„Miłość i nadzieja” – odcinek 180 – szczegółowe streszczenie
Melis usiadła obok ojca, a jej poważny ton zwiastował, że rozmowa nie będzie błaha.
– Chcę porozmawiać o zdradzie – oznajmiła stanowczo.
Bulent zmarszczył brwi. Słowo „zdrada” zawisło w powietrzu jak niewygodny cień.
– Słuchaj, Melis, jeśli chodzi o Egego i Zeynep, to od razu ci powiem – prawo nie zajmuje się sprawami osób stanu wolnego – powiedział, starając się nadać rozmowie lekki ton.
– Nie chodzi mi o nich. Mówię o małżeństwie. Ojciec mojej przyjaciółki zdradza jej matkę.
W tym momencie telefon Bulenta zawibrował na stole. Spojrzał na ekran – Gonul. Nie odebrał.
– Kogo dotyczy ta sprawa? Znam tych ludzi?
– Nie, nie znasz.
– A twoja przyjaciółka jest pewna?
– Widziała go na własne oczy. Wszedł do domu tej kobiety.
Bulent milczał przez chwilę, jakby ważył każde słowo.
– A jej matka? Wie coś?
– Nie. Naiwna kobieta troszczy się o męża, a on robi z niej głupią.
Melis wpatrywała się w ojca, próbując wyczytać cokolwiek z jego twarzy. Szukała najmniejszego drgnięcia mięśni, choćby iskry niepokoju.
– Jak myślisz? Powinna z nim porozmawiać?
– To zależy od sytuacji…
– A co ty byś zrobił?
Bulent westchnął ciężko.
– Szczerze? Nie przejmowałbym się tym.
Telefon znów zadzwonił. Tym razem połączenie służbowe.
– Przepraszam, Melis. To sprawa, nad którą pracuję od dwóch dni. Muszę odebrać.
Podniósł się i odszedł, zostawiając córkę z burzą myśli. Melis oparła się o krzesło, skrzyżowała ręce na piersi i wyszeptała:
– Ale ja się tym przejmuję, tato. Jeśli naprawdę zdradzasz mamę, zapłacisz za to. Ty i ta kobieta.
***
Melis zacisnęła palce na telefonie.
– Tracę zmysły! Dlaczego tata sprowadził tę kobietę do naszego domu?! – wyrzuciła z siebie.
Po drugiej stronie słuchawki Belkis westchnęła.
– Nie wiem, ale się dowiemy. Twój ojciec to nie Zafer. On nie zdradza.
– A jeśli jednak? Jeśli nas okłamuje?
– Jeśli twoja mama się o tym dowie, zrobi piekło na ziemi.
Melis odwróciła się gwałtownie, słysząc dźwięk otwieranych drzwi.
– Czekaj, Zeynep przyszła – szepnęła do telefonu. – Pociągnę ją za język.
Nie zdążyła jednak nic zrobić, bo za Zeynep do środka wszedł Ege. Widok ich dwojga razem sprawił, że krew w jej żyłach zaczęła wrzeć.
– Idź do salonu, ja pójdę po książki – powiedziała Zeynep do chłopaka i pobiegła na dół.
Melis rozłączyła się i zmierzyła narzeczonego podejrzliwym spojrzeniem.
– Przyszliście razem?
– Tak, spotkaliśmy się w szkole – odpowiedział spokojnie Ege.
– Spotkaliście się? Co to znaczy? Piszecie sobie SMS-y? Wysyłacie uśmieszki i serduszka?!
Ege westchnął ciężko i opadł na kanapę.
– Melis, znowu dramatyzujesz…
– Dramatyzuję?! Jesteś moim narzeczonym! Nie masz prawa spotykać się z nią!
– Nie robiłem tego za twoimi plecami…
Melis zacisnęła pięści. W tym momencie do salonu wróciła Zeynep, trzymając w rękach podręczniki.
– Czego chcesz od mojego narzeczonego?! – warknęła Melis.
– Pracujemy nad prezentacją – odpowiedziała spokojnie Zeynep.
– Jasne! Akurat wy dwoje?
– Tak. To projekt, który zaczęliśmy, kiedy byliśmy jeszcze parą.
Melis zrobiła krok w jej stronę.
– Zniszczę cię, dziewczyno. Nie będziecie razem pracować!
Z impetem wytrąciła podręczniki z rąk Zeynep.
Ege poderwał się z kanapy, ale nie zdołał nic powiedzieć.
– Co ty wyprawiasz, Melis?! – syknęła Zeynep, zbierając książki z podłogi.
– Myślisz, że tego nie widzę?! Chcesz mi go odebrać!
– Melis, uspokój się – rzucił Ege, ale jego głos nie miał w sobie wystarczającej siły, by do niej dotrzeć.
– Przypominam ci, że jesteś moim narzeczonym!
– Dobrze, w takim razie nie będę już rozmawiać z żadną dziewczyną…
– Nie chodzi o wszystkie dziewczyny, tylko o nią! O twoją byłą!
Zeynep wyprostowała się i spojrzała na Melis bez cienia strachu.
– Nie interesuje mnie twój narzeczony – powiedziała stanowczo.
– I lepiej, żeby tak było! Bo wydłubię ci oczy! Matka i córka! Jedna gorsza od drugiej! Tylko sprawiacie nam problemy!
– Co moja mama ma z tym wspólnego?!
Do salonu wbiegła Feraye, przyciągnięta hałasem.
– Co tu się dzieje?!
– Twierdzą, że szkoła poprosiła ich o wspólny projekt – syknęła Melis. – Jakbym w to uwierzyła!
Feraye spojrzała na nią ze zmarszczonym czołem.
– Ależ to prawda. Pracują nad tym projektem od miesięcy, kiedy ty spałaś spokojnie w swoim łóżku. To ja go nadzoruję.
– W takim razie zadzwoń do dyrektora i powiedz mu, że to niemożliwe! Mają pracować osobno!
Zeynep parsknęła śmiechem.
– Z czego rżysz?! – oburzyła się Melis.
– Dyrektora? – powtórzyła Zeynep, unosząc brew. – Myślisz, że jesteśmy w liceum? To dziekan nas wyznaczył do tego projektu.
Melis nie miała już żadnych argumentów. Zacisnęła zęby i patrzyła, jak Zeynep bez cienia strachu siada na kanapie obok Egego.
– Bierzmy się do pracy – powiedziała Zeynep, ignorując jej obecność.
A w Melis gotowało się jeszcze bardziej.
***
Bulent jechał do kancelarii, skupiony na czekających go obowiązkach. Ale tuż za bramą, na poboczu drogi, dostrzegł znajomą sylwetkę. Gonul. Szybkim krokiem szła przed siebie, nerwowo rozglądając się dookoła.
Zatrzymał samochód i wysiadł.
– Gonul? Co ty tu robisz? – zapytał z niepokojem.
Kobieta podniosła na niego wzrok, a w jej oczach malował się strach.
– Dzwoniłam do ciebie, ale nie odbierałeś… – Jej głos drżał. – Przepraszam, ale musiałam przyjść.
Bulent zmarszczył brwi.
– Co się stało? Jesteś cała roztrzęsiona.
– Mam problem, Bulencie. Ogromny problem. Jestem skończona…
– Spokojnie. Powiedz mi, o co chodzi.
Gonul otarła wilgotne czoło, jakby próbowała zebrać myśli.
– Wiesz, że kiedy byłam w więzieniu, zostałam dźgnięta. Ale oni mnie nie zostawili. Znaleźli mnie także tutaj, na wolności.
Bulent spiął się w jednej chwili.
– Jak to? Przyszli do twojego domu?!
– Ni, ale zdobyli mój numer. Nie wiem jak, ale wiedzą, gdzie mnie szukać.
***
W kuchni napięcie narastało. Feraye, zirytowana zachowaniem córki, postanowiła przeprowadzić z nią poważną rozmowę.
– Jeśli już skończyłaś, idę ich doglądać – oświadczyła Melis, gotowa w każdej chwili wkroczyć między Egego i Zeynep.
– Nigdzie nie pójdziesz!
Yildiz, stojąca przy blacie, postanowiła interweniować.
– Siostro Feraye, zrobię im coś do picia – zaproponowała, chcąc złagodzić sytuację.
Melis rzuciła jej pogardliwe spojrzenie.
– Wyrasta nam mała Nazire – prychnęła. – Może jeszcze podasz im kiełbaski i orzeszki ziemne na srebrnej tacy?
Feraye zmarszczyła brwi.
– Melis, nie bądź niegrzeczna. Powinnaś się przewietrzyć. Idź na zewnątrz, teraz!
– Twoja mama ma rację – dodała Yildiz z satysfakcją. – Pogoda jest piękna, spacer dobrze ci zrobi.
Melis wpatrzyła się w nią wściekle.
– Któregoś dnia to ty „zaczerpniesz powietrza” – odparła groźnie.
Feraye nie zamierzała dłużej znosić jej fochów. Chwyciła córkę za ramię i niemal wypchnęła ją na podwórko.
Melis tupnęła nogą, zaciskając pięści.
– Wyrzuciły mnie jak psa! – syknęła pod nosem. – Ale ja nie zostawię ich samych. Muszę coś wymyślić…
Wtedy ją zobaczyła.
Gonul. Stała przy drodze, rozmawiając z jej ojcem. I to nie była zwykła rozmowa. Bulent położył rękę na jej ramieniu w geście troski.
Furia Melis eksplodowała.
– Jej córka uwodzi mojego narzeczonego, a teraz ona dobiera się do mojego ojca?! – wysyczała. – Nie pozwolę na to!
Bez zastanowienia ruszyła w ich stronę. Chciała rozszarpać tę kobietę, rozerwać ją gołymi rękami. Ale nagle poczuła silny uścisk na ramieniu.
Ktoś ją zatrzymał i pociągnął z powrotem na podwórko.
– Co do…?! – Melis zaczęła się szarpać. – Kim jesteś?!
Osoba, która ją powstrzymała, miała na sobie czapkę z daszkiem i głęboko przyciemniane okulary.
– Puść mnie, bo zaraz…
Nieznajoma odchyliła okulary.
Melis wstrzymała oddech.
– Ciocia Belkis?!
Kobieta uśmiechnęła się drapieżnie.
– Powinnaś mówić do mnie „mamo” – rzuciła. – Lepiej się do tego przyzwyczajaj.
Melis była zbyt rozjuszona, by wdawać się w sentymentalne pogadanki.
– Najpierw wyrwę jej kudły, a potem będę mówić ci „mamo”! – fuknęła i ponownie rzuciła się w stronę drogi.
Belkis chwyciła ją w ostatniej chwili.
– Nie teraz, kochanie. To nie jest właściwy moment.
– Co ty gadasz?! Ona przyszła pod mój dom i uwodzi mojego ojca! Mam stać i się przyglądać?!
– Uspokój się – syknęła Belkis. – Posłuchajmy, o czym rozmawiają.
– Nie obchodzi mnie to! Martwię się o to, co się stanie, gdy moja mama się dowie!
– Jeśli zrobisz awanturę, wszyscy się dowiedzą – ostrzegła ją Belkis. – A chyba nie chcesz, żeby prawda wyszła na jaw w najmniej odpowiednim momencie?
Melis zacisnęła zęby.
– No dobrze… Ale jeśli powie coś, co mi się nie spodoba, rozwalę ją na miejscu.
Belkis przewróciła oczami, ale nie skomentowała.
Obie wychyliły głowy zza ogrodzenia, wytężając słuch.
– Co robimy, Bulencie? – zapytała nerwowo Gonul. – Aynur jest obłąkana. Jeśli znajdzie Zeynep, znajdzie też ciebie. Jeśli zobaczy, że mieszkasz w takim domu, nie zostawi cię w spokoju.
Bulent patrzył na nią z powagą.
– To nie takie proste. Nie martw się.
– Nie rozumiesz! – Gonul niemal błagała. – Nie znasz tych ludzi. Nie mają nic do stracenia. Nie wierzą w nic poza pieniędzmi!
Bulent spojrzał jej w oczy.
– Jeśli oni wierzą w pieniądze, ja wierzę w sprawiedliwość – powiedział twardo. – Nie wyglądasz dobrze. Chodź, odwiozę cię do domu.
Gonul wsiadła do jego samochodu.
Melis wyrwała się Belkis i rzuciła do przodu.
– Tato! – krzyknęła.
Ale samochód już ruszył.
Zniknął za zakrętem, zostawiając ją na środku drogi, kipiącą z wściekłości.
***
Naciye zupełnie nie spodziewała się gości. Gdy tylko otworzyła drzwi, ujrzała przed sobą sąsiadki ze starej dzielnicy – uśmiechnięte, rozgadane i jak zwykle ciekawe wszystkiego, co dzieje się w jej domu.
– Naciye, kochana! Nawet nie zdążyłyśmy zapowiedzieć wizyty, ale pomyślałyśmy, że wpadniemy! – zawołała jedna z nich, rozsiadając się wygodnie.
Naciye uśmiechnęła się z zakłopotaniem. Nie miała niczego, czym mogłaby poczęstować gości. W jej kuchni panowała pustka, a niespodziewana wizyta całkowicie ją zaskoczyła.
Wtedy z pomocą przyszła Sila.
Dziewczyna dostrzegła panikę w oczach Naciye i bez wahania wkroczyła do akcji. W krótkim czasie przygotowała prawdziwą ucztę – aromatyczną herbatę, świeże wypieki i przekąski, które zachwyciły nawet najbardziej wybredne sąsiadki.
Naciye odetchnęła z ulgą.
***
Po wizycie Sila udała się na piętro, aby odpocząć, ale wtedy usłyszała rozmowę Naciye i Hulyi.
– Mamo, skłamałaś – rzuciła Hulya z wyrzutem. – Kuzey nie wie, że ta dziewczyna ma odejść. Jak się dowie, będzie wściekły! Nie chce, żeby Deniz odchodziła. Jak tylko wróci z Kocaeli, sprowadzi ją z powrotem do domu. Nie mów, że cię nie ostrzegałam.
Sila zesztywniała. Serce zaczęło bić jej szybciej.
– Moja córko, to również dla jej dobra – tłumaczyła spokojnie Naciye. – Praca jest dobra, płaca także. Dostanie zakwaterowanie, zarobi na siebie i będzie mogła wysłać siostrę do szkoły.
– Ale mamo, nie możemy nic robić za plecami Kuzeya! – protestowała Hulya.
Sila poczuła ciepło rozchodzące się po jej sercu.
– Więc on nie chce, żebym odeszła… – wyszeptała do siebie, nie mogąc ukryć wzruszenia.
***
Spakowała swoje rzeczy, po raz ostatni spojrzała na miejsce, które zaczynała traktować jak dom, i z ciężkim sercem wsiadła do samochodu Hulyi. Miała zostać odwieziona do nowego miejsca zakwaterowania.
Ale wtedy wydarzyło się coś niespodziewanego.
Na drodze, tuż przed nimi, pojawił się samochód Kuzeya. Z impetem zahamował, skutecznie blokując im przejazd.
Drzwi otworzyły się, a on wysiadł. Jego spojrzenie było twarde, a napięta twarz nie pozostawiała wątpliwości – nie zamierzał na to pozwolić.
Hulya i Sila również wysiadły.
Kuzey przesunął wzrok na dziewczynę i powiedział stanowczo:
– Wróć do środka.
Sila zamarła, wpatrując się w niego z szeroko otwartymi oczami. Zaskoczenie mieszało się w jej sercu z nowo odrodzoną nadzieją, która zaczynała tlić się jak delikatny płomień.
Kuzey nie zamierzał pozwolić jej odejść.
Kiedy i gdzie zostanie wyemitowany odcinek 180. „Miłości i nadziei”?
Odcinek 180. serialu „Miłość i nadzieja” (oryg. Aşk ve Umut) zadebiutuje na antenie TVP2 w piątek, 25 kwietnia, o godzinie 17:20. Aby zobaczyć więcej streszczeń tego serialu, kliknij tutaj: Miłość i nadzieja streszczenia.








