97: Mihriban wyznaje Korhanowi, że po aferze z Bulentem nie ma odwagi, by patrzeć ludziom w oczy. „Przecież w niczym nie zawiniłaś!”. „Myślę, że doskonale mnie rozumiesz. Czy przez postępowanie Cahide nie czułeś się tak samo?”. Korhan potwierdza. Mihriban rozważa, czy nadal powinna sprawować funkcję burmistrza. „Nie zasługuję na to stanowisko…”. Bulent w tym czasie zostaje przewieziony do aresztu. Z niesmakiem patrzy na twarze współwięźniów, z którymi będzie teraz zmuszony przebywać…
Współwięźniarki w celi Cahide zaganiają ją do sprzątania. „Jeżeli zobaczę choć jedną drobinę kurzu, to będziesz prosiła się o śmierć!” – grozi jedna z osadzonych. Kiedy Cahide niechętnie łapie za zmiotkę, do celi zostaje wprowadzona nowa więźniarka. To Hulja! Cesur i Rifat namierzają Rizę i jadą za nim do kryjówki, gdzie przetrzymywany jest porwany Omer. Cesur obezwładnia strażnika, który pilnuje chłopca i wzywa prokuratora. Rifat w tym czasie dalej śledzi Rizę.
Banu dziękuje Cesurowi za uwolnienie syna i postanawia, że opowie policji o wszystkim, co zrobiła. Prokurator prosi Cesura do swojego biura. Nie jest zadowolony, że mężczyzna kolejny raz działał na własną rękę. „Najwyższy czas byś zaufał organom bezpieczeństwa. Co gdyby Riza połapał się we wszystkim?”. Cesur twierdzi, że nie miał innego wyjścia. Mówi jednak, że wie, gdzie jest Riza, bo Rifat cały czas go śledzi. „Co ty mówisz?! Pozwoliłeś Rifatowi śledzić tak niebezpiecznego mordercę?!”. „Rifat to były policjant… Doskonale wie, co robi”.
Rifat tymczasem gubi trop Rizy wśród tłumu na straganie. Wydaje się, że mężczyzna zorientował się, iż jest śledzony. Wobec tego Cesur postanawia przeprowadzić kolejną intrygę. „Riza przecież nie wie, że znalazłem Omera” – mówi do prokuratora. – „To znaczy, że nadal możemy kontynuować jego grę…”. „Będziemy udawać, że dzieciak nadal jest w jego rękach?” – dopytuje Rifat. Cesur patrzy na prokuratora i mówi: „O ile pozwolisz…”.
Serhat po chwili namysłu przystaje na propozycję Cesura. „Musimy być jednak bardzo ostrożni. Riza za nic nie może się we wszystkim zorientować”. Korhan przeprowadza szczerą rozmowę z siostrą. „Już nie wiem, komu mogę wierzyć” – mówi. – „Z jednej strony użalający się nad sobą ojciec, z drugiej Bulent siedzący za porwanie dziecka… Myślałem, że te wszystkie kłamstwa w Korludag to sprawa Cahide, ale myliłem się. Jestem bardzo zły. Przede wszystkim na samego siebie. Jak mogłem nie poznać się na własnej żonie… Może z upływem czasu mógłbym jej wiele wybaczyć, ale nie to, co zrobiła tobie…”. „Bracie, muszę ci coś powiedzieć. Ale to na razie tajemnica, której nikt nie zna… Oprócz prokuratora i policji”.
„Musimy zachować tę tajemnicę jeszcze przez jakiś czas. Dla dobra śledztwa” – kontynuuje Suhan. „O czym ty mówisz? Co trzeba zachować w tajemnicy?” – Korhan jest coraz bardziej zaintrygowany. Suhan zbliża się do niego i mówi: „Cahide jest niewinna. To nie ona próbowała mnie otruć w dniu ślubu. To Banu…”.
W celi więziennej Cahide zamiata podłogę a Hulja myje ją na mokro. „I po co gadałaś o lekarzu, co?” – pyta Hulja, wyżymając szmatę. „Sama się o to prosiłaś! Nie trzeba było zrzucać na mnie winy!”. „Mówię ci, że tego nie zrobiłam!”. „Jasne, jasne… Opowiadaj dalej bajki”. „No jak słowo daję – istny kabaret! Tylko patrzcie na nie!” – śmieją się inne osadzone. – „Pracujcie rękami a nie ozorami!”.
„To dlaczego Cahide nadal siedzi?!” – dziwi się Korhan. – „Niech ją wypuszczą!”. „Dlatego, że Cesur wymyślił plan na złapanie Rizy. I żeby wypalił, Riza nie może niczego podejrzewać i nie ujawniają na razie prawdziwego winnego”. Korhan jest wyraźnie zszokowany, że tym razem Cahide nie kłamała i faktycznie jest niewinna. Wieczorem na farmie Alemdaroglu nieoczekiwanie zjawia się Tahsin. „Dobry wieczór, panie młody” – mówi do otwierającego mu drzwi Cesura. – „Przyszedłem zobaczyć się z córką”.
„Co ty tu robisz?” – pyta Suhan ojca. „A co? Skoro będę miał wnuka, to chyba mogę go odwiedzać” – mówi Tahsin i po chwili przerwy dodaje: „Długo myślałem nad naszą wczorajszą rozmową. Masz rację. Musimy zakończyć naszą wojenkę. Gotów jestem zrobić to dla mojego wnuka. Nie pozwolę, by przeszłość przeszkodziła mi w kontaktach z nim. Wierzę, że ty też zrobisz wszystko, co w twojej mocy, panie młody…”. Tymczasem w celi Cahide zaczyna mieć skurcze! Osadzone natychmiast wzywają strażniczkę!
Riza przez ukrytą w salonie kamerkę podgląda rozmowę Tahsina z państwem Alemdaroglu. „Pomijając to, że przyjechałeś tutaj, by dokonać zemsty, wiem, że kochasz moją córkę” – mówi Tahsin, następnie wraca do przeszłości: „Razem z ojcem Cesura wychowywaliśmy się w domu dziecka. Hasan był moim przyjacielem z dzieciństwa. Po wielu latach ponownie spotkaliśmy się. Tym razem w wojsku. Poznałem go od razu. Ale on, jako że trafił do zamożnej rodziny, zapomniał o mnie”. „Uważaj na swoje słowa!” – radzi Cesur. „Pan Muzaffer i jego żona najpierw wybrali mnie, jako swoje przybrane dziecko. Potem jednak oddali mnie z powrotem i wzięli Hasana…”.
„Dlatego podpaliłeś dom?!” – pyta Cesur. „Nie podpaliłem go! Ale wyszedłem stamtąd, nie oglądając się za siebie. Tak samo jak oni nie oglądali się, przywożąc mnie z powrotem do sierocińca i zabierając Hasana… Ci ludzie, których uważasz za swoich dziadków, tak naprawdę nie są twoją rodziną. To znaczy, że niepotrzebnie przyjeżdżałeś tu i siałeś zamęt, Alemdaroglu”. „To, że wzięli mojego ojca z domu dziecka, nie znaczy, że nie są moją rodziną. Poza tym, wiedziałem już o tym, kiedy tu przyjeżdżałem”.
Korhan odbiera telefon ze szpitala, że jego żona właśnie rodzi. Cesur niespokojnie krząta się po swoim gabinecie. „Wszystko w porządku?” – pyta go Suhan. „Tak. Tahsin Korludag już nigdy nie wyprowadzi mnie z równowagi”. „On nigdy się nie zmieni. Odczuwa satysfakcję przy sprawianiu innym bólu”. „Nadal uważasz, że jestem do niego podobny?”. „Nie. Tamtego dnia, kiedy uratowałeś go z pożaru, pokazałeś doskonale, że jesteś zupełnie innym człowiekiem. Nigdy nie będziesz do niego podobny”.
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.