898: Tulay ma mdłości. Julide chce poprosić Melek, by przygotowała dla niej mieszankę ziołową, którą zrobiła kiedyś dla Emirhana, ale kobieta nie odbiera telefonu. Tymczasem Melek i Veysel wciąż stoją na ulicy. „Julide dzwoni” – mówi mama Elif, wyciągając komórkę z kieszeni. „Nie odbieraj” – zabrania mąż Tulay. „Ale dlaczego? Przecież będzie się martwiła”. „Co chcesz jej powiedzieć? Nie wytłumaczysz jej tego przez telefon. Najpierw znajdźmy bezpieczne miejsce dla ciebie, potem powiem im o wszystkim”. „A jeśli pójdzie do domu? Przecież tam jest wielki bałagan”. „Jest w sklepie i szybko nie wróci. Posprzątam dom, nie martw się. Teraz musimy już iść, chodź”.

Akcja przenosi się do szpitala. Kerem i Sureyya są w stołówce. „Myślę, że mimo wszystko Parla jest szczęśliwa” – oznajmia dziewczyna. „Dlaczego?” – pyta syn Macide. „Pomyśl. Jej najlepsza przyjaciółka przyszła tutaj bez wahania, pomimo tego, że znajduje się w zaawansowanej ciąży. I oczywiście ty jesteś tutaj dla niej”. „Życie jest zaskakujące. Parla od zawsze była najlepszą przyjaciółką mojej siostry. Już jako małe dziewczynki świetnie się ze sobą dogadywały. Ja sam zawsze dystansowałem się od niej. Ale teraz… Nie chcę być zdystansowany. Chcę być z nią przez cały czas, aby ją wspierać. Życie jest naprawdę zaskakujące. Nigdy nie wiesz, co się wydarzy”.

Parla jest sama w sali. Nagle rozlega się dzwonek jej telefonu. „Ach, czego on tym razem chce?” – pyta dziewczyna ze złością. – „Ile razy jeszcze będzie do mnie dzwonił? Jeśli nadal będzie to robił, zrujnuje mój plan!”. Mimo oburzenia Parla odbiera połączenie: „O czym chcesz rozmawiać, Calar? Czy nie mówiłam ci, żebyś do mnie nie dzwonił?”. „Powiedziałaś tak, ale jeszcze nie otrzymałem należnej mi płatności” – opowiada mężczyzna. Kamera pokazuje go i okazuje się, że jest właśnie przed szpitalem. – „Chcę, żebyś dała mi moje pieniądze”. „Co się z tobą stało? Dlaczego dzwoniąc do mnie, nie zapytasz najpierw, czy czuję się dobrze? Co się teraz stało?”. „Nie mam wyboru. Nie sądziłem, że sprawa z płatnością przeciągnie się tak bardzo”.

„Nie widzisz, w jakim jestem stanie?!” – grzmi dziewczyna. – „Jak możesz myśleć tylko o pieniądzach?!”. „Musisz mi zapłacić” – powtarza Calar. „Może nie zauważyłeś, ale twój plan się nie powiódł! Zapomniałeś o tym?”. „Wybacz mi, ale zawarliśmy umowę i ja zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy. To nie moja wina, że plan się nie powiódł”. „Gratulację! Jesteś bezwstydny! Zobacz, jak postępujesz z kimś, kto jest skazany resztę życia spędzić przykutym do wózka!”. „Nie robię niczego złego. Chcę po prostu otrzymać zapłatę za mój trud. Jestem teraz przed szpitalem. Lepiej mi zapłać albo wejdę do środka i jestem pewien, że nie chcesz, by się to stało. Zrozumiałaś?”.

„Chyba postradałeś zmysły!” – krzyczy Parla. – „Błagam cię, idź stąd, zanim ktoś cię zobaczy. Obiecuję, że ci zapłacę, tylko nie rujnuj moich planów. Na pewno ci zapłacę, tylko nie teraz…”. W tym momencie drzwi sali otwierają się i do środka wchodzi Calar z telefonem przy uchu! „Teraz jest właściwy czas” – oświadcza mężczyzna. „Proszę cię, odejdź stąd tak szybko, jak to możliwe”. „Nigdzie nie pójdę, dopóki nie dostanę pieniędzy. Potrzebuję ich”. „Wiesz, co się stanie, jeśli Kerem cię tu zobaczy?”. „Ty mnie straszysz? I dlaczego on zawsze jest przy tobie? Czy nie ma żadnej pracy?”. „Słuchaj, Kerem może tu wejść w każdej chwili! Nie może cię ze mną zobaczyć!”.

„Wpłać mi pieniądze na konto i sobie pójdę” – oświadcza Calar. – „A może chcesz, żebym powiedział Keremowi, jaka była nasza umowa?”. „Posłuchaj, na tę chwilę nie mam pieniędzy, ale poproszę mojego tatę i jak tylko otrzymam przelew, wtedy tobie zapłacę. Ale proszę, teraz już idź” – błaga Parla. – „Jeśli nie pójdziesz, to zacznę krzyczeć i ochroniarze cię stąd wyprowadzą!”. „Możesz sobie krzyczeć, ile chcesz, nie obchodzi mnie to. Pamiętaj, że nie mam nic do stracenia”. Tymczasem Safak przechodzi obok swojego domu. Zauważa otwartą furtkę i ślady krwi na chodniku. „To nie wygląda dobrze” – mówi do siebie i wbiega do środka domu. Na widok poprzewracanych mebli i kolejnych śladów krwi na podłodze wpada w przerażenie.

„Gdzie jesteś, Julide?!” – krzyczy mężczyzna i sprawdza wszystkie pomieszczenia. Następnie wybiega na zewnątrz, gdzie widzi mamę Emirhana, która właśnie weszła na podwórko. W spontanicznym odruchu przytula ją! „Dzięki Bogu, nic ci nie jest” – mówi z ulgą Safak. Akcja wraca do szpitala. Kerem zagląda do sali Parli. Calar w ostatniej chwili chowa się po drugiej stronie uchylonych drzwi. Syn Macide chce wejść do środka, ale nagle zwraca się do niego stojąca na korytarzu pielęgniarka: „Panie Keremie, jest kilka dokumentów, które musisz podpisać. Możesz pójść za mną do rejestracji? To naprawdę ważne”. „Dobrze, zaraz przyjdę” – odpowiada brat Humeyry i przez uchylone drzwi zwraca się do Parli: „Czujesz się dobrze? Jadłaś?”.

„Aha…” – dziewczyna nieznacznie potakuje. „Muszę pójść z siostrą na chwilę. Chcesz czegoś?” – pyta Kerem. „Nie, idź. Niczego nie potrzebuję, dzięki”. „Dobrze, zaraz wracam” – syn Macide zamyka drzwi. Przyklejony do ściany Calar oddycha z ulgą, a Parla wbija w niego mordercze spojrzenie. „Idź, zanim Kerem wróci i cię zabiję!” – rozkazuje dziewczyna. „Dobra, idę. Ale pamiętaj, że nie będę długo czekał na pieniądze” – mężczyzna ostrożnie opuszcza salę.

Safak cały czas obejmuje Julide. „Bałem się, że stało się coś złego” – mówi mężczyzna. – „Na szczęście nic ci nie jest”. „Nie rozumiem” – kobieta odrywa się od Safaka. – „Dlaczego miałoby mi się stać coś złego?”. „W domu panuje bałagan. Nic o tym nie wiesz?”. Przestraszona Julide wbiega do środka. „Ach, co tu się stało? Kto zniszczył te rzeczy?” – pyta. – „Melek! Emirhan! Jesteście tu?!”. „Sprawdziłem wszystko. Nikogo tu nie ma”. „O Boże, i jeszcze krew… Gdzie jest mój syn?!”. „Uspokój się, proszę”. „Jak mam się uspokoić?! Nie widzisz, w jakim stanie jest dom? Gdzie Melek, Inci i Emirhan?!”. „Kiedy tu wszedłem, nikogo w środku nie było”. „Ale ich lekcje już się skończyły. Powinni już tu być!”.

„Plecaków dzieci tu nie ma, więc jeszcze nie wrócili” – stwierdza Safak. „Coś musiało się stać” – niepokoi się Julide. – „Veysel miał pojechać po Melek i odebrać dzieci ze szkoły. Gdzie mogą być? Musimy się spieszyć, bardzo się o nich martwię!”. Julide i Safak ruszają na poszukiwania dzieci. Sprawdzają park i okolice. W końcu znajdują Emirhana i Inci idących jakby nigdy nic ulicą. „Dzięki Bogu, wszystko z wami dobrze!” – matka przytula chłopca. „Gdzie byliście? Bardzo się o was martwiliśmy” – mówi syn Leman. „Bawiliśmy się i nie zdaliśmy sobie sprawy, że zrobiło się późno” – tłumaczy Emirhan. „Ciociu Julide, stało się coś złego?” – pyta Inci. „Nie, nic mi nie jest. Na szczęście z wami też wszystko dobrze”.

„Dzieci, nie widziałyście Veysela i Melek?” – pyta Safak. „Z rana widzieliśmy tatę. Pozwolił nam się bawić” – odpowiada Inci. „Wcześniej dwóch przyjaciół pana Veysela pytało nas o ciocię Melek” – oznajmia Emirhan. – „Chcieli ją zobaczyć, by życzyć jej szybkiego powrotu do zdrowia. Poszli do naszego domu odwiedzić ją”. „Co?!” – Julide nagle cała blednie. „Mój tata poszedł za nimi, aby nie byli sami” – dopowiada Inci. – „Ciociu Julide, wszystko dobrze?”. „Tak. Idźcie przodem, zaraz do was dołączymy”.

„Teraz rozumiem” – mówi Safak, gdy dzieci odchodzą. – „Veysel wrócił do domu, by chronić Melek. Gdy spotkał tych facetów, doszło do awantury”. „Mam nadzieję, że nic im nie jest” – mówi zapłakana kobieta. Tymczasem Veysel i Melek wchodzą do magazynu. „Nie jest to najlepsze miejsce na świecie, ale zostaniesz tu tylko na chwilę” – mówi mężczyzna. – „To magazyn mojego przyjaciela. Nie był używany od dawna, dlatego jest trochę brudny”. „Czy Elif może być z tymi ludźmi?” – pyta Melek. „Dowiemy się. Wszystkiego się dowiemy”. „Boże, chroń moje dziecko przed tymi złoczyńcami. Dlaczego musimy przez to wszystko przechodzić?”.

„Melek, uspokój się” – prosi Veysel. – „Obiecuję ci, że uratuję cię od tej niedoli. Znajdę Elif i przyprowadzę ją do ciebie. Zostawię cię teraz samą, ale wkrótce wrócę”. „Dokąd idziesz?” – pyta kobieta. „Muszę kupić coś do jedzenia. Nie wiemy, jak długo będziesz musiała tu zostać”. „Dobrze, ale uważaj na siebie. Pójdź też do apteki i kup coś do opatrzenia rany. Twoja ręka nie wygląda dobrze”. Akcja przenosi się do firmy. Zniecierpliwiony brakiem kontaktu od swoich ludzi Tarik postanawia do nich zadzwonić.

„Tak, szefie?” – odbiera Riza. „Co się dzieje? Są jakieś nowości?” – pyta mąż Humeyry. „Jeszcze nie, szefie…”. „Co to ma znaczyć?! Żartujesz sobie ze mnie?! Minęły godziny! Co wy tam robicie?! Znaleźliście ją czy nie?!”. „Znaleźliśmy, ale…”. „Ale co?!”. „Ale pojawił się problem. Poszliśmy do jej domu i właśnie wtedy, kiedy mieliśmy ją zabrać, pojawił się Veysel. Ten typ, którego zdjęcie panu pokazaliśmy”. „I co było potem?”. „No cóż, szefie…”. „Jesteście skończonymi kretynami! Dlatego się nie odzywaliście! Gdzie teraz jesteście?”. „Szukamy ich w okolicy”. „Nie ruszajcie się stamtąd, zaraz tam będę!” – Tarik rozłącza się i opuszcza swój gabinet.

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy