Zranione ptaki odcinek 52: Plany Melis zostają zrujnowane! Meryem spędza kolejny dzień z Leventem! [Streszczenie + Zdjęcia]

52: Melis kończy pakować walizkę. Asli wchodzi do jej pokoju. „Szukałaś mnie, pani Melis?” – pyta służąca. „Tak. Chcę, żebyś dobrze opiekowała się moją siostrą pod moją nieobecność. Musisz pilnować, by na czas przyjmowała lekarstwa, czy to jasne?”. „W porządku, jak każesz”. „Będę do ciebie często dzwonić i przypominać ci o tym”. „Nie musisz się o nic martwić, pani Melis. Możesz na mnie liczyć”. „Doskonale. Weź tę walizkę, kiedy już tu jesteś”. Asli zabiera bagaż i opuszcza pokój. „Teraz, gdy wszystko zostało ustalone, mogę cieszyć się nadchodzącymi dniami ze swoim Leventem” – mówi do siebie siostra Hulyi.

W następnej scenie Melis jest na zewnątrz. Yasar zanosi jej bagaż do samochodu. „Wcale mi się to nie podoba” – mówi Ulviye, która także wyszła z rezydencji. „Gdyby Levent przyjechał do domu, moglibyśmy nie zdążyć na samolot” – tłumaczy Melis. – „Najlepiej będzie, jeśli pojedzie na lotnisko bezpośrednio z firmy. Wyjeżdżamy tylko na kilka dni, nie smuć się”. „Powiedz mu, żeby do mnie zadzwonił, nim wsiądziecie do samolotu. I zadzwońcie od razu, jak tylko wylądujecie. Powierzam ci mojego syna”. „Nie martw się, Levent jest w dobrych rękach”.

Nagle telefon Melis zaczyna dzwonić. „Tak, Levencie?” – odbiera kobieta. „Wracam do domu, więc nigdzie nie jedź” – mówi mężczyzna po drugiej stronie. „Dlaczego wracasz do domu?”. „Podróż odwołana, Melis. Przepraszam, ale musimy anulować bilety. Wypadło coś bardzo ważnego”. „Co ty mówisz, Levent?” – Siostra Hulyi jest pełna zawodu. – „Co się stało? Czy nie powiedziałeś, że nie wolno nam odwołać tego spotkania? To wielka szansa dla nas”. „Zrób to teraz, Melis. Zadzwoń do nich natychmiast i anuluj bilety”. „Na kiedy umówić nowe spotkanie?”. „Nie będziemy nic umawiać. Później zobaczymy, co dalej”.

Melis wraca do swojego pokoju. Jest wściekła jak osa. „Jak to możliwe?! Jak?!” – krzyczy na cały głos. – „Rzucił mną jak szmatą, bez mrugnięcia okiem! Niech to szlag!”. Do pokoju wchodzi Asli z walizką w ręku. „Co się stało?! Czego chcesz?!” – pyta Melis. „Przyniosłam twoją walizkę”. „Zostaw ją i wyjdź!”. „Chcesz, żebym ją wypakowała?”. „Powiedziałam ci, żebyś wyszła, a ty jeszcze zadajesz pytania?!”. „Przepraszam, pani Melis”. „Chcę trochę odpocząć, niech nikt mi nie przeszkadza!”.

Kamera przenosi się do salonu. Ulviye dyktuje Meryem listę potrzebnych zakupów. „Chcesz, żebym to wszystko przywiozła do rezydencji czy bezpośrednio do stowarzyszenia?” – pyta córka Durmusa. „Do stowarzyszenia. Nie ma potrzeby, żebyś przywoziła to tutaj. Powiesz panu Kerimowi, że przysłała cię pani Ulviye. On będzie wiedział, co z tym zrobić. Boże drogi, Yasar jest już w stowarzyszeniu, wysłałam go, by pomógł panu Kerimowi”. „Ja ją zawiozę, mamo” – oferuje swoją pomoc Levent, wchodząc do salonu. – „Po prostu powiedz mi, gdzie trzeba pojechać”. „Brakuje wielu produktów w stowarzyszeniu, nie mają nawet papieru. Znajdziecie jakiś sklep w okolicy”.

„To nic ciężkiego, mogę pojechać autobusem” – oznajmia Meryem. „Nie ma potrzeby” – mówi stanowczo mężczyzna. – „Chodźmy”. W następnej scenie Levent i córka Durmusa są już w drodze. Nagle rozbrzmiewa dzwonek telefonu brata Bahadira. „Levencie, gdzie jesteś do tej pory?” – pyta mężczyzna po drugiej stronie. „Jestem w drodze, panie Rifacie”. „Posłuchaj, jeśli nie dotrzesz na czas, nie zastaniesz mnie. Mam czas do piątej, nie będę czekał ani minuty dłużej”. „Do piątej zostało czterdzieści pięć minut. Będę na czas, nie martw się”.

„Wygląda na to, że twoje zakupy będą musiały poczekać” – mówi Levent do swojej towarzyszki po skończonym połączeniu. „Nieważne. Możesz mnie gdzieś tutaj wypuścić”. „Tutaj? Oszalałaś? Nie znajdziesz tutaj żadnego autobusu ani taksówki. Teraz pojedziesz ze mną, a później kupimy, co trzeba”. „Nie chcę, żeby pani Ulviye była zła. A materiały są bardzo potrzebne w stowarzyszeniu”. „Taką samą ilość czasu stracisz szukając transportu. Zaraz wrócimy”. „Dobrze, jak uważasz”.

Jakiś czas później Levent i Meryem docierają do chaty rybackiej, gdzie czeka na nich Rifat. „Jaki jest powód twojej wizyty?” – pyta gospodarz. „Ja…” – odzywa się syn Ulviye. „Nie mów mi, znam powód. Przyjechałeś, ponieważ firma Metehanoglu jest w trudnym położeniu”. „Dużo o tobie słyszałem od mojego taty. O tym, jak wychodziłeś z wszelkich kłopotów, za każdym razem jeszcze silniejszy. Przyjechałem, bo jesteś jednym z ludzi, którzy najlepiej znali mojego tatę i naszą firmę”. „Miło mi to słyszeć, chociaż myślę, że na próżno się tutaj fatygowałeś”.

„Twój ojciec był bardzo dobrym człowiekiem” – kontynuuje Rifat. – „Niezliczoną ilość razy sobie pomagaliśmy, osiągnęliśmy wiele rzeczy razem. Zarobiłem dużo pieniędzy dzięki niemu. Przepraszam, że muszę to powiedzieć, ale nie zadbałeś należycie o dziedzictwo, które powierzył ci ojciec. Nie wiem na podstawie czego mógłbym dać ci swoje pieniądze, kiedy oczywiste jest, że zawiodłeś”. „Jesteś niesprawiedliwy wobec mnie” – mówi Levent. – „Nie było mnie tutaj przez długi czas”. „Pięknie to powiedziałeś. Słyszałem, że zwiedzałeś świat, ale twój błąd jest zbyt wielki, moje dziecko. Gdybyś był prawdziwym biznesmenem, nie zostawiłbyś swojej pracy”.

„Przepraszam, że zająłem twój czas.” – Levent podnosi się i wraz z Meryem wracają do samochodu. W trakcie drogi powrotnej łapią gumę. Akcja przenosin się do rezydencji. Melis wchodzi do salonu, gdzie znajduje się Ulviye. „Levent jeszcze nie wrócił?” – pyta. „Nie, córko. Mieliście gdzieś pojechać?”. „Nie, po prostu zastanawiam się, co powiedział, zanim pojechał”. „Nic nie powiedział. Nawet go nie zapytałam. Pamiętaj, że mężczyznom nie wolno cały czas zadawać pytań, bo mogą się zezłościć”.

Do pomieszczenia wchodzi Aysel. „Moja pani, czy na obiad mam zrobić zupę jarzynową?” – pyta. „Dobry pomysł. Tak, zrób” – odpowiada pani Metehanoglu. – „Czy Meryem już wróciła?”. „Nie, pani Ulviye.” – Aysel odchodzi. „Czy ta dziewczyna nie przesadza trochę?” – pyta Melis z oburzeniem w głosie. – „Każdego dnia prosi cię o pozwolenie na wyjście. Ile razy Levent już ją ostrzegał? W ogóle nie słucha się swojego pracodawcy”. „Nie poprosiła mnie o wyjście. Wysłałam ją, żeby kupiła coś do stowarzyszenia, a kiedy Levent zaproponował, że ją podwiezie…”. „Jak to? Pojechała z Leventem?”.

„Tak. Co w tym złego? Zadzwonię do niej.” – Ulviye wybiera numer do Meryem. Gdy ta nie odpowiada, wybiera numer do syna. Ten odbiera. – „Synu, gdzie jesteście? Nie mogę dodzwonić się do Meryem, więc zadzwoniłam do ciebie”. „Złapaliśmy gumę”. „Boże drogi, zadzwoniłeś po pomoc?”. „Nie ma potrzeby, sam się tym zajmę. Oczywiście, jeśli mi pozwolisz”. „Ach, synu, bądź ostrożny”. „Będę, mamo, nie martw się. Do zobaczenia”.

„Zaraz będą” – mówi Ulviye do Melis po skończonej rozmowie. – „Złapali kapcia”. „Oni?” – nie rozumie siostra Hulyi. „Powiedziałam ci, że jest z Meryem, córko. Aysel, nasi się spóźnią, nie podawaj jeszcze jedzenia”. Pani Metehanoglu udaje się do kuchni. „Czy nie miał jej tylko podrzucić? Dlaczego są razem?” – pyta siebie rozeźlona Melis. – „Patrzcie na tę wiejską księżniczkę!”. Akcja przenosi się na drogę. Levent kończy wymieniać koło. Meryem podaje mu chusteczki, by wytarł ręce, a następnie sama wyciera jego czoło.

„Nie sądziłam, że możesz zrobić coś takiego” – oznajmia dziewczyna. „Dlaczego?” – pyta Levent. „Ponieważ nie wyglądasz na kogoś takiego”. „A jaki jestem?”. „Jesteś właścicielem firmy i takie prace możesz zlecić komuś innemu, a mimo to wymieniłeś koło na własną rękę”. „Nie zapominaj, że jestem też kapitanem. Na morzu wszystko jest o wiele trudniejsze niż na lądzie. I jak sama widziałaś, nie jestem na tyle silny, by poradzić sobie ze wszystkim. Od kilku dni nie mogę znaleźć rozwiązania, by utrzymać pełne zatrudnienie”. „Jestem pewna, że je znajdziesz, ponieważ twoje serce jest czyste”.

„Moje serce jest czyste, tak?” – pyta Levent i uśmiecha się, patrząc w oczy swojej towarzyszki. – „Pojedziemy już?”. „Oczywiście. Niech rodzina nie martwi się dłużej”. Levent chce zasiąść za kółkiem, gdy nagle jego telefon zaczyna dzwonić. „Tak, Cemil?” – odbiera mężczyzna. „Przyjacielu, wiadomości są złe. Ci ludzie wcale nie są wiarygodni. Nie mają nic poza biurem w Mediolanie. To nieprawda, że mają oddziały w Nowym Jorku i Londynie”. „Rozumiem. Czyli dzisiaj mamy bardzo pechowy dzień. Porozmawiamy, kiedy wrócę do domu”. Levent rozłącza się.

„Przypuszczam, że z Włoszech przyszły złe wieści” – odzywa się Meryem. – „Nie jest mi żal twoich pracowników. Wiem, że znajdziesz sposób i nie zostawisz ich na mieliźnie. Jestem tego pewna”. Akcja przenosi się do rezydencji. Melis chodzi nerwowo po swoim pokoju i mówi do siebie: „Levent i ja mieliśmy pojechać razem do Włoch i co się teraz stało? Jak mogę zachować zdrowie psychiczne w takich warunkach? Ta dziewczyna jest jak bumerang! Im mocniej ją wyrzucam, tym z większą siłą wraca!” – Kobieta ciska szklanką o podłogę, by dać upust swojej złości.

Po chwili do pokoju przychodzi Asli. „Wydawało mi się, że słyszałam jakiś dźwięk” – oznajmia dziewczyna. „Słyszysz wszystko, ale tego, co najważniejsze, co ma kluczowe znaczenie, nigdy nie możesz usłyszeć!” – grzmi Melis. „Nie rozumiem, o czym pani mówi”. „Nieważne. Szklanka się rozbiła, pozbieraj to”. „Najpierw pozbieram duże odłamki”. „Zostaw to, posprzątasz później. Powiedz mi lepiej, czy Levent już przyjechał?”. „Nie, proszę pani”. „Dobrze, wynoś się teraz!”. „W porządku, już idę. Uważaj tylko, żebyś się nie skaleczyła”. „Asli, wyjdź!”. Dziewczyna posłusznie opuszcza pokój.

„Jakby się o mnie martwiła!” – grzmi Melis. – „Czy będzie ją dusza boleć, jeśli się skaleczę? Gdzie oni są do tej pory? W jakim miejscu mogli się zatrzymać? Nie nazywam się Melis, jeśli kiedykolwiek zrezygnuję z Leventa! Nigdy!”. Akcja przeskakuje do wieczora. Meryem i Levent wracają do rezydencji. „Martwiliśmy się o ciebie, Levencie” – mówi Melis, która w hallu czekała na przyjazd mężczyzny. „Niestety złapaliśmy gumę” – odpowiada brat Bahadira. „To znaczy, że pech podąża za tobą.” – Siostra Hulyi kieruje wymowne spojrzenie na Meryem. Ta spuszcza głowę i odchodzi.

„Na kiedy przebukować bilety?” – pyta Melis. „Nigdzie nie pojedziemy. Nici z Mediolanu” – odpowiada Levent. „Dlaczego?”. „Ponieważ człowiek, którego znalazłaś, okazał się zwykłym oszustem”. „Jak to możliwe?”. „Zaraz przyjdzie Cemil i opowie ci wszystko, czego się dowiedział”. „W takim razie powiem służbie, żeby przygotowali kolację. Czekałam, żebyśmy zjedli wszyscy razem”. „Dziękuję, Melis, ale my już jedliśmy”. „Jedliście? Dobrze, zatem zjem sama…”.

Wkrótce do rezydencji przyjeżdża Cemil. Razem z Leventem siadają w salonie. „Więc spędziłeś dzień z Meryem?” – pyta prawnik, uśmiechając się kącikiem ust. „Co to za uśmiech?” – pyta syn Ulviye. – „Co próbujesz mi powiedzieć?”. „Czy coś próbuję? Nie wiem, czy jesteś tego świadomy, ale przyznaj, że Meryem nie złości cię tak bardzo jak wcześniej. Pamiętam wszystko, co o niej mówiłeś. Rozmawialiśmy tutaj, kiedy przyjechałem cię odwiedzić. Byłeś wściekły i mówiłeś, że nie oddasz chłopca tej złodziejce. Dzisiaj nie ma śladu po tamtym gniewie”.

Kamera robi zbliżenie na Melis, która podsłuchuje przy wejściu do salonu. „Co? Złodziejce?” – pyta siebie zaintrygowana. – „Meryem ukradła coś?”. Kamera wraca do środka salonu. „Pierwszy raz ją zobaczyłem, kiedy splądrowała jacht” – przypomina Levent. – „W ręku trzymała pudełko, które zostało skradzione. Co byś sobie pomyślał na moim miejscu?”. „To samo, co ty, ale byłbym spokojniejszy od ciebie” – odpowiada przyjaciel. – „Najpierw spróbowałbym się dowiedzieć, przez co przeszła, że zrobiła taki krok”. „Myślisz, że ja nie próbowałem? Cały czas próbowałem okazać zrozumienie, ale nie mogłem zaakceptować, że zmusiła Omera do kradzieży”.

„Jak powiedziałem, nie wiemy, co przeżyła” – powtarza Cemil. – „Kto z nas jest całkowicie niewinny? Biedaczka ze wszystkich sił stara się zapewnić Omerowi dobre życie. Zostawiła wszystko w przeszłości i myślę, że powinieneś zrobić to samo”. „Wiem. Widzę, jak bardzo się stara. Ostrzegła mnie też przed Tekinem”. „No właśnie. Pamiętam, jak bardzo się denerwowałeś, myśląc, że jest z nim w związku. Najwyraźniej Meryem zdecydowała się rozpocząć nowy rozdział swojego życia. Myślę, że powinniśmy ją w tym wspierać”.

„Masz rację, ale… Czasami nie wiem, co o tym myśleć” – oznajmia Levent. – „Nie mam prawa jej potępiać z powodu przeszłości, ale nie mam też żadnej gwarancji, że przeszłość jej nie dopadnie”. „Wątpię, żeby kiedykolwiek pomyślała o kradzieży, przyjacielu” – zapewnia Cemil. – „Zaufaj mojemu przeczuciu”. Kamera ponownie pokazuje Melis. W głowie kobiety wyraźnie kiełkuje się jakiś nowy plan. Co zrobi tym razem, by uderzyć w Meryem?