6: Meryem przychodzi do parku, gdzie czeka na nią Ayse. „Wreszcie jesteś” – mówi przyjaciółka. – „Gdzie byłaś? Umierałam ze zmartwienia. Widzę, że nie jest z tobą dobrze. Gdzie jest Omer?”. „Stało się tak wiele. Chciałam wydostać brata ze szpitala i wyjechać z nim do innego miasta, ale kiedy weszłam do sali, jego tam nie było”. „Jak go nie było? Ktoś musiał po niego przyjść. Z pewnością był to twój ojciec!”. „Nie. Nie wiem, jak to się stało, może Omer sam uciekł. Potem zobaczyłam go w szpitalnym ogrodzie”. „Kogo? Omera?”. Meryem potakuje głową. W tym momencie do parku wchodzi… jej ojciec! Rozmawia przez telefon.
„Bracie, powiedziałem, że dam ci twoje pieniądze” – mówi Durmus do słuchawki. – „Nie jestem uciekinierem. Wykonaliśmy wielką robotę i na pewno otrzymamy dużą sumę.” – Dostrzega rozmawiające na ławce Meryem i Ayse. – „Szczęście mi dopisało, jak Boga kocham! Wszystko do rana będzie skończone, rozłączam się teraz”. Durmus chowa komórkę do kieszeni i ostrożnie zbliża się do ławki, na której siedzą jego córka i jej przyjaciółka. Zatrzymuje się za drzewem, skąd przysłuchuje się ich rozmowie.
„Czyli Omer jest w rezydencji?” – pyta Ayse. – „Co teraz zrobisz?”. „Chciałabym to wiedzieć” – oznajmia Meryem. – „Muszę zabrać Omera z rezydencji”. „Załóżmy, że go zabierzesz. Co potem? Wrócisz do domu?”. „Co zrobię w domu? Uwierz mi, rezydencja jest bezpieczniejsza od mojego domu. Wyjadę stąd i zacznę nowe życie z moim bratem, ale najpierw muszę znaleźć pieniądze”. „Czy nie powinnaś najpierw zabrać Omera?”. „Nie byłoby dobrze, gdybym zabrała Omera, nie mając żadnych pieniędzy. Muszę mieć pewną sumę, żeby zapewnić nam jakąś kryjówkę. Mogłabym pożyczyć coś od znajomego z kawiarni, ale obawiam się, że znajdzie mnie tam ojciec”.
„Mogę zapytać mamę, dzisiaj dostanie trochę pieniędzy w butiku” – oferuje swoją pomoc Ayse. „Nie ma mowy! Ciocia Safiye zarabia te pieniądze ciężką pracą. Jak mogłabym to przyjąć?”. „Nie użyjesz tych pieniędzy do czegoś złego, Meryem. Mama chętnie ci podaruje, nie masz innego wyjścia. Chodźmy ją zapytać”. „Nie mogę tam iść, ktoś może mnie zobaczyć. Poza tym myślę, że to nie wypada brać pieniądze od twojej mamy”. „Meryem, jesteśmy przyjaciółkami. Nawet więcej, jesteśmy jak rodzina. I ty byś nam pomogła, gdybyśmy były w takiej sytuacji. Ja pójdę, a ty zaczekaj tutaj”.
„Nie będę tutaj czekać, udam się na wybrzeże” – oznajmia Meryem. „Dobrze, idź. Widzimy się za pół godziny” – odpowiada przyjaciółka i obie rozchodzą się. Kamera robi zbliżenie na Durmusa. „Ale mam szczęście” – cieszy się mężczyzna. – „Tylko powiedziałem o pieniądzach i same do mnie przyszły!”. Bandzior rusza za swoją córką. Nagle zatrzymuje go Dogan. „Bracie, mam coś ważnego” – oznajmia Durmus. – „Właśnie znalazłem Meryem. Poszła tą drogą, tam.” – Ręką wskazuje kierunek. „Wiesz, że niedawno przeszedłem na dietę? Już nie jem kłamstw”.
„Jakie kłamstwo? Przysięgam, że nie kłamię” – zarzeka się Durmus. „Od kilku dni nie widziałeś Meryem i nagle teraz ją zobaczyłeś?” – nie daje wiary człowiek Tekina. „Przysięgam na Boga. Chodź ze mną, to też zobaczysz. Ale jeśli zmarnujemy czas, to nam ucieknie”. Obaj mężczyźni wsiadają do samochodu. Dogan zawozi ojca Meryem do swojego szefa. „No więc, Durmus? Co mam z tobą zrobić?” – pyta Tekin. „Przysięgam, chciałem skończyć pracę, ale Dogan przywiózł mnie tutaj na siłę”. „Jaką pracę?”. „Widziałem Meryem, dzięki czemu mogłem dotrzeć do Omera. Poszedłem za nią, ale wtedy pojawił się Dogan, zaciągnął mnie do samochodu i przywiózł tutaj”.
„Więc poszedłeś za nią, tak?” – dopytuje Tekin. „Tak, kierowała się na wybrzeże”. „Na wybrzeże? W jakim celu?”. „Ma spotkać się tam ze swoją przyjaciółką Ayse. Ale ten tutaj” – wskazuje na Dogana – „nie pozwolił mi tam pójść”. „Durmus, żartujesz sobie ze mnie?!” – Tekin chwyta ojca Meryem za kurtkę. – „Najpierw mówisz, że nie ma jej w domu, a potem, że idzie spotkać się z przyjaciółką! Skąd to wiesz?!”. „Słyszałem, jak się umawiały, a potem poszedłem za nią. Omera nie było z nią”. „Dobra, zamknij się! Dogan, jedźcie razem. Jeśli kłamie, nie będzie dla niego ratunku!”.
Jeden ze zmuszanych do żebrania chłopców podsłuchuje rozmowę Tekina i Durmusa. Informuje o tym inne dzieci i razem decydują się pomóc Meryem, która w przeszłości niejednokrotnie im pomogła. Zabierają telefon Neriman, dzwonią do Meryem i ostrzegają ją przed zasadzką. Akcja przenosi się do rezydencji. Hulya wchodzi do gabinetu Leventa. „Chcę cię o coś zapytać, bo od nikogo nie otrzymuję żadnej odpowiedzi” – oznajmia kobieta. „O co chodzi?” – pyta mężczyzna. „Kim jest to dziecko, Levent? Czy jest dzieckiem kogoś, kogo znasz? Czy nie ma rodziny? Dlaczego jest z nami?”.
„Nie ma nikogo” – odpowiada brat Bahadira. „Może uciekł z domu? Znalazłeś go przed drzwiami, więc to całkiem możliwe. Może go szukają?”. „Nie, nie uciekł”. „Czy już na zawsze zostanie tutaj? Niech zostanie, jeśli nikogo nie ma, oczywiście, ale myślę, że nie jest to dla ciebie dobre. Twoje rany jeszcze się nie zagoiły. Dopóki to dziecko jest przed twoimi oczami, twoje rany tylko się pogłębiają”. „Dziecko zostanie tutaj!” – Głos Leventa nabiera stanowczości. „Jak długo?”. „Nie wiem”. „A co będzie, kiedy ty odejdziesz?”. „Na razie zostanę tutaj, nigdzie się nie wybieram”. „Naprawdę? To wspaniała wiadomość!” – Hulya udaje zadowolenie, ale w środku cała płonie ze wściekłości.
Akcja przenosi się do parku. Durmus i Dogan czekają na przybycie Meryem, ale nikt się nie pojawia. „Coś ta twoja nie przychodzi” – niecierpliwi się człowiek Tekina. „Miała przyjść” – zarzeka się Durmus. „Oszukałeś nawet brata Tekina, brawo!”. „Nikogo nie oszukałem. Meryem przyjdzie”. „Powiesz to bratu Tekinowi, nie mnie.” – Dogan chwyta swojego towarzysza za ramię i zaciąga go do samochodu. Tymczasem Meryem w innym miejscu spotyka się z Ayse.
„Gdyby Cita do mnie nie zadzwonił, złapaliby mnie” – stwierdza Meryem. „Jak długo będziesz w stanie uciekać?” – pyta przyjaciółka. „Znajdę rozwiązanie. Nie dla siebie, ale dla mojego brata”. „To niewiele, ale lepsze niż nic.” – Ayse wyciąga kilka banknotów, które dostała od swojej mamy. – „Jeśli będzie potrzebowała więcej, zadzwoń do nas. Jakoś sobie poradzimy”. „Czuję się zakłopotana w stosunku do cioci Safiye”. „Jeśli powiesz jeszcze jedno słowo, przysięgam, że więcej się do ciebie nie odezwę.” – Ayse ujmuje rękę przyjaciółki i kładzie na jej dłoni pieniądze.
Dogan przywozi z powrotem Durmusa do biura Tekina. „Co się stało, Durmus?” – pyta herszt. – „Widzę, że sprawy nie poszły tak, jak powinny”. „Powiedziałem, że on ciebie okłamuje, bracie” – przypomina Dogan. „Durmus, wiesz, że nie lubię kłamców”. „Nie kłamię, bracie. Miała tam przyjść” – zarzeka się ojciec Meryem. „Tyle czasu czekaliśmy i nikt nie przyszedł!” – mówi stanowczo Dogan. „Bracie, ja też nie rozumiem, co się stało, ale naprawdę miała przyjść”. „Powiedziałem ci, że nie lubię być okłamywany” – powtarza Tekin. – „W każdym razie nie chcę zabrudzić mojej drogiej odzieży, ale oczywiście są inne sposoby. Przekroczyłeś granicę!”.
Tekin chwyta Durmusa i zaciska ręce na jego szyi. „Bracie, przysięgam, że nie skłamałem” – mówi z trudem brat Neriman. „Ile razy ci zaufałem?! Powiedz mi, ile?!” – pyta szef i jeszcze mocniej zaciska ręce. „Bracie, wystarczy” – mówi Dogan, widząc, że Durmus jest bliski utraty przytomności. „Nie! To nie jest wystarczające za to, co zrobił!”. Do pomieszczenia wbiega Neriman. „Co ty robisz?!” – przeraża się kobieta. – „Zabijesz go, on pójdzie do grobu, a ty do więzienia!”. „Jeśli świat pozbędzie się jednego wielkiego kłamcy, jestem gotów spędzić całe życie w więzieniu!”.
„Dobrze, zabij go, a już nigdy nie dotrzesz do Omera” – przekonuje Neriman. „Mówisz tak, jakbym mógł dotrzeć, nie zabijając go!” – odpowiada Tekin. „Co dostaniesz, gdy go zabijesz? Myślę, że tyle strachu mu wystarczy i bardzo szybko odnajdzie Omera”. „Przyprowadzi go?”. „Zrobi to!”. Gangster puszcza Durmusa. „Daję ci ostatnią szansę” – oświadcza. – „Ostatnią szansę na sprowadzenie Omera”. Akcja przeskakuje do wieczora. Ulviye i Aysel rozmawiają w kuchni.
„Levent spędza dużo czasu z Omerem” – mówi zadowolona pani Metehanoglu. „Jestem tego świadoma, moja pani” – oznajmia Aysel. – „Opiekuję się nim, jak własnym dzieckiem. Może tak się nawet stanie, kto wie”. „Co się stanie?”. „Może pan Levent adoptuje Omera. Wygląda na to, że chłopiec nie ma nikogo”. „Och, żeby tak się stało!” – Ulviye wyraźnie podoba się ten pomysł. Asli udaje się na górę, gdzie na korytarzu zatrzymuje Hulyę. „Pani Hulyo, mam ci coś do powiedzenia” – oznajmia służąca. – „Słyszałam, jak pani Ulviye powiedziała mojej mamie, że Levent adoptuje Omera”.
„Jesteś pewna?” – pyta żona Bahadira. „Pani Ulviye bardzo by tego chciała. Uważa, że Levent bardzo zmienił się od czasu, gdy pojawił się tutaj Omer”. „Komu to powiedziała? Leventowi?”. „Nie, mojej mamie. Powiedziała, że bardzo by chciała, żeby tak się stało”. „Więc tak?!” – Oburzona Hulya udaje się do sypialni, gdzie znajduje się jej mąż. – „Wiedziałam! Wiedziałam, że to się stanie!”. „O co chodzi, kochanie?” – pyta Bahadir. „Gdybyś tylko wiedział, co kombinuje twoja mama, ale ty wcale nie jesteś zainteresowany! Ona chce, żeby Levent adoptował dziecko, o którym nic nie wiemy!”.
„A jeśli to nie wystarczy, niech przepisze mu cały majątek!” – kontynuuje kobieta. – „Levent i tak przejmie firmę, a ty mnie pytasz, o co chodzi!”. „Nie rozumiem, o czym mówisz, moja żono”. „I nie rób tego! W ogóle się nie przejmuj!” – Hulya odchodzi. Czy Meryem uda się zabrać brata z rezydencji? Czy Durmus znajdzie sposób, by znaleźć swoją córkę i Omera?