23: Akcja odcinka rozpoczyna się w rezydencji. Cemil i Levent rozmawiają w salonie. „Przejdę od razu do rzeczy, żeby cię nie zatrzymywać” – mówi Cemil. – „Wiesz o pozwie, firma będzie miała przez niego duże problemy. Moi szefowie do wczoraj nie chcieli zawrzeć ugody, ale usłyszeli, że wróciłeś”. „Jaki ma to związek ze mną?” – nie rozumie syn Ulviye. – „Wszystko wydarzyło się pod moją nieobecność”. „Ma związek z tobą, ponieważ ci ludzie tylko tobie wierzą. Nie mają zaufania do Bahadira i Hulyi. Tylko jeśli weźmiesz udział w spotkaniu, możemy dojść do porozumienia. W przeciwnym razie rzeczy bardzo się skomplikują”.

„Czy to aż tak poważne?” – pyta Levent. „Niestety, przyjacielu. Firma wisi na włosku. Albo przyjdziesz i rozwiążesz to, albo wszystko przepadnie. Słuchasz mnie?”. „Przepraszam, kontynuuj.” – Brat Bahadira wyrywa się z zamyślenia. „Albo wypływasz na morze, albo zamykasz się w domu. Wyjdź z tej samotności i wróć do życia. Czy nie mam racji?”. Do salonu wchodzi Meryem z kawą na tacy. „Najpierw gość” – upomina służącą Levent. Ta podaje filiżankę Cemilowi, następnie stawia drugą przed synem Ulviye. – „Możesz odejść”. „Jeżeli potrzebujecie czegoś jeszcze…”. „Nie potrzebujemy niczego więcej. Po prostu odejdź”.

Dziewczyna potakuje głową i opuszcza salon. „Trzeba było ją jeszcze pobić” – mówi Cemil do przyjaciela. – „Kim ona jest? Dlaczego jesteś dla niej taki surowy? Nie rozumiem tego”. „To siostra Omera. Mama ją zatrudniła, dzisiaj zaczęła pracę”. „Naprawdę? Wygląda bardzo niewinnie w przeciwieństwie do tego, jak mi ją opisałeś”. „To tylko pozory. Twarz może być niewinna, ale serce spowite w mroku. Skończmy z tym, rozmowa o niej to strata czasu”.

„Dobrze, zamykam ten temat.” – Cemil odkłada filiżankę. – „Czy przyjdziesz na spotkanie?”. „Nie wiem” – odpowiada Levent. „Byłoby dobrze, gdybyś wiedział. Los firmy zależy od twojej decyzji. Jeśli przejdziesz przez te drzwi, to wszystko zmieni”. Tymczasem Ayse zaczyna swój pierwszy dzień pracy w holdingu Metehanoglu. Zostaje asystentką Hulyi. Jak nietrudno się domyślić, przełożona nie jest dla niej zbyt miła. Akcja przeskakuje do wieczora. Durmus podsłuchuje rozmowę swojej córki z Ayse i dowiaduje się z niej, że Meryem pracuje w rezydencji. Od razu udaje się do baraku i wchodzi do kantorka Neriman.

„Dzisiaj nie będziesz w stanie zepsuć mojego nastroju” – oznajmia wesoło Durmus. – „Usłyszałem wspaniałą wiadomość”. „Nigdy nie przynosisz dobrych wieści” – stwierdza Neriman. – „Co to jest?”. „Nie możesz wytrzymać z ciekawości, nieprawdaż? Meryem zaczęła pracować w bogatej rezydencji. Jestem pewien, że zarabia bardzo dużo. Gdyby nie dług u Tekina, ta pensja w całości trafiałaby do mnie. Co miesiąc nowe banknoty, ach…”. „Otrzyj usta, Meryem ma duży dług u Tekina. Nie spłaci go tak łatwo”. „Rozwiążę to”. „W jaki sposób? Co zamierzasz zrobić?”. „Usunę Tekina, a on nawet tego nie zauważy”.

„Panie Durmusie, tobie chyba spieszy się do grobu” – mówi roześmiana Neriman. – „Jeśli Tekin zda sobie sprawę, że się z nim zabawiłeś, od razu się ciebie pozbędzie. Nie mów, że cię nie ostrzegałam”. „Dlatego trzeba to dobrze rozegrać. Wtedy to ja będę zwycięzcą”. W następnej scenie Durmus jest w gabinecie Tekina. „Mówisz, że Meryem jest w rezydencji? Że zaczęła pracować?” – dopytuje gangster, bawiąc się tasbihem. „Rezydencja to mało powiedziane, to jak zamek” – oznajmia Durmus z przesadnym zachwytem. – „Są bardzo bogaci, nie na żarty. Meryem jest szczęśliwa. Jeśli spłaci ci dług, jesteśmy skończeni. Więcej tu nie przyjdzie”.

„Więc ile dostaje?” – docieka Tekin. – „Dziesięć tysięcy? Dwadzieścia?”. „Nawet jeśli nie tyle, przypuszczam, że spłaci dług w pół roku, zamiast w rok. Kiedy to zrobi, nie będzie chciała cię już widzieć. Bracie, pójdę już. Dziękuję za herbatę”. Durmus podnosi się z krzesła i opuszcza pomieszczenie, mijając stojącego w drzwiach Dogana. Drab podchodzi do swojego szefa i pyta: „Bracie, co się stało? Czy znowu cię zdenerwował?”. „Tym razem nie on, a jego córka Meryem. Zaczęła pracować dla jakichś bogatych ludzi. Po prostu wyślizgnęła mi się z rąk. Ale połamiemy jej skrzydła, zanim odleci”.

„Powiedz, co mam robić” – mówi Dogan, gotowy do działania. „Śledź ją. Dowiedz się gdzie i dla kogo pracuje” – udziela instrukcji Tekin. – „Jeśli się nie dowiesz, będę bardzo zdenerwowany. A wiesz bardzo dobrze, co robię, kiedy się denerwuję”. „W porządku, zajmę się tym. Ty pij spokojnie herbatę”. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Dogan podąża za Meryem, ale w pewnym momencie traci ją z oczu. Po raz kolejny nie udaje mu się odnaleźć miejsca, gdzie pracuje dziewczyna.

Meryem w hallu rezydencji bawi się z bratem w ganianego. Leventowi zabawa ta zupełnie się nie podoba. „Czy ty jesteś tutaj, żeby się bawić?” – zwraca się do dziewczyny. – „Przypominam ci, że to miejsce twojej pracy”. „Tylko się bawiliśmy” – mówi Omer ze spuszczoną głową. „Twoja siostra ma teraz pracę do wykonania. Idź do pokoju, później się pobawicie”. Chłopiec odchodzi. Meryem także chce odejść, ale syn Ulviye zatrzymuje ją, mówiąc stanowczo: „Nie myśl sobie, że tutaj zostaniesz. Odeślę cię przy pierwszej okazji. I nie stanie się to przeze mnie, a przez ciebie”.

„Jedyne, czego chcę, to być blisko swojego brata” – oznajmia Meryem. – „Dlaczego miałabym go zostawić?”. „Z powodu swojej prawdziwej pracy”. „Nie rozumiem?”. „Co tu jest niezrozumiałego? Nie będziesz w stanie powstrzymać się od brania rzeczy, które do ciebie nie należą. Wtedy twoja przygoda w tym domu dobiegnie końca. Wrócisz tam, gdzie należysz”. W następnej scenie Levent przyjeżdża do firmy. Gdy tylko wysiada z samochodu, od razu powracają do niego obrazy z nocy, gdy zamordowana została jego żona i uprowadzony został jego syn.

Syn Ulviye blednie na twarzy i na miękkich nogach podchodzi do obrotowych drzwi. Nie przechodzi przez nie, tylko odwraca się gwałtownie i wraca do samochodu. Nagle rozbrzmiewa dzwonek jego telefonu. Odbiera połączenie. „Levent, gdzie jesteś?” – pyta Cemil po drugiej stronie. – „Spotkanie właśnie się zaczęło”. „Ja… Nie przyjdę. Kontynuujcie beze mnie” – odpowiada Levent, dysząc, jakby przebiegł właśnie maraton. Kamera przenosi się do sali konferencyjnej. „Nie przyjdziesz?” – mówi Cemil do słuchawki, na co Hulya szepcze do siebie z ulgą: „Och, dzięki Bogu”.

„Poczekaj chwilę, gdzie jesteś?” – Cemil podchodzi do okna i patrzy na parking, gdzie znajduje wzrokiem swojego przyjaciela. – „Nie odjeżdżaj, już idę”. Kamera wraca na zewnątrz. Levent wsiada do samochodu, odpala silnik i chce odjechać, gdy nagle przed jego maską pojawia się Cemil. Opuszcza szybę i krzyczy: „Zejdź mi z drogi, Cemil!”. „Nie odejdę. Najpierw wyjdź i porozmawiamy”. Syn Ulviye wysiada z auta. Cemil kładzie rękę na jego ramieniu i mówi dalej: „Chodź, przejdziemy się”. „Nie ma potrzeby, na próżno się wysilasz. Jeśli przejdę przez te drzwi, będę musiał przeżyć wszystko od nowa”.

„Wszystko, przed czym uciekam, dopadnie mnie” – kontynuuje Levent. – „Ta zła noc nigdy się nie skończy!”. „Wszystko, przed czym uciekasz, cały ten ból, smutek, ta zła noc… Jesteś silniejszy, niż to wszystko, Levent!” – przekonuje stanowczo przyjaciel. „Nie rozumiesz. Właśnie tam straciłem Ranę.” – Levent wskazuje na chodnik. – „Przez wiele dni jej krew tam była. Mój syn został stąd porwany. Nic nie mogłem zrobić!”. „Posłuchaj mnie! Jeśli nie przezwyciężysz tego strachu, ból nigdy cię nie opuści. Przyklei się do ciebie jak cień. Dalej, chodź ze mną. Możesz to zrobić”.

„Odejdź, Cemil!” – Levent wsiada do samochodu i odjeżdża. Następna scena rozgrywa się w sali konferencyjnej. „Och, myślałam, że wszystko skończone, ale na szczęście pojechał sobie” – mówi Hulya. „Nie mógł. Powiedziałem ci, że nie będzie w stanie” – przypomina Bahadir. „Jestem szczęśliwa, że pierwszy raz miałeś rację”. Do pomieszczenia wchodzą Cemil i przedstawiciele firmy, której holding Metehanoglu ma zapłacić odszkodowanie. Wszyscy siadają do stołu. „Czy jesteśmy sami?” – pyta jeden z gości. „Tak. Dlaczego pan pyta?” – nie rozumie Hulya. „Cemil powiedział, że pan Levent będzie obecny”. „Tak, ale nie mógł przyjechać” – odpowiada prawnik.

„Niedobrze, przyjechaliśmy tu właśnie z powodu pana Leventa” – oznajmia przedstawiciel. „Chcę przypomnieć, że to nie Levent prowadzi tę firmę, tylko my” – mówi Hulya, wskazując na siebie i męża. „Zgadza się, ale nie podoba nam się sposób, w jaki to robicie. Chcemy zakończyć to spotkanie, ponieważ nie został spełniony jego podstawowy warunek”. „Nie zgadzam się na to, ponieważ prezes zarządu jest tutaj!” – Hulya wskazuje na Bahadira. – „Musimy przeprowadzić to spotkanie, nawet jeśli to tylko formalność”.

„Panowie, usiądźcie i porozmawiajmy” – prosi Bahadir. – „Myślę, że możemy dojść do porozumienia”. W tym momencie dzieje się coś nieoczekiwanego. Do sali konferencyjnej wchodzi… Levent! „Przepraszam za spóźnienie” – mówi przybyły. – „Nie wziąłem pod uwagę korków w Stambule”. „Levent, miło znów cię widzieć w firmie” – mówi Hulya, choć w środku dosłownie kipi z wściekłości. „Zgadzam się z panią” – mówi przedstawiciel drugiej strony. – „Nam także pana brakowało”.

„Zabrałem wam wystarczająco dużo czasu. Przejdźmy do rzeczy” – mówi syn Ulviye. – „Skoro problem powstał z naszej winy, zrobimy wszystko, aby go rozwiązać, proszę w to nie wątpić”. „Dlatego chcieliśmy, abyś wziął udział w spotkaniu. Pan Cemil przygotował nowy plan płatności”. „Dziękuję wam w imieniu firmy, jednak nie ma potrzeby przygotowywania nowego planu. Rozwiążemy to tak szybko, jak to możliwe”. „Zastanawiam się, czym zapłaci” – szepcze Hulya. Czy Leventowi uda się spłacić dług i postawić firmę na nogi?

Podobne wpisy