Teresa z maską na twarzy wpatruje się w oczy nieznajomego, z którym tańczy.

„Akacjowa 38” Odc. 601 – streszczenie

Rozpoczyna się karnawał. Miasto pulsuje muzyką, śmiechem i feerią barw. Tłum wiruje w rytmie tańca, a twarze znikają pod misternie zdobionymi maskami. Teresa wędruje wzrokiem po sali – i nagle zatrzymuje się na jednej postaci. Mężczyzna w białej masce i rękawiczkach wydaje się inny niż reszta. Choć nie widzi jego twarzy, czuje niewytłumaczalną więź. Przez dłuższy czas stara się go odnaleźć w tłumie, lecz w końcu – przytłoczona emocjami – odchodzi na bok i siada na chłodnym murku.

Celia, dostrzegłszy jej stan, przysiada obok.

– Nie powinnam tu przychodzić – mówi Teresa cicho, zrezygnowana. – Lepiej się wycofać, zanim popsuję wszystkim zabawę. Zawsze ranię tych, którzy najmniej na to zasługują. Moje małżeństwo to… udręka.

– Fernando jest cierpliwym człowiekiem – odpowiada łagodnie Celia. – Rozumie, że zmagasz się z czymś więcej niż tylko codziennością.

– Ale i jego cierpliwość kiedyś się skończy – szepcze Teresa. – Nie mogę go winić. Inni dawno by odeszli. A ja… ja wciąż nie potrafię zapomnieć o Mauro. Myślę, że nigdy nie będę w stanie.

Wtedy pojawia się on – mężczyzna w bieli. Staje przed Teresą, milczący, z wyciągniętą dłonią. Ten sam, którego spojrzenie wcześniej ją poruszyło.

– Tereso, ktoś cię zaprasza do tańca – podpowiada Celia z uśmiechem. – Czeka na twoją decyzję.

Nauczycielka potrząsa głową, zbyt zaskoczona, by odpowiedzieć. Nieznajomy ukłoniwszy się, odchodzi w milczeniu.

– Posłuchaj mnie – mówi Celia z czułością. – Idź zatańczyć. Z nim, z kimkolwiek. Choć raz zostaw swoje smutki za sobą. Mauro z pewnością chciałby, byś znów poczuła radość. Idź. Może jeszcze zdążysz go dogonić.

Słowa Celii zapalają w Teresie iskrę. Podrywa się i biegnie w ślad za mężczyzną. Dogania go, podaje mu dłoń – on bez słowa ujmuje ją i obejmuje w talii. Zaczynają tańczyć. Ich ruchy są harmonijne, pełne napięcia i delikatności, jakby ich ciała znały się lepiej niż oni sami. Jakby nie spotkali się przypadkiem, lecz byli sobie pisani od dawna.

– Jest w tobie coś znajomego – mówi Teresa, unosząc wzrok. – Jakbyśmy już się kiedyś spotkali. Czy to możliwe? Kim jesteś?

Nieznajomy nie odpowiada, jedynie potrząsa głową. Jego milczenie jest łagodne, niemal czułe.

– Masz rację – uśmiecha się Teresa. – W karnawale nie pyta się o twarze pod maskami. Liczy się tylko chwila. I ten taniec.

I tak – pod jasnym, słonecznym niebem, wśród śmiechu i dźwięków muzyki – Teresa pozwala sobie na moment zapomnienia.

***

Elvira zjawia się na balu w zaskakującym przebraniu – w eleganckim fraku, z włosami starannie ukrytymi pod kapeluszem, wygląda jak dystyngowany dżentelmen. Wszyscy oniemieli, gdy podaje dłoń Marii Luisie i zaprasza ją do tańca. Rozbrzmiewa tango – namiętne, pełne napięcia, grzeszne – a one poruszają się w jego rytmie z niezwykłą precyzją i pewnością. Publiczność nie może oderwać od nich wzroku. Elvira prowadzi z gracją i siłą, łamiąc wszelkie konwenanse. Maria Luisa poddaje się temu tańcowi jak zaczarowana.

Wśród widzów stoi pułkownik Valverde. Jego twarz blednie z każdą kolejną sekundą. Puls przyspiesza, dłonie zaciskają się w pięści. Widok córki w objęciach innej kobiety, na oczach całego towarzystwa, to dla niego cios. Gdy pokaz zbliża się ku końcowi, nie wytrzymuje. Odchodzi gwałtownie – dosłownie sekundy przed tym, jak wybucha prawdziwa sensacja.

Elvira przyciąga Marię Luisę do siebie, a potem – bez cienia wahania – całuje ją w usta. W ciszy, która zapada na ulicy, słychać tylko westchnienia i ciche szeptanie. Nikt nie wierzy w to, co właśnie zobaczył. A jednak – to się wydarzyło.

Ten taniec przejdzie do historii. Mieszkańcy Akacjowej będą wracać do niego w myślach przez lata. Nawet jeśli nie odważą się mówić o nim głośno, ten jeden pocałunek – buntowniczy, odważny, prawdziwy – na zawsze pozostanie w ich pamięci.

***

Celia nerwowo rozgląda się po tłumie. Ściąga maskę, jakby miało jej to pomóc lepiej dostrzec znajome twarze. Ale jednej brakuje – tej najważniejszej. Matki. Coraz bardziej niespokojna, przeczesuje wzrokiem ulicę, gdy nagle obok niej pojawia się Trini.

– Celio! W końcu cię widzę! – mówi z entuzjazmem. – Gdzieś się zapodziałaś? Przegapiłaś najważniejsze wydarzenie wieczoru – taniec Marii Luisy i Elviry!
– Jaki taniec? – pyta Celia mechanicznie, nie kryjąc braku zainteresowania.

– Taki, o którym będą plotkować przez całe miesiące! – Trini aż klaszcze z przejęcia. – A pocałunek? O matko… biedny Ramón! Uspokojenie go będzie mnie kosztowało więcej niż nowy kapelusz. A Victor? Wciąż nie może dojść do siebie. Luisa będzie musiała dodać mu cały słoik cukru do kawy, żeby złagodzić tę gorycz.

Zauważa, że Celia nadal rozgląda się niespokojnie, zupełnie nie reagując na jej słowa.

– Hej, czemu masz taką minę? Co się dzieje? W ogóle mnie nie słuchasz.
– Przepraszam, Trini. Po prostu… martwię się.
– Widzę to, przecież nie jestem ślepa. O co chodzi?

– Chodzi o moją mamę. Nie mogę jej znaleźć.
– Consuelo? – Trini marszczy brwi. – Coś się stało?
– Mam nadzieję, że nie… Ale zniknęła. Nie ma jej nigdzie. Przeszłam cały dom, zajrzałam na każdą uliczkę. Jakby rozpłynęła się w powietrzu.

– Wiesz co, teraz jak o tym mówisz… Rzeczywiście dawno jej nie widziałam. Może… – Trini uśmiecha się lekko – może znalazła sobie jakiegoś romantycznego, zamaskowanego adoratora?

Celia przez moment też się uśmiecha.

– Możliwe… Ale muszę to sprawdzić. Trini, proszę, pomóż mi. Mam przeczucie, że nic złego się nie stało, ale muszę to wiedzieć na pewno.
– Dobrze. Rozdzielmy się. Ty sprawdź sklep z czekoladą – może się skusiła – a ja pójdę na koniec ulicy.

Zaraz po tym, jak Trini znika w tłumie, do Celii podchodzi mała dziewczynka. Nic nie mówi – po prostu wręcza jej niewielkie pudełko i zaraz potem biegnie dalej.

Zaskoczona Celia otwiera pakunek. W środku znajduje się maska oraz krótka, starannie napisana wiadomość:
„Żegnaj na zawsze, córko.”

Serce Celii zamiera. Zamykając oczy, próbuje powstrzymać łzy, które napływają mimo jej woli. Wciąga głęboko powietrze, ściska list w dłoni i szepcze cicho:
– Powodzenia, mamo. Życzę ci pięknego życia.

***

Z bezpiecznego dystansu Consuelo obserwuje córkę. Na jej twarzy maluje się spokój, a w oczach odbija się głęboka, cicha miłość.

– Seniora, bagaże już w powozie – odzywa się młody woźnica. – Możemy ruszać, gdy tylko będziesz gotowa.
– Dziękuję, chłopcze – mówi łagodnie Consuelo, jeszcze raz spoglądając w stronę Celii. – Żyj szczęśliwie, córeczko – szepcze. – Zasługujesz na to bardziej, niż ktokolwiek inny.

Odwraca się bez żalu i wsiada do powozu, który po chwili cicho rusza, zostawiając Akacjową za sobą. Na zawsze.

***

Fernando siedzi samotnie w fotelu, ze szklaneczką koniaku w dłoni. Wpatruje się w podłogę, jakby szukał odpowiedzi, których nie potrafi znaleźć w sobie. Ciszę przerywa odgłos otwieranych drzwi. To Cayetana. Wchodzi powoli, rozpinając płaszcz, który niedbale zarzuca na oparcie fotela naprzeciwko.

– W końcu cię znalazłam – mówi cicho, niemal z ulgą. – Co ty tutaj robisz?

Fernando unosi wzrok i wstaje z fotela. W jego spojrzeniu jest zmęczenie, którego nie sposób już ukryć.
– Nie mam dziś ochoty na karnawał – odpowiada bezbarwnym głosem.

– Domyślam się. I szczerze mówiąc… martwi mnie to – przyznaje Cayetana, zbliżając się do niego powoli, jakby nie chciała go spłoszyć.
– Miło wiedzieć, że chociaż jedna osoba się jeszcze mną przejmuje. Bo moja żona… z trudem okazuje mi cokolwiek poza chłodem.

Cayetana zatrzymuje się tuż przed nim, dzieli ich zaledwie kilka centymetrów.
– Nie mów tak – jej głos łagodnieje. – Musisz być cierpliwy wobec Teresy.

– Byłem – mówi, nie kryjąc goryczy. – Długo. Poświęciłem dla niej tyle… Czas, uczucia, nadzieje. Ale wszystko to na nic. Cień Mauro wciąż między nami stoi. Jak mur. Nie do przeskoczenia.

Cayetana kładzie delikatnie dłoń na jego ramieniu.
– Fernando, bądź silny. Nie przestawaj walczyć.

– Nie mam już sił – przyznaje, z trudem łapiąc oddech, jakby to wyznanie kosztowało go zbyt wiele. – Nie mogę w nieskończoność zabiegać o miłość i szacunek, których nigdy nie otrzymuję. Zaczynam się zastanawiać, czy w ogóle na to zasługuję.

– Ależ oczywiście, że zasługujesz – Cayetana ścisza głos, a w jej oczach pojawia się coś więcej niż tylko troska. – To Teresa postępuje niesprawiedliwie. Nie rozumiem, jak może nie widzieć, jakiego ma przy sobie mężczyznę.

Jej dłoń przesuwa się powoli po jego ramieniu, aż do szyi. Zatrzymuje się tam na moment, by subtelnie zacisnąć palce w delikatnym, niemal kojącym geście.

– Nigdy nie znajdzie nikogo tak oddanego. Tak zakochanego. Tak szlachetnego – dodaje szeptem.

Fernando spogląda jej w oczy, jakby nagle zobaczył w nich coś, czego do tej pory nie dostrzegał – zrozumienie. Ciepło. Podziw.

– Dziękuję ci, Cayetano. Zapomniałem już, jak to jest być docenianym.

– A nie powinieneś. Mężczyzna taki jak ty zasługuje nie tylko na docenienie… ale na miłość. I czułość. I namiętność – mówi, przesuwając obie dłonie na jego ramiona.

Wspina się na palce, by ich twarze znalazły się na tej samej wysokości. Przez krótką chwilę zawiesza wzrok na jego ustach. A potem całuje go – najpierw niepewnie, delikatnie, jakby pytała o pozwolenie. Fernando nie tylko nie odsuwa się, ale odpowiada na pocałunek, głęboko i namiętnie.

Ich usta odnajdują się raz po raz, coraz bardziej zachłannie, jakby oboje zbyt długo na to czekali. W ciszy mieszkania rozbrzmiewa tylko cichy szelest ich oddechów, a przestrzeń – przynajmniej na chwilę – przestaje być samotna.

***

Gdy ostatnie dźwięki karnawału cichną, a tłum powoli się rozprasza, Teresa z niepokojem rozgląda się wokół. Uczestnicy balu zdejmują maski, odsłaniając twarze, ale nie ma tej jednej, której tak rozpaczliwie szuka. Mężczyzna w białej masce… Ten, z którym zatańczyła. Ten, który poruszył coś głęboko w niej – zbyt głęboko, by teraz wrócić do codzienności bez poznania prawdy. Musi zobaczyć jego twarz. Musi wiedzieć, kim był.

Błąkając się uliczkami, niemal wpada na Celię, która stoi na środku drogi z dużym, ozdobnym pudełkiem w dłoniach.

– Celio! – woła Teresa, łapiąc ją za ramię. – Czy widziałaś mężczyznę w białej masce? Tego, z którym tańczyłam?

Zatrzymuje się, zauważając błysk łez w oczach przyjaciółki.
– Co się stało? Płakałaś?

Celia szybko ociera twarz, próbując się uśmiechnąć.

– To nic ważnego… – mówi cicho. – Cieszę się, że pytasz o tego mężczyznę.
– Dlaczego? – dopytuje Teresa z niepokojem w głosie.

Celia spogląda jej prosto w oczy, jakby szukała potwierdzenia dla własnych przypuszczeń.
– Bo on również cię szukał. Zapytał o ciebie. Powiedział, że będzie czekał przy fontannie.

Teresa czuje, jak serce przyspiesza jej rytm.

– Skąd to zainteresowanie? Znasz go? – dopytuje Celia ostrożnie.

– Właśnie tego muszę się dowiedzieć – odpowiada Teresa z nagłym zdecydowaniem w głosie i rusza w stronę fontanny, jakby całe jej życie zależało od tego, co tam zastanie.

Gdy dociera na miejsce, zamiast człowieka znajduje… urządzenie. Małe, niepozorne, ale doskonale znane. Zoetrop. Ten sam, który kiedyś pokazał jej Mauro. Teresa pochyla się, wpatrując w jego wnętrze. Obraca go powoli, a obraz ożywa. Znów widzi tę samą scenę – dwoje ludzi obejmujących się i całujących, wirujących w niekończącym się tańcu.

Wstrzymuje oddech. To nie przypadek. To znak.

Czy to naprawdę on? Czy Mauro… żyje? Czy to on ukrywał się za białą maską? To niemożliwe… a jednak serce Teresy bije jak oszalałe, jakby rozpoznało go szybciej niż umysł.

Stoi tam przez chwilę w bezruchu, przyciskając dłoń do piersi. W oczach ma łzy, ale tym razem to nie łzy bólu – to nadzieja, która niespodziewanie zapłonęła w niej na nowo.

Kiedy i gdzie zostanie wyemitowany odcinek 601. serialu „Akacjowa 38”?

Odcinek 601. zadebiutuje na antenie TVP1 w środę, 16 kwietnia, o godz. 18:45. Tuż po premierze telewizyjnej epizod będzie dostępny w Internecie na stronie vod.tvp.pl.

Podobne wpisy