256 i 257: Sukran przychodzi do biura nieruchomości, w którym zastaje tylko Kerema. Oboje rozmawiają o Sabah. „Ona jest moją bliską przyjaciółką” – oznajmia mężczyzna. – „Lubię ją, ale czasami trochę się złości. Zupełnie niepotrzebnie”. „Taka już jest. Ma swoje humory” – potwierdza Sukran. – „Za to ma naprawdę dobre serce i takie zamiary. Nikomu nigdy nie zrobiła krzywdy. Skoro jesteś jej dobrym przyjacielem, na pewno to wiesz”. Tymczasem Cevriye, zaniepokojona przedłużającą się nieobecnością Omera i Zehry, postanawia skontaktować się z mężczyzną. „Omer, gdzie wy jesteście?” – pyta kobieta. – „Pojechaliście ucałować rękę i jeszcze nie wróciliście. Już sama nie wiem, co mam mówić Nihatowi i Ayse. A może stało się coś złego? Co z Zehrą?”.
„Wszystko dobrze. Zehra poszła z ciocią w pole” – wyjaśnia Omer. „W pole? Co ona tam robi?” – pyta zaskoczona Cevriye. – „Pojechaliście prosić o zgodę, a ona idzie w pole… Zresztą, nieważne. Powiedz, kiedy przyjedziecie?”. „Myślę, że za kilka dni”. „Och, tak długo? Przysięgam, już nos mi się wydłużył od tych wszystkich kłamstw”. Akcja przenosi się na pole, gdzie Zehra i Hatice w pocie czoła pracują motykami. „Ciociu, zastanawiam się, dlaczego tak nieprzychylnie odnosisz się do Omera?” – pyta nieśmiało dziewczyna. – „Widzisz, nawet jego imienia nie lubisz słyszeć. Na pewno byś go polubiła, gdybyś tylko lepiej go poznała”.
„Nie chcę go poznawać, córko” – oznajmia Hatice. – „To, co wiem, mi wystarczy. Jedyne, co przychodzi ze znajomości z takimi ludźmi, to tylko kłopoty”. „Ale on taki nie jest” – zapewnia Zehra. – „Jego rodzina też jest bardzo dobra. Oni też mnie bardzo kochają”. „Na razie sprawiają tylko wrażenie, że kochają, a pewnego dnia wyrzucą cię jak zwykłą rzecz”. „Ciociu, oni tacy nie są”. „Powiedziałam już, co chciałam, córko. Trzymaj się z dala od tego człowieka. Wszyscy powinni być sobie równi. Zrezygnuj z tej miłości”. „Ale ciociu, ja jego…”. Nagle Hatice zaczyna chwiać się na nogach i po chwili upada na ziemię, tracąc przytomność!
„Ciociu! Ciociu! Słyszysz mnie?!” – pyta przerażona Zehra, pochylając się nad kobietą. Następnie chwyta za komórkę i wzywa męża po pomoc. Tymczasem Cevriye przyjeżdża do domu Salima. „Przepraszam, że tak bez uprzedzenia, ale muszę z panem porozmawiać” – oznajmia kobieta. – „Bardzo martwię się o nasze dzieci. Wyjechali na wieś i nie mogą wrócić. Przyszłam zapytać, czy coś pan wie na ten temat? Rozmawiałam z Omerem przez telefon. Miał dziwny głos i w zasadzie nic mi nie powiedział”. „Nie rozmawiałem z dziećmi, ale wiedziałbym, gdyby coś się stało” – zapewnia ojciec Zehry. – „Na pewno ciocia nie chce ich puścić. To starsza osoba, która wszystko szczegółowo analizuje”.
Omer dobiega na pole, gdzie Zehra pochyla się nad nieprzytomną ciotką. „Co się stało? Jak ona zemdlała?” – pyta mężczyzna. „Sama nie wiem. Rozmawialiśmy i nagle upadła” – wyjaśnia córka Salima. „Na pewno to udar słoneczny. Pomóż mi” – małżonkowie podnoszą Hatice z ziemi. Akcja przenosi się do biura nieruchomości. „Jak mogłeś rozmawiać z ciocią Sukran?!” – pyta oburzona Sabah. – „I jeszcze powiedziałeś jej, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi!”. „Przyszła nieoczekiwanie. Co byś chciała, żebym powiedział?” – pyta Kerem. – „Byłem zaskoczony. Żeby nie odczytała nieprawidłowo tej sytuacji, musiałem coś wymyślić. Ciebie nic nie zadowala, słowo daję!”.
„I jeszcze zjadłeś całe ciasto, które przyniosła ciocia!” – kontynuuje oskarżenia Sabah. – „Bez wstydu i bez pytania! Inny człowiek zostawiłby choć trochę!”. „Jesteś straszna! Ja w twoim biurze pracuję w pocie czoła, a ty wypominasz mi maleńki kawałek ciasta!” – odpowiada Kerem. „Maleńki kawałek, doprawdy? Poza tym nikt ci nie kazał tutaj pracować! Wyrzuciłam cię, a ty do tej pory tu jesteś! Wyjdź z mojego biura!”. „Nie wyjdę!”. „Dobrze, jak sobie chcesz” – dziewczyna wychodzi na zewnątrz, przy okazji zamykając drzwi na klucz! „Nie wygłupiaj się! Otwórz te drzwi!” – krzyczy Kerem, szarpiąc za klamkę. Sabah jednak odchodzi, nie odwracając się za siebie.
Omer, Zehra i Hatice są w drodze do szpitala. Ciotka wybudza się i chwyta za głowę. „Co się ze mną stało?” – pyta z grymasem bólu na twarzy. „Zemdlałaś. Teraz jedziemy do szpitala” – oznajmia Zehra. „Niech wszystko przeminie. Bardzo nas przestraszyłaś” – odzywa się Omer zza kierownicy. „Ty? Zatrzymaj samochód!” – rozkazuje Hatice. „Ciociu, musimy pojechać do szpitala” – przekonuje siostra Yasemin. – „Dlaczego mamy się zatrzymać?”. „Nie pojadę do szpitala! Chcę wrócić do domu! Zatrzymaj samochód, powiedziałam!”. „Ciociu, nie rób tak. Dlaczego jesteś taka uparta?”. „Więcej nie będę powtarzać. Zatrzymaj się!”.
W następnej scenie Omer zatrzymuje samochód przed domem Hatice. Następnie chce pomóc kobiecie wysiąść, ale ta nie chce jego pomocy. „Ciociu, wszystko z tobą dobrze?” – dopytuje Zehra. „Dobrze. Nawet bardzo dobrze. To omdlenie wiele rozjaśniło w mojej głowie” – oznajmia ciotka i odchodzi. „Co chciała przez to powiedzieć?” – pyta brat Ayse, patrząc na żonę. „Nie zgadza się na nasze małżeństwo” – stwierdza córka Salima. „Dobrze, ale dlaczego? Dlaczego nie chce, żebyśmy się pobrali?”. „Nie wiem, nie powiedziała. Mówi zagadkami. Chyba uważa, że to małżeństwo nie wyjdzie mi na dobre”. „Pójdę i dowiem się o co chodzi” – Omer udaje się w stronę domu.
Hatice jest już w swoim pokoju. Z kufra wyciąga zdjęcie matki Zehry. „Seher, twoja córka jest twoja kopią” – mówi kobieta, wpatrując się z zdjęcie. – „Też jest taka czuła, jak ty. Podobna do maku. Jeśli na nią dmuchniesz, złamie się. Taka czysta i taka piękna. Przywiozła go tutaj i mówi, że wyjdzie za niego za mąż. On też jest bogaty, a ona nie zdaje sobie sprawy, że tacy nie widzą niczego poza bogactwem. Ale nie, nie pozwolę, by Zehra przeżyła to, co przeżyłaś ty. Przysięgam ci, że twoja córka nie powtórzy twojego losu. Straciłam cię, Seher. Nie mogę też jej stracić. Dopóki żyję, nie zgodzę się na to małżeństwo! Śpij spokojnie, Seher”.
Omer, który zatrzymał się przed drzwiami pokoju ciotki, z zaintrygowaniem przysłuchuje się jej monologowi. „Przysięgam na Boga, twoją córkę nie spotka takie samo przeznaczenie” – mówi dalej Hatice. – „Straciłam cię, moja Seher. Nie mogę stracić także jej. Nie zgodzę się na to małżeństwo tak długo, jak oddycham. Nie pozwolę! Spoczywaj w pokoju, moja maleńka”. Ciotka nagle zauważa stojącego przed wejściem Omera. „Co ty tutaj robisz?” – pyta oburzona. „Ja… Przyszedłem zobaczyć, jak się pani czuje” – odpowiada mężczyzna. „Ze mną wszystko dobrze. Jestem starej daty. Takie coś nie może mnie zranić. A teraz mam pracę, którą muszę się zająć”.
Hatice wychodzi na zewnątrz. Woła Zehrę i rozgląda się za nią, ale nigdzie jej nie widzi. Omer sięga po telefon i dzwoni do żony. Słyszy, jak jej komórka odzywa się gdzieś w pobliżu. Podąża za dźwiękiem dzwonka i znajduje telefon leżący na ziemi obok samochodu. „Jej komórka jest tutaj” – mówi mężczyzna, podnosząc smartfona z ziemi. – „Ale gdzie jest ona? Zehra!”. „Nie krzycz. Na pewno jest w wiosce i zaraz wróci”. „W porządku, ale jej telefon leżał na ziemi”. „Mógł jej po prostu wypaść. Potem spotkała jakiegoś znajomego i poszli na spacer, by porozmawiać w spokoju. Albo wzięła po prostu wiadra i poszła do źródła”.
„Niemożliwe, wiadra są tutaj” – wskazuje Omer. – „Nie, coś jest nie tak. Zehra nigdy nie odchodzi, nie mówiąc mi o tym. Gdyby nic się nie stało, na pewno by mnie poinformowała. Nie mogę tak po prostu czekać. Idę jej poszukać”. Mężczyzna wychodzi na drogę i idzie w kierunku pól. Nagle zauważa leżącą na ziemi Zehrę! Dziewczyna jest nieprzytomna. Mąż bierze ją na ręce i co sił w nogach pędzi przed dom ciotki. „O Boże, co się stało?!” – pyta przerażona kobieta. „Ciociu, wyciągnij mi kluczyki z kieszeni” – prosi Kervancioglu. „Po co ci kluczyki? Boże, ona jest zimna jak lód!”. „Muszę ją zawieźć do szpitala. Proszę, pospiesz się!”. „Nie ma takiej potrzeby. Zabierz ją do środka!”. „Ale…”. „Powiedziałam, zabierz ją do środka!”.
Omer wnosi żonę do domu i kładzie ją na kanapie. „Skoro nie zabraliśmy jej do szpitala, przywiozę lekarza tutaj” – mówi mężczyzna. „Gdzie masz tych lekarzy?” – pyta Hatice. – „Jaki interes mają lekarze w takim miejscu jak wieś? Moja Zehra nie potrzebuje lekarza. Od zawsze była delikatna i bardzo wrażliwa. Nie wolno jej się smucić. Dobrze, teraz wyjdź”. „Dlaczego?”. „Jak wyjdziesz, to uleczę Zehrę moimi sposobami”. Mężczyzna niechętnie, ale opuszcza pokój.
Sabah natyka się na ulicy na gangsterów. Przerażona, co sił w nogach wraca do biura nieruchomości. „Co się stało?” – pyta Kerem. – „Wszystko w porządku? Wyszłaś, zamknęłaś mnie, po czym nagle wracasz i wyglądasz, jakbyś zobaczyła potwora. Wyjaśnij mi to. A może widziałaś tych typów?”. Sabah bez słowa udaje się na zaplecze. Pakuje tam wszystkie swoje rzeczy do torby i udaje się do drzwi wyjściowych. „Co to za torba?” – pyta Kerem, po czym chwyta za klamkę, nie pozwalając dziewczynie wyjść. – „Gdzie się wybierasz?”. „Zejdź mi z drogi!”. „Czy za chwilę nie miał przyjść klient?”. „On nie przyjdzie… Zejdź mi z drogi, mówię!”. „Jeśli coś się stało, to mi powiedz. Rozwiążemy to wspólnymi siłami”.
Sabah opuszcza biuro, jednak po chwili znowu wraca, jeszcze bardziej wystraszona. „Dlaczego teraz przyszłaś?” – pyta Kerem. – „No dalej, słucham cię”. „Eee… Przyszłam zabrać dokumenty” – wyjaśnia zdyszana dziewczyna. „Jakie dokumenty? Nie zabrałaś nawet kluczy, jak wychodziłaś”. Akcja przeskakuje do wieczora. Zehra jest już przytomna. „Czujesz się już lepiej?” – pyta Omer. „Tak, lepiej” – potwierdza dziewczyna. „Bardzo mnie przestraszyłaś. Obiecaj, że więcej nie będziesz się głodzić”. „Z tego stresu nawet nie zauważyłam, że nic nie jadłam”. „Od teraz nie będziesz miała więcej zmartwień”. „A jeśli będziemy osobno?”. „Coś takiego się nie stanie. Nigdy”.
Do pokoju przychodzi Hatice z gorącą zupą. Omer karmi żonę. Kiedy ta zasypia, mężczyzna wychodzi na zewnątrz, gdzie przy stoliku siedzi ciotka. „Zehra bardzo dużo dla mnie znaczy” – zapewnia brat Ayse. „Posłuchaj, synu. Widzę, że ją kochasz, ale to małżeństwo nie może być zawarte. W żadnym razie”. „Z powodu mamy Zehry?”. „Skąd ty to wiesz?”. „Słyszałem, jak pani mówiła”. „Czyli okłamałeś mnie. Powiedziałeś wtedy, że dopiero co przyszedłeś”. „Proszę o wybaczenie. Pomyślałem, że poczuje się pani nieswojo”. „Dobrze, usiądź teraz tutaj i mnie posłuchaj. Rodzona mama Zehry, Seher, pokochała jednego miastowego człowieka. Od samego początku ostrzegałam ją przed nim”.
„Wszyscy powinni być sobie równi” – kontynuuje Hatice. – „Mówiłam, że nic dobrego ze strony tego człowieka jej nie spotka. Niestety nie słuchała mnie. Była tak pewna, że się pobiorą. Do samej śmierci kochała tego nikczemnika. Szybko wszystko stało się tak, jak mówiłam. Ten człowiek porzucił ją z dzieckiem w łonie. Seher bardzo to przeżyła. Zostały z niej tylko skóra i kości. Umierała na moich oczach”. „A co się stało z ojcem Zehry?” – pyta nieśmiało Omer. „Nie znam jej ojca. Wiem tylko, że to człowiek bez serca”. „Więc pan Salim…”. „Wziął Zehrę pod swoją opiekę jako maleńkie dziecko. Otworzył dla niej swoje ramiona. Wychował ją, pilnując jak oka w głowie. Nie pozwolę, aby Zehra przeżyła to samo, co jej matka”. Czy Hatice wyrazi w końcu zgodę na związek Omera i Zehry?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.