„Miłość i nadzieja” – odcinek 207 – szczegółowe streszczenie
Podczas gdy Alper siedzi wygodnie na kanapie w salonie, Naciye i Hülya stoją nieco z boku, półgłosem rozmawiając między sobą.
– Wiesz, że Mesut powiedział, że nie wróci do pracy przez co najmniej dwa miesiące? – szepcze Hülya, zerkając ukradkiem na Alpera. – A on właśnie szuka zajęcia – dodaje, dyskretnie wskazując brodą w jego stronę. – To mogłoby być dla niego idealne.
– Nie wiem, moja córko… A co jeśli to złodziej? Może ściągniemy na siebie kłopoty. Nie znamy go przecież, nawet imienia nie powiedział.
– Mamo, uratował nas przed tymi bandytami! – przypomina Hülya, lekko podniesionym, drżącym głosem. – Mogłyśmy stracić nie tylko torebki, ale i życie. Zasługuje chociaż na wdzięczność.
– Poczekajmy, aż wróci Kuzey. Skonsultujemy to z nim. Nie możemy podejmować takich decyzji sami.
W tym momencie do salonu wchodzi Cavidan. Bez słowa siada na sąsiedniej sofie i, niemal niesłyszalnym szeptem, zwraca się do Alpera:
– Brawo. Udało ci się. Sprawiłeś, że zaczęły ci współczuć.
Alper spokojnie podnosi filiżankę i bierze łyk herbaty.
– Dla Sili zrobię wszystko – mówi cicho, ale z determinacją.
Naciye i Hülya odwracają się w ich stronę, słysząc jego głos. Alper z trudem wstaje z kanapy, a ból odbija się na jego twarzy.
– Czas już na mnie – oznajmia, jakby nie chciał sprawiać kłopotu.
– Zaczekaj, nie odchodź jeszcze – zatrzymuje go Hülya, robiąc krok w jego stronę. – Jak masz na imię?
– Moje imię… A…
– Arif – wchodzi mu w słowo Cavidan bez mrugnięcia okiem. – Nazywa się Arif. Właśnie rozmawialiśmy. Stracił niedawno rodziców. Jest bezdomny.
– Moje kondolencje – mówi Hülya, a w jej oczach pojawia się cień współczucia. – Arifie, powiedz… masz prawo jazdy?
– Tak, mam. A dlaczego pani pyta?
– Szukamy kierowcy. Na kilka miesięcy. Jest też małe mieszkanie na parterze, mógłbyś się tam zatrzymać. Co o tym sądzisz?
– Oczywiście. Mogę pracować. Nie chcę pieniędzy, wystarczy mi dach nad głową.
– Czy to naprawdę możliwe, chłopcze? – wtrąca się z niedowierzaniem Naciye. – Zapewnimy ci pensję i ubezpieczenie. Ale musimy jeszcze zapytać Kuzeya. To on podejmuje ostateczne decyzje.
***
Wkrótce Sila i Kuzey wracają do domu. Prawnik zatrzymuje się na zewnątrz, by odebrać telefon, a dziewczyna sama wchodzi do środka. Nie zdąży jeszcze dobrze zamknąć drzwi, gdy obok niej pojawia się Bahar. Jest wyraźnie zdenerwowana, ledwo trzyma się na nogach.
– Nareszcie jesteś, siostro! – rzuca z wyrzutem. – Dzwonię do ciebie od rana, dlaczego nie odbierasz?
– Co się stało? – Sila marszczy brwi, zaniepokojona tonem siostry.
– Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego…
Do przedpokoju wchodzą Naciye i Hülya. Ta druga patrzy pytająco na Silę.
– Gdzie Kuzey?
– Na zewnątrz, rozmawia przez telefon. Zaraz wejdzie – odpowiada Sila.
– Zatrudniliśmy nowego kierowcę w miejsce Mesuta – informuje Naciye. – Chciałyśmy mu o tym powiedzieć osobiście.
Sila, trzymając w rękach paczki z waflami, które Kuzey kupił od ulicznego sprzedawcy, kieruje się do kuchni. Gdy wchodzi do środka, widzi sylwetkę mężczyzny stojącego przy oknie, tyłem do niej. Nie rozpoznaje go.
– Dzień dobry. Myślę, że jesteś nowym kierowcą, prawda?
Mężczyzna odwraca się. Gdy Sila widzi jego twarz, zamiera. Serce podchodzi jej do gardła, dłonie drżą. Paczki z waflami wypadają z jej rąk i rozsypują się po podłodze.
– Alper…? – wydusza z siebie ledwie słyszalnym głosem.
Gdy otrząsa się z pierwszego szoku, robi krok w jego stronę, a w jej oczach pojawia się gniew.
– Co ty tu robisz?! – syczy przez zaciśnięte zęby.
– Sila, proszę, nie krzycz. Przysięgam, to czysty przypadek – tłumaczy się Alper, cofając się lekko.
– Przypadek?! Przyszedłeś mnie porwać, tak? Jak mnie znalazłeś?!
– Nie przyszedłem po ciebie… Od kiedy odeszłaś z wioski, wszystko się posypało. Firma upadła, mama nie może się pozbierać, a ja… skończyły mi się pieniądze. Przyjechałem do Stambułu szukać pracy.
– Pracy?! Ty i praca?! – Sila parska z niedowierzaniem. – Myślisz, że w to uwierzę?
– Mówię prawdę. Byłem w drodze na rozmowę, gdy spotkałem dwie panie. Zaatakowali je kieszonkowcy. Pomogłem im, zostałem ranny. Zabrały mnie tutaj, żebym doszedł do siebie.
– I akurat tu, gdzie mieszkam? – głos Sili drży, ale już nie z szoku – z wściekłości. – Skąd wiedziałeś, że tu jestem?!
Alper wyciąga rękę, chcąc ją uspokoić.
– Nie dotykaj mnie! – krzyczy Sila, cofając się gwałtownie. – Kuzey jest w środku. Zacznę krzyczeć!
– Proszę, Silo… Naprawdę potrzebuję tej pracy. Nie mów im, kim jestem…
– Powiem im! Natychmiast!
– Sila, błagam cię. Moja mama nie ma co jeść. Jeśli stracę tę szansę…
– Odejdź stąd, Alperze! Albo…
W tym momencie w drzwiach kuchni staje Kuzey. Patrzy najpierw na porozrzucane wafle, potem na Silę i w końcu na Alpera. W jego spojrzeniu pojawia się cień podejrzenia.
– Co tu się dzieje?
W ślad za nim wchodzą Naciye i Hülya. W korytarzu zatrzymują się Bahar i Cavidan, słysząc podniesione głosy.
– Kuzeyu, to Arif – mówi szybko Hülya. – Uratował nas przed kieszonkowcami. Gdyby nie on…
– Synu, pojawił się w ostatnim momencie – dodaje Naciye z powagą.
– Kto wie, co by się z nami stało… Jestem mu bardzo wdzięczna. Kuzeyu, skoro Mesut nie wraca, pomyślałyśmy, że Arif mógłby go zastąpić. Co o tym sądzisz, bracie?
Kuzey milczy przez dłuższą chwilę. W jego głowie powraca obraz Alpera z wioski – jego butna twarz, drwiący ton, obelgi. Pamięta też, jak wymierzył mu wtedy cios i odszedł, nie oglądając się za siebie.
Ale teraz… nie mówi nic. Patrzy na Alpera uważnie, jakby próbował odczytać jego prawdziwe intencje.
– Przynieś jutro swoje CV – rzuca chłodno. – Porozmawiamy.
I bez słowa więcej wychodzi z kuchni.
***
Ege wchodzi cicho do szpitalnej sali, w której leży Zeynep. Dziewczyna wydaje się spać spokojnie. Chłopak zbliża się powoli, poprawia kołdrę otulającą jej ramiona, po czym siada na krześle obok i zaczyna mówić szeptem, jakby dzielił się z nią najgłębszym wyznaniem:
– Od kilku dni nie mogę przestać myśleć o tamtej chwili… O momencie, w którym rzuciłaś się między mnie a nóż. Rzuciłaś się, nie myśląc o sobie. Ryzykowałaś życie dla mnie. Przyszedłem tu, żeby ci za to podziękować, ale zrozumiałem coś jeszcze. Ty uratowałaś mnie znacznie wcześniej.
Zawiesza głos, wzrok kieruje gdzieś w dal, jakby wracał myślami do przeszłości.
– Tamtego dnia, kiedy pojawiłaś się w moim życiu, dryfowałem. Tonąłem w pustce. A potem… wtedy, gdy wyciągnąłem cię z morza, tak naprawdę to ty wyciągnęłaś mnie. Z tamtego chłopaka nic już nie zostało – jestem inny. Dzięki tobie.
Wstaje i podchodzi na drugą stronę łóżka. Patrzy na nią długo, z mieszaniną czułości i bólu.
– Wszyscy na mnie naciskają. Wciąż słyszę o pierścionku, który założyłem na palec. Mówią, że powinienem być przy Melis. Że tak trzeba, że to właściwe. Ale moje serce… moje serce jest całkowicie przy tobie, Zeynep. I nikt nie potrafi tego zmienić. Czuję się, jakby ktoś rozdzierał mnie na pół. Może ciałem będę z Melis… ale duszą, sercem – zawsze z tobą.
***
Do sali wchodzi Gonul. Ege prostuje się natychmiast, z lekkim zawstydzeniem.
– Nie było nikogo, więc pomyślałem, że posiedzę chwilę przy niej – wyjaśnia spokojnie.
– A Bulent? Wyszedł?
– Tak, powiedział, że musi zajrzeć do domu. Zaraz wróci.
Gonul podchodzi do łóżka i spogląda na twarz córki z czułością, której nie potrafi ukryć.
– Śpi tak spokojnie… Gdy była mała, często leżałam obok niej i patrzyłam, jak oddycha. To było jak patrzenie na spokojne, bezkresne morze. Tylko wtedy czułam, że wszystko będzie dobrze.
– Tak. Zeynep jest jak Śnieżka – uśmiecha się Ege z czułością.
– To była jej ulubiona bajka, wiesz? „Śpiąca Królewna”, zatruta jabłkiem złej czarownicy, czekająca na księcia. A kiedy po raz pierwszy cię zobaczyłam… pomyślałam, że to ty jesteś tym księciem. Byłeś taki zdecydowany, taki odważny. W twoich oczach widziałam, że zrobisz wszystko, żeby ją obudzić.
Gonul uśmiecha się lekko, ale jej spojrzenie staje się poważne.
– Wszyscy znają bajkę o Śnieżce, ale nikt nie zna historii Księcia. Nikt nie wie, co musiał przeżyć, z czym walczyć, jakie smoki pokonać, by dotrzeć do swojej ukochanej. Może i teraz książę nie ma korony, ale miłość nie zawsze ma szczęśliwy scenariusz. Czasem to właśnie ten, który cierpi w ciszy, kocha najmocniej.
W tym momencie rozlega się dźwięk telefonu Gonul. Kobieta wychodzi z sali, zostawiając Egego samego z dziewczyną.
Chłopak siada powoli na brzegu łóżka. Pochyla się, delikatnie, z drżeniem w głosie.
– Księżniczko… – szepcze, ledwie słyszalnie. Jego usta są tak blisko jej twarzy, że dzieli je zaledwie centymetr. Serce bije mu jak oszalałe. Wystarczyłby jeden ruch, by dotknąć jej ust. Ale się powstrzymuje.
– Kocham cię… bardziej niż cokolwiek na świecie. Ale nie mogę tego nikomu powiedzieć. Tylko ty możesz o tym wiedzieć. Będę cię kochać zawsze. W ciszy, z oddali… ale prawdziwie.
Wstaje, rzuca ostatnie spojrzenie i wychodzi z sali.
Zeynep otwiera oczy. Cały czas nie spała. Słyszała każde słowo.
***
Wnętrze domu. Bulent chodzi po salonie jak tykająca bomba.
– Naprawdę nie potrafię tego zrozumieć! – wybucha, zwracając się do Feraye. – To było niemożliwe! Ragip był skrępowany tak mocno, że nie miał prawa się ruszyć, a co dopiero uciec!
– Uwierz mi, ja też nie mogę tego pojąć – odpowiada Feraye z napięciem w głosie. – Ale może miał przy sobie nóż?
– Nawet jeśli! – Bulent unosi głos jeszcze bardziej. – Nie mógł go wyciągnąć z kieszeni, będąc tak związanym! Nie sam. Ktoś mu pomógł. Musiał. Czekał, aż się oddalimy, a wtedy ten ktoś wkroczył do akcji. To była zaplanowana interwencja!
W tym momencie w progu staje Melis, zaskoczona, jakby przypadkiem weszła w sam środek burzy.
– Melis? – rzuca Bulent, od razu koncentrując na niej uwagę. – Przypomniałaś sobie coś?
– Co dokładnie, tato? – pyta dziewczyna chłodno. – Co jeszcze mam pamiętać?
– Zostawiliśmy cię wczoraj przy samochodzie. Mówiłaś, że usłyszałaś jakiś hałas. Poszłaś sprawdzić, ale niczego nie zobaczyłaś, a gdy wróciłaś, Ragipa już nie było. Czy coś ci się rzuciło w oczy? Jakiś szczegół? Jakaś osoba w pobliżu?
– Nie, naprawdę niczego nie widziałam. Słyszałam tylko ten dźwięk, to wszystko.
Bulent zaciska zęby.
– Osoba, która mu pomogła, wyłączyła też kamery. Żadnego nagrania. Żadnego tropu. Ale przysięgam – ktokolwiek to zrobił, poniesie za to konsekwencje. I to dotkliwe.
Wychodzi z pokoju, znikając w korytarzu.
Feraye rzuca córce ostre spojrzenie, po czym chwyta ją za ramię i bez słowa prowadzi do gabinetu. Gdy drzwi się zamykają, atmosfera gęstnieje.
– Dość tego, Melis! – mówi kobieta ostrym, twardym tonem. – Twój ojciec go złapał, a ty… ty go uwolniłaś!
– Nie uwolniłam nikogo! – broni się Melis, z pozoru oburzona, ale jej spojrzenie unika wzroku matki. – Miał nóż! Przeciął więzy i uciekł sam!
Retrospekcja – dzień poprzedni
Melis czekała, aż rodzice i Yildiz odejdą. Zbliżyła się ostrożnie do auta, w którym był unieruchomiony Ragip – lichwiarz, który wiedział zbyt wiele. Jego zeznania mogły ją samą wpędzić za kratki.
Otworzyła drzwi i przecięła więzy.
– No dalej. Znikaj stąd – rozkazała zimno.
Ragip wygramolił się z auta i rozejrzał nerwowo.
– Co to była za kobieta? – zapytał, wspominając Yildiz i cios, jaki od niej otrzymał. – Ma ciężką rękę. Zapłaci mi za to.
– Uznałabym, że to była lekcja, którą powinieneś zapamiętać – syknęła Melis. – Lepiej, żebyś więcej się tu nie pojawiał.
Ragip prychnął pogardliwie.
– Myślisz, że to koniec? Przez ciebie jestem w takim stanie! Teraz jesteśmy połączeni. Na zawsze. Jesteś współwinna.
Melis z niepokojem spojrzała na kamery.
– Spokojnie, księżniczko – powiedział z szyderczym uśmiechem. – Zająłem się tym. Kamery nie działają.
– Dobrze. Teraz już idź.
Ragip cofnął się o krok, ale zatrzymał się jeszcze na moment.
– Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Twój narzeczony? Gdy się dowie, zostawi cię. Twój ojciec? Rozszarpie cię. A sąd? Sąd cię zamknie razem ze mną.
Uszczypnął ją w policzek jakby był to żart, a potem zniknął w ciemności.
Teraźniejszość
Feraye patrzy na córkę z rozpaczą i przerażeniem.
– Wszyscy zapłacimy za ten błąd, Melis – mówi cicho, ale stanowczo. – Ten człowiek może dziś nie wróci, ale jutro zapuka do naszych drzwi. I wtedy nic już nas nie uratuje.
Melis odwraca wzrok, próbuje udawać spokój.
– Myślę, że dostał nauczkę, mamo. Nie wróci tu. Nie ma powodu, by ryzykować.
– Boże… zwariuję przez ciebie! – Feraye wybucha. – Skąd możesz to wiedzieć?! Jak możesz być tego taka pewna?! Offf!
Kiedy i gdzie zostanie wyemitowany odcinek 207. „Miłości i nadziei”?
Odcinek 207. serialu „Miłość i nadzieja” (oryg. Aşk ve Umut) zadebiutuje na antenie TVP2 w środę, 4 czerwca, o godzinie 17:20. Aby zobaczyć więcej streszczeń tego serialu, kliknij tutaj: Miłość i nadzieja streszczenia.







