Zranione ptaki odc. 114: Tekin grozi Melis bronią! Cemil jest oschły dla Oyi! Bahadir wręcza Asli prezent! [Streszczenie + Zdjęcia]

Odcinek 114: Kontynuacja sceny kończącej poprzedni odcinek. Melis jest bliska odłączenia kabla zasilającego od aparatury, gdy nagle rozlega się dźwięk rozsuwanych drzwi. Kobieta momentalnie cofa się, a do środka wchodzi Tekin. „Co tutaj robisz?” – pyta gangster, obrzucając Melis podejrzliwym spojrzeniem. „Ja tylko…” – odzywa się siostra Hulyi i nagle urywa, jakby chciała przemyśleć to, co zaraz powie. – „Dobrze, przyznaję. Przyszłam ją odwiedzić teraz, kiedy jest sama, i powiedzieć, że Levent nigdy nie będzie jej”. „Naprawdę?” – Tekin robi szybki ruch ręką i zza paska wyciąga broń!

„Tekinie, co ty robisz?” – pyta przerażona Melis, widząc jak gangster unosi lufę pistoletu na wysokość jej oczu. – „Odłóż tę broń, proszę cię”. „Ten, kto odważy się skrzywdzić Meryem, zasługuje na śmierć!” – grzmi gangster. – „Gdybyś tylko o tym pomyślała, nie ośmieliłabyś się wyciągnąć tej wtyczki!”. „Nie zamierzałam tego zrobić”. „Spróbuj ją wyciągnąć, a zabiję cię na miejscu! Nawet okiem nie mrugnę!”. „Dlaczego mi nie wierzysz? To nie tak, jak myślisz. Schowaj tę broń, ktoś może przyjść. Wszystko źle zinterpretowałeś”. „Zrobię coś jeszcze gorszego! Na twoich oczach strzelę do twojego drogiego Leventa!”.

„Od teraz, jeśli zrobisz nawet najmniejszy błąd, wiedz, że Levent będzie skończony!” – dodaje bandzior. „Dobrze, Tekinie, uspokój się” – mówi przerażona furią gangstera Melis. – „Przysięgam, że to nie jest tak, jak myślisz. Nie przyszłam tutaj, żeby zrobić to, co powiedziałeś. Dlaczego mi nie wierzysz?”. „A jak mam uwierzyć?”. „Myślisz, że jestem taka głupia, żeby zrobić to tutaj? Gdybym chciała, zrobiłabym to już sto razy. Przysięgam ci, że nie miałam zamiaru wyłączenia tej aparatury”.

„Nie wierzę ci!” – Tekin zbliża się do kobiety i przykłada lufę pistoletu do jej brzucha. Melis, cofając się, wciska przycisk alarmowy na urządzeniu. „Lekarze zaraz przyjdą” – stwierdza. – „Co teraz robimy?”. Tekin chwyta siostrę Hulyi za rękę i wyciąga ją z pokoju. Kobieta gubi przy tym swoją bransoletkę, która spada na podłogę obok łóżka Meryem. Po chwili lekarz i pielęgniarka przybiegają do sali. Córka Durmusa właśnie wybudza się. „Co się ze mną stało?” – pyta zdezorientowana dziewczyna.

„Miałaś wypadek, ale nie bój się, wszystko jest już w porządku” – odpowiada lekarz. – „Zrobimy teraz ostatnie badania, a następnie przeniesiemy cię do zwykłej sali”. Levent wchodzi do sali Meryem i rozmawiają. Następnie dzwoni do bliskich i przekazuje im dobre wieści. Wkrótce do szpitala przychodzi policjant i przesłuchuje Meryem. Tekin podsłuchuje pod drzwiami, następnie wychodzi na zewnątrz, gdzie czeka Melis. „Muszę już jechać” – oznajmia kobieta. – „Powiedziałam cioci Ulviye, że zaraz będę w domu. Czy udało ci się odzyskać bransoletkę?”.

„Zrobiłem to.” – Gangster oddaje kobiecie jej zgubę. – „Meryem rozmawiała z policją. Zapytali ją, czy był ktoś w pobliżu, kiedy zemdlała. Powiedziała, że nie. Gdybym usłyszał to, co wobec ciebie podejrzewałem, byłabyś w tej chwili martwa”. Melis odchodzi bez słowa. Przy Tekinie pojawia się zaś Dogan. „Tu jesteś, bracie” – mówi podwładny. – „Jeśli jesteś gotowy, możemy jechać. Samochód czeka w ogrodzie. Bracie, co się stało? Jaki jest stan w środku?”.

„Levent przygotuje jutro niespodziankę dla Meryem” – oznajmia Tekin. „Jaką niespodziankę? Czy oświadczy się jej? O to chodzi?”. „Niech robi, co chce. Nikt jeszcze nie zna prawdziwej niespodzianki, mój Doganie. Niech tylko jutro nadejdzie, a zobaczysz, co się stanie”. Akcja przeskakuje do następnego dnia. W domu Cemila trwa śniadanie. Bedriye nakłada sobie na talerz jedno z dań. „Och, są twarde jak kamień” – mówi z niezadowoloną miną. – „Kiedy Oya przyjdzie na śniadanie, ja zrobię ciasto, ty się nie dotykaj.” – Rzuca Safiye strofujące spojrzenie.

„Babciu, Oya nie przyjdzie na śniadanie” – oświadcza Cemil. „Dlaczego? Czy zachorowała, biedaczka?” – pyta Bedriye z przejęciem w głosie. „Nie waż się więcej zapraszać Oyi bez mojej wiedzy, babciu. To nasz dom i my będziemy decydować, kogo do niego zapraszamy”. Tymczasem Durmus wychodzi z domu i odbiera telefon od Nurgul. „Jak się masz?” – pyta. – „Chciałem właśnie do ciebie zadzwonić. Słyszałem od Dogana, że ten człowiek szuka cię wszędzie, więc najlepiej ciągle zmieniaj miejsca. Jeśli usłyszę coś ważnego, dam ci znać. Mówisz, że jestem twoim bohaterem? Cóż, skoro tak uważasz…”.

W rezydencji trwają intensywne przygotowania do niespodzianki dla Meryem, która ma dzisiaj zostać wypisana ze szpitala. Asli przystraja stolik na zewnątrz. Podchodzi do niej Bahadir i mówi, podziwiając wystrój: „To naprawdę piękne”. „Omer i ja wszystko udekorowaliśmy. Pan Levent będzie bardzo zadowolony. Stokrotki są naprawdę cudowne” – Wskazuje znajdujący się na stoliku bukiet. – „Wśród róż i orchidei zapomniano o nich, choć są szczególnie piękne”.

Bahadir wyciąga z kieszeni niewielkie pudełeczko. „Asli” – zwraca się do pokojówki. Jej wzrok od razu ląduje na pudełeczku. – „Mam dla ciebie mały prezent.” – Otwiera pudełko, w środku którego znajduje się wisiorek. – „Jak tylko go zobaczyłem, pomyślałem o tobie”. „Panie Bahadirze, to jest naprawdę piękne”. „Jesteś aniołem bez skrzydeł, Asli. Tak dużo zrobiłaś dla Hulyi i dla naszego domu. Zawsze jesteś jak anioł”. Na zewnątrz wychodzi Melis. Asli szybko chowa pudełeczko za plecami, by nieprzychylna jej domowniczka go nie zauważyła.

„Jak się masz, szwagrze?” – pyta siostra Hulyi. „Świetnie. Chciałbym z tobą porozmawiać, ale spóźnię się do pracy” – odpowiada mężczyzna. „Nie dołączysz do zabawy niespodzianki? Zobacz, co Omer własnymi rękami przygotował dla swojej siostry. Cała rezydencja błyszczy”. „Niestety nie mogę, mam ważne spotkanie. Do zobaczenia”. Bahadir odchodzi. „Stokrotki?” – Melis patrzy z niesmakiem na znajdujące się na stoliku kwiaty. – „Cóż, tylko one pasują do Meryem”. „Pan Levent zamówił je specjalnie dla niej” – oznajmia Asli.

„Pan Levent?” – Melis nie kryje zaskoczenia. „Tak. Pan Levent przygotował tę niespodziankę. Nie wiedziałaś o tym?”. Akcja przenosi się do firmy. Ayse zauważa, że Cemil traktuje Oyę chłodno, a ona jest z tego powodu bardzo smutna. Jakiś czas później córka Safiye podsłuchuje rozmowę Oyi z inną pracownicą. „Jestem tutaj zbędna i dlatego muszę odejść” – oznajmia przyjaciółka Cemila ze studiów. – „Nie wiedziałam, że tak będzie. Myślałam, że mogę zmienić niektóre rzeczy. Człowiekowi jest jeszcze bardziej ciężko, kiedy w grę wchodzi tyle lat. Bardzo trudno się pożegnać”. „Odchodzi przeze mnie” – mówi do siebie Ayse. – „Nie mam prawa im tego robić”. Tymczasem Levent przywozi Meryem do rezydencji. Czy oświadczy się jej? Czy jednak w ostatniej chwili coś stanie mu na przeszkodzie?