Odcinek 53: Jest wieczór. Emine i jej mama siadają do kolacji. „Mam dla ciebie niespodziankę” – oznajmia Sultan. – „Powiedziałaś, że chcesz innego życia…”. „No i?”. „Sprzedałam sklep i dom”. „Że co?!” – Dziewczyna robi wielkie ozy. „Zaczniemy nowe życie w nowym miejscu, córko. Możesz wziąć pieniądze za sklep, możesz otworzyć firmę. Nie wiem, zrób to, o czym marzysz.” – Wyciąga z torebki kopertę i kładzie ją na stole. – „Spójrz, tu są pieniądze”. „Tak nie można, mamo. Przecież byłaś sprzedawczynią Sultan od lat. Jeśli opuścisz tę dzielnicę, nie będziesz mogła oddychać”. „Córko, jeśli ciebie nie ma obok mnie, wtedy nie mogę oddychać. Jeśli zaś jesteś szczęśliwa, wtedy i ja jestem szczęśliwa”.
„Mamusiu, powiedziałaś mi, żebym najpierw myślała o sobie” – przypomina Emine. – „I ty myśl o sobie, proszę cię. To wszystko jest wspomnieniem po tacie. Nie możesz sprzedać sklepu, to twoje życie. Ja nie mogę czegoś takiego zrobić, mamo. Jeśli odejdziesz z tej dzielnicy, będziesz smutna. Nie mogę być taka samolubna. Nie mogę!”. Dziewczyna opuszcza kuchnię. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Zeynep wchodzi do gabinetu komisarza. „Wniósł skargę, prawda?” – od razu przechodzi do rzeczy.
„Nie, córko. Dzięki Bogu, nie wniósł skargi” – odpowiada policjant. – „Twój mąż będzie wolny, jak tylko skończymy ze wszystkimi procedurami. Ale wytargaj męża za uszy, żeby więcej tu nie wrócił, dobrze?”. „Dobrze, bardzo dziękuję”. W następnej scenie małżonkowie są już razem. „Powiadomiłam domowników, są już w drodze” – oznajmia Zeynep. „Dziękuję i tobie, że przyszłaś” – mówi Mehdi. – „Nie musiałaś”. „Nie chciałam przyjść, ale moje serce nie mogło znieść”. „Nie bądź na mnie zła. Sama wiesz, że miałem rację. Gdyby to powtórzyło się dzisiaj, zrobiłbym to samo ponownie”.
„Mehdi, przez ciebie człowiek trafił do szpitala, a ty nadal mówisz, że nie żałujesz?” – nie może uwierzyć Zeynep. „Nie żałuję, ponieważ ten typ nie jest dla mnie człowiekiem. Cokolwiek zrobiłem, zrobiłem po to, aby chronić moją rodzinę”. „Więc mnie nie chroń! Proszę cię, Mehdi, nie chroń mnie!”. „Dobrze, Zeynep, później porozmawiamy”. „Nie musimy rozmawiać. Złożyłeś mi obietnicę i jej nie dotrzymałeś. Robisz, co chcesz, nie myśląc o konsekwencjach. Nawet nie żałujesz! Czy wiesz, ilu ludzi błagałam, jak długo czekałam na korytarzu? A gdyby Burhan wniósł skargę? Miałabym czekać na ciebie pod bramą więzienia? Wtedy też nie byłoby ci żal, że zasmuciłeś swoją ukochaną żonę?”.
„Zeynep, dobrze, chodź.” – Mehdi chce objąć żonę, ale ta się odsuwa. „Nie przytulaj mnie, nie chcę” – mówi Zeynep i odwraca się z obrażoną miną. „Wybacz, że cię zraniłem”. Do komisariatu przyjeżdżają bliscy Mehdiego. Wszyscy razem wsiadają do busa i wracają do domu. Małżonkowie udają się do altany. Zeynep rozmawia przez telefon z dyrektorem ze szkoły Kibrit. „Dzisiaj usprawiedliwi swoją nieobecność” – oznajmia po skończonej rozmowie. – „Ale jeśli nie będzie kontynuowała nauki, zostanie usunięta z listy uczniów. I mają rację”.
„Jest teraz zdenerwowana. Niech dziś zostanie w domu, nie będziemy jej zmuszać” – mówi Mehdi. – „Później podejmiemy decyzję razem, dobrze?”. „Czy możesz sobie wyobrazić, jak się czułam, kiedy czekałam przed tymi drzwiami? Nie wiedziałam, co robić, zwłaszcza gdy przyszła wiadomość. Moje serce zamarło, dostałam ataku paniki. Omal nie zemdlałam”. „Skąd to się nagle wzięło? Co powiedział lekarz? Czy już dobrze się czujesz?”. „Nie byłam u lekarza, pan Baris mi pomógł”. „Dobrze, jestem mu wdzięczny, ale on nie jest lekarzem. Powinnaś pójść do lekarza”.
„Boimy się o ciebie, Mehdi” – oznajmia dziewczyna. – „Zatracasz się. W złości wykonujesz nieprzemyślane ruchy. Boimy się, że cię stracimy”. „To się nie stanie, Zeynep, nie martw się”. „Strach przed takimi wydarzeniami powoduje dodatkową frustrację. Ciągle przygotowujesz dla nas takie sytuacje. Spójrz, jaka Kibrit jest zdenerwowana”. „Posłuchaj, cokolwiek robię, robię dla rodziny”. „Ochrona rodziny i zachowanie ich spokoju, czy to nie to samo? Ochroń nas przed samym sobą, Mehdi. Nie prosimy o nic więcej. W złości podpalasz wszystko, czego dotkniesz. W tym momencie wszyscy, którzy cię kochają, odczuwają ogromny ból w swoich sercach”.
„Więc wszyscy mnie kochają?” – pyta mężczyzna. – „A kto kocha mnie najbardziej?”. „Rozmawiam z tobą o poważnych rzeczach, Mehdi!”. „Ja ciebie kocham, Zeynep. Kocham cię, przysięgam”. Małżonkowie wchodzą do środka domu, gdzie na stole czeka już gotowy obiad. „Kibrit jest bardzo nieszczęśliwa. W szkole ją poniżają” – mówi Zeynep. – „Chce uczęszczać na zajęcia z rówieśnikami”. „Nic nie możemy na to poradzić” – stwierdza Mehdi. „W rzeczywistości jest jedna szkoła, w której mogłaby nadrobić zaległy materiał. Uczyłaby się ze swoimi rówieśnikami”.
„Ona nie może pójść do prywatnej szkoły” – mówi brat Cemile. – „Nie stać nas”. „Pracuję i zarabiam. Stać nas” – przekonuje Zeynep. „Córko, co możesz zrobić ze swoim miesięcznym dochodem?” – pyta Sakine, wychodząc z kuchni. – „Jesteś dopiero na stażu. Twój mąż ma rację”. „Pracuję w dużej firmie, moja pensja jest w dolarach”. „Wiem, że stażyści nie są dobrze opłacani” – oznajmia Mehdi. „Pan Baris dobrze płaci. Tak, zmusza do ciężkiej pracy, ale odpowiednio ją wynagradza”. „Kochanie, to bardzo mało” – mówi Sakine.
„Zeynep, nigdy cię o to nie pytałem, ale… Ile zarabiasz miesięcznie?” – pyta Mehdi. „Tysiąc dolarów” – odpowiada dziewczyna. – „Oczywiście, jak tylko odbędę staż, będę zarabiać więcej. Szkoła, o której wspomniałam, kosztuje cztery tysiące lir. Będziemy mogli spokojnie zapłacić. Mehdi, chcę odciążyć cię z ciężaru, który nosisz na plecach. Dobrze, na mnie już czas. Pan Baris powiedział, że nie ma znaczenia, jeśli się spóźnię, ale wolę tego uniknąć.” – Zeynep podnosi się.
„Czy pan Baris wie, co się stało?” – pyta brat Mujgan. „Tak, wie. Był obok mnie, kiedy dali mi znać. To dzięki niemu mogłam przyjechać służbowym samochodem do komisariatu”. „Dobrze, przyniosę kluczyki do samochodu.” – Mężczyzna udaje się na górę. „Córko, co ty robisz?” – pyta Sakine z naganą w głosie. „Co takiego zrobiłam?” – nie rozumie dziewczyna. „Czy kobiecie wypada mówić mężowi o swoich zarobkach? To wyszło bardzo źle! Czy chcesz, żeby twój mąż został alkoholikiem, jak twój ojciec? A może chcesz, żeby znalazł sobie kochankę, jak twój drugi ojciec? Nie, nie, ty chcesz być bita! Chcesz, żeby twój mąż cię bił i maltretował!”.
„Czy widziałaś, jak bardzo Mehdi poczuł się upokorzony?” – dodaje Sakine. „Nie zauważyłam tego, mamo. Nie poniżyłam go, jesteśmy rodziną. Moje pieniądze są także jego pieniędzmi. Czy wiesz, jaki ciężar on nosi? Był nawet zadowolony”. „Wcale go nie uszczęśliwiłaś, córko. Ani trochę mu się to nie podoba. Mężczyźni zawsze chcą, by ich żony były za nimi. Jeśli nawet przypadkiem przebije się przed niego, drogo ją to będzie kosztować. Jeśli zarabiasz dziesięć tysięcy, mów mu, że tylko dwa. Ale nie, ty jesteś panią prawnik, a twój mąż jest zwykłym mechanikiem. Rozumiesz, co chcę powiedzieć”.
„Nie zrozumiałam i nie chcę zrozumieć” – oświadcza Zeynep. – „Dzięki Bogu, Mehdi nie jest staromodny i zrozumie moje dobre intencje”. „Tylko ty tak myślisz. Zasiałaś dziś ziarno goryczy w swoim mężu, uczyniłaś go słabym. Pomyśl o swojej mamie Nermin i ojcu Ekremie. Przez lata wstydził się, że żona jest bogatsza od niego. Pomyśl o mnie. Płaciłam nawet za picie twojego ojca! Ubrania, jedzenie, za wszystko ja płaciłam! Zamiast choć raz mi podziękować, za każdym razem mnie bił! Gdy to mu nie wystarczyło, was też bił! Co twój mąż zrobi teraz, by poczuć się jak mężczyzna? Zrani cię!”. „W ogóle nie znasz Mehdiego, mamo. Poczekam na niego na zewnątrz.” – Zeynep opuszcza dom.