9: Meryem przychodzi do portu i rozmawia z szefem. Próbuje usprawiedliwić swoją ostatnią nieobecność. „Nie wierzę w kłamstwa!” – grzmi szef. „Kto jest kłamcą?” – pyta dziewczyna. „Kto jeszcze może być? Nie było cię od wielu dni, a teraz chcesz wrócić do pracy!”. „Wyjaśniłam to. Powiedziałam, że była to sprawa życia i śmierci. Naprawdę zdarzyły mi się złe rzeczy. Dlaczego mnie nie rozumiesz?”. „Nie interesują mnie twoje bzdury!”. „Bzdury? Czy wiesz, przez co przeszłam? W porządku, rozumiem też ciebie, masz rację. Daj mi przynajmniej resztę pieniędzy”. „Jakich pieniędzy?”. „Pieniędzy, które zarobiłam, odkąd tu pracuję. To przynajmniej połowa miesięcznego wynagrodzenia. Dlaczego zachowujesz się tak, jakbyś nie wiedział?”.
„Nie ma żadnych pieniędzy, narobiłaś mi tylko wstydu!” – krzyczy właściciel kawiarni. „Panie Ali, to mi się należy, zapracowałam na to. Proszę cię, daj mi pieniądze”. „Nie mówisz o niczym, poza pieniędzmi!” – Odlicza kilka banknotów i rzuca je na stół. – „Weź pieniądze i nie przychodź więcej!”. Kamera robi zbliżenie na Leventa, który właśnie przyjechał do portu. Po scenie, której był świadkiem, Meryem w jego oczach jest jeszcze bardziej zepsutą osobą. „Wytrzymaj to. Wytrzymaj to dla Omera” – mówi do siebie Meryem i odchodzi. Levent odwraca się do niej plecami, by go nie rozpoznała.
Meryem odbiera telefon od Ayse. „Gdzie jesteś? W kawiarni?” – pyta przyjaciółka. – „Czy szef robił problemy?”. „Zostałam zwolniona, teraz jestem bez pracy” – oznajmia córka Durmusa. – „Jeszcze mi nawymyślał!”. „Nie martw się, coś wymyślimy”. „Ayse, muszę pracować. Muszę spłacić dług u Tekina, aby móc być z Omerem. Nie mam innego wyjścia”. „Dostałaś pieniądze z kawiarni?”. „Tak, dzięki Bogu. Teraz pójdę i spłacę część długu”. „Dobrze, to jest na razie ważne. Potem znajdziemy rozwiązanie. Nie będę cię dłużej zajmować, idź i daj mu pieniądze”.
Meryem wręcza pieniądze Tekinowi. Gdy odchodzi, gangster zwraca się do Dogana: „Masz zadanie. Gdziekolwiek znajduje się źródło jej pieniędzy, znajdziesz je”. Akcja przeskakuje do wieczora. Levent i jego mama wchodzą do gabinetu. „Słucham cię” – mówi Ulviye. – „Skoro chcesz rozmawiać ze mną w tej chwili, to musi być ważne”. „Tak, jest ważne. Dużo rozmyślałem i myślę, że podjąłem najwłaściwszą decyzję. I dla nas, i dla Omera będzie najlepiej, jeśli pozostanie pod opieką państwa”.
„Co? Jak to?” – Ulviye jest zaskoczona decyzją syna. „Jutro porozmawiam z opieką społeczną” – oznajmia Levent. – „Postaram się znaleźć rodzinę, która się nim zaopiekuje”. „Nie możesz tego zrobić, synu! Dziecko przyszło do nas. Czy widziałeś, żebyśmy odsyłali kogoś, kto schronił się w naszym domu?”. „Nie chcę się kłócić. Próbuję znaleźć rozwiązanie, aby każdy odniósł jak najmniej szkód”. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Durmus i Neriman piją herbatę w pokoju dziennym. „Siostro, proszę cię, dowiedz się jakoś od niej, gdzie jest Omer” – mówi mężczyzna.
„W porządku, idź i obudź ją” – mówi Neriman. – „Tekin narobi mi kłopotów, jeśli nie przyjdę na czas”. Durmus nie musi iść po córkę, gdyż ta właśnie wchodzi do pomieszczenia. „Moja piękna córko, obudziłaś się już” – mówi hazardzista. – „Twoja ciocia i ja rozmawialiśmy cicho, żeby cię nie obudzić”. „Co ci jest, moja droga?” – pyta kobieta. – „Wyglądasz jak duch. Co się stało?”. „Wiem, dlaczego jest taka. Nie radzi sobie bez Omera. Powiedz nam, gdzie on jest, abyśmy mogli go tutaj przywieźć. W przeciwnym razie twój stan pogorszy się jeszcze bardziej”.
„Starasz się na próżno, tato” – oznajmia Meryem. „Nie rozumiem, co chcesz powiedzieć”. „Dobrze wiesz, co chcę powiedzieć”. „Nieważne, mam pracę. Pójdę się tym zająć.” – Durmus odchodzi. „Ayse do mnie dzwoniła” – oznajmia Meryem, sprawdzając telefon, i także chce odejść. „Poczekaj, później do niej zadzwonisz” – zatrzymuje ją ciotka. – „Usiądź, porozmawiamy trochę. Kochanie, co ci jest, dlaczego jesteś taka? Jest ci ciężko bez Omera, prawda?”. „Nie powiem ci, gdzie on jest, nie wysilaj się”. „Co to znaczy? Nie obchodzi mnie, gdzie on jest. Chciałam tylko trochę porozmawiać, ale ty tego nie doceniasz. Zrobiłam śniadanie, zjedz”. „Dziękuję, nie jestem głodna.” – Meryem opuszcza pomieszczenie.
Akcja przenosi się do rezydencji. Omer od początku swojego pobytu tutaj odmawia jedzenia. Dopiero gdy Levent podaje mu jedzenie, zmienia zdanie. „Dzięki Bogu!” – cieszy się Aysel. – „Już się bałam, że zachorował”. „Od nas nie chce, ale je od Leventa” – stwierdza Ulviye. Wkrótce do rezydencji przychodzi Meryem z rzeczami Omera. Asli otwiera jej drzwi. „Jestem siostrą Omera” – przedstawia się przybyła. „Wiem, my wszyscy cię znamy” – oznajmia służąca. „Przyniosłam mu kilka rzeczy”.
„Zatem daj mi je” – Asli wyciąga rękę po torbę. Meryem stara się spojrzeć za nią do środka rezydencji, z nadzieją, że wypatrzy Omera. W drzwiach pojawia się Ulviye. Odsyła służącą i staje naprzeciwko przybyłej. „Przyniosłam kilka rzeczy Omera” – wyjaśnia dziewczyna. „Nie było takiej potrzeby”. „Są tutaj rzeczy, które Omer kocha. Piżama, jego ciężarówka, może będzie szczęśliwszy, gdy je zobaczy”. „Nie martw się, z Omerem wszystko dobrze”. „Czy pozwolisz mi się z nim zobaczyć? Tylko przez chwilę”.
Na zewnątrz wychodzi Levent. „To się nie stanie” – oznajmia stanowczo. – „Mamo, możesz zostawić nas samych?”. Ulviye odchodzi. „Dlaczego przyszłaś?” – pyta mężczyzna. „Mam kilka rzeczy, które Omer kocha. Przyniosłam mu je”. „Jesteś taka troskliwa, tak bardzo troszczysz się o swojego brata”. „Oczywiście, że się troszczę, Omer jest dla mnie wszystkim”. „Omer jest dla ciebie po prostu kimś, kogo możesz poświęcić, kiedy masz taką potrzebę. Wczoraj widziałem, ile dla ciebie znaczy. Nie możesz wykorzystać go więcej do swoich brudnych gier”. „Nigdy bym tego nie zrobiła, jestem jego siostrą!”.
„Oczywiście, nie zrobisz tego, bo go nie zobaczysz” – oświadcza Levent. – „Nigdy. Nie pozwolę na to. Teraz idź stąd”. Mężczyzna wraca do środka. Tymczasem Bahadir wchodzi do sypialni. „Jesteśmy skończeni!” – oznajmia poruszony. „Co to jest?” – Hulya kieruje wzrok na trzymany przez męża dokument. „Decyzja sądu”. „Nie mów mi, że przegraliśmy”. „Niestety”. „Niech to szlag!”. „Mówiłem ci, żebyśmy nie przystępowali do tego przetargu. Powiedziałem, że nie damy rady. Oczywiście złożyli wniosek o odszkodowanie”. „Zamknij się, Bahadir! Zastanówmy się, co możemy teraz zrobić. Będziemy skończeni, jeśli nie zapłacimy tego odszkodowania. Musimy to rozwiązać, zanim Levent usłyszy”.
Meryem zakrada się na teren rezydencji od strony ogrodu. Widzi Omera, który stoi przed schodami i trzyma w rękach pluszaka. Jest rozczulona tym widokiem. Nagle ktoś chwyta ją za ramię. To Levent! „Co robisz tutaj?!” – pyta mężczyzna. „To boli! Puść mnie!” – rozkazuje córka Durmusa. „Zapytałem cię, co tutaj robisz! Powiedziałem ci, żebyś sobie poszła”. „Nigdzie nie pójdę, musisz to zrozumieć. Jestem jego siostrą, mam prawo widzieć brata!”. „Powiedz otwarcie, czego chcesz. To sprawi, że nam wszystkim będzie łatwiej”. „Nie chcę niczego, poza tym, by z nim było dobrze”.
„Dość tych gier, nie dam się oszukać” – oświadcza Levent. – „Zabierz te brudne ręce od Omera. Nie może normalnie żyć, dopóki tu jesteś”. „Uważaj, co mówisz. Nie zrobiłam nic, co by go zraniło”. „A co powiesz o kradzieży?”. „Ty… Jesteś najgorszym człowiekiem, jakiego widziałam! Jesteś samolubny i egoistyczny!”. „To jedno i to samo”. „Nieważne!” – Meryem odwraca się w stronę wyjścia. „Wolę być egoistyczny, niż być złodziejem” – rzuca za nią mężczyzna. Córka Durmusa chce mu coś odpowiedzieć, ale ostatecznie rezygnuje i odchodzi.
Kamera przenosi się do środka rezydencji. Hulya wychodzi z sypialni. Widzi będącego na dole Omera, który szarpie za klamkę drzwi. Te ani drgną. „Co on robi? Czy się bawi?” – pyta siebie kobieta. „Zaczekaj na mnie tutaj” – mówi Omer, kładzie pluszaka na podłodze i gdzieś odchodzi. Hulya szybko schodzi na dół, z szafy wyciąga klucz i otwiera nim drzwi. „Uczono mnie, by pomagać osobom starszym i dzieciom” – szepcze, po czym wraca na górę. Po chwili Omer wraca do przedpokoju. Gdy widzi, że drzwi są otwarte, od razu wychodzi na zewnątrz. „Powodzenia, Omer, nie przychodź więcej” – mówi zadowolona Hulya. – „Został tylko Levent. Skoro dzieciak zniknął, myślę, że i on odejdzie”.
Kamera przenosi się na zewnątrz. Widzimy, jak Omer wychodzi za bramę i co sił w nogach biegnie przed siebie drogą. Kamera wraca do środka rezydencji. „Mamo, widziałaś Omera?” – pyta Levent, wchodząc do salonu. „Niedawno był w ogrodzie” – odpowiada Ulviye. „Nie ma go tam, sprawdziłem wszystko”. „Byłam na górze, ale go nie widziałam”. „Jesteś pewna, że nie ma go na górze?”. „Oczywiście, że jestem”. „Mam nadzieję, że nie zabrała go jego siostra”.
Levent wychodzi na zewnątrz i nawołuje Omera. Po chwili obok niego pojawia się Meryem, która wcale nie opuściła terenu rezydencji. „Co się stało? Dlaczego krzyczysz?” – pyta przejęta dziewczyna. – „Czy nie ma go z tobą? Powiedz mi, czy nie jest z tobą? Gdzie jest mój brat? Gdzie?!”. Tymczasem Omer jest już na mieście. Zmarznięty błąka się po ulicach, przytulając do piersi pluszaka. Gdzie się podzieje? Czy ktoś mu pomoże?