1102: Akcja odcinka rozpoczyna się w domu Leman. Domownicy jedzą śniadanie. „Spóźnisz się do szkoły. Idź się przygotować” – mówi Julide do syna. „Zdążę” – odpowiada chłopiec. „Emirhan, powiedziałam, żebyś wstał i się przygotował!”. „Babciu, powiedz coś. Mówię, że zdążę, ale mama nie słucha. Babciu, mówię do ciebie.” – Leman nie reaguje. Wyraźnie jest urażona wczorajszym zachowaniem chłopca. – „Odbyliśmy wczoraj naprawdę miłą rozmowę, a dzisiaj wszyscy jesteście na mnie źli. Nie zrobiłem przecież nic złego. Wszyscy w domu oszaleli!”. „Emirhan, wyrażaj się!” – upomina syna Julide. „Powiedziałem prawdę. Gdyby był moim ojcem, nie dałby mi jedynki. Czy kłamię?”.
„Dość już!” – wybucha Leman. „Ale babciu…” – odzywa się Emirhan. „Żadna babciu! Nie nazywaj mnie więcej babcią! Bo kim jest babcia? Mamą ojca. Skoro Safak nie jest już twoim ojcem, ja też nie jestem twoją babcią!”. Safak wstaje od stołu i opuszcza pokój. Julide udaje się za nim. „Safak, przepraszam za wszystko, co Emirhan powiedział i zrobił” – mówi kobieta. „Nie smuć się. Wydaje ci się, że jest już duży, ale to jeszcze dziecko” – tłumaczy bunt Emirhana mężczyzna. „Nie jest już dzieckiem. Jeszcze miesiąc temu nie zrobiłby tego. Tak było do czasu, kiedy Tufan nie zaczął kręcić się koło niego. Ma zły wpływ na Emirhana”.
„Ale jest w tym też moja wina” – przyznaje Julide. – „Nie udało mi się przepędzić Tufana”. Safak przytula żonę i mówi: „To nie twoja wina. Robisz wszystko, co w twojej mocy”. Akcja przenosi się do rezydencji. Wciąż chora Elif leży na łóżku. Na łóżku obok siedzi Kiymet i wbija w dziewczynkę swój diabelski wzrok. „Całą noc wspominałaś o swojej matce” – mówi siostra Macide. – „Śniłaś o mamusi? Cóż, teraz możesz ją widzieć tylko w snach. A był to dobry czy zły sen? Skoro nie odpowiadasz, zakładam, że zły. Miałaś koszmar, czyż nie? Ale masz prawo się martwić, twoja matka przeżywa tam prawdziwy koszmar. Każdego dnia, kiedy śpi, ktoś może do niej podejść i poderżnąć jej gardło”.
Na twarzy Elif pojawia się przerażenie. Dziewczynka aż trzęsie się ze strachu. „Ach, Melek” – kontynuuje Kiymet. – „Tak bardzo mi jej żal”. W tym momencie drzwi pokoju otwierają się. Do środka wchodzi Macide z tacą, na której znajduje się talerz z zupą. „Elif, kochanie, jak się masz?” – pyta pani Haktanir. – „Swoimi rękami przygotowałam zupę, która cię uleczy”. „Elif, widzisz, jak ciocia Macide dba o ciebie?” – mówi Kiymet przymilnym tonem. „Teraz zjesz to i z Bożą pomocą zostaniesz uzdrowiona”. Macide siada przy dziewczynce i zaczyna ją karmić.
Akcja przenosi się do więzienia. Strażniczka bierze od więźniarek pieniądze oraz listę zakupów. Następnie spotyka się z Fidan w łazience. „Podzielimy się częścią, prawda?” – pyta liderka. „Dlaczego miałybyśmy to zrobić?” – nie rozumie wartowniczka. „Ponieważ jest więcej pieniędzy niż potrzeba”. „Nie jest”. „Dobry Boże! Nie wygłupiaj się, daj!”. „Jeśli będzie więcej, resztę zostawię sobie. Ty mnie nie obchodzisz. Odkąd dogadałaś się z Kiymet, nie dałaś mi ani grosza”. „Więc to jest twój problem. Nie mam pieniędzy, wiesz o tym. Od tamtego dnia nie przyszła z wizytą”.
„Nie wciskaj mi kitu” – mówi stanowczo strażniczka. – „Dotrzymasz danego słowa. Zawarłyśmy umowę”. „Wiem. Ale i ty wiesz, że nie mam pieniędzy” – powtarza Fidan. „Dobrze, zatem wezmę to jako zaliczkę”. „Niech tak będzie. Te pieniądze dała Melek?” – Liderka wskazuje oddzielny zwitek banknotów. – „Weź je dla siebie, a pozostałymi zapłać za zakupy”. „Co to ma być? Jałmużna?”. „Mówię ci, że pieniądze przyjdą. Po prostu bądź cierpliwa”. „Te pieniądze nie wystarczą na wszystkie zakupy”. „Kup tyle, na ile wystarczy. Nie przedłużaj”. Fidan i strażniczka opuszczają łazienkę.
Akcja przenosi się do firmy. Mahir jest w gabinecie Kerema. Myślami jednak cały czas jest przy Melek. „Panie Mahirze? Znowu odpłynąłeś” – mówi syn Macide, zauważając, że dyrektor w ogóle go nie słucha. – „Czy wszystko w porządku?”. „Przepraszam, zamyśliłem się. O czym mówiłeś?”. „Na pewno wszystko dobrze? Może masz jakiś problem? Myślisz o kimś?”. „Nie, ja tylko… To związane z pracą. Asli miała przynieść dokumenty. Te raporty są bardzo ważne”.
„Aha, i ja na nie czekam” – potwierdza Kerem i mówi w myślach: „Z pewnością myśli teraz o Asli. Musi coś być między nimi!”. Tymczasem Julide przychodzi do sklepu. „Witaj, pani Julide” – mówi Tufan, podnosząc się z krzesła. – „Usiądź, zrobię ci herbatę”. „Tufan, co robisz mojemu synowi?”. „Naszemu synowi. Co takiego niby zrobiłem?”. „Dobrze wiesz co”. „Ani trochę. Wyjaśnij mi”. „Przestań bawić się ze mną, proszę. Emirhan w ostatnim czasie robi rzeczy, których kiedyś nie robił. Na przykład ukradł z torby ojca klucz z odpowiedziami do testu”. „Jeżeli o to chodzi, to powinnaś porozmawiać ze swoim mężem, nie ze mną. Najpierw nie uczy dziecka, a potem stawia mu jedynkę. I jeszcze uważa się za ojca! On jest zwykłym…”.
„Dobrze, zrozumiałam” – przerywa Julide. – „Jak dotąd chroniłam Emirhana przed złem. Uczyłam go, jak być dobrym i sprawiedliwym. Nie możesz go teraz wypełnić złem. To grzech. Czy ty nie masz sumienia?”. „Więc to ja jestem wszystkiemu winny?” – pyta mężczyzna. – „Dziecko jest nieszczęśliwe! Poślubiłaś tego faceta i jego życie zostało zakłócone. Na początku wszystko było słodkie i piękne, a teraz?”. „To twoja wina. Nie możesz oskarżać mnie i Safaka. Jesteś winny za wszystko, co się wydarzyło! Przestań wreszcie szukać maski na wszystko”. „Nie robię tego. Sprzedaję tylko pokrowce na telefon”.
„Chociaż robiłam wszystko, by uchronić mojego syna przed tobą, nie udało mi się to” – przyznaje Julide. „Przed kim go chronisz? Jestem jego ojcem!” – przypomina Tufan. „Więc zachowuj się, jak na ojca przystało! Skoro tak ci na nim zależy, bądź dla niego dobrym wzorem! Nie zanieczyszczaj jego umysłu! Zrób to dla Emirhana, proszę! Nie chcesz, żeby twój syn skończył szkołę i zdobył dobry zawód? Przysłużył się społeczeństwu? To moje jedyne pragnienie. Daję z siebie wszystko, by tak było. Ty też to zrób”. Kobieta opuszcza sklep.
Akcja przenosi się do więzienia. Strażniczka przynosi do celi tylko część zakupów, które miała zrobić. „Wszystko bardzo podrożało. Pieniędzy starczyło tylko na to” – tłumaczy. „Co jest z tobą?” – pyta oburzona Kader. – „Przyniosłaś tylko to dla tylu ludzi?”. „Co chcesz powiedzieć?”. „Dobrze wiesz, co chcę powiedzieć. Widziałam, jak patrzysz na Fidan. Podzieliłyście się pieniędzmi, prawda?”. „Uważaj na słowa albo wsadzę cię do izolatki!”. „Fosforna ma rację” – zabiera głos Melek. – „Tu nie ma nawet połowy produktów, które były na liście”. „To, co mówicie, jest bardzo głupie” – oświadcza wartowniczka. – „Cieszcie się, że mam dziś dobry nastrój, dlatego nie zgłoszę tego do dyrektora. Żebym więcej tego nie słyszała!”.
Strażniczka odchodzi. „Dosłownie ukradły pieniądze” – stwierdza Kader. „Co ty myślisz, że robisz?!” – Oburzona Melek zwraca się do liderki. „Odejdź, bo zrobię ci krzywdę” – ostrzega Fidan. „Czy wcale się nie wstydzisz?”. „Nic nie zrobiłam. Odejdź!”. „To oczywiste, co zrobiłaś. To zwykła kradzież!”. „Posłuchaj, ja nie jestem jak ty i twoja przyjaciółka Kader. Nie jestem złodziejem jak wy! Poza tym dla ciebie to tylko drobiazg. Ty jedynie polujesz na rezydencje…”. „Roztrzaskam ci głowę o ścianę!” – grzmi Kader i rusza w stronę liderki. „Fosforna, stań!” – zatrzymuje ją Melek. – „To nie jest tego warte”.
„Nie zasnę, jeśli nie dam jej lekcji!” – krzyczy Kader. „Kogo będziesz uczyć?!” – pyta Fidan, gotowa do walki. „Nie przejmuj się nią” – mówi Melek do przyjaciółki. – „Wymyślę rozwiązanie. Chodźmy”. Osadzone rozchodzą się. Tymczasem spóźniona Asli przychodzi do firmy. Mahir spotyka ją na korytarzu. Zauważa, że coś jest z nią nie tak i prosi, by porozmawiali w jego biurze. „Co ci jest?” – pyta. – „Wydajesz się czymś zmartwiona. Czy coś stało się Melek?”.
„Ciągle jestem zaniepokojona tą kwestią” – przyznaje Asli. – „Nadal nie mogę uwierzyć, że proces zakończył się w ten sposób”. „Ja też nie jestem w innym stanie od ciebie. Wydaje się jednak, że coś jeszcze cię martwi”. „I tak się dowiesz, więc powiem od razu. Po ostatnich wydarzeniach czuję się strasznie wyczerpana. Postanowiłam odejść”. „Na pewno dobrze to przemyślałaś?” – Mahir podnosi się z fotela i siada na biurku przed Asli. – „Czy taka decyzja jest słuszna?”. „Długo myślałam. To przez Haktanirów Melek trafiła do więzienia. Wiedząc to wszystko, nie jestem w stanie dłużej tu przebywać. Czuję się bardzo źle”.
„Rozumiem cię bardzo dobrze” – oznajmia mężczyzna. – „Ale czy należy postępować tak emocjonalnie? To twoja praca. Miejsce, w którym zarabiasz pieniądze, i z którego przynosisz chleb do domu. Rozumiesz?” – Kładzie rękę na ramieniu Asli. W tym samym momencie przy uchylonych drzwiach gabinetu pojawia się Kerem! – „Daj sobie trochę czasu, nie spiesz się”. Kerem odchrząkuje i wchodzi do środka. „Przepraszam, nie widziałem, że przyszedłeś” – mówi Mahir, momentalnie odchodząc od Asli. „Muszę z tobą porozmawiać, jeśli Asli pozwoli” – oznajmia syn Macide. „Oczywiście.” – Asystentka opuszcza biuro.