70: Melis i Bahadir rozmawiają w salonie. „Odchodziłem od zmysłów, kiedy na was czekałem” – oznajmia mężczyzna. – „Z jednej strony bałem się o życie mojego brata, a z drugiej o zdrowie mamy. Dzięki Bogu, to już koniec”. „Tak, ale co gdyby Leventowi coś się stało, a policja nie przybyłaby na czas? Levent mógł być teraz martwy”. „Melis, proszę cię, nie mów tego. Wszystko minęło i wszyscy mają się dobrze”. Do salonu wchodzi Ulviye. „Czy Levent do ciebie dzwonił?” – zwraca się do syna. – „Jeszcze nie wrócił”. „Wrócił, mamo, jest w pokoju Omera”. „Melis, ciebie też nie było. Oboje nagle zniknęliście”.
„Melis spędziła noc u swojej przyjaciółki, prawda?” – mówi Bahadir. „Ciociu Ulviye, nie mogę dłużej kłamać, muszę ci coś powiedzieć” – oznajmia siostra Hulyi. „Melis, może lepiej zajrzyj do siostry” – sugeruje brat Leventa, nie chcąc, by prawda o ostatnich wydarzeniach wyszła na jaw. „Bahadirze, nie mieszaj się” – mówi stanowczo pani Metehanoglu. – „Co chcesz mi powiedzieć, Melis?”. „Nie ma już powodu do paniki, ponieważ Levent wrócił cały i zdrowy” – oznajmia Melis. – „Dlatego mogę ci wszystko spokojnie opowiedzieć. Levent był w wielkim niebezpieczeństwie, ciociu Ulviye. Gangsterzy porwali jego i Meryem, a my nie mogliśmy ci o tym powiedzieć”.
„Co?! Co ty powiedziałaś, Melis?!” – Ulviye zrywa się na równe nogi. – „Bahadirze, wiedziałeś o tym?”. „Uspokój się, mamo, wszyscy mają się dobrze” – mówi mężczyzna. „Kim są ci ludzie i czego chcieli od Leventa?”. „Levent nie jest winny, to wszystko wina Meryem” – oskarża rywalkę Melis. – „Ta dziewczyna nie przynosi niczego dobrego, tylko stwarza kłopoty”. „Melis!” – wybucha Levent, który właśnie stanął w wejściu do salonu. – „Sto razy ci mówiłem, a ty się zgodziłaś i obiecałaś, że nic nie powiesz mojej mamie!”. „Ale mój Levencie, pomyślałam, że ciocia Ulviye ma prawo wiedzieć, co się stało, kiedy już wszystko minęło”.
„Prawo do decydowania o mojej mamie należy tylko do mnie” – oświadcza Levent. – „Zdecydowanie zaczęłaś za dużo mówić na tematy, które ciebie nie dotyczą, więc proszę cię, niech to się nie powtórzy!”. „Levent, uspokój się, synu. Usiądź” – prosi Ulviye. „Nie mogę się uspokoić. Melis obiecała mi, że nic ci nie powie. Gdyby coś ci się stało, kto poniósłby za to odpowiedzialność?”. „Umierałam ze strachu o ciebie, Levent” – tłumaczy siostra Hulyi. – „W środku nocy szukałam cię z policjantami. A ty teraz krzyczysz na mnie w zamian za to? Czy to ja jestem powodem tego, co się stało? Powiedz mi, czy to ja jestem powodem? Wstydź się!”.
Oburzona Melis odchodzi. „Synu, dlaczego zachowałeś się tak niegrzecznie w stosunku do niej?” – pyta Ulviye. – „Melis chce dla ciebie wszystkiego, co najlepsze”. „I ja dla ciebie chcę wszystkiego, co najlepsze” – odpowiada Levent. – „I jeśli coś przed tobą ukrywam, bądź pewna, że robię to dla twojego dobra”. Akcja przenosi się do dzielnicy. Tekin i Dogan przychodzą do domu Durmusa. „Czy Meryem jest w domu?” – pyta gangster. „Jest w swoim pokoju z Ayse” – odpowiada Durmus. „Meryem, brat Tekin przyszedł życzyć ci szybkiego powrotu do zdrowia” – woła Neriman. – „Czekamy na ciebie w salonie”.
Po chwili wszyscy są już w pokoju dziennym. „Niech zostanie w przeszłości, Meryem” – mówi Tekin. – „Jak tylko się dowiedziałem, przyszedłem cię odwiedzić. Wszystko z tobą w porządku, prawda?”. „Nic mi nie jest, dziękuję” – odpowiada dziewczyna. „Na pewno się przestraszyłaś. Ale nie martw się, zamierzam zniszczyć tych, którzy odważyli się zrobić coś takiego”. „Nic nie zrobisz. To już koniec, dzieci też są w dobrych rękach. Proszę cię, nie mieszaj się w to”. „Dobrze. Jeśli tego chcesz, niech tak będzie. Jak mają się dzieci? Czy wszystko u nich dobrze?”. „Jakie dzieci? Te, które chciałeś sprzedać?”.
„Nie nazywajmy tak tego” – prosi Tekin. „Wszystko u nich w porządku, o ile nie ma ich z tobą” – odpowiada Meryem. – „Będzie jeszcze lepiej, jeśli będziesz się trzymał z daleka od nich. Jestem zmęczona, pójdę odpocząć, jeśli pozwolisz”. „Niech dobrze odpocznie, bo jutro musi iść do pracy” – zabiera głos Ayse. – „Wczoraj nie mogła pójść, a jej szef jest trochę nerwowy, więc lepiej go nie denerwować”. „W porządku, to nie jest łatwe, co Meryem przeżyła” – mówi Tekin, podnosząc się. – „Pójdę już, odpocznij dobrze. Szybkiego powrotu do zdrowia. Durmus, chodź ze mną na chwilę, musimy porozmawiać”.
Durmus i Tekin wychodzą na zewnątrz. „Czy nie powiedziałem ci, że ona ma dla mnie pracować?” – przypomina ten drugi. „Przysięgam, bracie, zrobiłem, co mogłem. Wiesz, jaka jest uparta. Ale nie martw się, zajmę się tym”. „Żartujesz sobie ze mnie? Co zamierzasz zrobić? Sama powiedziała, że będzie jutro w pracy, nie słyszałeś?”. „Nie zwracaj na nią uwagi. Co cię obchodzi, co ona mówi? Rozwiążę to, jak powiedziałem, uwierz we mnie”. „Nie wierzę ci ani trochę, Durmusie. Wiesz dobrze, jaki jestem, kiedy się złoszczę. Zobaczysz, co się stanie, jeśli jutro pójdzie do pracy. Zmusisz Meryem do pracy dla mnie, rozumiesz? Dogan, idziemy!”.
Tekin i jego człowiek odchodzą. „Niech cię szlag, Meryem” – mówi do siebie Durmus. – „Zobacz, do czego doprowadził mnie twój daremny upór. Wolę tysiąc razy zrujnować ci życie, niż słuchać gróźb i obelg Tekina”. Akcja przeskakuje do wieczora. Ulviye wchodzi do pokoju Leventa. „Synu, jak się masz? Czy odpocząłeś trochę?” – pyta kobieta. „Mam się dobrze, mamo”. „Nie przyszedłeś na obiad, więc przyszłam cię zobaczyć. Nie porozmawialiśmy o wszystkim, co się wydarzyło”. „Możemy porozmawiać później? Wszystko ci wyjaśnię”. „Oczywiście, synu, ale jest jeszcze ktoś, z kim musisz porozmawiać”.
„Wiem, że byłem trochę niegrzeczny wobec Melis” – przyznaje Levent. – „Porozmawiam z nią, nie martw się”. „To przystoi mojemu synowi. Dziewczyna wstawiła się za tobą i martwiła się. Cały dzień siedzi w swoim pokoju i płacze. Idź do niej i przeproś ją”. Mężczyzna udaje się do pokoju Melis. Kobieta siedzi na łóżku i czyta książkę, a przynajmniej stwarza pozory, że ją czyta. „Przepraszam, Melis” – mówi syn Ulviye. – „Nie powinienem na ciebie krzyczeć. Dziękuję za wszystko, co zrobiłaś dla mnie”. „Zrobiłam to, żeby nie stało się tobie nic złego. Nawet gdyby policja się w to nie zaangażowała, też bym cię szukała. Tak bardzo się bałam, że coś się stanie”.
„Teraz wszystko minęło i wszyscy mamy się dobrze, Melis. Raz jeszcze ci dziękuję” – mówi Levent i opuszcza pokój. Siostra Hulyi uśmiecha się szeroko. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Durmus budzi się. Widząc, która jest godzina, jak rażony zrywa się z łóżka. „Czy Meryem już wyszła?” – zwraca się do siostry. „Chyba tak. Nie wiem, spałam” – odpowiada Neriman. „Tekin mnie zabije! Zejdź mi z drogi, siostro!” – Mężczyzna wybiega z domu.
Akcja przenosi się do domu Safiye. Kobieta wchodzi do pokoju Ayse i zabiera ubrania, które dziewczyna rzuciła na łóżko, pospiesznie przygotowując się do pracy. Nagle wzrok Safiye przykuwa pierścionek, który jej córka rzekomo kupiła na targu. Ogląda go dokładnie i stwierdza zdumiona: „To nie jest podróbka. Na Boga, nie jest!”. Akcja przenosi się do restauracji. Meryem obsługuje gości, gdy nagle do lokalu wpada jej ojciec.
„Meryem!” – wydziera się Durmus na cały głos, czym wzbudza zaniepokojenie wśród klientów. „Tato, co ty robisz?” – pyta dziewczyna, próbując wyciągnąć ojca na zewnątrz. „Co ty robisz, dziewczyno?! Obiecałaś dać mi pieniądze i wymknęłaś się dziś rano! Myślisz, że będę się teraz radował?!”. „Ciszej, tato, proszę cię. Widzisz, że klienci są zaniepokojeni”. „Jakby mi na nich zależało! Niech wszyscy usłyszą! Myślisz, że jestem dzieckiem? Bawisz się ze mną? Odpowiedz!”. „Nie obiecałam ci żadnych pieniędzy. Dlaczego tak się zachowujesz? Spójrz, klienci są zdenerwowani”.
„Jak są zdenerwowani, niech jedzą w domu!” – grzmi Durmus. – „Przysięgam, że spalę to miejsce!”. „Co się dzieje? Co to za niegrzeczność?” – pyta jeden z klientów. „Ty jesteś niegrzeczny, nie ja!”. „Tato, zamilcz, proszę cię” – mówi Meryem i ponownie próbuje wyprowadzić ojca na zewnątrz. Ten wytrąca jej z rąk talerze, które z hukiem rozbijają się o podłogę. „Co się tu dzieje?” – pyta właściciel restauracji, wychodząc ze swojego biura. „Co to ciebie obchodzi? Rozmawiam z moją córką!” – oświadcza brat Neriman. – „Masz mi coś do powiedzenia?”.
„Zabieraj swoje rzeczy i wynoście się stąd!” – rozkazuje szef Meryem. „Panie Osmanie, nie rób tego” – błaga dziewczyna. – „Bardzo przepraszam w imieniu mojego taty. Wszystko nadrobię, tylko mnie nie wyrzucaj, proszę”. „Wynoś się, jak ci mówię! Nie waż się więcej nawet przejść obok tej restauracji!”. „Dalej dziewczyno! Wyłaź, póki nie wyrwałem ci włosów!” – Durmus chwyta córkę za rękę i wyciąga ją z lokalu.
Akcja przenosi się do rezydencji. Asli jest w pokoju Hulyi. Wyciąga z szafy jedną z sukienek, podchodzi do łóżka, na którym leży sparaliżowana Hulya, i mówi: „Pamiętasz tę sukienkę? Kupiłyśmy ją razem, a ja nosiłam twoje torby. Odmawiałaś mi wszystkiego, co mi się podobało. Zaraz, co mi wtedy powiedziałaś? Że mogę iść na targ, tam kupię taniej. Moja mama zawsze powtarza, że słowa, które wypowiadamy, zostają zapamiętane. Teraz, pani Hulyo, nie możesz nosić nawet ubrań z targu. Co możemy zrobić, takie jest życie. Dziękuję za sukienkę”. Asli z sukienką w rękach opuszcza pokój.
Levent i Omer przyjeżdżają do restauracji. Właściciel lokalu zamiata odłamki porcelany z podłogi. „Dzień dobry. Pani Meryem jest tutaj?” – pyta przybyły. „Nie ma jej, została zwolniona. Już tutaj nie pracuje”. „Jak to? Dlaczego?”. „Mam ci jeszcze wyjaśniać dlaczego? Idź i sam ją zapytaj, Boże drogi!”. „Pojedźmy do domu, bracie Levencie” – mówi Omer. – „Moja siostra musi tam być”. Akcja przenosi się do dzielnicy. Safiye idzie drogą. „I złotnik powiedział, że to czyste złoto, dwadzieścia cztery karaty!” – mówi do siebie kobieta. – „Dlaczego Ayse ma taki pierścionek? Czy ktoś nie założył jej go na palec? Na pewno jest coś, czego mi nie mówi, Boże drogi! Co przede mną ukrywasz, Ayse?”.
Safiye zatrzymuje się, zauważając Dogana. Mężczyzna podchodzi do niej i pyta: „Jak się masz, siostro Safiye”. „Dobrze. Dogan, zapytam cię o coś”. „O co chodzi, siostro?”. „Pamiętasz, jak powiedziałeś mi coś o Ayse? Czy to była prawda?”. „Oczywiście, że tak, ja nie kłamię. Zwłaszcza, jeśli chodzi o takie rzeczy”. „Wyjaśnij mi wszystko od początku, Dogan”. „Nie mogę, to byłoby niegrzeczne. Ale jeśli jesteś tak zainteresowana, pójdź do pracy Ayse i tam zapytaj. Szczególnie wybadaj tego jej szefa”.
„Cemila?” – pyta kobieta. „Jakkolwiek się nazywa” – odpowiada Dogan. – „Spójrz, siostro, jestem z tobą. Mówię ci to z najczystszymi intencjami, chodzi w końcu o dziewczynę z naszej dzielnicy. Ludzie pokroju tego Cemila po prostu bawią się takimi dziewczynami jak Ayse i tylko ona będzie tutaj cierpieć. Jej dobre imię zostanie splamione”. „Co ty mówisz, Dogan? Jakie splamienie imienia? Moja córka nie jest taka. Ona wie, co robi, nasza reputacja nie może zostać zbezczeszczona”. „Rób jak uważasz, tylko nie mów później, że cię nie ostrzegałem”.
Durmus i Meryem docierają do domu. Ojciec rzuca córkę na podłogę i wydziera się na nią: „To dopiero początek! Zobaczysz, jak będzie cię boleć!”. „Dlaczego to robisz? Co ci zrobiłam?” – pyta zapłakana dziewczyna. „Nie chodzi o to, co zrobiłaś, tylko o to, czego nie zrobiłaś! Nie słuchasz się mnie i wciąż mnie zawstydzasz!”. „Nic dla mnie nie jest jasne. Co chcesz powiedzieć?”. „Otwórz uszy i posłuchaj mnie dobrze! Od teraz, chcesz czy nie, będziesz pracować dla Tekina!”. „To niemożliwe, tato. Nie mogę pracować dla tego człowieka”. „Patrzcie ją! Jeszcze mnie pyta, co robię i dlaczego ją krzywdzę!”.
„Słuchaj mnie!” – Durmus chwyta córkę za włosy. – „Od teraz będziesz dla niego pracować, rozumiesz?!”. „Wolę umrzeć, niż pracować dla niego!”. „Więc umrzesz! Kiedyś obiecałem twojej matce, że nie zrobię tego ponownie, ale zmusiłaś mnie do tego! To nie moja wina, to twoja wina!”. „O czym ty mówisz? Nic nie rozumiem, tato”. „Wróć pamięcią do przeszłości. Wilgoć i zapach drewna, mówi ci to coś?”. Meryem nagle blednie na twarzy, powróciły do niej najgorsze koszmary z dzieciństwa.
„Nie, nie możesz tego zrobić” – mówi dziewczyna, cała drżąc. – „Nie zrobisz tego, prawda?”. „Zrobię to! Będziesz tam, dopóki nie zgodzisz się pracować dla Tekina!” – Durmus chwyta córkę, wyciąga ją na zewnątrz i wrzuca do niewielkiej szopki z tyłu domu. – „To twój nowy dom, pani Meryem. Trochę tu ciemno, ale nie przejmuj się, jakoś to zniesiesz”. „Błagam cię! Nie rób tego!” – Łzy z oczy Meryem płyną, jak z przepełnionego naczynia. – „Obiecałeś, że więcej mnie tu nie zabierzesz”.
„Nie dotrzymam danego słowa i co mi zrobisz? Poradzisz sobie ze mną?”. Durmus opuszcza szopę i zamyka drzwi, kompletnie nie przejmując się tym, że jego córka przeżywa właśnie największą traumę z dzieciństwa. Jak długo Meryem będzie zamknięta w szopie? Czy zgodzi się pracować dla Tekina? A może ktoś ją uratuje? Czy Safiye pójdzie do pracy córki?