Dziedzictwo odc. 796: Zbrodnie Nedima zostają ujawnione!

Nedim i Nana w samochodzie. Nedim trzyma pistolet w ręku, który jest skierowany w Nanę.

„Dziedzictwo” Odc. 796 – streszczenie

Karacali, dowiedziawszy się, że Nedim planuje go zabić, postanawia zaryzykować i zgadza się współpracować z policją. Natychmiast dzwoni do Nedima, wzywając go pilnie na spotkanie. Głos ma spokojny, lecz wewnątrz szarpie nim lęk i determinacja. O spotkaniu przypadkiem dowiaduje się Nana. Nie waha się ani chwili – rusza w ślad za Nedimem, mając nadzieję, że uda jej się zdobyć dowody jego winy i oczyścić Yamana z zarzutów.

***

Nese, podczas rozmowy z Timurem, nagle dostrzega, że jego słowa nie są do końca jego własne. Zauważa subtelne sygnały – pauzy, powtarzające się frazy – i odkrywa prawdę: Volkan zdalnie instruuje Timura, podpowiadając mu, co powinien mówić i jak się zachowywać. To odkrycie burzy jej zaufanie i sprawia, że zaczyna czuć się jak pionek w cudzej grze.

***

Akasya, porządkując papiery na biurku Ferita, natrafia na coś, co zamienia jej serce w kamień – ulotkę kliniki onkologicznej. W jednej chwili rozumie, dlaczego Ferit tak nagle zdecydował się odpowiedzieć na jej wyznanie miłosne, a nawet oświadczyć. Prawda uderza w nią jak grom.

Nie tracąc czasu, idzie do gabinetu Ferita. Zastaje tam Ayse. Prosi ją, by została, a następnie zwraca się do narzeczonego, głosem cichym, lecz stanowczym:

— Miłość jest taka, że niezależnie od tego, jak bardzo od niej uciekasz, ona i tak cię dogoni.

Ferit marszczy brwi, zniecierpliwiony.

— Kochanie, czy teraz naprawdę musimy o tym rozmawiać? Omówimy to w Szwajcarii. Teraz mam ważniejsze sprawy — muszę zająć się człowiekiem, który wrobił Yamana.

Akasya staje mu na drodze, patrząc prosto w oczy.

— Nie, Fericie. Porozmawiamy teraz. Dla miłości można zmienić całe życie. Można pójść nową drogą albo popełnić wielki błąd. Intensywność miłości potrafi zaślepić bardziej niż gniew. A ja widzę prawdę: między wami wciąż jest uczucie. Zaprzeczanie niczego nie zmieni. Kochacie się i należycie do siebie.

Ayse wybucha śmiechem, ale w jej oczach tli się cień niepokoju.

— Skąd ci to przyszło do głowy? Nic nas nie łączy. To absurd.

Ferit wzdycha ciężko.

— Po raz pierwszy od dawna zgadzam się z Ayse. To prawda, że kiedyś ją kochałem, ale to już przeszłość. Dawne czasy, których dziś prawie nie pamiętam. Teraz jestem z tobą.

Ayse unosi podbródek z dumą.

— Tak, świat może się obrócić do góry nogami, słońce wzejść na zachodzie, ale nigdy nie pokocham Ferita.

Akasya uśmiecha się smutno.

— Właśnie o tym mówię. Nie wiem, dlaczego się rozstaliście, ale widzę, że zamieniliście miłość w gniew. Tylko prawdziwe uczucie potrafi wywołać taką burzę.

Ferit unosi głos, niemal błagalnie:

— Akasyo, gdyby tak było, czy oświadczyłbym ci się?

Jej spojrzenie mięknie. Głos drży, ale słowa padają jak cios:

— Zrobiłeś to, bo masz wielkie serce. Chciałeś, żebym poczuła się szczęśliwa, żebym miała nadzieję. Wiem, że przeczytałeś moje wyniki. Wiesz, że jestem chora. — Jej oczy napełniają się łzami, które z trudem powstrzymuje. — Ale wiem też, że to nie miłość tobą kierowała. To troska i poczucie odpowiedzialności.

W pomieszczeniu zapada cisza. Ayse opuszcza wzrok, a po chwili odwraca się i wychodzi, zostawiając ich samych.

Ferit podchodzi bliżej, chwyta dłonie Akasyi i mówi cicho, z determinacją:

— Podjąłem decyzję. Nieważne, czy do Szwajcarii, czy na koniec świata — będę z tobą. Nie zostawię cię.

Akasya uwalnia swoje dłonie i cofa się krok w tył. Jej głos łamie się, ale każde słowo jest pełne siły:

— Ja też podjęłam decyzję. Chcę, żebyś był szczęśliwy, Fericie. Miłość jest więzią dwóch osób… a ja nie jestem tą drugą. Nie pozwolę ci iść drogą, która nie jest dla ciebie przeznaczona.

***

Nedim wszedł do magazynu jakby wchodził do własnej świątyni — pewny, rozluźniony, rozdając krótkie ukłony. W kącie pod lampą siedział Karacali; jego twarz była blada, oczy wklęsłe, a ręka drżała przy szklance.

— Przyjechał mój najdroższy wspólnik — powitał go baron narkotykowy. — Siadaj.

Nedim uśmiechnął się szeroko, ale jego wzrok błądził nerwowo. Przebiegł po Karacalim spojrzeniem.

— Wyglądasz źle. Co się z tobą stało? — zapytał z udawaną troską.

— Trochę nieprzespanych nocy — odparł Karacali, wzruszając ramionami i unosząc szkło. — Wczoraj postanowiłem uczcić to małym drinkiem. Nic nadzwyczajnego.

— Przestraszyłeś mnie, kiedy nie odbierałeś — wtrącił Nedim. — Myślałem, że Yaman cię dopadł.

Karacali zaśmiał się krótkim, pustym śmiechem.

— Nie rozśmieszaj mnie. Ten biedak pakuje teraz walizki do więzienia. Taka okazja nie trafia się często — powiedział z zimnym zadowoleniem.

— To zaszczyt być w tej grze — mruknął Nedim. — Pracowałem ciężko, żeby zbudować to, co mamy.

— Owszem — Karacali pochylił się bliżej, ocierając wąsy. — Owinąłeś sobie Kirimliego wokół palca. Przewoziłeś moje towary jego statkami i ciężarówkami, a potem zrzuciłeś winę na niego. Genialne.

Nedim westchnął, jakby sam do siebie.

— Tak. To moja robota. Zraniłem go, zniszczyłem mu nazwisko. Teraz chcę więcej — powiedział. — Więcej władzy i większe wpływy.

Słowa wypełniły magazyn gęstym powietrzem dumy i obłędu. Nie wiedział, że każdą sylabę przechwytuje czyjeś ucho — ukryta w długopisie pluskwa pozostawała aktywna.

Nagle drzwi magazynu rozwarły się z impetem. Do środka wpadła Nana. W dłoni trzymała broń; celowała pewnie, jakby każdy oddech wyostrzał jej cel.

— Jesteś skończony, łajdaku! — krzyknęła, głosem niskim i twardym. — Nagrałam twoje przyznanie się do wszystkiego. Masz się przygotować na sąd.

Nedim podskoczył, zaskoczony. Natychmiast chwycił pistolet — jego ruch był płynny, wyuczony — i wycelował go w nią.

— Jak znalazłaś to miejsce? — zapytał, głosem pełnym niedowierzania i gniewu. — Myślałeś, że pozwolę ci tak po prostu mnie zniszczyć?

— Słyszałam twoją rozmowę — syknęła Nana. — Myślałeś, że będę stała z założonymi rękami, kiedy masz zamiar zniszczyć Yamana?

Nagle do magazynu wpadła grupa policjantów. Za nimi stał Yaman — zimny jak stal, z twarzą skamieniałą i płonącymi oczami.

— Ręce do góry! — rozkazał komendant, a echo nakazu zabiło każde inne dźwięki.

Nedim zawahał się na ułamek sekundy. W tym krótkim momencie zdecydował. W akcie desperacji i brutalnej kalkulacji chwycił Nanę, przyciągnął ją blisko i przyłożył jej pistolet do skroni — zakładniczkę wykorzystał jako żywy taran.

— Jeśli się ruszycie, strzelę — wysyczał.

Parł ku drzwiom, trzymając Nanę przy sobie; jego ruchy były gwałtowne, pełne paniki. Wybiegli na zewnątrz, w dół ruchliwego, zimnego pasa magazynowego, a za nimi rozległ się krzyk i kilka wystrzałów ostrzegawczych.

Nieświadomy swego pośpiechu i determinacji rozmówców, Nedim nie zdawał sobie sprawy, że słowa, które tak lekkomyślnie wygłosił tuż przed przyjściem policyjnej obstawy, już krążyły w rękach tych, którzy mieli ułożyć mu wyrok. Ukryty w długopisie mechanizm nagrał wszystko — przyznanie, motywację, triumf. Teraz miało się to stać żelaznym dowodem przeciwko niemu.

Czy Nanie uda się uciec z jego rąk? Czy Nedim zostanie ujęty?

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Emanet. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Emanet 574. Bölüm i Emanet 575. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy