Zranione ptaki odcinek 4: Omer dociera do rezydencji! Na widok Leventa dostaje ataku astmy! [Streszczenie + Zdjęcia]

4: Wstaje nowy dzień. Meryem zostawia Omera u przyjaciółki, sama zaś udaje się do domu po lekarstwa i rzeczy chłopca. Akcja przenosi się do rezydencji. Bahadir i Hulya są w sypialni. „Nadeszła wiosna, Hulyo” – mówi mężczyzna, wyglądając przez okno. – „Spójrz tylko na ten kolor liści”. „Nie każ mi zmusić cię do zjedzenia tych liści!” – grzmi kobieta. – „Nie wiem, czy jesteś tego świadomy, ale twój brat znowu wrócił. Ten człowiek jest jak bumerang. Wyrzucamy go, a on wraca!”. „Co miał zrobić? Złodzieje włamali się do jego jachtu”.

„Nie obchodzi mnie to” – oświadcza Hulya. – „Jeśli nie odzyska pudełka i nie wyjedzie, musimy znaleźć sposób, by trzymać go z dala od firmy. W przeciwnym razie wpadniemy w tarapaty, wiesz o tym. Jeśli zobaczy rachunki firmowe, będziemy skończeni!”. „Moja piękna żono, powiem ci coś, tylko się nie denerwuj. Na zebraniu zasugerowałaś dziwne, nietypowe pomysły, takie jak kimono wykonane z jedwabiu. Myślisz, że nasze społeczeństwo w ogóle wie, czym jest kimono?”. „Teraz to ja jestem winna, tak? Ja jestem winna tego, że jesteś tak niekompetentny?”. „Nie, kochanie, nie to miałem na myśli”.

Rozbrzmiewa dzwonek telefonu Bahadira. „Dzwonią z firmy. Dyrektor finansowy” – oznajmia mężczyzna. „Na co czekasz? Odbierz!” – ponagla męża Hulya. „Dzień dobry, panie Fericie” – odbiera brat Leventa. – „Naprawdę? Dobrze, będziemy tam za pół godziny, wtedy porozmawiamy”. Mężczyzna rozłącza się. Hulya kieruje na niego pytające spojrzenie. „Nie otrzymaliśmy kredytu” – wyjaśnia Bahadir. – „Feritowi nie udało się przekonać banku”. „Tylko tego brakowało! Ale dobrze, to ich strata. Tak jakby rodzina Metehanoglu nie mogła znaleźć innego banku”.

Akcja przenosi się do dzielnicy. Meryem zasuwa torbę z rzeczami Omera i chce opuścić dom, gdy nagle wraca jej ojciec. „Proszę, czyli rzemieślnik wrócił do swojego warsztatu” – mówi Durmus, stając przed córką. – „Przed ojcem nie można uciec. Bóg zawsze zablokuje drogę takiemu człowiekowi. Co się stało, pani Meryem? Co jest powodem tego zaszczytu?”. „Przyszłam po leki Omera” – odpowiada dziewczyna. – „Wiesz, że musi je regularnie przyjmować”.

„Słuchaj mnie!” – Durmus chwyta córkę za włosy. – „Zostaw teraz leki i powiedz mi, gdzie on jest?!”. „Ojcze, pozwól mi odejść” – błaga dziewczyna. „Za późno, pani Meryem! Nie wiesz, w jakie kłopoty wpakowałaś mnie zeszłej nocy! Tylko spójrz.” – Wyciąga swój telefon. – „Bóg jeden wie, ile razy Tekin do mnie dzwonił, ale ze strachu nie mogę odebrać. Co mam powiedzieć temu człowiekowi? Co?!”. „Ojcze, błagam cię, puść mnie”. W tym momencie rozlega się pukanie do drzwi. Durmus zakrywa usta córki dłonią i szepcze: „Nie waż się nawet pisnąć”. Zamyka dziewczynę w pokoju i otwiera główne drzwi. Przed wejściem stoi człowiek Tekina i każe mu iść ze sobą.

Akcja przenosi się do domu Ayse. Omer je śniadanie, a opiekująca się nim dziewczyna odbiera telefon. „Meryem?” – mówi do słuchawki. – „Co? Jesteś zamknięta w pokoju? Dobrze, moja droga, zaraz tam będziemy”. Ayse odkłada telefon i zwraca się do chłopca: „Omer, twoja siostra dzwoniła, żebyśmy przyszli. Zabierzemy twoją kanapkę i sok i pójdziemy do niej”. Tymczasem Tekin daje Durmusowi dwie godziny na znalezienie pudełka z jachtu, inaczej źle skończy.

W następnej scenie Meryem i Omer są już razem. Przychodzą do portu, jednak przy drewnianym nabrzeżu nie ma już zacumowanego jachtu. „Przepraszam, szukamy jachtu, który był tutaj zeszłej nocy” – Meryem zwraca się do strażnika. „Masz na myśli Efe?” – pyta mężczyzna. „Tak się nazywał, kochanie?” – Dziewczyna zwraca się do przybranego brata. „Tak, Efe” – potwierdza Omer. „Obawiam się, że się spóźniliście. Z samego rana został zabrany do konserwacji. Pan Levent wrócił z długiej podróży”. „Powiedziałeś pan Levent?”. „Levent Metehanoglu. Kojarzysz Holding Metehanoglu, prawda?”. „Oczywiście, bardzo panu dziękuję”.

Strażnik odchodzi. „Przynajmniej wiemy, jak się nazywa” – mówi Meryem. – „Jakoś znajdziemy jego dom. Dalej, moja owieczko. Odnieśmy od razu to pudełko, żeby nasze dusze były spokojne”. W następnej scenie Meryem i Omer są w bogatej dzielnicy. „Zostań tutaj” – mówi córka Durmusa, prowadząc podopiecznego na pobocze drogi. – „Nie ruszaj się stąd nigdzie, dobrze? Zostawię pudełko i od razu wrócę”. Dziewczyna dyskretnie wślizguje się na teren rezydencji i zostawia pudełko przed drzwiami.

Po chwili przez bramę wjeżdża samochód, z którego wysiada Levent. W oczy mężczyzny od razu rzuca się pudełko. Podnosi je, otwiera i ze środka wyjmuje bucik, który jego syn zgubił tego dnia, gdy został uprowadzony. Nieoczekiwanie na teren rezydencji wbiega Omer, który nie dotrzymał złożonej siostrze obietnicy, i nie został na drodze. Levent patrzy na niego zaskoczony. Tymczasem Meryem wraca do miejsca, gdzie miał czekać na nią brat. „Omer!” – woła, rozglądając się dokoła. – „Boże, gdzie on mógł pójść?”.

Kamera wraca na podwórko przed rezydencją. „Czy ty to tutaj zostawiłeś?” – pyta Levent, a chłopiec nagle blednie. Jego oddech robi się ciężki. – „Coś ci jest? Nie czujesz się dobrze?”. Przestraszony Omer dostaje ataku astmy. Traci przytomność! Z rezydencji wychodzi Ulviye. „Levent, kto to jest?” – pyta, patrząc na chłopca, którego jej syn trzyma na rękach. – „Co się dzieje? Co to za dziecko?”. „Mamo, czy to teraz ważne?”. „Boże mój, jak on się tutaj dostał? Trzęsie się jak ptak, jest spocony. Zabierzmy go do szpitala”. Meryem ponownie wchodzi na teren rezydencji. Widzi, jak Levent wnosi jej brata do samochodu.

„Omer! Zatrzymajcie się! Ma atak astmy!” – krzyczy Meryem, ale auto z chłopcem w środku odjeżdża. Kamera przenosi się do środka posiadłości. Asli opowiada Hulyi o tym, co się stało. „Nie mogę uwierzyć!” – krzyczy wściekła żona Bahadira. – „Jakieś dziecko przyszło do domu i jeszcze Levent miał je na rękach, a ja o niczym nie wiem!”. „Chciałam cię zawołać, ale…” – próbuje wytłumaczyć się służąca. „Ale co? Nie miałaś czasu, tak? Na miłość boską, odpowiedz mi! Co ci powiedziałam? Że mam wiedzieć, nawet jeśli ptak wleci przez okno! Muszę wiedzieć o wszystkim, co dzieje się w domu! Czym innym się zajmujesz, poza chodzeniem od jednego pokoju do drugiego i podsłuchiwaniem?”.

Hulya bierze głęboki oddech i pyta nieco spokojniej: „Kim było to dziecko? Skąd się tutaj wzięło?”. „Nie wiem, pani Hulyo” – odpowiada Asli. – „Wyszłam przed drzwi i wtedy zobaczyłam pana Leventa i panią Ulviye, jak wsiadają do samochodu. Nie wiem nic więcej”. „No jasne, muszę sama wszystkiego się dowiedzieć!” – Chwyta telefon i wybiera numer do Ulviye. Ta jednak nie odbiera. – „Zejdź mi z oczu, Asli! Zostaw mnie samą!”. Służąca posłusznie odchodzi.

Akcja przenosi się do magazynu. Tekin podchodzi do czworga dzieci, które zmusza do żebrania na ulicy. Przechadza się w tę i z powrotem, po czym siada na kanapie i zabiera głos: „I co? Od wczoraj nie udało wam się znaleźć tego małego? Bolan, czy trzymam was tutaj, żebyście jedli i przybierali na wadze? Myślisz, że to hotel? Raz na sto lat zrobiliście coś dobrze i zaraz potem straciliście łup!”. „Bracie, gdybyś tylko widział to pudełko” – odzywa się jeden z chłopców. – „Była w nim biżuteria za co najmniej sto tysięcy!”.

„To jeszcze gorzej, Camur” – oznajmia bandzior. – „To znaczy, że jesteśmy jeszcze bardziej stratni. Co teraz zrobicie? Bez względu na wszystko znajdziecie i przyniesiecie mi to pudełko, jasne? Czy jest coś, czego jeszcze nie rozumiecie? Jest, Cita?”. „Wszystko jest jasne, bracie”. „Pięknie. A dla ciebie, Minik?”. „Też jasne, bracie. Znajdziemy Omera i przyniesiemy ci pudełko”. „Właśnie tak, przyniesiecie mi to. Teraz idźcie i nie wracajcie z pustymi rękami!”.

Meryem dociera do szpitala. Dyskretnie przysłuchuje się rozmowie Leventa i jego mamy z lekarzem. „Nasz pacjent ma się dobrze” – oznajmia doktor. – „Nie ma się czym martwić. Jego poziom tlenu we krwi był niski, kiedy go tutaj przyprowadziłeś, ale teraz wszystko jest w porządku”. „Dzięki Bogu” – wzdycha Ulviye. – „Słowa nie oddadzą tego, jak bardzo się przestraszyłam”. „Chłopiec jest naprawdę silny. Przezwyciężenie takiego ataku astmy nie jest łatwe. Nawet dorośli z trudem sobie z tym radzą, ale twojemu synowi się udało”. „On nie jest moim synem. Nie mam syna” – odpowiada Levent. – „Ale opiekuj się nim tak, jakby był moim dzieckiem, proszę”. Co się stanie z Omerem? Czy Meryem zabierze go ze szpitala?