„Dziedzictwo” Odc. 768 – streszczenie
Nana, w porozumieniu z Feritem, celowo wszczyna awanturę na komisariacie. Krzyczy, wyrywa się, uderza pięścią w stół, dopóki policjanci nie tracą cierpliwości. Zgodnie z planem zostaje aresztowana i odprowadzona do celi. Kiedy strażnik zatrzaskuje za nią kratę, Nana podnosi głowę i uśmiecha się, widząc znajomą sylwetkę w sąsiedniej celi.
– Dlaczego tak na mnie patrzysz? – rzuca prowokacyjnie, splatając ręce na piersi. – Nie powitasz mnie?
Yaman wpatruje się w nią w osłupieniu, jakby zobaczył zjawę.
– Co ty tutaj robisz? – pyta głosem, w którym miesza się zdumienie i gniew.
W drzwiach pojawia się Ferit, nie kryjąc rozbawienia.
– Stawiała opór policji – wyjaśnia, unosząc kącik ust. – Skutki widzisz sam. – Po czym wychodzi, zostawiając ich samych.
Yaman odwraca się do Nany, marszcząc brwi.
– Dałaś się aresztować? Naprawdę?
– Oczywiście. – Uśmiecha się z satysfakcją. – Bo mamy sporo pracy.
– Pracy? – Yaman patrzy na nią jak na szaleńca. – Co niby mamy robić tutaj?
– To, co obiecałam. Rozwiążemy to razem. – Wyciąga z torby kilka opasłych teczek. – Zajrzałam do twojego komputera. Mam wszystkie dokumenty przewozowe.
Yaman zamiera, nie wierząc własnym oczom.
– Jakim cudem to wniosłaś?!
– Nikt nie sprawdził mojej torebki – odpowiada beztrosko, jakby mówiła o czymś zupełnie zwyczajnym. – A teraz, powiedz mi: kogo podejrzewasz? Nawet jeśli siedzisz w areszcie, razem dotrzemy do prawdy.
– To nie jest gra, Nana – odpowiada ponuro Yaman. – W tę sprawę są zamieszani ludzie, którzy nie cofną się przed niczym. Jeśli się dowiedzą, że grzebiesz w tym razem ze mną, będą chcieli cię skrzywdzić. A ja, tu, zza krat… nie będę w stanie cię ochronić.
– Wiem. – Jej głos drży, ale w oczach błyszczy odwaga. – Ale nie boję się. Nic nie przeraża mnie bardziej niż myśl, że możesz tu gnić przez dwadzieścia lat. Myślę o Yusufie, o cioci Akcy. Nie mogę pozwolić, by cię stracili. A jeśli nie będziesz współpracował… – podnosi głos – pójdę do twojej firmy i na cały głos powiem, kto ci to zrobił!
Yaman zaciska szczękę.
– Nie rozumiesz? Wróg może być wszędzie.
– A ja? – przerywa mu ostro Nana. – Ja też weszłam do twojego domu jako wróg. Mnie masz na myśli?
Milczy chwilę, a potem spuszcza wzrok.
– Nie. Tobie… tobie ufam w pełni. – Po chwili dodaje z ironią: – Choć jednocześnie ci nie wierzę. Jesteś porywcza. Nieprzewidywalna.
– Może i tak. – Nana wzrusza ramionami. – Ale jutro masz przesłuchanie. Potrzebujesz czegoś, co cię ocali.
Yaman podchodzi bliżej do krat i mówi tonem, który nie znosi sprzeciwu:
– Najpierw zapamiętaj jedno. Jeśli wpadniesz w kłopoty, skontaktujesz się tylko z Feritem. Zadzwonisz do jego sekretarki i powiesz, że masz polecenie ode mnie. Poprosisz o listę ostatnich rozmów, nagrania z kamer, rejestr karny wszystkich z działu transportu, a także korespondencję pomiędzy kierownikami a pracownikami. To wzbudzi panikę u wewnętrznych zdrajców.
Nana kiwa głową, zapisując w pamięci każde słowo.
***
Fuat, z duszą na ramieniu, dzwoni do Nedima.
– Pan Yaman wydał Nanie Maryam polecenie rozpoczęcia śledztwa w firmie – mówi ściszonym głosem. – Poprosiła sekretarkę o informacje o wszystkich pracownikach.
Po drugiej stronie zapada cisza, a potem słychać gniewny syk.
– Musimy wiedzieć, co planuje – odpowiada Nedim. – Spotkamy się jutro o szóstej rano w firmie i sprawdzimy, czego szuka. Nie mamy słabych punktów, ale musimy być pewni.
Rozłącza się i rzuca telefon na biurko.
– Niech to szlag! – warczy, zaciskając pięści. – Ona wciąż mu pomaga. Ta głupia kobieta! Oby Fuat nie zostawił żadnego śladu…
***
Wieczór w firmie ciążył jak stłumiony oddech. W gładkiej ciszy gabinetu słychać było tylko cichy szum klimatyzacji i dalekie odgłosy ulicy. Nana klęczała przy biurku, palcami badając szczeliny i przewody. Jej dłoń natrafiła na coś zimnego i twardego — małe urządzenie podsłuchowe przyklejone pod blatem. Serce zabiło szybciej. Szybkim ruchem wsunęła pluskwę do kieszeni, zatarła ślady i uniosła się, gdy z korytarza dobiegły ciężkie kroki.
– Kto tam? – zapytała ostro, kryjąc w piersi pulsującą adrenalinę.
Do gabinetu wszedł Nedim. Twarz miał pobudzoną sennym zmęczeniem, lecz oczy błyszczały podejrzliwością.
– Nana? Co ty tu robisz tak późno? – zapytał, jakby przypadkiem.
– A co ty tu robisz? – odburknęła Nana, wciąż trzymając pluskwę przy sobie, niepewna, czy powinna ujawnić odkrycie.
– Nie mogłem spać. Wspomnienia z pracy z Yamanem mnie prześladowały. Wyszedłem na zewnątrz, przemyślałem parę rzeczy i znalazłem się tutaj — może znajdę jakiś trop. A ty?
– Szukam śladu — odparła krótko. – Wczoraj była awaria w systemie przewozów. Ktoś manipuluje dokumentami.
Nedim szturchnął dłonią o blat, zirytowany.
– Pracowaliśmy dzień i noc i nic. Ktoś zastawił pułapkę na Yamana. Nie wiem, jak to rozwiązać.
Nana przypomniała sobie słowa Yamana, że wróg może być wszędzie. Przymknęła oczy na moment, wzdrygnęła się i oznajmiła, że weźmie taksówkę i wróci do domu. Kiedy wyszła, Nedim został sam w biurze, a pierwsze słoneczne światło poranka zdawało się jeszcze odległe.
Noc była jednak długa. Nana nie poszła do domu — wyczekiwała. Spędziła godziny przy komputerze, przeglądając korespondencję i konosamenty, aż wreszcie padła na krzesło, przymrużyła oczy i usnęła niemal natychmiast.
***
Przed świtem do gabinetu wszedł Fuat, trzymając telefon przy uchu. Jego głos był niski i pewny.
– Nie martw się, kochanie, nasze miliony są bezpieczne — mówił do słuchawki, siadając w fotelu. – Wszystko idzie zgodnie z planem. Kirimli został aresztowany — nie wyjdzie łatwo.
Nana, która nie śmiała się nigdzie ruszyć, zamknęła drzwi i podeszła bezszelestnie od tyłu. W jednej chwili znalazła się za jego plecami, a nóż błysnął srebrnym promieniem w jej dłoni.
– Gadaj, łajdaku! – krzyknęła, przyciskając ostrze do jego gardła. – Kto cię zatrudnił? Z kim podpisałeś umowę? Kto zastawił pułapkę na Kirimliego?
Fuat skoczył w przerażeniu, a telefon wypadł mu z ręki. Próbował się tłumaczyć, słowa zacierały się w kłamliwym bełkocie:
– Nic takiego — bełkotał. – Nie rozumiesz, wszystko jest legalne… Błąd w dokumentach, to nie moja wina…
W tej chwili w progu pojawił się Nedim. Jego obecność zmroziła powietrze. Zamiast stanąć po stronie Fuata, przygwoździł go wzrokiem i bezceremonialnie wyrwał mu telefon.
– Nano, co się dzieje? – zapytał, głos miał chłodny.
– Ten człowiek jest jednym ze sprawców! – wykrzyczała Nana, bez wahania. – Właśnie słyszałam, jak się chwalił. Mówił o milionach i o tym, że „plan był dobry”.
Fuat błagał, próbując wstać, ale Nedim dominująco położył mu dłoń na ramieniu.
– Posłuchaj mnie uważnie — wysyczał Nedim do Fuata, nisko, groźnie. – Nic nie powiesz. Jeśli choć słowo, twoja żona i dziecko zapłacą za to. Zrozumiałeś?
Strach przekuł wyraz twarzy Fuata, a jego oczy się zaszkliły.
Nana błyskawicznie wybiegła na korytarz i zadzwoniła do komisariatu, do Ferita. Głos miała napięty jak struna.
– Ferit, to ja. Musisz przyjechać natychmiast. Mam coś, co może cię zainteresować.
***
Kwadrans później scena przeniosła się na komisariat. Fuat został przewieziony tam pod eskortą. Ferit wszedł do sali przesłuchań z zimnym spokojem — tak, jak wchodził zawsze, gdy należało zmierzyć się z brutalną prawdą. Nie bawił się w grzeczności. Wrzucił akta na stół, usiadł naprzeciw i spojrzał na księgowego jak na intruza, który depcze po jego życiu.
– Mówiłeś przez telefon, że „miliony są bezpieczne” — rzucił krótko Ferit. – Kto za tym stoi?
Fuat najpierw próbował się wycofać, potem sapał, pospieszany przez przyspieszony puls. Ferit podszedł i zamaszystym ruchem wyrwał mu kubek z ręki, papierowe odłamki wody skapnęły na dokumenty. Cisza była twarda.
– Jeśli nie powiesz dobrowolnie — szepnął Ferit, pochylając się tak blisko, że Fuat poczuł zapach jego perfum — zrobię tak, żeby każdy cent, każda faktura i każdy telefon, którego użyłeś, wróciły do ciebie jak bumerang. Twoja rodzina, twoje nazwisko… zniknie pod nimi. Więc mów.
Fuat zaczął się trząść. Jego głos pękł jak szkło.
– Nedim i Karacali… — wyrwało mu się w końcu, szeptem, jakby wyjawiał palącą tajemnicę. – To oni. To Nedim… on zaaranżował połączenia. Karacali miał dostarczyć towar przez jedną z firm transportowych, a ja tylko wprowadzałem numery kont, robiłem księgowość… Proszę, nie bijcie mnie, niech to zostanie między nami…
W sali zapadła głucha cisza. Ferit wyprostował się powoli, trzymając w dłoni kolejne karty papieru jak dowód, który może zburzyć świat.
Czy to wystarczy, by oczyścić Yamana? Czy to wyjawienie będzie początkiem końca wielkiej siatki? W ciszy, którą wszyscy wtedy podzielili, odpowiedź wisiała między nimi — ostra i nieunikniona.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Emanet. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Emanet 556. Bölüm i Emanet 557. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

















