764: Beyhan, Savas i Baran przyjeżdżają na farmę, by prosić o rękę Fidan. Obecni są także Hasan i Tulay. „Skoro wypiliśmy kawę i skosztowaliśmy lokum” – zabiera głos mędrzec – „możemy porozmawiać. Małżeństwo to jedno z najpiękniejszych dzieł. Dziękuję wam, że powierzyliście mi ten obowiązek. Młodzi spodobali się sobie, postanowili założyć rodzinę i zamieszkać pod wspólnym dachem. Z Bożym przyzwoleniem prosimy o rękę Fidan dla Barana”. Noga Barana zaczyna niespokojnie drżeć. Wszyscy w napięciu czekają na odpowiedź Emira.
Syn Cavidan przypomina sobie słowa, które niedawno usłyszał do Gulperi: „Czy nie widziałeś, jak Fidan go chroniła, kiedy go zaatakowałeś? Niespełniona miłość ciąży na sercu. Nie pozwól, żeby ich miłość taka była”. „Skoro chcą się pobrać” – odzywa się w końcu Emir – „do nas należy tylko życzyć im szczęścia. Zgadzam się”. „Co? Powiedział, że się zgadza?” – pyta Fidan, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. „Tak, córko. Zgodził się” – potwierdza Cavidan. Na twarzach wszystkich pojawiają się uśmiechy. Tylko Beyhan i Savas zachowują powagę.
Bade siedzi na ławce w parku. W ręku trzyma telefon i powraca myślami do swojej dzisiejszej rozmowy z przebywającym w celi Mertem. „Nie mogę pozwolić, żebyś zniszczył swoje życie” – mówi do siebie. – „Skoro zabroniłeś mi mówić, niech sama się do wszystkiego przyzna!” – Wybiera numer do Masal, ale ta odrzuca połączenie. – „Oczywiście, że nie odbierze. Co mogłaby powiedzieć? Bezczelna! Nie pozwolę jej się z tego wywinąć!”. Bade podnosi się gwałtownie i odchodzi.
W następnej scenie Bade jest już w domu Kemala. Znajduje siedzącą na werandzie Masal. „Tutaj jesteś!” – grzmi przybyła. – „Mert przez ciebie jest w areszcie, może go zamkną, a ty siedzisz sobie tutaj, jakby nigdy nic!”. „Nic nie zrobiłam” – odpowiada Masal. „Uratujesz go z tego, rozumiesz? Przyznasz się do wszystkiego! To nie Mert powinien tam być, tylko ty! Przyznaj to, Masal!”. W tym momencie na werandzie pojawiają się Kemal i Narin!
Akcja wraca na farmę. Hasan zakłada obrączki na palce zakochanych, następnie przecina czerwoną wstążkę, przypieczętowując ich zaręczyny. Tulay prosi Gulperi, by przyniosła sok z kuchni. Po chwili wróżka przynosi tacę ze szklankami z czerwonym naparem, który wszyscy wypijają. Nawet Tulay. „Wszyscy idziemy w to samo miejsce” – szepcze do siebie siostra Ercana. – „Wszyscy umrzecie razem ze mną”. Gdy szklanki wszystkich są puste, Tulay podnosi się i przemawia rozbawiona: „Cudowny koniec. Wkrótce ten dom stanie się grobem dla nas wszystkich. Ciężko wam uwierzyć, ale wszyscy jesteśmy otruci. W taki piękny dzień tylu ludzi umrze!”.
„Nie pozwolę nikomu być szczęśliwym, jeśli ja nie będę!” – Tulay wbija w Gulperi nienawistne spojrzenie. – „W najcięższy sposób zapłacicie za to, co mi zrobiliście! Zabiliście mnie żywcem! Teraz umrzecie razem ze mną!”. „Co to za słowa? Jakie otrucie?” – pyta Cavidan, z oburzenia aż się podnosząc. Tulay wyciąga z kieszeni pustą buteleczkę, w której była trucizna, i pokazuje ją wszystkim. „Wszyscy umrzecie łącznie ze mną” – oświadcza.
„Baranie, ten głupiec nas otruł!” – mówi przerażona Fidan. Cavidan opada na kanapę, bliska omdlenia. Beyhan także robi się źle. „Czym nas otrułaś?” – pyta Emir. „Myślisz, że powiem ci, żebyś mógł znaleźć antidotum, prawda? To się nie uda. Wszyscy wkroczyliśmy na drogę bez powrotu”. „Postradałaś rozum!” – Mężczyzna silnie ściska ramię kobiety. – „Nie pozwolę umrzeć tobie ani nikomu tutaj! Natychmiast podasz mi nazwę tej trucizny!”. „Nie chcesz, żebym ja też umarła?”. „W tej chwili podaj mi nazwę!”. Tulay strąca ręce Emira ze swoich ramion. Savas w tym czasie wzywa pomoc medyczną.
Akcja wraca do domu Kemala. Małżonkowie podchodzą do Bade i Masal. „Co się stało? O co się kłócicie?” – pyta mężczyzna. – „Masal? Zapytałem cię o coś. Dlaczego jesteś taka spięta?”. „Powiedz” – mówi Bade, oczekując, że rozwydrzona nastolatka przyzna się do wszystkiego. „Nie rozumiem, o czym mówisz!” – odpowiada wzburzona Masal. – „Jest mi wystarczająco ciężko, to jeszcze ty na mnie naciskasz! Dość!” – Odchodzi do swojego pokoju i zamyka za sobą drzwi.
„Bade, o co się kłóciłyście?” – pyta Narin. „Porozmawiajcie z Masal” – odpowiada przyjaciółka Merta, dotrzymując złożonej mu obietnicy, że nie powie niczego Kemalowi i Narin. Akcja przenosi się na farmę. „Podaj mi nazwę trucizny, póki jeszcze jest czas” – powtarza Emir. – „Tulay, to nie są żarty. Będziesz miała nas wszystkich na sumieniu”. „Na sumieniu? A to, co wy mi zrobiliście? Nie jestem w stanie tego zliczyć! Wcale mnie nie żałowaliście! Teraz kolej na mnie!”.
„Wytrzymaj jeszcze trochę, mamo” – mówi Savas, trzymając za rękę bladą jak ściana Beyhan. – „Pomoc jest w drodze”. „Na próżno wezwałeś karetkę” – oznajmia Tulay. – „Wkrótce nie będziemy oddychać. Nawet nie zrozumiemy, co się dzieje. Stanie się to nagle”. „Tulay, córko, zachorowałaś” – mówi Melike z malującą się na twarzy rozpaczą i boleścią. – „I to bardzo. W przeciwnym razie, czy człowiek mógłby tak łatwo skrzywdzić innych? Dalej, podaj nazwę trucizny. Nie rób tego sobie i tym wszystkim ludziom. Dalej, córko”.
„Pani Melike, a czy twoje zachowanie było dobre?” – pyta siostra Ercana. – „Po prostu mnie wyrzuciłaś. Ja też nawet na ciebie nie spojrzę. Teraz będziesz mnie tak błagać”. „Co z ciebie za osoba? Nie masz sumienia!” – grzmi Melike i potrząsa siostrzenicą. – „Jak mogłaś to zrobić?! Jak?!”. „Uderzaj, krzycz, ale to wszystko na próżno. Nic się nie zmieni. Wkrótce wszyscy przejdziemy do innego świata”. Melike chce uderzyć siostrzenicę, ale Emir ją powstrzymuje. „W porządku, uspokój się” – mówi mężczyzna. – „Widzisz, że ona i tak nic nie rozumie”. Czy zgodnie z planem Tulay wszyscy umrą? Czy może sytuacja nabierze nieoczekiwanego obrotu?