Odcinek 160 – streszczenie: Kaya przyjeżdża do posiadłości Sehmuza, by porozmawiać ze swoją mamą. „Brawo! Zagrałaś bardzo dobrze” – mówi chłopak, ale nie z podziwem, lecz z wyraźną pretensją w głosie. „Co sobie myślałeś?” – pyta Nukhet. – „Że zostawię cię tej żałosnej smarkuli?”. „Dlaczego zaprezentowałaś im spadkobiercę Halisa?”. „Dziecko i tak by się urodziło, nic się nie zmieni. Dodałam tylko trochę wstydu. Seyran załamała się całkowicie”. „Warto było zrujnować ślub własnego syna?”. „Twój ślub został zrujnowany, naprawdę? Tak, było warto. Uratowałam cię przed tą ofiarą losu”.
„Odegrałeś swoją rolę, miałeś ślub” – kontynuuje Nukhet. – „Ja tylko go trochę upiększyłam. Nie wiesz, że w każdym planie mam inny plan”. „Nadal nie wiem, jakiego rodzaju jest to plan”. „Powiem ci. Halis będzie błagać Pelin, aby zmazać ten wstyd. Ferit nie zgodzi się na to i całkowicie straci w oczach dziadka. W ten sposób ty, mój jedyny syn, zostaniesz jego spadkobiercą. Ale to zajmie trochę czasu, musimy działać powoli, żeby Halis nie dostał zawału od tych wszystkich wydarzeń”.
„W takim razie moje małżeństwo nie zaszkodzi twojemu planowi” – stwierdza Kaya. „Uparłeś się na to małżeństwo! Co jest w tej Sunie? Idź i poznaj inne dziewczyny”. „Mamo, zrujnowaliśmy życie Sunie”. „My to zrobiliśmy? Jej życie było już wcześniej zrujnowane”. „Nie mogę uwierzyć, że jesteś taka. Pójdziemy teraz i przeprosisz Sunę. Muszę znaleźć jakiś sposób, żeby się odkupić”. „Już na to za późno, mój synu. Twój dziadek wyrzucił Kazima i jego rodzinę z domu. Sefika wysłała mi wiadomość”.
W następnej scenie Kaya spotyka się z Suną w hallu hotelu, w którym zatrzymała się rodzina Sanlich. „Tata wkrótce przyjdzie” – mówi dziewczyna na wstępie. – „Lepiej, żeby nie widział nas razem”. „Dobrze, nie zatrzymam cię długo. Wiesz, że gdybym był w domu, nie pozwoliłbym, żeby tak was odesłano”. „Nie, Kayo, źle myślisz. Czy ci się to podoba, czy nie, Halis Korhan i tak by nas wyrzucił. Wszystko w rezydencji podporządkowane jest jego rozkazom. Jeszcze się tego nie nauczyłeś?”. „Póki co może tak było, ale mnie by nie odmówił. Jest mi winien moje dzieciństwo, którego przez niego nie miałem”.
„Jak pięknie” – mówi Suna. – „Teraz ty i twoja mama poprosicie o wyrównanie rachunków”. „Mama mnie nie rozumie. Tylko ty możesz mnie zrozumieć”. „Naprawdę tak myślisz? Czy ktoś, komu współczujesz i uważasz za pechowca, może cię zrozumieć?”. „Moje dzieciństwo minęło z uzależnionym ojcem i matką, która trzymała się na nogach tylko dzięki lekom. To, co powiedziałem podczas rozmowy z mamą… To słowa, które sam sobie chciałem powiedzieć od lat”. „Kaya, nie baw się ze mną”. „Nie bawię się. Przyznaję się do tego po raz pierwszy. Przeszłości nie możemy zmienić, ale przyszłość jest w naszych rękach”.
„Przed przyjazdem tutaj zadzwoniłem do urzędu stanu cywilnego” – kontynuuje chłopak. – „Jako że nasz ślub został przerwany, możemy go dokończyć. Abyśmy zostali małżeństwem, wystarczy, że pojedziemy tam i złożymy podpisy”. „A potem?”. „Potem razem wrócimy do rezydencji.” – Kaya wyciąga gałązkę, którą kilka dni temu oderwał od żywopłotu i którą oświadczył się Sunie. – „Czy ludzie mogą znać swoje przeznaczenie? Czy będziemy szczęśliwi, czy też nie, zrobię wszystko, aby na twojej twarzy zagościło choć odrobinę uśmiechu. Ja na Halisie Korhanie, ty na Kazimie Sanlim… Zemścimy się na nich. Wyjdź za mnie. Teraz, natychmiast, dziś”.
Kaya po raz drugi wsuwa gałązkę na palec Suny. W tym momencie w hallu pojawia się ojciec dziewczyny. „Co się tutaj dzieje?” – pyta. „Panie Kazimie, ja i Suna bierzemy ślub”. „Zatem witaj, mój zięciu.” – Kazimowi wyraźnie podoba się ten pomysł, bo wie, że dzięki temu będzie mógł wrócić do rezydencji Korhanów. Akcja przenosi się do magazynu, w którym panuje półmrok. Widzimy przywiązanego do krzesła Sehmuza, nad którym stoi… Halis!
„W ogóle nie zrozumiałeś sensu naszego milczenia, Sehmuzie” – mówi nestor. – „Ale wiem, jak ci to wytłumaczyć. Osobiście przyprowadzisz tę dziewczynę do naszego domu. Przekażesz ją nam własnymi rękami. Inaczej te nogi i te ręce…” – Halis dotyka laską kończyn swojego więźnia. – „Odetnę je. Czy mnie zrozumiałeś?”. Ojciec Orhana odchodzi razem ze swoimi ludźmi. „Wymażę całą twoją rodzinę” – mówi do siebie wujek Pelin. – „Nie nazywam się Płonący Sehmuz, jeśli tego nie zrobię!”. Kamera robi zbliżenie na plecy mężczyzny, które w całości pokryte są bliznami, powstałymi, jak się wydaje, w wyniku poważnych oparzeń.
Ferit przyprowadza Pelin do Seyran, aby przekonała się, że nie kłamał. Córka Zerrin potwierdza, że między nią a Feritem niczego nie ma, i mówi, że chce utrzymywać z nim kontakty wyłącznie z uwagi na dobro ich syna. Dla Seyran te wyjaśnienia nie mają żadnego znaczenia. Oddaje mężowi obrączkę ślubną i mówi mu, że to koniec. W tym czasie Kaya i Suna, już jako małżonkowie, przyjeżdża do rezydencji. Towarzyszy im Kazim, lecz Suna… nie pozwala ojcu przekroczyć progu domu! „Panie Abidinie, proszę wyprowadzić tego człowieka” – dziewczyna wydaje polecenie byłemu ukochanego. – „Nie może tu więcej przychodzić”.
„Co ty mówisz?!” – wydziera się oburzony Kazim. Jest w szoku. Nigdy nie przypuszczał, że jego własna córka może potraktować go w ten sposób. „Nie podnoś głosu na moją żonę” – upomina teścia Kaya. – „Na co czekacie? Nie słyszeliście mojej żony? Wyprowadźcie go!”. Abidin skina na ochroniarzy, by zabrali Kazima. Mąż Esme szarpie się, ale nie jest w stanie przeciwstawić się dwóm rosłym mężczyznom, którzy już po chwili wyrzucają go na ulicę. Suna po raz pierwszy w życiu nie czuje strachu. Jest silna i pewna siebie.