Miłość i nadzieja odc. 302: Hulya prosi Kuzeya i Silę o zjednoczenie!

Sila i Kuzey pochylają się nad łóżkiem Hulyi.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 302 – szczegółowe streszczenie

Cihan szedł spokojnie drogą, trzymając w ręku reklamówkę z bajglami. Powoli nucił pod nosem melodię, jakby chciał rozproszyć własne myśli. Nagle obok niego zahamował radiowóz, a metaliczny pisk opon rozniósł się po cichej ulicy. Drzwi pojazdu otworzyły się z trzaskiem i wysiadło dwóch funkcjonariuszy.

— Czy pan to Cihan Bilen? — zapytał stanowczo jeden z nich, ten, który prowadził samochód.

Cihan spojrzał na niego zdziwiony.

— Tak, to ja… — odpowiedział powoli, marszcząc brwi.

— Musimy zabrać pana na komisariat celem złożenia zeznań — oznajmił policjant, nie pozostawiając miejsca na dyskusję.

W tym samym momencie z domu Gonul wyszli Ege i Zeynep. Dziewczyna zamarła w miejscu, widząc Cihana otoczonego przez policję. Jej serce przyspieszyło, a oddech stał się niespokojny.

— Widzisz? — szepnął Ege, nie kryjąc satysfakcji. — Mówiłem ci. Policja po niego przyjechała.

Zeynep chciała rzucić się do Cihana, ale Ege mocno złapał ją za rękę.

— Puść mnie! — wybuchnęła, próbując się wyrwać.

— Nie rozumiesz? — Ege ściszył głos, lecz w jego tonie brzmiała furia. — Ten człowiek jest przestępcą! Kogoś zabił! Policja wkrótce wszystko odkryje.

Zeynep spojrzała na niego z wyrzutem, a jej oczy zaszkliły się gniewem i bólem.

— A ty? Czy ty nie jesteś przestępcą, Ege?! Tak długo ukrywałeś przede mną, kto jest moim prawdziwym ojcem! Zniszczyłeś moje zaufanie! Czy to nie jest zbrodnia?!

— To nie to samo! — warknął chłopak. — Policjanci nie przyjechali tu bez powodu. On jest mordercą, Zeynep! Naprawdę tego nie widzisz?!

— Nie! — krzyknęła, szarpnęła się i odepchnęła go gwałtownie. — To ty zabiłeś we mnie wszystko, co do ciebie czułam! To ty zabiłeś moje zaufanie!

Nie oglądając się już na Egego, pobiegła w stronę Cihana, którego otaczali funkcjonariusze.

— Cihan! — jej głos drżał, gdy chwyciła go za ramię. — Co się dzieje? Co oni od ciebie chcą?!

Cihan odwrócił się do niej, w jego oczach malowała się mieszanka zdumienia i gniewu.

— Nie wiem, Zeynep… Przysięgam, że nie wiem.

— Mówią, że… że kogoś zastrzeliłeś… — wyszeptała, z trudem przełykając ślinę. — Powiedz, że to nieprawda.

— Co?! — oburzył się Cihan. — To absurd! — Rzucił oskarżycielskie spojrzenie w stronę Egego. — To twoje dzieło, prawda? Chcesz przykryć własne kłamstwa, oczerniając mnie?!

— Cihan… — Zeynep ścisnęła mocniej jego dłoń, jakby to był ostatni ratunek. — Nic nie zrobiłeś, prawda? Powiedz, że mogę ci ufać…

— Zaufaj mi, Zeynep! — jego głos był namiętny, pełen desperacji. — Nie zrobiłem nic złego. To pomyłka, kłamstwo! Nie wierz mu, proszę!

— Wystarczy! — przerwał policjant, chwytając Cihana za ramię. Razem z kolegą zaczęli prowadzić go do radiowozu.

Zeynep wyrwała się do przodu, chcąc go zatrzymać, ale Ege ponownie ją zatrzymał. Cihan jeszcze raz spojrzał na dziewczynę — spojrzeniem pełnym bólu, gniewu i prośby o wiarę — zanim drzwi radiowozu zatrzasnęły się za nim z głuchym trzaskiem.

***

Szpitalna sala tonęła w półmroku, rozświetlana jedynie zimnym, pulsującym światłem aparatury. Monitory wydawały ciche sygnały, jakby odliczały sekundy do operacji, która miała się rozpocząć jeszcze tego dnia. W powietrzu unosił się ostry zapach środków dezynfekujących, a cisza była tak gęsta, że każde westchnienie rozbrzmiewało jak krzyk.

Sila i Kuzey weszli powoli, niemal na palcach, jakby bali się zakłócić tę kruchą, pełną napięcia równowagę. Hulya leżała na łóżku, jej drobne ciało spowijał błękitny koc. Twarz miała bladą, niemal przeźroczystą, a zielona czapeczka operacyjna jeszcze bardziej podkreślała jej bezbronność. Maskę tlenową unosił rytm jej płytkich oddechów.

Kuzey zrobił kilka ciężkich kroków, zatrzymał się przy łóżku i pochylił nad siostrą.

— Siostro… — wyszeptał, a w jego głosie drżała mieszanina strachu i czułości.

Powieki Hulyi drgnęły, a po chwili powoli uniosły się, odsłaniając zamglone spojrzenie. Rozpoznała brata natychmiast. Drżącą ręką zsunęła maskę z twarzy. Jej oddech stał się niespokojny, ale w oczach pojawił się błysk — nie bólu, lecz ulgi i nadziei.

Kuzey ujął jej dłoń i ścisnął delikatnie, jakby pragnął przelać w nią całą swoją siłę.

— Jesteśmy tutaj, siostro. Nie jesteś sama — powiedział, walcząc ze ściśniętym gardłem.

Sila stanęła po drugiej stronie łóżka, jej twarz napięta była troską, a oczy błyszczały wilgocią. Hulya spojrzała na nich oboje, a gdy odezwała się, jej głos był cichy, łamliwy, ale niósł w sobie żarliwą determinację:

— Bądźcie razem, Kuzeyu… — wyszeptała. — Wróćcie do siebie. Nigdy więcej się nie rozdzielajcie.

Słowa zawisły w powietrzu jak święta przysięga. Kuzey skinął głową, choć nie potrafił wydobyć z siebie ani jednego słowa. Sila położyła dłoń na jego ramieniu. Ich spojrzenia spotkały się ponad łóżkiem Hulyi — pełne bólu, miłości i obietnicy, której nie musieli wypowiadać, bo już żyła w ich sercach.

Za oknem świat toczył się dalej, obojętny na dramat w tej sali. Ale tutaj, w tym krótkim momencie, czas się zatrzymał, by zrobić miejsce dla prawdy i pojednania.

***

Ege zatrzymał samochód przed domem Feraye. Silnik mruknął, zgasł — na chwilę zapadła cisza, przerywana tylko odległym szmerem ulicy. Zeynep siedziała nieruchomo na fotelu pasażera, ręce miała skrzyżowane na piersiach i milczała jak posąg. Kiedy Ege otworzył drzwi, jej sylwetka nie drgnęła.

— Zeynep, możesz już wysiąść? — poprosił spokojnie, z nadzieją, że tym razem zgodzi się bez sprzeciwu.

— Nie chcę — odpowiedziała ostro, nie odwracając głowy.

Ege przez chwilę milczał, potem ponownie się odezwał. Jego głos stał się twardszy, ale wciąż opanowany.

— Nie mogę zostawić cię w rękach tego człowieka. To kryminalista. Dopóki sprawa się nie wyjaśni, będziesz tu mieszkać — oznajmił spokojnie, ale stanowczo.

Zeynep wysiadła i stanęła naprzeciw niego — twarzą w twarz, z ruchami pełnymi napięcia.

— Z jakiego powodu, Ege? — zapytała zimno, patrząc mu prosto w oczy.

— Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że on może być niebezpieczny? — odpowiedział Ege, jakby zadawał pytanie retoryczne. — Policja po niego przyjechała, raport balistyczny wskazuje na broń powiązaną ze śmiercią. To poważne dowody.

Zeynep spojrzała w bok, jakby słowa nie mogły jej dosięgnąć.

— Cihan mówił, że nic nie zrobił — powiedziała cicho, ale zdecydowanie.

Ege zrobił krok bliżej, jego twarz przybrała wyraz bolesnego namysłu.

— Skoro tak mówisz, dlaczego go zabrali? — zapytał. — Jeśli mi nie ufasz, zadzwońmy do wujka Bulenta i zapytajmy, co o tym sądzi.

Słowa „wujek Bulent” padły jak iskra. Zeynep gwałtownie odwróciła się do niego. Jej oczy płonęły.

— Tego wujka Bulenta? — wyrzuciła z pogardą. — Tego, który miesiącami mnie okłamywał? Który nie powiedział, że jest moim ojcem i który mnie porzucił? Nie ośmielaj się go prosić o radę. Nie chcę słuchać niczego, co ma do powiedzenia.

Ege odetchnął ciężko; w jego oczach było widać napięcie i odpowiedzialność, która go przygniatała.

— Nie chcę angażować wujka Bulenta w nasze rodzinne dramy — odparł łagodniej. — Chcę tylko, żebyś była bezpieczna, Zeynep. Jeśli coś ci się stanie, to na mnie spadnie odpowiedzialność. To ja przyprowadziłem cię tutaj i to ja będę odpowiadał za twoje bezpieczeństwo.

Zeynep przesunęła wzrokiem po jego twarzy, widząc w nim nie tylko opiekuna, lecz także człowieka, który zawiódł jej zaufanie.

— Przyprowadziłeś mnie tu — powiedziała szeptem — ale nie udowodniłeś, że naprawdę chcesz dla mnie dobrze. To, co zrobiłeś, nie dowodzi miłości ani troski. Dowodzi kontroli.

Ege zadrżał, jakby cios dotarł głębiej niż zamierzał. Chciał coś odpowiedzieć, potem tylko spojrzał na nią długo i powoli odszedł w stronę drzwi. Zostawił Zeynep stojącą samą na podjeździe, z szarym niebem nad głową i ciężarem decyzji na barkach obojga — ona zraniona i podejrzliwa, on rozdarty między obowiązkiem a bezsilnością.

***

Melis za wszelką cenę chciała odkryć, co domownicy przed nią ukrywają. Serce biło jej szybciej, kiedy wcisnęła się w kąt salonu, tuż za masywną gablotą z alkoholami. Telefon w dłoni świecił bladym światłem, a uruchomiona aplikacja do nasłuchu wyłapywała każde słowo. Dziewczyna wstrzymała oddech, gdy głosy matki i Belkis stały się wyraźniejsze.

— Masz rację, Feraye — westchnęła Belkis, nerwowo poprawiając włosy. — Czas porozmawiać z Melis. Gdyby nie była w ciąży, już dawno bym jej o wszystkim powiedziała.

— Najpierw muszę skontaktować się z Bulentem — odpowiedziała Feraye z wyczuwalnym wahaniem. — Ale on wciąż nie odbiera moich telefonów…

Melis zacisnęła usta, jej oczy rozszerzyły się w zdumieniu.

— A więc tata też jest w to zamieszany… — wyszeptała do siebie, czując, jak wzbiera w niej gniew. — O co chodzi? Dlaczego wszyscy wiedzą coś, o czym ja nie mam pojęcia?!

— Powinnyśmy porozmawiać również z Zeynep — ciągnęła Feraye. — Musi wiedzieć, że planujemy powiedzieć Melis.

— Ale dopiero co się o tym dowiedziała — przypomniała Belkis.

Nagle telefon Feraye zadzwonił ostrym dźwiękiem, który rozdarł powietrze. Kobieta spojrzała na ekran, a potem odebrała.

— Tak, siostro Naciye? — jej głos zadrżał. Chwilę później twarz kobiety pobladła. — Co?! Dobrze… Zaraz tam będziemy!

— Feraye, co się stało?! — Belkis chwyciła ją za ramię, przerażona.

— Hulya… — Feraye ledwo wydusiła z siebie słowa. — Spadła z balkonu. Podobno się poślizgnęła, myjąc balustradę… Jest w szpitalu.

— Boże Święty! — jęknęła Belkis. — Chodźmy natychmiast!

Obie kobiety w pośpiechu pobiegły do swoich pokoi, by się przebrać.

***

Kilka minut później, gotowe do wyjścia, zatrzymały się w przedpokoju. Melis stała tam już, z wyraźną determinacją w oczach.

— Może pójdę z wami? — zaproponowała cicho. — Inaczej będę tu wariować, nie wiedząc, co z Hulyą.

Feraye od razu pokręciła głową, zakładając płaszcz.

— Nie, Melis. Ty zostajesz. Nie chcę, żebyś się stresowała, ani ty, ani dziecko. Będziemy do ciebie dzwonić.

W tym momencie do domu weszli Ege i Zeynep.

— Ege? Zeynep? — Feraye zaskoczona spojrzała na nich oboje. — Co się stało?

— Cihan został aresztowany — odpowiedział chłodno Ege.

Belkis aż zakryła usta dłonią.

— Nie mogę w to uwierzyć… Naprawdę oskarżyli go o zbrodnię?

— Tak. Nawet jeśli Zeynep tego nie przyjmuje do wiadomości, to prawda — odparł Ege stanowczo. — A wy dokąd wychodzicie?

— Hulya miała wypadek. Spadła z balkonu, jest w szpitalu — wyjaśniła szybko Feraye.

— Zabiorę was — zaoferował się natychmiast Ege.

— W jakim jest stanie? — spytała drżącym głosem Zeynep.

— Nie wiemy — odpowiedziała Belkis, łapiąc torebkę. — Na miejscu się dowiemy.

— Oby wszystko było dobrze… — szepnęła Zeynep.

Ege, Feraye i Belkis wyszli w pośpiechu. W domu pozostały Melis i Zeynep, samotne w przedpokoju.

— No pięknie… — mruknęła Melis, mrużąc oczy. — Zostałam z tobą.

— Nie martw się, nie zabawię tu długo — odparła Zeynep z lekkim uśmiechem, próbując rozładować napięcie.

Melis spojrzała na nią z ukosa i parsknęła krótko.

— Czasem potrafisz podnieść człowieka na duchu…

W tej chwili telefon Melis zadzwonił. Spojrzała na ekran i odebrała.

— Yigit? Mój drogi bracie? — zaczęła z uśmiechem, ale zaraz jej twarz spoważniała. — Co? Kim jesteś? Dlaczego dzwonisz z jego telefonu? Dobrze… ale powiedz mi coś więcej. Czekam.

Rozłączyła się i odetchnęła ciężko, blada jak kreda.

— Melis, co się stało? — zapytała zaniepokojona Zeynep.

— Yigit… — głos Melis zadrżał. — Pokłócił się z kimś i dostał w głowę. Jego koledzy zadzwonili, żeby mnie o tym powiadomić. Słychać było, jak krzyczał, że wszystko w porządku, ale… Sama już nie wiem.

— Może powinnyśmy powiedzieć cioci Feraye? — zaproponowała Zeynep ostrożnie.

— Nie mogę. Yigit wyraźnie krzyczał, żebym nic nie mówiła mamie.

Obie usiadły na sofie, pogrążone w ciszy i trosce, jakby świat na chwilę zatrzymał się między nimi — zawieszony między lękiem a niepewnością.

***

Podczas gdy w szpitalu lekarze walczyli o życie Hulyi, Cavidan wracała do domu z sercem ściśniętym ze strachu. Każdy krok odbijał się echem w pustym korytarzu, a w jej głowie kotłowały się czarne myśli. Czuła, że grunt usuwa się jej spod nóg. Bała się, że wszystkie intrygi — knute razem z Bahar i ukrywane miesiącami — w końcu ujrzą światło dzienne. A wtedy co? Zostanie z niczym. Będzie musiała wrócić do swojego dawnego, nędznego życia na wsi.

— Nie! — jęknęła, chwytając się framugi, jakby sama myśl miała ją przewrócić. Całe jej ciało drżało. — Nie wrócę do tamtych czasów… Nie będę znowu szorować podłóg i doić krów, jak jakaś służąca! To niemożliwe!

Na jej twarzy pojawił się grymas rozpaczy, który szybko ustąpił miejsca desperacji.

— Ale co mogę zrobić…? — zaczęła mówić sama do siebie, jakby szukała ratunku w dźwięku własnego głosu. Nagle jej spojrzenie rozbłysło. — Sejf! Tak, muszę zabrać wszystko, co jest w środku. Pieniądze, kosztowności… wszystko!

Pochwyciła śrubokręt i pobiegła do gabinetu. Klęknęła przed sejfem, a jej ręce, spocone i drżące, zaczęły szarpać się z grubymi metalowymi drzwiczkami. Wbijała narzędzie z całych sił, szczerząc zęby z wysiłku. Ale sejf nawet nie drgnął.

— Otwórz się, no już! — krzyknęła w furii, uderzając pięścią w zimną stal. — Muszę to mieć!

Opadła na kolana, wyczerpana i bezradna. Przez chwilę trwała w milczeniu, dysząc ciężko. I nagle przypomniała sobie o czymś innym.

— Biżuteria… — wyszeptała, a w jej oczach znów zapalił się chciwy błysk. — Naciye!

Jak opętana rzuciła się do pokoju Naciye. Wpadła do środka, szarpała szafki i szuflady jedna po drugiej. Łańcuszki, pierścionki, bransolety — wszystko, co lśniło złotem, lądowało w jej drżących dłoniach, a potem w torbie.

— Tak, to mi wystarczy… To musi wystarczyć… — mamrotała, a jej twarz wykrzywiała się w groteskowej mieszaninie ulgi i szaleństwa.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 231. Bölüm i Aşk ve Umut 232. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy