290: Emir pochyla się nad klatką z Incir. „Ona tak jak i ty jest teraz w zamknięciu” – mówi mężczyzna. – „Ale nie jesteście takie same. Jeśli stąd odlecisz, nie będziesz w stanie przeżyć. Reyhan zaś nie może żyć w zamknięciu. Muszę ją uwolnić”. Następuje zbliżenie kamery na stojącą pod drzwiami sypialni Cavidan. „Będziesz miał z tym wielkie trudności” – mówi w myślach kobieta. W następnej scenie wchodzi do pokoju Gulsum. Dziewczyna siedzi na fotelu i jest wyraźnie przybita. „O proszę, wszyscy są w żałobie” – stwierdza pani Tarhun. – „Prawie przestałaś jeść i pić. Odeszła dziewczyna, która wciąż kłamała i uczestniczyła w ciemnych intrygach, a na jej miejsce pojawiła się dobra, miłosierna Gulsum”.
„Powiedziałam, żebyś zagrała rolę siostry, ale ty potraktowałaś to zbyt poważnie” – kontynuuje Cavidan. – „Dziewczyno, ona nie jest twoją siostrą! Twoja głowa tego nie pojmuje?”. „Masz jeszcze coś do powiedzenia?” – pyta Gulsum, podnosząc wzrok. „Owszem. Czas, który ci dałam, powoli dobiega końca. Twoja bajka się kończy. Będzie lepiej, jeśli zaczniesz przygotowywać się do powrotu do slumsów”. Żona Hikmeta opuszcza pokój. Tymczasem Emir jest w więzieniu. Czeka w sali widzeń na przybycie żony i co chwila zerka na zegarek, ale ta nie pojawia się. Akcja przenosi się do celi. Widzimy, jak Reyhan chce opuścić celę, ale Nebahat staje jej na drodze.
„Co jest, księżniczko? Dokąd się wybierasz?” – pyta liderka. „Możesz się odsunąć?” – prosi Reyhan. „Mam ci coś do zakomunikowania. Od teraz obowiązuje zakaz na widzenie z księżniczką”. „Co to ma znaczyć?”. „Nie wykupiłaś przepustki i nie możesz iść na widzenie. Bez mojej zgody nikt nie może tu nawet pójść do toalety”. „Nie możesz mi zabronić pójścia na widzenie. Nie wolno ci”. Nebahat wybucha gromkim śmiechem i mówi: „Firdevs, słyszysz ją? Twój mąż zaczął już zbierać miód z innych kwiatuszków. Więcej już nie będziesz nazywać go mężem”. „Możesz odejść?!”. „Nie doprowadzaj mnie do szału, bo pożałujesz!” – liderka silnie chwyta Reyhan za rękę, a następnie skina głową na Firdevs. Ta podchodzi do łóżka i spod materaca wyciąga brzytwę. Następnie z wyciągniętym przed siebie ostrzem udaje się do łóżka, na którym leży chora Hacer.
„Nie rób tego!” – błaga przerażona Reyhan. „Pójdziesz więc na widzenie, czy nie?” – pyta Nebahat. Tymczasem do pokoju widzeń wchodzi strażniczka i gromko oznajmia: „Widzenia zakończone!”. „Dlaczego moja żona nie przyszła?” – pyta zmartwiony Emir. „Nie wiem” – opowiada z obojętnością wartowniczka. „Muszę ją zobaczyć. Możesz pójść i ją zawołać?”. „To niemożliwe. Czas widzenia się skończył. Ty też już idź”. „Nie wyjdę stąd, dopóki nie zobaczę żony! Idź teraz i powiedz jej, że przyszedłem!”. Do sali wchodzi druga ze strażniczek. „Co się tu dzieje?” – pyta i kieruje wzrok na Emira. – „Słychać cię aż na korytarzu. Nie stwarzaj problemów. O tej porze żadna z osadzonych nie może już wyjść ze swojej celi”.
„Mogę się dowiedzieć, dlaczego moja żona nie przyszła? Martwię się o nią!” – oświadcza syn Cavidan. „Osobiście powiedziałam jej, że na nią czekasz” – oznajmia strażniczka. – „To jej wybór, czy przyjdzie na widzenie, czy nie”. „Jestem pewien, że moja żona chce się ze mną zobaczyć. Bardzo się o nią martwię, więc daj nam chociaż pięć minut!”. „To niemożliwe. W więzieniu trzymamy się ściśle określonych zasad i twoja żona nie może wyjść”. Zrezygnowany Emir opuszcza salę.
Akcja przenosi się do celi. Reyhan siedzi na łóżku i wpatruje się w zdjęcie męża, kiedy nagle wśród współwięźniarek wybucha poruszenie. Wszystkie patrzą w górne okno. Reyhan także kieruje wzrok w tym kierunku i widzi unoszący się na niebie latawiec. Ten sam, który niegdyś zrobiła wraz z mężem i razem z nim go puszczała. Wie, że teraz to też sprawka Emira. „To tylko latawiec!” – wybucha Nebahat, przerywając panujący wśród osadzonych zachwyt. – „Czego tak wybałuszacie swoje gały?! W tej chwili się stąd rozejdźcie! No już, jedzenie przygotujcie! W brzuchu już mi burczy!”. Reyhan wraca na swoje łóżko, ale cały czas zerka w kierunku okna. Na jej twarzy gości szeroki uśmiech.
W następnej scenie w celi jest już gotowy obiad. Nebahat nie pozwala jednej z osadzonych zasiąść do stołu. „Kto nie płaci, ten nie je” – oznajmia. – „Weź talerz i odejdź od stołu. No już!”. „Chwila, chwila” – odzywa się Reyhan. – „To znaczy, że my będziemy jeść, a Aysel będzie na nas patrzeć, tak? Postępujesz niesprawiedliwie. Ciekawe, czy naczelnik więzienia o tym?”. „Uważaj, bo ci ten wścibski jęzor pokroję na kawałki!” – ostrzega Nebahat, stając przed Reyhan. – „To moja cela i ja tutaj ustalam wszelkie zasady, rozumiesz mnie?! Ty też straciłaś swoją szansę na jedzenie”.
„I dobrze. Oddam Aysel swoją porcję” – Reyhan sięga po swój talerz i chce zanieść go koleżance, ale Nebahat wyrywa jej naczynie z rąk i zrzuca na podłogę. W następnej scenie wszystkie osadzone są na spacerniaku. Reyhan dyskretnie przekazuje Aysel pakunek z odrobiną ziemniaków, którą udało jej się zeskrobać z dna garnka. Pomaga drugiej osobie, choć sama niczego nie zjadła. Akcja przeskakuje do wieczora. Emir jest w pokoju ojca. „Nawet nie wiesz, jak dobrą i odważną masz kuzynkę, tato. Dla siostry zrezygnowała z własnej wolności” – mówi mąż Reyhan. W tym momencie przy uchylonych drzwiach pokoju zatrzymuje się Gulsum. – „Zgodziła się, żeby zamknięto ją w czerech ścianach. Ze względu na Gulsum zdecydowała się wejść na drogę, której koniec jest nieznany. Ale nie waż się denerwować, tato. Obiecuję ci, że ją uratuję”.
291: Wstaje nowy dzień. Emir odbiera telefon od Zafera. „Mam dla ciebie dobrą wiadomość” – oznajmia przyjaciel. – „Ucel był widziany na jednej ulicy”. „Gdzie go widziano?!” – pyta podekscytowany Emir. W następnej scenie mężczyzna jest już na obrzeżach Stambułu. Kończy rozmawiać z przechodniem i dzwoni do przyjaciela. „Zapytałem jeszcze jednego człowieka. Wziąłem adres i zaraz tam jadę” – mówi do słuchawki. „Nie waż się” – zabrania Zafer. – „Zaczekaj na mnie i razem tam pojedziemy”. „Nie mam już cierpliwości, żeby dłużej czekać. Później porozmawiamy, do zobaczenia”. Emir wsiada do samochodu i odjeżdża. Po chwili zatrzymuje się przed jakąś chatą. Szybko wysiada i dobija się do drzwi.
Kamera przenosi się do środka budynku. Widzimy Ucela, który dyskretnie wygląda przez firankę. „Otwórz drzwi! Wiem, że jesteś w środku!” – wydziera się Emir. „Jak on mnie tu znalazł?” – zachodzi w głowę wspólnik Talaza. „Słuchaj, nigdzie się stąd nie ruszę, nie zabierając ciebie! Słyszysz mnie?!”. Emir nie ma zamiaru dłużej się prosić. Odchodzi na kilka kroków i z całych sił kopie w drzwi. Te szybko ustępują i stają przed nim otworem. Syn Cavidan wchodzi do środka i rozgląda się po pokojach. W jednym z nich na stoliku znajduje nadgryzioną bułkę. „Gdzie jesteś, ty nikczemny typie?!” – pyta na cały głos. – „Znajdę cię, gdziekolwiek byś nie był!”.
Emir zabiera się za sprawdzanie kolejnych pomieszczeń. Nigdzie jednak nie widzi Ucela. Nie wie, że poszukiwany sprzedawca schował się w szafie. „Niech to szlag. Nie mogę spóźnić się na spotkanie” – mówi brat Suny, zerkając na zegarek, po czym opuszcza dom. Na zewnątrz czeka na niego niemiła niespodzianka. Jedna z opon w samochodzie jest przebita. Czy zdąży na widzenie z żoną? Akcja przenosi się do więzienia. Do celi wchodzi strażniczka i oznajmia: „Firdevs, masz gościa”. Mina Reyhan momentalnie rzednie. Tak bardzo liczyła, że dziś zobaczy się z mężem.
Firdevs wyciąga z szafy stos brudnych ręczników i rzuca je na łóżko Reyhan. „Ja idę na widzenie, a ty tu zostaniesz” – mówi koleżanka Nebahat. – „Dobrze to upierz. Jak się postarasz, to może do wieczora skończysz. Twój mężulek i dzisiaj będzie długo czekał na ciebie, ale cóż poradzić? Ale spokojnie, na pewno znajdzie pocieszenie w ramionach innej kobiety. Jak chcesz, to zamiast ciebie mogę przekazać mu pozdrowienia”. Firdevs z uśmiechem na twarzy opuszcza celę. „Idę do toalety” – oznajmia Nebahat. – „Jak wrócę, moja kawa ma być gotowa”.
Reyhan udaje się do łazienki za liderką celi. Gdy ta wchodzi do jednej z kabin, żona Emira uderza blaszanym wiadrem w klamkę. Ta odpada, uniemożliwiając otworzenie drzwi. Nebahat zostaje zamknięta w środku! „Co się dzieje?! Otwierać!” – przerażona liderka zaczyna uderzać w drzwi. Reyhan jednak nic sobie z tego nie robi. Na jej twarzy pojawia się nawet uśmiech. Tymczasem na wybrzeżu Oya spotyka się z Erhanem. Mówi mu, że nie jest w stanie przekonać Kemala do zapoznawczego spotkania. „On się tak zachowuje, ponieważ jest twoim bratem” – stwierdza mężczyzna. – „Myślę, że zachowywałbym się tak samo, gdybym miał taką siostrę. Młodsza siostra w oczach starszego brata jest niezwykle cenna”.
„Ale on bardzo denerwuje mnie swoim zachowaniem” – oznajmia Oya. „Nie złość się na brata. On tylko próbuje cię chronić” – przekonuje Erhan. – „Ponadto, jeżeli chcemy być razem szczęśliwi, to musimy robić tak, by nie denerwować naszych bliskich”. „Jesteś bardzo dobrym człowiekiem”. „Chcę tylko, żebyś ty była szczęśliwa. Tak w ogóle, czy w domu wszyscy są tobie przeciwni?”. „Ależ nie, mój drogi. Narin robi wszystko, żeby pogodzić mnie z bratem”. „Dobra robota, Narin” – mówi w myślach Erhan. – „Gdybyś wiedziała, że to mi pomagasz, z pewnością byś tego nie robiła”.
Strażniczka przyprowadza Reyhan na widzenie z mężem. Oboje wpadają sobie w ramiona. „Bardzo się za tobą stęskniłem” – mówi Emir i całuje ręce żony. – „Wczoraj też byłem się z tobą zobaczyć, ale nie przyszłaś. Ze zmartwienia prawie tu oszalałem. Coś się stało?”. „Nie bój się, ze mną wszystko w porządku, naprawdę” – zapewnia Reyhan. – „Zostawmy to teraz, i tak mamy mało czasu. Ale… Dlaczego masz takie brudne ręce?”. „Po drodze musiałem wymienić koło. Z trudem zdążyłem na czas”. „Czego tylko nie robisz, żeby mnie uszczęśliwić? Wypuszczasz nawet latawiec do samego nieba”. „Widziałaś?”. „Widziałam. I nie tylko latawiec. Widziałam ciebie i twoją miłość. Zrozumiałam, że nikt nie może mnie tutaj zamknąć”.
„Ciągle myślę o tobie. Nie masz żadnych problemów, prawda?” – dopytuje Emir. – „Z innymi osadzonymi?”. „Nie, nie” – zaprzecza szybko Reyhan. – „Nie mam żadnych problemów, nie martw się. Tylko tęsknię za tobą”. Akcja przenosi się do celi. Nebahat jest już uwolniona i przechadza się po celi, podczas gdy inne osadzone stoją w rzędzie. „Zamknęła mnie w toalecie. Kim ona w ogóle jest? Kim?!” – grzmi liderka. – „W końcu tu przyjdzie i na kolanach będzie mnie błagać, żebym jej darowała! Będzie się modlić, żebym ją zabiła! Powinnam od razu się z nią rozprawić!”.
Akcja przenosi się do rezydencji. Cavidan karmi męża. „Dalej, połykaj szybko!” – krzyczy kobieta, raz za razem wpychając łyżkę do ust Hikmeta. – „Nie będę się tu z tobą użerać przez cały dzień! Co to ma być? Będziesz się opierał, bo nie karmi cię synowa? Dobrze, skoro tego chcesz, to niech ona cię nakarmi! Niestety będziesz musiał poczekać na nią całe lata. Wiesz o tym, prawda? No nic, dziękuj Bogu, że jestem w dobrym nastroju i nie zostawię cię głodnym. Oczywiście, o ile nie będziesz dłużej nadwyrężał mojej cierpliwości. Otwieraj gębę i żryj!” – Cavidan na siłę wpycha kolejne łyżki posiłku do ust męża. – „Znowu się cały upaćkałeś! Mam już dość użerania się z tobą!”.
Przy uchylonych drzwiach pokoju stoi Gulsum. Jest zdegustowana tym, w jaki sposób Cavidan traktuje męża. „Posłuchaj mnie, panie Hikmecie” – mówi dalej pani Tarhun. – „Reyhan jest w miejscu, na które zasługuje. I zrobię wszystko, co w moich mocach, by nigdy więcej nie wróciła do rezydencji. Dlatego, jeśli jest w tobie choć odrobina rozumu, to otwieraj gębę i jedz! Inaczej zdechniesz!”. Tymczasem Reyhan po widzeniu z mężem wraca do celi. Na widok morderczego spojrzenia Nebahat zatrzymuje się tuż za drzwiami. „I co, bawiłaś się dobrze?” – pyta liderka. – „Mogłaś swobodnie cieszyć się spotkaniem z mężem? To dobrze, bo więcej takich spotkań nie będzie! Myślałaś, że się nie domyślę? Niestety nie zawsze sprawy idą tak, jakbyś tego chciała, księżniczko”.
Nebahat podchodzi do swojego łóżka i spod materaca wyciąga solidnych rozmiarów drewniany kij. „Reyhan Tarhun z celi B6 nie stosuje się do zasad” – mówi, uderzając kijem w otwartą dłoń. – „Ma zero szacunku do osób starszych i nie wykazuje najmniejszych chęci dostosowania się do więziennych norm. Ale nie martw się, wszystko po kolei wbiję ci do głowy”. Nebahat unosi rękę, w której trzyma kij, i już ma wykonać uderzenie, gdy nagle na jej drodze staje Hacer. „Zostaw ją!” – mówi chora. „Odejdź, inaczej i ty pożałujesz!” – ostrzega liderka. W tym momencie obok Hacer staje Aysel i inne osadzone. Tylko Firdevs zostaje po stronie Nebahat.
„Co wy robicie, diablice?!” – oburza się Nebahat. – „Myślicie, że możecie ją uratować, tak? Odejdźcie, diablice!”. Liderka po raz kolejny chce się zamachnąć, ale tym razem sama Reyhan blokuje uderzenie, chwytając za kij. „Dobrze, muszę wam coś przypomnieć, bo chyba zapomniałyście” – mówi Nebahat, wodząc wzrokiem po więźniarkach. – „Ona stąd odejdzie, ale ja tu zostanę. Zawsze tu będę! Do końca życia!”. Mimo ostrzeżeń, osadzone twardo trzymają stronę Reyhan. Wściekła Nebahat chce po raz kolejny uderzyć, gdy nagle do celi wchodzą strażniczki.
„Co się tu dzieje?!” – pyta wartowniczka. „Nic się nie dzieje” – odpowiada Nebahat, opuszczając kij. – „Tak sobie tylko rozmawiałyśmy”. „Zabieraj panią Niebezpieczną” – strażniczka skina głową na swoją towarzyszkę. – „Niech trochę pogada ze swoimi dawnymi koleżankami”. Nebahat zostaje wyprowadzona z celi. Czy panowanie Nebahat dobiegło właśnie końca? A może to dopiero początek udręki Reyhan?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.