42: Meryem wychodzi z rezydencji. Widzi stojącego przed bramą… swojego ojca! Podchodzi do niego i pyta: „Tato, co tutaj robisz? Dlaczego przyszedłeś?”. „Zamiast mnie powitać, pytasz mnie, co tutaj robię? Nie ma cię od kilku dni, musiałem sam przyjść tutaj. Normalny człowiek zadzwoniłby, zainteresował się, czy ojciec jest głodny, spragniony, czy potrzebuje pieniędzy. Potem złościsz się na mnie, kiedy pożyczam u Tekina!”. „Tato, proszę cię, idź stąd. I tak nie mam pieniędzy. Teraz nic nie mogę ci dać, ale niech minie trochę czasu, dostanę wypłatę i zaniosę ci trochę pieniędzy. Teraz proszę cię, idź stąd, żebym nie miała problemów”.
„Dobrze, pójdę” – zgadza się Durmus. – „Nie możesz zostać bez pracy, aby nie zabrakło nam pieniędzy. Ale pamiętaj, że zostawiłaś ojca w nieszczęściu”. Mężczyzna odchodzi. Meryem wraca na teren rezydencji, gdzie spotyka Hulyę. „Kto to był?” – pyta żona Bahadira. „Jeden mój krewny”. „Dlaczego nie zaprosiłaś go do środka, by trochę odpoczął?”. „Zaprosiłam, ale miał pilną pracę. Pójdę spojrzeć na Omera.” – Meryem udaje się w stronę ogrodu, gdzie bawi się jej brat. „Dlaczego tak bardzo spanikowała?” – zachodzi w głowę Hulya, która słyszała znaczną część rozmowy Durmusa i Meryem. – „I dlaczego ukrywa, że ten mężczyzna jest jej ojcem?”.
W następnej scenie Hulya zakrada się do pokoju Meryem. W leżącej na szafce książce znajduje fakturę z adresem Durmusa. Robi zdjęcie dokumentowi i opuszcza pokój. Akcja przenosi się do firmy. Levent i Cemil rozmawiają w gabinecie tego pierwszego. „Spodziewasz się kogoś?” – pyta prawnik. „Nie” – odpowiada brat Bahadira. „W takim razie musisz być gdzieś umówiony, bo co chwila zerkasz na zegarek. Zachowujesz się tak, jakbyś planował gdzieś uciec, kiedy tylko stąd wyjdę”. „Przesadzasz. Martwię się o dziecko. Chciał, żebyśmy ponownie poszli do parku na kofty. Kiedy odmówiłem, był zasmucony i zły na nas oboje. Pomyślałem, że wyjdę trochę wcześniej i go zabiorę”.
„Tylko Omera?” – pyta Cemil. – „Czy jego siostra też jest zaproszona na obiad?”. W tym momencie do gabinetu wchodzą Ulviye i Meryem. „Nie przeszkadzamy wam, prawda?” – pyta pani Metehanoglu. – „Wyszłyśmy kupić prezent na ślub syna pani Sukran i postanowiłyśmy zajrzeć na chwilę”. „Dlaczego nie przyprowadziłyście panicza Omera?” – pyta Cemil. – „Levent od rana nie przestaje o nim mówić”. „Czy nadal jest zły na nas?” – pyta Levent. „Nie sądzę” – odpowiada Meryem. – „Prawdopodobnie już zapomniał”. „Mogę was tylko słuchać, bo nie mam pojęcia, o co chodzi” – mówi Ulviye. „Chciał, żebyśmy pojechali do miejsca, w którym byliśmy wczoraj. Spodobało mu się, jak to dziecku”.
„A wy go nie zabraliście, tak?” – pyta Ulviye. – „Omer wcale nie jest rozpieszczonym dzieckiem. Raz na sto lat poprosił o coś, a wy tego nie spełniliście”. „To ja nie pozwoliłam na to, żeby się nie przyzwyczaił” – oznajmia Meryem. „Nie może tak być. Wieczorem wszyscy pójdziemy razem, nie chcę sprzeciwu”. Do gabinetu wchodzi Melis, która już wcześniej podsłuchiwała pod drzwiami. „Czy mamy jakieś plany na dzisiejszy wieczór?” – pyta. „Wiesz, że Levent wczoraj opuścił kolację w stowarzyszeniu i był na koftach na zewnątrz” – mówi pani Metehanoglu. – „Dziś pójdziemy tam wszyscy razem. Mój Omer bardzo tego chce. Dołączysz do nas, córko?”.
„Bardzo bym chciała, ale muszę pracować” – odpowiada Melis, skupiając wzrok na Meryem. „Wybaczcie mi” – mówi nagle siostra Omera i opuszcza gabinet. Na korytarzu natyka się na Tekina. „Meryem, co za cudowna niespodzianka” – mówi gangster. – „Nie przyszłaś do mnie, prawda?”. „Przyszłam do Ayse” – odpowiada dziewczyna i chce minąć draba, ale ten staje jej na drodze. – „Proszę cię, możesz się odsunąć? Nie mam zbyt wiele czasu”. „Meryem, daj mi tylko pięć minut, proszę. Mnóstwo bzdur wydarzyło się między nami, ale proszę cię, daj mi szansę. Spróbuj mnie zrozumieć”.
„Nie dam ci żadnej szansy i nawet nie spróbuję zrozumieć” – oświadcza córka Durmusa. – „Nie trać na mnie czasu. Spójrz, ja do ciebie nic nie czuję. Czy możesz się teraz odsunąć? Nie chcę być niegrzeczna”. Tekin przepuszcza dziewczynę, a następnie mówi do siebie: „Złamię twój upór, tylko poczekaj”. Kamera robi zbliżenie na Melis, która obserwowała całą rozmowę z ukrycia. „Co się tu dzieje? Skąd oni się znają?” – zachodzi w głowę kobieta. Następnie udaje się do gabinetu Tekina. „Co to ma być? Czy w tej firmie nie puka się do drzwi?” – pyta siedzący za biurkiem gangster.
Siostra Hulyi robi krok do tyłu, puka dwukrotnie i pyta: „Teraz dobrze?”. „Dalej, usiądź” – mówi Tekin. – „Słucham cię”. „Lubię rozmawiać otwarcie. Skąd znasz Meryem?”. „Czy to standardowe pytanie w tej firmie? Ponieważ główny szef z brodą i wiecznie smutną miną zapytał mnie o to samo”. „Odpowiedz mi, proszę”. „Meryem jest moją przyjaciółką z dzielnicy. Zadowolona? Zdałem test i uzyskałem uznanie?”. „Czyli pochodzicie z tego samego miejsca” – mówi Melis bardziej do siebie, niż do Tekina, i opuszcza gabinet. „Przychodzi jak burza, a potem nagle odchodzi” – mówi do siebie Tekin. – „Jest coś, co ją niepokoi. Wkrótce odkryję, co to takiego”.
Hulya przyjeżdża do dzielnicy, gdzie znajduje dom Durmusa. Puka do drzwi, ale nikt nie otwiera. „Niech to szlag! Gdzie jest ten człowiek?” – pyta siebie. Nagle rozbrzmiewa dzwonek jej telefonu. – „Halo, Melis? Czego chcesz?”. „Siostro, muszę cię o coś zapytać. Ten Tekin… Czy ty go znalazłaś, czy on znalazł ciebie?”. „On mnie znalazł i zaoferował mi pomoc”. „To nie może być przypadek. Dlatego jest tutaj. W porządku, siostro, porozmawiamy później.” – Melis kończy połączenie.
Hulya zwraca się do idącego drogą mężczyzny: „Przepraszam, szukam pana Durmusa, ale nie ma go w domu. Czy wiesz, gdzie może być?”. „Jego siostra mieszka w pobliżu, proszę pani. Jeśli chcesz, szukaj go tam”. „Naprawdę? Znasz adres?”. „Idź w górę i skręć w pierwszą ulicę po prawej”. „Dobrze, bardzo dziękuję”. Akcja wraca do firmy. Melis ponownie wchodzi do gabinetu Tekina, ponownie bez pukania. „Specjalnie dla ciebie powieszę napis nad drzwiami” – oznajmia gangster. – „Znasz francuski? Napiszę i po turecku, i po francusku. Na Boga, co to za wchodzenie bez pukania?”.
„Nie martw się o to, ty i ja staniemy się bardzo dobrymi przyjaciółmi” – zapewnia Melis. „Cóż, nie wydaje mi się” – odpowiada Tekin. „Nie zgadzam się z tobą. Nie jesteś tego świadomy, ale łączy nas coś bardzo ważnego. Wiem, dlaczego nabyłeś udziały w tej firmie. Jesteś tutaj z powodu Meryem. Czy nie mam racji, panie Tekinie?”. „Powiedzmy… Powiedzmy, że tak jest. Nadal jednak nie rozumiem, co mamy ze sobą wspólnego, więc byłoby mi miło, gdybyś mnie trochę oświeciła”. „Słyszałam waszą rozmowę. Ty chcesz Meryem, a ja Leventa. To jest nasz wspólny punkt, mój drogi Tekinie. Oboje jesteśmy zakochani i potrzebujemy pomocy”.
„Zobacz, Melis” – mówi mężczyzna. – „Ja jestem gotowy zrobić wszystko dla swojej miłości, a ty, co jesteś w stanie zrobić?”. „Wszystko, co będzie trzeba” – opowiada z determinacją w głosie Melis. „Pięknie. Miałaś rację, faktycznie coś nas łączy”. „Ale musimy działać szybko, nim oni zbliżą się do siebie bardziej”. „Jesteś przebiegła i widzę, że coś planujesz. Powiedz mi, o czym myślisz?”. „Bądź cierpliwy, wyjaśnię ci. Ale najpierw powiedz mi, czy jesteś ze mną?”. Tekin uśmiecha się wymownie.
W następnej scenie Ulviye, Levent, Omer i Meryem wychodzą z rezydencji, gotowi do wspólnego wyjścia. Nagle na telefon dziewczyny przychodzi MMS od Tekina z plikiem wideo. Meryem odpala nagranie i z przerażeniem obserwuje, jak jej ojciec torturuje innego mężczyznę. Do wiadomości dołączony jest tekst: „Jeśli chcesz pomóc swojemu ojcu, przyjdź pod adres, który ci podam”. „Czy coś się stało, córko?” – pyta Ulviye, widząc zakłopotanie na twarzy dziewczyny.
„Bardzo przepraszam, ale muszę teraz iść” – odpowiada Meryem. – „To sprawy rodzinne. Gdyby to nie było ważne, nie powiedziałabym tego.” – Podchodzi do Omera. – „Braciszku, muszę teraz iść. Jak tylko wrócę, zabiorę cię na kofty, dobrze?”. „Ale mieliśmy pójść teraz” – mówi zawiedziony chłopiec. „To prawda, braciszku, ale obiecuję ci, że zabiorę cię, jak tylko wrócę. Jeszcze raz przepraszam.” – Meryem odchodzi. „Dokąd idzie?” – pyta Levent. „Nie wiem” – odpowiada Ulviye. – „Dostała wiadomość i powiedziała, że chodzi o sprawy rodzinne. Moje jagnię, chodźmy do parku”.
„Nie chcę!” – mówi Omer, któremu nagle przeszła ochota na wyjście. – „Chodźmy do domu”. „Boże drogi, bez siostry jego nastrój od razu się psuje” – stwierdza pani Metehanoglu. – „No nic, wracajmy do domu”. Akcja przenosi się do dzielnicy. Dogan zatrzymuje Ayse na drodze. „Wracasz z pracy?” – zagaduje drab. – „No tak, wyglądasz na zmęczoną. Słuchaj, w pobliżu jest jeden ogródek herbaciany. Może pójdziemy na ajran, co o tym myślisz? Od razu zapomnisz o zmęczeniu. Jak to mówią, kto pije razem ajran, ten nigdy się nie rozdzieli”.
„Twoje żarty są nie do zniesienia, tak samo jak ty, Dogan” – oświadcza Ayse i od razu chce odejść. „Co jest? Ten twój fałszywy chłopak nie pozwala ci rozmawiać z mężczyznami z dzielnicy?” – pyta Dogan. „Po pierwsze to nie jest mój fałszywy chłopak, jesteśmy w poważnym związku, a po drugie jestem zbyt zmęczona, by słuchać twoich wykładów o miłości. A tak w ogóle dzisiaj poznałam się z jego mamą i dostałam od niej ten prezent.” – Dziewczyna wskazuje na chustę na szyi. „Gdybyś mi powiedziała, że coś takiego ci się podoba, kupiłbym ci sto takich sztuk.” – Drab zabiera chustę Ayse i rozrywa ją na strzępy!
„Co ty zrobiłeś, bezwstydniku?!” – grzmi dziewczyna. „Co takiego zrobiłem? Twój prezent jest bardzo słabej jakości” – odpowiada Dogan. W tym momencie na drodze pojawia się Safiye. „Co się tutaj dzieje? Znowu niepokoisz moją córkę?” – pyta kobieta. „Nie, ciociu Safiye, tylko ją pozdrowiłem. Miłego dnia wam życzę”. Zbir w pośpiechu odchodzi. Tymczasem Hulya dociera do baraku. Nie znajduje tutaj Durmusa, ale od jego siostry dowiaduje się, że mężczyzna jest już w domu. Wraca z powrotem do domu w dzielnicy.
Akcja przenosi się do rezydencji. Levent wchodzi do salonu. „Wygląda na to, że nie poszliście na kofty” – zagaduje do niego siedząca na kanapie Melis. „Tak, nie poszliśmy”. „Dlaczego?”. „Powiedzmy, że stało się coś nieoczekiwanego. Gdzie mój brat?”. „Nie wiem, jeszcze nie przyjechał. Levent, co myślisz, żebyśmy zjedli coś na zewnątrz? Jestem bardzo głodna”. „Dlaczego? Nie jadłaś obiadu w domu?”. „Och, Levencie, nie lubię domowego jedzenia. Mam ochotę na coś specjalnego. Na przykład pieczony stek w sosie. Co powiesz? Proszę, nie odmawiaj mi”.
„Dobrze” – zgadza się mężczyzna. – „Dokąd pojedziemy?”. „Znam jedno świetne miejsce” – oznajmia Melis. – „Atmosfera i dania są doskonałe”. Akcja przenosi się do restauracji, gdzie przyszła właśnie Meryem. Przy stoliku czeka na nią Tekin. „Kim jest ten człowiek?” – pyta od razu dziewczyna, mając na myśli mężczyznę z nagrania wideo. – „Dlaczego mój ojciec go pobił?”. „Uspokój się trochę. Opowiem ci wszystko, po prostu usiądź”. Co Tekin planuje? Dlaczego zwabił Meryem do restauracji? Czyżby w to samo miejsce Melis planowała zabrać Leventa? Co Hulya powie Durmusowi?