„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 187: Streszczenie
Tuż po tym, jak Zeynep zdołała uwolnić się od uciążliwej obecności Halila, do wiejskiej świetlicy wchodzi Alper. Dziewczyna natychmiast czuje narastającą irytację – znów ktoś zakłóca jej upragniony spokój. Bez zbędnych uprzejmości zagania mężczyznę do sąsiedniego pomieszczenia i energicznie zatrzaskuje za nim drzwi.
– W końcu jesteśmy sami… – myśli Alper, a w jego oczach pojawia się błysk obsesyjnej determinacji. – Dzisiaj nic mnie nie powstrzyma. Nawet Halil Firat. Zdobędę jej serce – choćby nie wiem co.
Tymczasem w kącie sali, niepozorna, ale czujna Inci – dziewczynka, która przed kilkoma miesiącami straciła ukochanego psa, Koralika – cicho podchodzi do Zeynep i szepcze:
– On mi się nie podoba… – Jej głos jest ledwie słyszalny, ale wystarczająco donośny, by Alper uchwycił sens słów. – Coś w nim jest nie tak. Nie powinnaś być blisko niego.
***
Zeynep miała nadzieję, że Alper da jej spokój. Niestety, zaledwie po kilku minutach drzwi się otwierają, a mężczyzna wchodzi do środka, kryjąc coś za plecami.
– Musimy porozmawiać – zaczyna niepewnie.
– Tylko nie znowu o tym, bym była twoją asystentką… – wzdycha dziewczyna, przewracając oczami z niecierpliwością.
– Nie, to coś znacznie ważniejszego. Wiem, że to miejsce nie sprzyja takim rozmowom, ale… muszę to powiedzieć. Zeynep, czuję się przy tobie inaczej. Lepiej. Jestem w tobie zakochany.
Zza pleców wyciąga starannie ułożony bukiet kwiatów i, z niezdarnym uśmiechem, dodaje:
– Chciałbym cię lepiej poznać. Wierzę, że możemy stworzyć coś wyjątkowego. Może nawet… coś trwałego.
Zeynep wstrzymuje oddech. W jednej chwili zalewa ją fala gniewu i frustracji. Myśli tylko jedno:
– Boże, daj mi cierpliwość…
Bez wahania wyrywa mu kwiaty z rąk, a jej głos staje się lodowaty i stanowczy:
– To niemożliwe, Alper. Nie mam do ciebie żadnych uczuć. I nigdy mieć nie będę.
Uderza go bukietem raz. Potem drugi. W jej oczach płonie złość.
– Czuję się niekomfortowo, kiedy jesteś blisko. Jak śmiesz w ogóle…? – Jeszcze jedno uderzenie. – Jeśli naprawdę rzuciłeś wszystko, żeby tu przyjechać, to teraz przynajmniej zrób coś pożytecznego. Ja wychodzę.
Odwraca się gwałtownie, popychając go barkiem, po czym rusza do wyjścia.
– Zaczekaj! – woła za nią Alper, wciąż zaskoczony jej reakcją. – Jesteśmy dorośli! Nie ma sensu zachowywać się jak dzieci. Nic ci nie zrobiłem! Obiecuję, że już nigdy nie wrócę do tego tematu. Zresztą… naprawdę chcesz zostawić niedokończoną pracę w świetlicy? Zostań, a jeśli trzeba – to ja odejdę.
Zeynep zatrzymuje się, odwraca powoli i wbija w niego lodowate spojrzenie. Jej palec celuje w jego pierś jak ostrze.
– Nigdy więcej nie wracaj do tego tematu. Zrozumiano?
– Jasne. Uznajmy, że nic nie powiedziałem – odpowiada cicho, niemal bez tchu.
– Zostanę. Ale tylko dlatego, że dzieci na to zasługują. A teraz – WYJDŹ!
Alper posłusznie opuszcza pomieszczenie. W chwili, gdy przekracza próg, Zeynep rzuca za nim zniszczonym bukietem, który uderza o drzwi tuż przed ich trzaskającym zamknięciem.
Na zewnątrz Alper zatrzymuje się. Na jego twarzy maluje się mieszanka złości, zawodu i niepokojącej determinacji. Po chwili szeptem mówi do siebie:
– To jeszcze nie koniec. Nie zagrałem wszystkimi kartami.
Na jego ustach pojawia się ledwo dostrzegalny, niepokojący uśmiech.
– To wszystko przez tę jej udawaną niedostępność. Właśnie to mnie w niej pociąga. Muszę działać szybko. Jeśli znowu zbliży się do Halila, będzie za późno.
Patrzy w stronę zamkniętych drzwi, jakby widział przez nie coś więcej.
– Jestem pewien, że coś do mnie czuje – kontynuuje w myślach. – Jeszcze o tym nie wie, ale zrozumie. W końcu zrozumie, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
***
Zeynep nerwowo krąży po remontowanej świetlicy, z każdym krokiem czując, jak napięcie w niej narasta. Czoło marszczy się od złości, a dłonie zaciska w pięści.
– Skąd on wziął tyle bezczelności? – burczy pod nosem. – Gdyby nie to, że jest gościem Halila, już dawno pokazałabym mu, gdzie jego miejsce.
Zatrzymuje się na moment i marszczy brwi, przypominając sobie jedną rozmowę sprzed kilku dni.
– Halil… zapytał mnie wtedy, czy czuję się komfortowo w obecności Alpera. Czyżby coś przeczuwał? Czy już wtedy wiedział, co Alper knuje?
Wzdycha głęboko i opiera się o stół, próbując odzyskać równowagę.
– Spokój, Zeynep. Uspokój się – mówi do siebie, prawie szeptem. – Obiecał, że odpuści. Jeśli dotrzyma słowa, nie będzie problemu…
Zaciska pięść, uderza nią z impetem w otwartą dłoń.
– Ale jeśli nie… to przysięgam, że nie będę patrzeć na to, kim jest i czyją ma gościnność. Nie pozwolę się zastraszać ani osaczać.
***
Kilka godzin później Halil wraca do wioski. Jeszcze zanim dotrze do świetlicy, z oddali dostrzega znajomą sylwetkę Alpera, który z uśmiechem wręcza Zeynep kubek herbaty. Scena, która dla postronnych mogłaby wydawać się niewinna, dla niego jest jak iskra wrzucona w beczkę prochu.
– Co on znowu kombinuje? – warczy przez zaciśnięte zęby, czując, jak jego serce przyspiesza, a gniew wzbiera falą w piersi. – Przecież jasno mu powiedziałem, żeby trzymał się z dala od niej!
Zanim zareaguje, Inci podbiega do Zeynep z jakąś sprawą. Halil wykorzystuje ten moment i podchodzi do Alpera, stając przed nim ramię w ramię. Jego twarz jest napięta, spojrzenie twarde jak stal.
– Co ty tu robisz? – pyta ostro, bez cienia uprzejmości.
– Halilu! – odpowiada Alper z przesadnie szerokim uśmiechem, jakby spotkanie było zupełnie przypadkowe. – Miło cię widzieć.
– Przestań udawać. Zadałem pytanie. Co ty tu, do diabła, robisz?
Alper wzdycha teatralnie, jakby cała sytuacja go nudziła.
– To wszystko moje dzieło, Halilu. Zeynep ci nie wspominała? To ja jestem inicjatorem projektu świetlicy. Zależało mi na dzieciach. Miałem dzisiaj spotkanie z właścicielem ziemi, ale zostało przełożone, więc uznałem, że sam przyjadę i dokończę to, co zacząłem.
– Czyli co, teraz grasz w filantropa? – Halil wpatruje się w niego z lodowatym spokojem, który ledwie maskuje buzujące emocje.
– Wiele się zmieniło, odkąd Zeynep pojawiła się w moim życiu – odpowiada Alper z udawaną powagą, pochylając lekko głowę. – I wierz mi, to dopiero początek. Jeszcze cię zaskoczę.
Halil nie wytrzymuje. Gniew eksploduje. Chwyta Alpera za koszulę, szarpie go ku sobie i unosi pięść, gotów wymierzyć cios.
– Zaskoczysz mnie? Zmieniłeś się? To ja ci zaraz pokażę…
Ale w tym momencie rozlega się głośny głos Inci, biegnącej z powrotem w ich stronę:
– Bracie Halilu! Zeynep cię woła!
Halil przez ułamek sekundy waha się, a potem powoli opuszcza rękę. Patrzy na Alpera z pogardą i wyraźnym ostrzeżeniem w oczach.
– Nie myśl, że to koniec – syczy cicho. – Jeszcze się spotkamy.
Odwraca się gwałtownie i odchodzi w kierunku świetlicy. Za jego plecami Alper poprawia pogniecioną koszulę i uśmiecha się kpiąco.
– Oj, Halilu… Nie masz pojęcia, jak bardzo się mylisz. Ta historia dopiero się zaczyna.
***
Alper odbiera telefon. Głos jego prawnika brzmi nerwowo, niemal rozkazująco:
– Alper, musisz natychmiast przyjechać do Stambułu. Musisz złożyć zeznania w sprawie Ayşe Demir.
– Mówiłem już, że nie mogę – odpowiada Alper przez zaciśnięte zęby. – Jestem w połowie ważnego projektu. To nie jest dobry moment.
– To nie jest kwestia wygody, Alper – przerywa mu prawnik. – Jeśli się nie stawisz, policja może cię w każdej chwili zatrzymać. Wiesz, co to oznacza?
Alper milknie. Myśli błyskawicznie przeskakują w jego głowie. Jeśli Zeynep zobaczy, jak wyprowadzają go w kajdankach… to będzie koniec. Nie tylko straci twarz, ale także ostatnią szansę na odbudowanie czegokolwiek między nimi. Nie może do tego dopuścić.
– Dobrze – cedzi w końcu przez zęby. – Przyjadę.
Rozłącza się gwałtownie, a jego dłoń zaciska się na telefonie tak mocno, jakby chciał go zmiażdżyć.
***
Po nagłym wyjeździe Alpera atmosfera staje się lżejsza. Zeynep i Halil zostają sami. Słońce chyli się ku zachodowi, rzucając złote refleksy na ogród za świetlicą. Śmieją się, chlapiąc się wodą z węża ogrodowego jak para dzieciaków. Beztroska chwila, jakiej dawno nie zaznali.
W pewnym momencie Halil, przemoczony i z szerokim uśmiechem na twarzy, chwyta Zeynep za rękę i przyciąga ją do siebie.
– Hej – mówi nagle poważnie. – Spójrz na mnie.
Zeynep przestaje się śmiać. Jej oczy spotykają się z jego wzrokiem – głębokim, przenikliwym, niemal prześwietlającym jej duszę.
– Co się z tobą dzieje, Zeynep? – pyta cicho, ale stanowczo. – Cały czas uciekasz. Raz jesteś blisko, a za chwilę chowasz się za ścianą chłodu.
Zeynep próbuje odsunąć się, ale Halil nie pozwala jej odejść. Rozkłada ramiona, blokując drogę, nie agresywnie – tylko z determinacją.
– Przestań bawić się ze mną w kotka i myszkę – mówi z powagą, która ścina powietrze między nimi. – Pora przestać udawać. Wiem więcej, niż myślisz. Rozmawiałem z Selmą, zanim tu przyjechałem. Opowiedziała mi wszystko.
Zeynep zamiera. Jej oczy rozszerzają się ze zdziwienia. Serce zaczyna bić szybciej.
– Wszystko? Ale… co dokładnie? – myśli gorączkowo. – Czy powiedziała mu o tym, co czuję? Czy wie, jak bardzo próbowałam to ukryć?
Na chwilę zapada cisza. Jedynie krople wody skapują z ich ubrań na ziemię, jakby odmierzając czas. Zeynep nie wie, czy to strach, czy nadzieja właśnie zaciskają dłoń na jej gardle.
Kiedy i gdzie zostanie wyemitowany odcinek 187. „Wichrowego Wzgórza”?
Odcinek 187. serialu „Wichrowe Wzgórze” (oryg. Rüzgarlı Tepe) zadebiutuje na antenie TVP1 w czwartek, 5 czerwca, o godzinie 14:00. Aby zobaczyć więcej streszczeń tego serialu, kliknij tutaj: Wichrowe Wzgórze streszczenia.









