężczyzna wyciąga telefon i pokazuje wspólne zdjęcie z Cahide i ich córeczką. Suhan wpada w zachwyt i gratuluje bratu. Riza w tym czasie zamiast na umówione z Banu miejsce, przyjeżdża na farmę Cesura! Wyciąga broń i zabija ochroniarzy. „Co to było?!” – pyta przerażona Suhan. „Odgłosy strzałów…” – odpowiada Korhan.
Riza zachodzi od tyłu na taras, gdzie właśnie są zaaferowani Korhan i Suhan. Mężczyzna szybko zasłania siostrę własnym ciałem i otrzymuje „kulkę” prosto w serce! Natychmiastowo pada na ziemię, a Suhan piszczy przerażona. Riza oddaje w niego jeszcze jeden strzał! Cesur odbiera telefon od Suhan. Po drugiej stronie słyszy głos Rizy! „Mam dla ciebie złe wieści, Alemdaroglu… Tym razem to ty poszedłeś na polowanie, a sam stałeś się zwierzyną. Słono zapłacisz za to, że ze mną pogrywałeś… Mam Suhan. Nigdy już jej nie zobaczysz”. Cesur upuszcza telefon i staje jak zamurowany…
Suhan budzi się na podłodze w jakimś obskurnym pomieszczeniu. Bardzo boli ją głowa… Nagle przypomina sobie tragiczne wydarzenia. Zabójstwo brata… Leży na prowizorycznym posłaniu z desek i narzuconego na nie dywanu. Zasłania twarz przed wpadającym przez niewielkie okno rażącym słońcem i z trudem się podnosi. „Riza!” – wykrzykuje i próbuje dobiec do drzwi, niestety nie może. Nogę ma przykutą do podłogi! „Ach… Obudziła się…” – wzdycha Riza, podnosząc się sprzed telewizora w innym pomieszczeniu. Udaje się do komórki, w której więzi kobietę.
„Ty diable wcielony! Zabiłeś mi brata!” – krzyczy Suhan, szamocząc się w histerii. Riza kładzie palec na ustach i każe być jej cicho. „Tak, zabiłem twojego brata!” – mówi. – „Zapytaj, czy mnie to uszczęśliwia… No! Zapytaj, czy jestem szczęśliwy! Nie! Nie jestem… Żałuję. Nawet bardziej niż ty…”. „Jesteś kompletnie chory umysłowo! Ty diable przeklęty!”. Suhan próbuje rzucić się na Rizę, ale uniemożliwia jej to łańcuch, do którego jest przykuta. „Twój brat był pechowcem. Po pierwsze dlatego, że był synem Tahsina Korludaga, a po drugie dlatego, że znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Bardzo mi go żal…”.
Sirin chwyta się za głowę. Ma nadzieję, że zaraz obudzi się z tego koszmaru. Ratownicy wynoszą ciało martwego Korhana. Reyhan krzycy wniebogłosy. Cesur w środku załamuje ręce. Jest wściekły na siebie za to, że uwierzył Rizie. Zaczyna kopać w meble i rzucać w nimi. Ze złości uderza pięścią w ścianę, aż zostają na niej ślady krwi. Cahide w szpitalu opiekuje się małą córeczką. Mówi do niej „Nurhan” (na cześć nieżyjącej matki Korhana) i czeka na przybycie ojca. Nie wie o tym, co się stało… Nagle na salę z kwiatami wchodzi Tahsin. Wręcza je synowej i bierze małą na ręce.
„Jak się czujesz?” – pyta Tahisn. „Dobrze. Kiedy tylko przyjdzie Korhan, zaraz się wypisujemy…”. „Ten leniwiec jeszcze nie przyszedł? Dlaczego go nie ma?” – dziwi się Korludag. „Chciał pojechać do domu, potem na chwilę do Suhan i miał zaraz być z powrotem… Nie wiem dlaczego jeszcze go nie ma…”. Tahsin próbuje dodzwonić się najpierw na komórkę syna, potem do córki. Niestety oba telefony nie odpowiadają… „Lepiej będzie, jeśli do nich pojadę. Pogadam z Korhanem i przyślę go do ciebie” – oświadcza, po czym wychodzi.
„Niech Bóg cię ukarze! Szkoda, że nie zdechłeś podczas katastrofy statku!” – krzyczy Suhan. „Tak bardzo pragniesz mojej śmierci?”. „Gdybym tylko mogła… Zabiłabym cię własnymi rękami!”. „Nie wierzę ci” – powątpiewa Riza. – „Ale skoro mówisz, to niech tak będzie”. Mężczyzna wyciąga broń i wręcza ją kobiecie. Suhan bierze pistolet do ręki. Wymierza go w kierunku Rizy, ale nie kładzie palca na spust. „Jesteś walnięty!” – mówi. „A ty nie jesteś morderczynią. Nie możesz mnie zabić… No już oddaj broń…”.
Kiedy Riza wyciąga dłoń po pistolet, Suhan kilkukrotnie naciska na spust. Oczywiście mężczyzna blefował, pistolet był nienaładowany. „Jednak pomyliłem się wobec ciebie. Może naprawdę siedzi w tobie morderca… Czasami zapominam, że jesteś przecież córką Tahsina Korludaga”. Suhan próbuje jeszcze uderzyć Rizę rękojeścią broni, ale na nic się to zdaje. Niezadowolony Riza postanawia zadzwonić do Cesura i… poskarżyć się na zachowanie Suhan.
Tahsin przyjeżdża na farmę Alemdaroglu. „Skąd tu policja?! Co się tu dzieje?!” – krzyczy przerażony. – „Gdzie jest Suhan?! Gdzie jest Korhan?!”. Riza rezygnuje z telefonu do Cesura. Wie, że w ten sposób policja może namierzyć go po sygnale. „Nie sprawia mi przyjemności trzymanie cię w takich warunkach, jak jeńca” – mówi do Suhan. – „Lepiej byłoby oczywiście, gdybyś poszła ze mną z własnej, nieprzymuszonej woli. Wtedy wszystko byłoby inaczej. Bylibyśmy szczęśliwi…”.
Po policzkach Cesura płyną łzy. „On umarł przez ciebie! Mój syn umarł przez ciebie!” – oskarża go Tahsin, następnie rzuca się na Cesura i kilkukrotnie uderza go w pierś. Kemal i prokurator muszą go powstrzymywać. Riza dzwoni do jakiegoś człowieka. Każe mu znaleźć łódź dla dwojga ludzi. Mihriban przybywa do domu Cesura. Kładzie ręce na plecach mężczyzny i mówi: „Przyszłam, jak tylko się dowiedziałam. Jakby moje własne dziecko umarło, jakbym straciła cząstkę siebie! Nie mówcie nic Tahsinowi. Jeśli się dowie, to nie przeżyje tego…”. Dopiero teraz Mihriban zauważa, że Tahsin także jest w tym domu! Korludag podnosi się i zmierza do wyjścia. „A ty dokąd, Tahsin?” – pyta Mihriban. „Do syna. Idę do swojego syna…”
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.
I Korhan naprawdę umarł? To co teraz będzie z jego żoną? A Suhan się wydosta z tego więzienia i pojedzie do Cesura?
Nie umrze. W tureckich serialach dzieją się nieprawdopodomne rzeczy.